ďťż
RSS

Tomasz Kot

Rap_fans


miejsce urodzenia: Legnica
data urodzenia: 1977-04-21
Ur. 21 kwietnia 1977r. w. Legnicy. Marzył o karierze malarza artysty, przez rok uczył się w seminarium duchownym. Aktorstwem zainteresował się w liceum i chociaż maturę zdał za drugiem podejściem, bez problemu dostał się do krakowskiej Wyższej Szkoły Teatralnej. Po ukończeniu szkoły w 2001r. związał się z Teatrem Bagatela w Krakowie. Debiutował na scenie Centrum Sztuki Teatru Dramatycznego w Legnicy w przedstawieniu "Panna Tutli-Putli" S. I. Witkiewicza (1996), w reżyserii Wiesława Cichego. W tym samym teatrze wystąpił z monodramem "Edzio" Bruno Schulza (1996), w reż. Krzysztofa Kopki. Był tytułowym bohaterem "Hamleta, Księcia Danii" Williama Shakespeare (2001), w reż. Kopki.

Po raz pierwszy na scenie Teatru Bagatela wystąpił jako Piotr Dobczyński w "Rewizorze" Mikołaja Gogola (2002), w reż. Macieja Sobocińskiego. Jest zadowolony ze swojej kreacji w "Ślubie" Witolda Gombrowicza (2002), w reż. Waldemara Śmigasiewicza, gdzie zagrał Henryka. Dobre recenzje zebrał za rolę Czarusia, młodego aktora, który nie rozstaje się z telefonem komórkowym w przedstawieniu "Ca-sting" Rafała Kmity wystawionym w Krakowskim Teatrze Scena STU w 2002 r. Był Tytusem w "Testosteronie" Andrzeja Saramonowicza (2005), w reż. Piotra Urbaniaka.

W czasie studiów wystąpił w przedstawieniu Teatru Telewizji pt. "Wybór" Jacka Włoska (1999), w reż. Jerzego Stuhra. Zagrał także w "Balladzie o Zakaczawiu" Macieja Kowaleskiego i Jacka Głomba (2002), w reż. Waldemara Krzystka.

Już w 1996 roku został uhonorowany nagrodą dla najlepszego adepta sztuki aktorskiej na scenach polskich na Barbórkowych Spotkaniach Teatrów w Dąbrowie Górniczej. Za rolę Ojca w dyplomowym przedstawieniu "Sześć postaci szuka autora" Luigi Pirandella na Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi w 2001 roku otrzymał wyróżnienie prezydenta miasta Łodzi.

Pojawił się w serialach "Całkiem nowe miodowe lata" (2004), "Na dobre i na złe" (2004-2005), "Wiedźmy" (2005). Był handlowcem Jackiem Darewiczem w "Camera Cafe" (2004) Jurka Bogajewicza i komisarzem Andrzejem Grudzińskim w "Kryminalnych" (2005). Wystąpił w dokumencie Mariana Marzyńskiego "Ja, Gombro" (2003), gdzie wcielał się w postaci z dramatów Gombrowicza.

Na dużym ekranie debiutował główną rolą w filmie "Skazany na bluesa" (2005) Jana Kidawy-Błońskiego. Kiedy reżyser poszukiwał aktora Kot grał właśnie w Warszawie "Hamleta" w wyjazdowym spektaklu Teatru z Legnicy. Tomasz wcielił się w postać Ryszarda Riedla, wokalisty i lidera zespołu Dżem. Przygotowując się do roli mieszkał przez krótki czas w mieszkaniu Riedla w Tychach, przesłuchując płyty z utworami zespołu.

Do jego ulubionych reżyserów należy twórca najlepszych polskich komedii Stanisław Bareja. Kot czasem występuje w Kabarecie Kuzyni.
Jest aktorem teatralnym.
Mając 16-17 lat trafił do Teatru. Jak wspomina od tego momentu całe jego życie się zmieniło. Jego plany związane ze szkołą teatralną nie zostały zrealizowane od razu gdyż nie zdał matury.
"Nie zdałem matury. Ale nie oznacza to, że każdy aktor jest głupi. Nie zdałem i przez to nie mogłem od razu zdawać do szkoły teatralnej. Zdałem później poprawkę i zdałem za pierwszym razem. Nie było to rzecz jasna z mojej winy, ale pamiętam że bolało". Jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Zagrał w Teatrze im. Modrzejewskiej tytułowego "Hamleta" będąc na IV roku studiów. Następnie grał i gra nadal w Teatrze Bagatela i Teatrze Stu gdzie można go zobaczyć w takich sztukach jak: "Ślub", "Tramwaj zwany pożądaniem", "Skrzypek na dachu", "Rewizor", "Kolacja dla głupców", "Hulajgęba". Jak sam twierdzi przez większy czas swojej kariery był aktorem dramatycznym. Rozłam przyszedł w telewizji gdy trafił do serialu komediowego "Camera Cafe" gdzie wszystkim jest znany z roli Jacka Darewicza. Jest zaprzyjaźniony z serialowym Romanem-Piotrem Pręgowskim. Wystąpił także w serialu "Na dobre i na złe" jako Henryk Weiss-Korzycki. Można go także zobaczyć jako odtwórcę głównej roli Ryszarda Riedla "Skazany na bluesa".
Obecnie nia ma żony ani dzieci.


wqurza mnie ten aktor, ale świetnie gra szczególnie w niani
Zapraszam na forum NDiNZ do tematu Mariolka i Korzycki

http://www.seriale.pl/for...pic.php?t=11072
aga, dlaczego wkurza? mi się bardzo podoba. zarówno w Niani jak i w NDiNZ. chociaż jakby mi przysżło ustać gdzieś kołoniego, to może do pasa (optymistycznie patrząc) bym mu sięgała. bo on ma coś około dwóch metrów nie? a ja 150 cm... co niezmienia faktu, że jest skubaniec niezwykle przystojny...


ja go bardzo lubię,a w Niani gra świetnie

bo on ma coś około dwóch metrów nie? a ja 150 cm...
On ma chyba 197 cm i jest ponoć najwyższym aktorem w Polsce
Tomasz Kot

Zawsze byłem najmłodszy

W niedzielę (24 czerwca) po raz ostatni w tym sezonie legnicki Teatr im. Modrzejewskiej wystawia "Hamleta". Spektakl jest nowatorski i na pewno wart obejrzenia. Przedstawiamy rozmowę z odtwórcą tytułowej roli - 24-letnim studentem IV roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie Tomaszem Kotem.

Zygmunt Mułek: W tym wieku i już Hamlet?

Tomek Kot: To się nie zdarza. Po prostu szczęście się do mnie uśmiechnęło. Ale odkąd zacząłem grać w teatrze, zawsze byłem najmłodszy. Pierwszą poważną rolę w legnickim teatrze zagrałem, mając 17 lat. Wtedy umowę podpisał za mnie ojciec, bo byłem nieletni. A stało się tak, bo zachorował aktor zawodowy i natychmiast było potrzebne zastępstwo. W IV klasie ogólniaka grałem już cały czas w dwóch sztukach. Niedawno dostałem nagrodę aktorską w przedstawieniu dyplomowym reżyserowanym przez Jerzego Stuhra.

Kim jest Twój Hamlet?

- To bardzo zagubiony facet. Bardzo emocjonalny. Nie wie, za co się chwycić. Gramy tę sztukę w byłym Wojewódzkim Domu Kultury i tutejsza przestrzeń jest również bohaterem. Nasza sztuka jest dzięki skrótom w tekście szybka i zwarta. Bowiem klasyczna inscenizacja nie trwa mniej niż cztery godziny, a Hamlet przez cały czas nie schodzi ze sceny i mówi. Ja jestem na deskach dwie godziny.

O legnickim "Hamlecie" zrobiło się głośno w kraju. Stałeś się sławny?

- Ważne, że o tym się mówi i pisze. Bo dla ludzi z Krakowa to ja jechałem grać do jakieś tam Legnicy, jakiegoś tam teatru. A teraz mówią do mnie: "widzieliśmy cię w telewizji".

Nauczyłeś się czegoś w Legnicy?

- Bardzo wzbogaciłem swój warsztat. Przez wszystkie lata w szkole teatralnej nie nauczyłem się tyle co przez trzy miesiące prób w Legnicy. Tutaj mają świetny pomysł na teatr. Jest świetna grupa ludzi. Ale Legnica ma jedną wadę - leży gdzieś daleko w Polsce. Gdyby taki teatr był pod Krakowem, aktorzy waliliby drzwiami i oknami, aby zdobyć angaż.

Jeżdżąc na próby do Legnicy, poznałem coś jeszcze...

???

... - Pociągowych złodziei. Raz mnie okradli, raz próbowali. Te same twarze. Chodzą po prostu po pociągu i grabią pasażerów. A nikt nic z tym nie robi.

Po studiach wrócisz do Legnicy?

- Nie. Mam już angaż do krakowskiego teatru Bagatela. We wrześniu ma się zmienić wizerunek tego teatru i czekam, co z tego wyniknie. Jeżdżę też na castingi do filmów. Sądzę, że ten "Hamlet" pomoże mi w karierze.

Rozmawiał Zygmunt Mułek
Gazeta Dolnośląska
23 czerwca 2001


Tomek Kot to fajny ziomek
Mnie urzekł swoją grą w filmie "Skazany na bluesa", zagrał fantastycznie :D
A poza tym bardzo go lubię w "Niani" i w NDiNZ
Bardzo fajny aktor. Lubię go w Niani










No Kotek fajny fajny Pasuje do Agi Dygant .. no moze roznica we wzroscie jest, ale to nie zmienia faktów Lubie go
Wręczenie Polskich Nagród Filmowych - Orły 2006. 27.02.2006r

http://foto.akpa.pl/impre...d=2066&pageID=1
expres ilustrowany str 14. Tomasz Kot. Form. PDF
http://egazeta.express.lo...lendarzDzien=04
On nie wygląda na te 20 parę lat. Dałabym mu sporo więcej
Zgadzam się Wygląda na starszego bo pewnie pali papierosy
Żebrowski i Kot - pierwsze starcie
pap

2006-03-03

Michał Żebrowski i Tomasz Kot wystąpią wspólnie w spektaklu "Samotny Zachód" na deskach Teatru Nowego Praga w Warszawie. Aktorzy po raz pierwszy spotkają się na scenie - zagrają swoich braci. Premierę zaplanowano na 10 marca.

Akcja "Samotnego Zachódu" rozgrywa się na głębokiej irlandzkiej prowincji. Postacie, w które wcielają się Żebrowski i Kot to zgnuśniali, leniwi bracia, spędzający czas w fotelach - głównie na wzajemnym dogryzaniu sobie. Ze względu na sporą wulgaryzmów, które padają na scenie, przedstawienie przeznaczone jest tylko dla widzów dorosłych.

- Tomek wniósł do spektaklu nową energię i świeżość. Widziałem go w Teatrze Bagatela, dawno, tuż po szkole chyba. Zauważyłem wtedy, że to ewidentnie aktor inteligentny i o takiej indywidualności, że potrafi w sposób bardzo prosty przefiltrować przez siebie to, co mówi reżyser i cały czas być postacią i Tomkiem Kotem jednocześnie - uważa Żebrowski.

Reżyser spektaklu Eugeniusz Korin uważa, że gdyby pozbawić sztukę irlandzkich nazw i imion, to jej akcję można byłoby przenieść do Polski.

- Bieda, ból istnienia, chęć bycia kimś lepszym, kimś innym - ten przekaz jest bardzo uniwersalny, bo 'Samotny zachód' jest szalenie prosty, jeżeli chodzi o przesłanie: nawet najgorszy człowiek jest wart tego, aby pokładać w nim nadzieję - podkreśla Korin.

Przedstawienie powstało na kanwie sztuki irlandzkiego dramatopisarza młodego pokolenia Martina McDonagha, okrzykniętego przez krytykę "mistrzem portretowania codzienności". Po raz pierwszy zostało wystawione w The Town Hall Theatre w Gallway w Irlandii w 1997 roku. Dwa lata później sztuka wystawiona została w Nowym Jorku na Broadwayu.

Publiczność zobaczy w spektaklu również Piotra Kozłowskiego i Natalię Rybicką.

Internauci Wirtualnej Polski będą mieli okazję spotkania z aktorami na czacie:
we wtorek 14 marca o godz. 15.00 z Tomaszem Kotem oraz
w piątek 17 marca o godz. 15.00 z Michałem Żebrowskim
Dobry komornik

Od tej pory komornik nie będzie się kojarzył tylko i wyłącznie z czymś złym i strasznym. Ten, który zawsze coś zabierał, tym razem przyniósł. I to ile! Aż siedem Orłów zdobył film Feliksa Falka "Komornik" na gali w Teatrze Narodowym. Statuetki przyznano za: najlepszy film, reżyserię, główne role - męską i kobiecą, scenariusz i scenografię. Film wyróżniono też najcenniejszym trofeum, nagrodą publiczności. Aktorka Kinga Preis jest prawdziwą rekordzistką, bo odebrała już trzeciego w karierze Orła (wcześniej za "Ciszę" i za "Wtorek"). Cztery Orły pofrunęły do twórców filmu "Persona non grata". Szkoda, że aż trzy z nagrodzonych osób z tej produkcji nie zaszczyciły gali i nie odebrały nagród osobiście. Dlatego np. Maciej Stuhr, prowadzący imprezę, musiał przyjąć statuetkę w imieniu taty Jerzego, ale wszystko zostało w rodzinie. Maciej, czyli popularnie zwany młody Stuhr, dawał też wiele cennych wskazówek, jak powinno się odbierać nagrodę. W skrócie wyglądało to tak: należy udać zdziwienie, mocno pocałować sąsiada lub sąsiadkę, przedrzeć się zwinnie przez rzędy, wgramolić się na scenę i już. Stuhr zapomniał dodać o zejściu ze sceny i wiele osób miało z tym duże problemy. Jeszcze większa szkoda, że nasze piękne aktorki wręczające nagrody w pięknych kreacjach zaraz po transmisji telewizyjnej przebrały się w dżinsy i wyszły.

Tomasz Kot nominowany za rolę w "Skazanym na bluesa" z przyjaciółką.

info.galaktyka.bizz
Tomasz Kot się zjeżył

Kot droczy się z seksowną Natalią
FOTO MARCIN SMULCZYŃSKI
Tomaszowi Kotowi (29 l.) takiego irokeza może pozazdrościć nawet punkowiec.

Czyżby aktor zjeżył się na widok seksownej koleżanki po fachu, Natalii Rybickiej (19 l.)? A może znudził mu się już wizerunek statecznego Maksymiliana Skalskiego z serialu "Niania"? Nowy image Kota to zasługa jego nowej roli.

Aktor zagrał w spektaklu "Samotny Zachód", który od najbliższego piątku będzie wystawiany w Teatrze Nowym Praga w Warszawie. Kot zagra w nim z Michałem Żebrowskim (34 l.). To ich pierwsze spotkanie na scenie i jak się mieliśmy okazję przekonać, bardzo ostre. Panowie klną bowiem jak szewcy.


FOTO MARCIN SMULCZYŃSKI

info. se
Żebrowski i Kot braćmi w "Samotnym Zachodzie"
(IAR, Daga)

W warszawskim Teatrze Nowym Praga odbędzie się dziś premiera sztuki Martina McDonagha "Samotny Zachód".

Grający jedną z głównych ról Michał Żebrowski tłumaczy, że McDonagh opowiadając banalną historię z życia mieszkańców irlandzkiej prowincji poruszył sprawy ważne dla każdego z nas. To refleksja o sensie życia, miłości i wierze.

McDonagh kumuluje w sztuce najbardziej obrzydliwe ludzkie cechy i postawy. Michał Żebrowski i Tomasz Kot grają dwóch braci - jeden zamordował ojca, a drugi szantażuje go i czerpie z tego zyski. Jest także małoletnia dziewczyna, która sprzedaje bimber i uwodzi starszych mężczyzn oraz ksiądz - alkoholik.

Reżyser przedstawienia, Eugeniusz Korin, podkreśla, że McDonagh odnajduje w tym wszystkim Pana Boga. Przesłanie jest bardzo proste: nawet najgorszy człowiek jest wart tego, aby pokładać w nim nadzieję.

Eugeniusz Korin i Michał Żebrowski tłumaczą, że sztuka młodego Irlandczyka mogłaby się dziać "gdzieś w Polsce". Bieda, ból istnienia, chęć bycia kimś lepszym, kimś innym - to problemy bardzo uniwersalne.

W warszawskim przedstawieniu obok Michała Żebrowskiego i Tomasza Kota występują Natalia Rybicka i Piotr Kozłowski.

Martin McDonagh - dramatopisarz młodego pokolenia, okrzyknięty został przez krytykę "mistrzem portretowania codzienności z uniwersum w tle". Jego sztuki cieszą się ogromną popularnością w Polsce. "Kalekę z Inishmaan" reżyserowała, między innymi, Agnieszka Glińska, "Królową piękności z Leenane" wystawiali Robert Gliński i Barbara Sass, a "Porucznika z Inishmore" - Maciej Englert.

info.onet.pl
Niezła sztuka

- Miałem szczęście, a może nieszczęście, że pierwszy kontrakt zawodowy dostałem w wieku 17 lat. Dlatego śmiało można powiedzieć, że uprawiam ten zawód od 10 lat - mówi TOMASZ KOT, który zagra w "Samotnym Zachodzie" w Teatrze Nowym Praga w Warszawie.

«To pierwszy wspólny występ dwóch popularnych aktorów. Grani przez nich bracia to zgnuśniałe typki. Upijają się bimbrem i niewybrednymi słowy dogryzają sobie nawzajem - przekleństwa naprawdę padają gęsto. Żebrowski ma ogromne okulary, przylizane włosy i minę obleśnego zboczeńca. Kot sprawia wrażenie, jakby nie mył się od miesiąca. Trudno polubić te postaci.

Tymczasem "Samotny Zachód" Irlandczyka Martina McDonagha niesie optymistyczne przesłanie - nawet dla najgorszej szui jest nadzieja.

- To znakomity, głęboko chrześcijański tekst - Michał Żebrowski tłumaczy decyzję o zaqraniu Valene'a. - Pokazuje, ze każdy łajdak i złoczyńca ma w sobie Iskrę Boga. Sztuka pozwoli widzom wzruszyć się i rozpłakać, uśmiechnąć i roześmiać. Jednocześnie da nadzieję i ulgę.

***

Olga Sobolewska: W "Samym Zachodzie" po raz pierwszy partneruje Pan Michałowi Żebrowskiemu. Od razu poszły słuchy, że zapowiada się aktorski pojedynek...

Tomasz Kot: To jakiś dziwny pomysł, chyba prasowy. My jesteśmy zawodowcami. Jeśli ktoś chce się ekscytować wymyślonym pojedynkiem, to jego sprawa. My z Michałem gramy w tej samej drużynie i strzelamy do jednej bramki.

Coleman, którego Pan gra, to kawał łotra.

Od jego strony jest tak: wszyscy się na nim wyżywają, a on jest niewinny. Jego system wartości dopuszcza zabicie ojca, które tłumaczy... impulsywnością. Myślę, że tak naprawdę każdy widz odbierze Colemana inaczej. Ja pod koniec, jak to nazywam, odpalam wewnętrzną torpedę i bardzo mocno płaczę. Komuś się to spodoba, innemu nie, ale myślę, że nikt nie przejdzie obojętnie.

Lubi pan takie wyraziste role?

Oczywiście. Ale jest też przecież łagodny milioner w "Na dobre i na złe" czy ojciec trojki dzieci w "Niani". Jestem zawodowym aktorem i we wszystkim chcę spróbować swych sił. Filmów kręci się u nas niewiele, więc gram w serialach. A scena jest koniecznością, jeżeli chodzi o rozwój artystyczny.

Uważa się Pan za bardziej za aktora filmowego czy teatralnego?

Miałem szczęście, a może nieszczęście, że pierwszy kontrakt zawodowy dostałem w wieku 17 lat. Wtedy musiał się za mnie podpisać ojciec, bo byłem niepełnoletni. W szkole teatralnej też za wszelką cenę starałem się grać poza zajęciami. Dlatego śmiało można powiedzieć, że uprawiam ten zawód od 10 lat. Po raz pierwszy przed kamerą stanąłem niedawno, dwa lata temu. Tak naprawdę jeszcze się nie zdecydowałem, co wolę. Wiadomo, że po 40 dniach zdjęciowych człowiek chciałby się wyrwać choć na chwilę do teatru. Mogę tylko dziękować, że mam okazję robić i to i to.

"Niezła sztuka"
Olga Sobolewska
METRO nr 797/09.03
10-03-2006
Premiera spektaktu -Samotny Zachód
http://www.akpa.pl/?foto
Bardzo fajny, sympatyczny, przystojny aktor
W każdej roli jaką widziłam świetnie się prezentuje
Tomasz Kot
"Do popularności przyzwyczaiłem się"
Lubie tego aktora i postaci w które się wciela. A szczególnie, gdy towarzyszy mu Agnieszka Dygant
Cała Polska Czyta Dzieciom 2006 - znani czytają






[/b]
bardzo powaznie wygląda jak na swój wiek... nie sadzicie?
A jak ma pięknie tłuste włosy.
Tomasz Kot i... bielizna dla kociaków

Tomasz Kot (na zdjęciu w "Na dobre i na złe") słynie z oryginalnego poczucia humoru. A konkretnie z żartów... "bieliźniarskich".
- Kiedyś bardzo lubiłem chodzić w Krakowie po lumpeksach i kupować za grosze damską bieliznę - np. koronkowe biustonosze. Później podrzucałem je kolegom do toreb i plecaków. Bywały z tego historie smutne - gdy torbę otworzyła jakaś żona... Kolega musiał wtedy ostro się tłumaczyć: "To nie ja, to Kot!". A ja oczywiście potwierdzałem i mówiłem przepraszam... - zdradził aktor w jednym z wywiadów.




Koteczek jest bardzo fajny
Tomasz Kot
Choć marzył o karierze artysty malarza, przez rok uczył się w seminarium duchownym. Aktorstwem zainteresował się w liceum. Maturę zdał za drugim podejściem, ale bez problemu dostał się do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Po skończonych w 2001 roku studiach dostał angaż do Teatru Bagatela w Krakowie.


Tomasz Kot: kolorowy zawrót głowy!



Tomasz Kot („Na dobre i na złe”, "Dlaczego nie!"), po rannym przebudzeniu potrafi być totalnie roztrzepany. Niedawno, zamiast do auta, które zwykle zawozi go na plan jednego z seriali, w których gra, wsiadł do… zupełnie innego samochodu!

- Podałem zdumionemu kierowcy rękę na powitanie. Przez pięć minut byłem święcie przekonany, że facet tylko żartuje, że nic nie wie o żadnym serialu i nigdzie mnie nie zawiezie… - wyznał aktor w jednym z wywiadów.

iFilm.pl

Jak ja mam odróżnić kota od Kota?



Aktor pojawia się już prawie w każdym serialu.
Popularny aktor wyrabia już 200 procent aktorskiej normy: gra aż w trzech najpopularniejszych serialach: "Niani", "Na dobre i na złe", "Heli w opałach" - a niedługo pojawi się także w "Magdzie M.".

- Wszędzie wygląda podobnie i zawsze obok niego jest kobieta. Prawdę mówiąc, to już mi się myli i nie zawsze wiem, gdzie jest biznesmenem, gdzie gra naukowca, a gdzie jakiegoś technika - przyznaje Iwona Taras z Warszawy. I nie jest jedyną osobą, która ma problemy z rozróżnieniem granych przez Tomasza Kota (30 l.) bohaterów.

Kot zredukowany

Nic dziwnego, skoro np. w "Na dobre i na złe" gra z Agnieszką Dygant, z którą także spotyka się na planie "Niani". W efekcie czasami seriale mogą się pomylić. Niebezpieczeństwo dostrzegł zresztą sam aktor i wpłynął na producentów "Na dobre...", by zmniejszyli jego rolę. - Scenarzyści wysłali mnie za granicę. To naprawdę była konieczność - tłumaczy zawiedzionym wielbicielkom w jednym z wywiadów.

Serialowy przodownik pracy

A będzie jeszcze trudniej, zarówno widzom, jak i samemu aktorowi. Bo już wkrótce Tomasz Kot pojawi się w czwartej serii "Magdy M.". I kogo zagra? Oczywiście kolejnego adoratora głównej bohaterki! Czyli nic nowego. Bo nie da się ukryć, że aktor oprócz talentu ma też urodę i awansował na "pierwszego amanta IV RP". Problem w tym, że scenarzyści i charakteryzatorzy za mało różnicują grane przez niego postaci: Skalski z "Niani" ma brodę, a Adrian z "Heli" koszulę w kratę i włosy postawione na sztorc, ale to za mało, by zindywidualizować te postacie.

A w lodówce Kot...

- Nie czuję się gwiazdą - podkreśla aktor. A może powinien? Przecież gra w czterech bardzo popularnych serialach, które średnio co tydzień ogląda blisko 15 mln widzów! Kto z nim może konkurować? Nic dziwnego, że pani Taras w rozmowie z "Super Expressem" przypomina stary dowcip: - Jeszcze moment, a otworzę lodówkę i stamtąd też wyskoczy Kot.

Nikogo więc nie zdziwi, gdy wkrótce aktor pojawi się w reklamie czy... kolejnym serialu. Bo ze swojej strony Tomasz Kot nie ukrywa swojego podejścia do życia. - Moje założenie jest takie: najważniejsze są najbliższe 24 godziny - stwierdza. I wyciska życie jak cytrynę. Tylko czy naprawdę wśród polskich aktorów nie ma kogoś innego, kto równie dobrze sprawdziłby się w roli amanta? Bo jak tak dalej pójdzie, to Kot padnie z przepracowania. Albo opatrzy się producentom i widzom.

se.com.pl
E tam! Ja tam nie mam takiego wrażenia, że zaraz otworzę lodówkę a tam Pan Tomasz. Jest moim ulubionym aktorem, i oby go było jak najwięcej wszędzie. On mi się nigdy nie znudzi
Rodzina Tomasza Kota to ma życie...



Tomasz Kot, znany z serialu "Niania", jest nie tylko wspaniałym aktorem, ale również doskonałym ojcem. Ze swoją córeczką spędza każdą wolną chwilę. A pchając wózek, wygląda rozbrajająco - donosi "Fakt".

Uśmiech nie schodził z twarzy aktora, gdy dwa miesiące temu odbierał ze szpitala swoje dwie ukochane kobiety: córeczkę Blankę i żonę Agnieszkę. "Jestem najszczęśliwszym ojcem na świecie" - powiedział wtedy "Faktowi" wzruszony tata. Najwyraźniej świetnie czuje się w nowej roli, bo rezygnuje nawet z tak przyjemnej rozrywki, jaką są zakupy z żoną.

W ostatnią sobotę w południe rodzina Kotów poszła na wyprzedaż znanych marek do jednego z warszawskich hoteli. Jak to jednak bywa z mężczyznami, do środka weszła tylko Agnieszka, bo tatuś wolał wykorzystać tę chwilę na spacer z córeczką. Nie dość, że Tomasz Kot ubóstwia swoje dziecko, to jeszcze jest cierpliwym mężem, który spokojnie czeka, aż ukochana wybierze nowe ciuszki - pisze "Fakt".

dziennik.pl
Nie wierze...Już człowiek z dzieckiem nie może wyjść:D
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl