ďťż
RSS

Paulina Młynarska

Rap_fans


Paulina Młynarska (Paulina Radzińska)
miejsce urodzenia: Warszawa, Polska
data urodzenia: 1970-11-15
stan cywilny: córka Alicja



Córka Wojciecha Młynarskiego, siostra znanej prezenterki Agaty Młynarskiej.

FILMOGRAFIA
aktorzy:
1997: Złotopolscy jako Agata Gabriel (1997-1999)
1996: Sortez des rangs
1996: Bar Atlantic jako Tereska Gniewusówna
1996: Wirus jako Ewa
1993: Do widzenia wczoraj. Dwie krótkie komedie o zmianie systemu
1991: Panny i wdowy jako Zosia, przyjaciółka Eweliny
1991: Panny i wdowy jako Zosia,
1986: Kronika wypadków miłosnych jako Alina

aktorzy (gościnnie):
2001: Enquêtes d'Eloïse Rome, Les jako Tina (2002)
1986-1990: Różowa Seria (Série rose) jako Markiza (1990)

CIEKAWOSTKI
Córka aktorki Adrianny Godlewskiej oraz piosenkarza i autora tekstów Wojciecha Młynarskiego.

W wieku 16 lat, wbrew woli rodziców wyjechała do Paryża. Tym samym nie ukończyła szkoły średniej i nie posiada matury.

W 1990 roku ukończyła studia Education comp. - Paryż.


Paulina Młynarska
Już nie wyjdę za mąż
Po raz kolejny zmieniła wszystko w swoim życiu. Zakopane rzuciła dla Warszawy, radio dla telewizji, w nowym domu zawiesiła firanki. PAULINA MŁYNARSKA jeszcze raz zaczyna wszystko od nowa, ale inaczej. Zrozumiała, gdzie tkwi błąd w kronice jej wypadków miłosnych.

Niedawno znów wzbudziła sensację. Nie swoim pojawieniem się w TVN Style, ale dlatego, że wypomniano jej udział w erotycznych filmach. Paulina Młynarska nie wstydzi się tego.

GALA: Ugrzeczniona dziennikarka prowadząca program dla kobiet przed laty grała w filmach erotycznych. To wytknął pani jeden z dzienników. I dodał pikantne zdjęcia.PAULINA MŁYNARSKA: Gratuluję bulwarówkom newsów z ubiegłego stulecia! Zagrałam kilka rozbieranych ról, nie tylko we Francji, ale także w Polsce, nigdy jednak nie zarabiałam w porno-biznesie - co sugerowała brukowa prasa. Film, który wywołał taką burzę, był jednym z odcinków "Różowej serii" - popularnego w latach 80. serialu komedyjek francuskich. Debiutowało tam wiele młodych aktorek i aktorów we Francji, a filmy były reżyserowane przez dobrych reżyserów.

GALA: Liczyła pani, że po rozebranej roli pojawią się propozycje?P.M.: Mój agent poradził mi, żebym wzięła tę rolę. Już wcześniej zagrałam w wielu filmach. Dostawałam role drugiego planu, takie, jakimi niektóre moje koleżanki lubiły głośno się chwalić. Ja nie uważałam tego za sukces. Myślałam: "Dlaczego ciągle mam grać ciałem?".

GALA: Wstydziła się pani? P.M.: Wstyd mnie nigdy nie opuścił, więc nie w tym problem. Nie było również tak, że przestałam się sobie podobać. Mam bardzo ładne ciało - mówię to bez kokieterii, bo je lubię. Problem był raczej z tym, że ja chciałam być autorką tego, co się dzieje w moim życiu. Dlatego spokojnie odeszłam od rozbierania, a potem od aktorstwa.

GALA: Ale po publikacji pani rozebranych zdjęć z tego filmu znacznie wzrosła oglądalność "Miasta kobiet". P.M.: Publikacja okazała się świetną reklamą? Można tak na to spojrzeć. I kiedyś być może tak bym patrzyła. A na pewno potraktowałabym to z dystansem, gdybym nie miała 13-letniej córki.

GALA: Erotyzm i seksualność to istotna część pani życia.P.M.: Myślę, że nie tylko mojego, lecz życia każdego człowieka.

GALA: Ale wiele osób nigdy publicznie by tego nie ujawniło. P.M.: Jako aktorka pokazywałam ciało, a nie swój prywatny stosunek do seksu! To zabawne, ale widzowie "Miasta kobiet" znają mnie raczej jako osobę, która twierdzi, że seks to mocno przereklamowana sprawa.

GALA: Chce pani przekonać kobiety, że bez mężczyzny jest fajnie?P.M.: Nie kryję, że to bardzo przyjemna sytuacja, kiedy ma się cały dom dla siebie, swojej córeczki i koleżanek. Takie miasto kobiet...

GALA: Nie lubi pani mężczyzn?P.M.: Bardzo lubię. Co nie znaczy, że mam potrzebę trzymania jakiegoś w domu! Mam za sobą trzy małżeństwa, więc trochę się już namieszkałam z mężczyznami. Urodziłam dziecko, umeblowałam niezliczoną ilość kuchni, powiesiłam setki firanek i teraz odpoczywam. Wszystko mam urządzone tak, jak mnie się podoba. A jeśli się pojawi ktoś naprawdę piękny i mądry, to pewnie mu się nie oprę. Tylko gdzie on jest?

GALA: Może jest, tylko boi się okazać zainteresowanie. Mówi się, że nie jest pani stała w uczuciach.P.M.: Popadłam w życiu w rozwodową recydywę. Wie pani, jak się czuje kobieta, która po raz trzeci się rozwodzi? Jeśli jest człowiekiem myślącym, oprócz ulgi czuje się też obciach. Przyznam, że jednak cenię siebie za to, że potrafię w pewnym momencie spakować walizki.

GALA: Tak właśnie wyobrażała sobie pani swoje życie rodzinne, kiedy była pani piętnastoletnią gwiazdą Wajdy?P.M.: Oczywiście, jak większość dziewczyn w tym wieku marzyłam o miłości i karierze. I byłam przekonana, że to będzie naturalna kolej rzeczy. Życie wyprowadziło mnie z błędu. A co do doświadczeń damsko-męskich, proszę pamiętać, że jako piętnastolatka grałam rozbierane sceny w "Kronice wypadków miłosnych". Nie miałam wtedy żadnych doświadczeń. Rok wcześniej bawiłam się jeszcze lalką Barbie.

GALA: Ten film był przełomem?P.M.: Kiedy wszedł na ekrany i pojechałam na festiwal filmowy do Gdyni, zakręciło mi się w głowie. Ostro brylowałam w Piekiełku hotelu Heweliusz. Uważałam, że jestem dorosłą gwiazdą, która już przynależy do świata filmowego. Oczywiście grubo się myliłam.

GALA: Kariera była silnym magnesem, skoro rok później rzuciła pani szkołę, zostawiła rodzeństwo i rodziców i wyjechała do Paryża. P.M.: Kiedy leciałam do Paryża, nie byłam pewna, czy tam zostanę. To był wyjazd do znajomych. Potem zobaczyłam Paryż pokryty plakatami z "Kroniki wypadków miłosnych" i poczułam smak popularności. Słyszałam komplementy na temat mojej roli. Pod ich wpływem podjęłam decyzję, by zostać za granicą. I nie dałam się od niej odwieść.

GALA: Odwaga czy brak doświadczenia?P.M.: Powiedzmy sobie uczciwie: nikt, kto ma lat 16 i rodziców, nie powinien wylądować samotnie w obcym mieście i kraju. Już nic więcej na ten temat nie powiem. Nie zdradzę żadnych szczegółów, co było siłą napędową tej decyzji i dlaczego byłam tak zdeterminowana. Ludzie inteligentni, wrażliwi i obdarzeni wyobraźnią niech sobie dośpiewają.

GALA: Urodziła się pani w rodzinie z tradycjami i na starcie miała jakieś 80 procent życiowego sukcesu. Nie wydaje się pani, że wyjeżdżając, roztrwoniła pani ten kapitał?P.M.: Wykorzystałam go rewelacyjnie. Bo z wyjątkiem tej nieszczęsnej "Różowej serii" przeszłam przez pobyt we Francji i przez próbę robienia kariery aktorskiej suchą stopą. Nie przetrącono mi kręgosłupa.

GALA: Mówiąc brutalnie: nie spała pani z reżyserami, agentami?P.M.: Nie spałam. Ale takiej młodej osóbce grozi co innego. Natychmiast pojawiają się różni "bardzo fajni mężczyźni" koło czterdziestki, którzy lubią się otaczać młodymi dziewczynkami, a potem dają im alkohol i narkotyki. Stąd prosta droga do uzależnienia.

GALA: Tacy byli też i przy pani?P.M.: Byli. Ale ja się temu oparłam. I jestem z tego dumna. A jak kiedyś będę miała czas, spiszę wspomnienia i dowie się pani, kto to był. Ci faceci mają nieskazitelną opinię w Polsce i za granicą. A tymczasem dziewczyna, która próbując sobie radzić na trudnym rynku filmowym, pokaże kawałek piersi w filmie, jeszcze 15 lat później jest wytykana palcami. To jest obłuda świata: dziewczynie nigdy się nie wybacza.

GALA: Miłosnych rozczarowań też?P.M.: Moją pierwszą wielką miłością był ojciec mojej córki. Bardzo się cieszę, że Ala jest owocem tej miłości, dodajmy - miłości dwojga bardzo młodych i kompletnie niedojrzałych ludzi.

GALA: Kiedy urodziła się Ala, miała pani 22 lata. To był dobry moment na dziecko?P.M.: Znajomi w Paryżu do dziś mi powtarzają, że przez dziecko straciłam szansę na karierę. Ale ja wiem swoje: każdy moment jest dobry na dziecko. Jak się okazało, że będę mamą, jeszcze miałam w Paryżu mieszkanie i dobytek. Nie wyobrażałam sobie urodzenia dziecka z dala od rodziny. Chciałam stworzyć swój dom, a nie pętać się po świecie.

GALA: Bała się pani zostać mamą?P.M.: Nie. Początek lat 90. to był szczególny okres. Widziałam falę Polaków, którzy wracali do kraju. Pod wpływem tej migracji ja wróciłam.

GALA: Także pod wpływem męża, który nie chciał opuścić kraju?P.M.: Paweł nie był moim mężem. Nie myśleliśmy o ślubie. Byliśmy jak hipisi, którzy formalności traktują jak niepotrzebny balast. Kiedy dziś o tym myślę, widzę, jaki to był fajny, beztroski czas. W końcu mogliśmy razem zamieszkać - w dużym domu na wsi, w Złotokłosie. Byliśmy szczęśliwi, że brat mamy udostępnił nam ten dom w stanie, nazwijmy to... radosnej ruiny. Początkowo żyliśmy przy lampie naftowej, a wodę trzeba było w beczce przywozić od sąsiada.

GALA: Dla panienki, która jeszcze niedawno biegała w Paryżu na castingi, to była szokująca zmiana.P.M.: Postanowiliśmy znosić naszą sytuację z humorem, bo nie mieliśmy pieniędzy. Remont się skończył i wszystko zadziałało dopiero tuż przed moim porodem. Moja przyjaciółka napisała wtedy wierszyk, który na długo zawisł nad wejściem do naszego domu: "Och, jak nam dobrze żyć, o losie, z Lolą szczęśliwą w Złotokłosie". To był wierszyk o mnie, bo Lola to moje przezwisko. Faktycznie byłam wtedy bardzo szczęśliwa.

GALA: Więc kto spakował walizki?P.M.: Paweł, z moją pomocą. Bardzo młodo zostałam samotną mamą. Normalne jest, że chciałam nie tylko dawać miłość dziecku, ale pragnęłam też miłości dla siebie. Mimo lat spędzonych we Francji byłam niedoświadczona, popełniałam błędy. Miałam naiwną wiarę, że z dzieckiem na ręku łatwo jest stworzyć nowy związek. Kolejne porażki dowodziły mi, że się mylę. Z perspektywy doświadczenia mogę mruknąć pod nosem: "Nie chwal dnia przed zachodem słońca".

GALA: Mówi to doświadczona kobieta, która miała trzech mężów. Histerycznie poszukiwała pani oparcia?P.M.: Raczej idealizowałam wizję romantycznej miłości. W pewnym momencie spotkałam człowieka, który został moim drugim mężem.

GALA: Drugim? Jeszcze nie mówiłyśmy o pierwszym.P.M.: I nie będziemy. To była niepoważna sprawa.

GALA: Drugie małżeństwo było poważne?P.M.: Tak. Drugiego męża poznałam, kiedy grałam w Teatrze Nowym u Hanuszkiewicza. A dlaczego ten związek się nie powiódł? To zbyt delikatne, intymne sprawy, by o nich mówić głośno.

GALA: A może dom w Złotokłosie to miejsce, w którym żaden związek nie może się udać?P.M.: Nie wierzę w duchy ani w fatum mogące zawisnąć nad domem. Problemem zawsze są ludzie. To ja podjęłam decyzję o rozstaniu.

GALA: Ponieważ mężczyźni szybko się pani nudzą?P.M.: Nie, mam po prostu skłonność do facetów z problemami. Na szczęście w pewnym momencie odzywał się mój instynkt samozachowawczy i wycofywałam się, zamiast brnąć. Pamiętam, jak było mi bardzo ciężko i potwornie źle. W końcu dotarło do mnie, że z tej mąki, czy raczej męki, chleba nie będzie. Czułam, że doszłam do muru i teraz pozostaje mi albo walić w niego głową, albo odwrócić się i się cofnąć.

GALA: Czyli w pani przypadku - spakować walizki? Nie obawiała się pani, że znów będzie żyć samotnie, marząc o miłości? P.M.: Lepsze to, niż marzyć o miłości, żyjąc z kimś! Wiedziałam, że muszę tak postąpić dla dobra nie tylko mojego, ale również mojej córki. Nie wiedziałam natomiast, że nie mogę na tym poprzestać. Powiem banał, ale może czasami warto go przypomnieć - jeżeli człowiekowi się pewien schemat powtarza, to powinien iść po pomoc do specjalisty i przyjrzeć się swojemu życiu, swojej psychice, swojej konstrukcji. I zadać sobie pytanie: "Co takiego we mnie jest, że spośród stu facetów na balu zawsze wyłuskam takiego, z którym będą największe kłopoty, a on z kolei namierzy i rozpozna bez pudła właśnie mnie?".

GALA: Czyżby więc motyw: mężczyzna z problemami, się powtórzył?P.M.: Jak w zegarku! W moim trzecim małżeństwie.

GALA: Kim był trzeci wybranek?P.M.: Starym przyjacielem, francuskim pisarzem i reżyserem filmowym.

GALA: Skoczyła pani w ten związek jak w odmęt. Pojechała pani z córką do Paryża, choć dla niej to była niemal rewolucja.P.M.: Nie jechałam tylko do Didiera, ale także jako korespondentka zagraniczna jednej z gazet i współpracowniczka radia France Culture. Miałam na tyle dużo oleju w głowie, żeby jednak nie odpuszczać pracy. Znalazłam się we Francji i tam powstał problem. Byłam bowiem skazana na wyłączną współpracę z redakcjami, które wystawiły mi akredytację. Tymczasem dostałam inne propozycje pracy. Gdybym otrzymała we Francji kartę pobytu z prawem do pracy, to rozwiązałoby moje problemy. Dlatego pewnego dnia ja i Didier postanowiliśmy się pobrać.

GALA: Było to więc małżeństwo raczej z wyrachowania niż z szalonej miłości.P.M.: Nie z wyrachowania - legalizacja związku była podyktowana względami organizacyjnymi. Nie było to białe małżeństwo dla papierów. Z wiekiem nabrałam szacunku do instytucji małżeństwa i wiedziałam, że to poważna sprawa. Więc pewnie byśmy czekali jeszcze parę lat z legalizacją naszego związku. Kochałam Didiera. To mężczyzna fantastyczny, uroczy, inteligentny, wrażliwy... Właściwie nadwrażliwy. Niestety. I wszystko potoczyło się jak poprzednio - związek się rozpadł. Ja go zakończyłam. Wzięłam córkę, psa, walizki, wsiadłam do samochodu i pojechałam do kraju.

GALA: Był żal, łzy?P.M.: W tym momencie już nie. Gnałam autostradą jak na skrzydłach. Kiedy coś kończę, to definitywnie, jednym cięciem. To była dobra decyzja. I dla mnie, i dla niego. To małżeństwo nie mogło się udać, choć bardzo chcieliśmy, żeby się udało.

GALA: Z powodu rozpadu tego małżeństwa trafiła pani do psychologa?P.M.: To się stało w trakcie naszego związku. Chciałam przede wszystkim zrozumieć, w czym tkwi problem, że nie potrafię szczęśliwie żyć z facetem. Podjęłam terapię psychoanalityczną i gorąco ją wszystkim polecam. Zaczęłam ją we Francji i kontynuuję w Polsce.

GALA: Dzięki niej jest już pani uodporniona na mężczyzn z problemami?P.M.: Powiem, kiedy ją zakończę, a na to trzeba będzie jeszcze długo poczekać. Nikt mi nie obiecał cudownego ozdrowienia. To bardzo poważne spotkanie z samym sobą i zagłębienie się w to, kim naprawdę jestem, co stoi za moimi decyzjami, co mną dyryguje z ukrycia. Co mnie popycha ku takim, a nie innym ludziom, miejscom, decyzjom.

GALA: Jak ocenia pani minione lata z perspektywy 35-latki? P.M.: Przede wszystkim jako okres, w którym nie odłożyłam ani złotówki! (śmiech) A emocjonalnie - burze z większymi przejaśnieniami. Było dużo gorzkich przeżyć, ale także wiele bardzo pięknych. Najjaśniejszym słońcem w moim życiu jest moja córka Ala i wszystko, co się wiąże z macierzyństwem. Myślę, że nieźle poradziłam sobie także zawodowo, mimo że nie mam studiów. Czasem mnie pytają, dlaczego nie zrobię jednak matury. Wtedy ja niby znajduję jakieś wątpliwej jakości argumenty, a do siebie mówię: "Lola, nie masz matury i właśnie taką cię lubię!".

GALA: Kiedy powie pani: "Lola, to właśnie ten - twój kolejny mąż"?P.M.: Nie będzie następnego ślubu. Wydałam sobie zakaz wychodzenia za mąż! Ale chciałabym poznać prawdziwą miłość, szczęśliwą, która nigdy się nie kończy. Naprawdę jestem strasznie ciekawa, jak to jest. Nie dla mnie są związki przelotne. Jestem gotowa w ogóle zrezygnować z mężczyzn w moim życiu, jeśli miałabym przeżywać takie miłości kategorii "B".

autor: Ewa Smolińska-Borecka






Paulina jest bardzo sympatyczna,bardzo fajnie prowadzi Miasto Kobiet w TVN STYLE.Slyszałam ze chce zrezygnowac,oby to nie byla prawda...
Ja też to słyszałam, ale ja i tak nie mam kanału, na którym jest ten program, kiedys miałam, ale już mi zdjęli, a szkoda...


Mnie też,to straszne.Usunac moj ulubiony program,jak tak mozna..
Najwyraźniej można, ja chce TVN Style
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl