ďťż
RSS

Mirosław Baka

Rap_fans


Imię i nazwisko: Mirosław Baka
Data urodzenia: 15.12.1963
Miejsce urodzenia: Ostrowiec Świętokrzyski

Biografia:

Mirosław Baka ukończył PWST we Wrocławiu w 1989 r. Debiutował w 1994 r. w teatrze rolą w "Godzinie kota", za którą Statuetkę Pegaza. Jest aktorem charakterystycznym. Od czasu jego doskonałej kreacji w "Krótkim filmie o zabijaniu" Krzysztofa Kieślowskiego często proponowano mu role "typów spod ciemnej gwiazdy". Ma również na swoim koncie udane występy teatralne i role w serialach telewizyjnych.

Seriale:

2004-2005:Pensjonat pod Różą
2003-2005:Fala zbrodni
2000-2001:Miasteczko
1994-1995:Radio Romans

Filmy:

2005:Wróżby kumaka jako Mechanik
2003:Zaginieni (Milchwald) jako Kubak
2002:Tam, gdzie żyją Eskimosi jako zleceniodawca Sharkey'a
2001:Tam i z powrotem jako Wiesław Król
2001:Reich jako Andre
1999:Chłopaki nie płaczą jako przyjaciel Oskara
1999:Ostatnia misja jako Bruno Wiśniewski, człowiek Murana
1998:Demony wojny wg Goi (Demony wojny według Goi) jako Cichy
1998:Amok jako Max
1996:Autoportret z kochanką
1994:Miasto prywatne jako Dziurga
1993:Polski crash jako Józef Malik
1993:Śliczna dziewczyna jako chłopak
1992:Vaterland jako Wojtek
1992:Pierścionek z orłem w koronie jako Tatar
1991:All of me jako Hubert Miras
1991:Cień na śniegu (Árnyék a havon) jako Sandor Gaspar
1991:Ostkreuz jako Darius
1991:Obywatel świata jako Andrzej
1991:Nad rzeką, której nie ma jako Wódz
1989:Chce mi się wyć jako Marek
1989:Lepiej jest tam gdzie nas nie ma (Überall ist es besser, wo wir nicht sind) jako Jerzy
1988:Dekalog V jako Jacek
1987:Ballada o Januszku jako kolega Januszka
1987:Krótki film o zabijaniu jako Jacek
1985:Daleki dystans jako Andrzej


uwielbiam go wśród aktorów średniego pokolenia zajmuje u mnie 2 miejsce, zaraz po Arturze Żmijewskim
a ja go jakoś nie kojarze kto to taki?? moze fotka jakas?
Autorka tematu ma w podpisie.
Nawet go lubię.



Autorka tematu ma w podpisie.
Nawet go lubię.


dzieki, faktycznie nie kojarze gościa, więc nie będe sie wypowiadać na jego temat
Aktor Teatru im. C. K. Norwida w Jeleniej Górze (1987-88), a następnie Teatru Wybrzeże w Gdańsku (od 1988).


Dla tych ktorzy nie wiedza jak wyglada kilka fotek. Bardzo lubie tego aktora mimo ze jest sporo starszy...




Świetny aktor (pamiętam go z "Dekalogu V"),ale marnuje się w "Fali zbrodni".
bardzo fajnie śpiewa
wystąpił w Koniach narowistych i gdyby nie to, że był tam Żmijewski (który wśród aktorów śpiewa najlepiej) to by śpiewał najładniej. Ale i tak zdeklasował pozostałych
w FZ jako szajba nie za bardzo mi sie podoba. Bardzo fajnie wyglada w filmie "Reich" ktory zreszta jest jednym z moich ulubionych filmow
a ja kurcze ciągle jeszcze nie widziałam tego filmu - Reich - ale jeszcze zobaczę

a w Fali zbrodni mi się podoba

a ja kurcze ciągle jeszcze nie widziałam tego filmu - Reich - ale jeszcze zobaczę

a w Fali zbrodni mi się podoba


Polecam. Bardzo fajny film
no wiem ciągle poluję na niego i nie mogę upolować

Pamiętam,jak śpiewał w "Galerii".No,miód po prostu
Ogólnie go nawet lubię, ale jednak nie za "Falę Zbrodni". Jak dla mnie to stosunkowo marna i nieciekawie zrobiona produkcja i nawet Baka, choć i tak ze wszystkich tam chyba najlepszy, nie ratuje tej produkcji.
Mirosław Baka

Nie lubię szufladkować

Z Mirosławem Baką rozmawia Paulina Wilk

Kiedy ktoś proponuje mi rolę złego faceta, wiem, że to, co w nim ohydne, przyjdzie dość łatwo. Cała sztuka polega na znalezieniu jasnych stron. Zagrać ikonę zła to żadne wyzwanie.

Podkreśla pan, ze nie gra charakterów, ale ludzi. Co to znaczy?

Różnica jest mniej więcej taka jak między Łomnickim a Holoubkiem. Łomnicki przywiązywał dużą wagę do charakteryzacji, przyczepiał sobie brwi i brodę. Natomiast Holoubek zawsze bazuje na sobie, nie zaczyna od budowania wyobrażenia postaci. I do niego mi bliżej. Ja po prostu wstawiam siebie w okoliczności fabuły. Prawie nie zaglądam do garderoby, rzadko się charakteryzuję.

Zagrał pan wielu złych, okrutnych ludzi. Udało się panu ich zrozumieć?

Budowanie roli na tym właśnie polega, by dotrzeć do tego, dlaczego mój bohater taki był, dlaczego zrobił coś potwornego. Rola jest tym lepsza, im głębiej się w nią wejdzie, ale to się nigdy nie udaje do końca. Gramy przecież to, co zapisano w fikcji literackiej, poza tym nikt nie wymaga od aktora pełnego zrozumienia postaci.

Ale czy można zrozumieć zło? Zaakceptować powody, dla których Jacek Łazar z "Krótkiego filmu o zabijaniu" zamordował taksówkarza?

I tak, i nie. Rozmawiałem o tym z Kieślowskim. Zapytałem: - Właściwie, dlaczego zabiłem? Kieślowski odpowiedział: - A czy ty musisz to wiedzieć? Próbuj poznać tego człowieka, jego historię, odruchy. Może odpowiedź przyjdzie sama, a może okaże się niepotrzebna. Ta wskazówka najwyraźniej zadziałała, bo na podstawie "Krótkiego filmu..." powstają prace magisterskie. Ich autorzy potrafiliby pewnie powiedzieć na ten temat więcej niż ja. Ja potraktowałem tę rolę intuicyjnie.

Później także zdawał się pan na intuicję, grając okrutników? W sztuce "Bash" wcielił się pan w postać młodego menedżera, który zamordował swoją córeczkę.

Tu rzeczy miały się inaczej, mój bohater popełnił zbrodnię w afekcie. Spektakl pokazywał, jak on poszukuje motywacji swojego czynu. Chce zrozumieć, co nim kierowało, jak narodziła się chwila, za którą płaci się całe życie. Ze wszystkich sił stara się dowiedzieć, dlaczego? Nie udaje mu się.

A starał się o to kolaborant Franciszek Kłos z filmu Andrzeja Wajdy?

Wajda nazwał Kłosa polskim antybohaterem II wojny światowej. Bo u nas mówi się wyłącznie o bohaterskiej postawie, o martyrologii albo o złych Niemcach. Myślę, że ludzi takich jak Kłos było wielu. On jest słaby, to właśnie ze słabości i strachu wzięło się jego zło, ale to samo sprawia, że jest bardzo ludzki. Kiedy ktoś proponuje mi rolę złego faceta, wiem, że to, co w nim ohydne, przyjdzie dość łatwo. Cała sztuka polega na znalezieniu jasnych stron. Zagrać ikonę zła, to żadne wyzwanie.

Nieraz wcielał się pan w zbrodniarzy, morderców, czy wie pan już, skąd się bierze zło? Po co istnieje?

Jestem równie daleki od znalezienia odpowiedzi na to pytanie, jak pani. Mam takie same rozterki jak każdy, nie próbuję łączyć w całość doświadczeń zawodowych ani przeplatać ich z życiem prywatnym, bo bym oszalał. Muszę się regenerować, najlepiej byłoby, gdybym grał złych i dobrych na przemian.

Jest pan ojcem. Jak pan chroni swoich synów przed złem?

Dzieci nie da się uchronić, ale można je przygotować - i na zło, i na dobro. Jak to robię? Po prostu rozmawiam z nimi, kocham je, polecam im tę a nie inną książkę czy film. Z małymi dziećmi sprawa jest łatwiejsza, bo wystarczy powiedzieć: to jest be, a to cacy. Mój starszy syn jest prawie dorosłym człowiekiem, zadaje znacznie trudniejsze pytania, jego świat z każdym dniem staje bardziej skomplikowany. Okazuje się, że dobro i zło się stopniują, coś jest od czegoś gorsze, coś lepsze.

Wszyscy uciekamy przed okrucieństwem, zbrodnią, ale one nas też fascynują...

Można odnieść wrażenie, że sztuka teatralna powstała właśnie po to, by przedstawiać zło. Przecież tragedia antyczna opowiadała przede wszystkim o zbrodni. Dopiero później pojawił się Arystofanes ze swoimi komediami, a i w nich nie brakowało okrucieństwa. Dzięki temu, że na świecie jest więcej dobra, zło staje się fotogeniczne, łatwiej je wychwycić. Poza tym wszyscy je w sobie mamy. Historia ludzkości to nieustanna próba ujarzmienia naszej ciemnej strony.

A pan już poznał swoje mroczne oblicze?

Zderzam się z nim średnio raz na cztery godziny i za każdym razem radzę sobie inaczej - w środę uciekam, w piątek rano z nim walczę. Nie jestem Robocopem, który potrafi zapanować nad swoimi plikami. Ale statystycznie rzecz biorąc, częściej wygrywam. Są ludzie, którzy mnie lubią, uchodzę za dobrego ojca, więc chyba nieźle sobie radzę.

Czy dobrego, szlachetnego bohatera trudniej uwiarygodnić?

To nie jest kwestia wiarygodności, tu wkracza problem banalności dobra. Dobro wydaje się nudne. Bo na ile sposobów można być dobrym? Nie istnieje dekalog zła, jest tylko dekalog dobra. Dziesięć przykazań można łamać na niezliczoną ilość sposobów, a definicja poprawnego życia jest tylko jedna.

Wszyscy źli faceci, których pan grał, są bardzo realni. "Demony wojny" mogłyby opowiadać o polskich żołnierzach w Iraku, a nie na Bałkanach. Media informują o dzieciobójcach, takich jak menedżer z "Bashu", a zamieszki na francuskich przedmieściach pokazały, że nie tylko Bałkany siedzą na beczce prochu.

Widzom na pewno nasuwają się skojarzenia z rzeczywistością, ale uważam, że to filmom i spektaklom nie szkodzi. Ich uniwersalizm zależy wyłącznie od jakości. To dobrze, gdy teatr jest aktualny i reaguje na bieżące wydarzenia, ale nie ma takiego obowiązku. Jestem przeciwny jakimkolwiek doktrynom w teatrze. On jest ogromną przestrzenią i każdy, kto chce na swój sposób budować relacje między aktorem a widzem, ma prawo w nią wkroczyć. Mierzi mnie, kiedy ktoś oznajmia, że będzie realizował spektakl w modnej formie, że będzie robił teatr niemiecki. Chrzanię teatr niemiecki, chcę prawdy. Mogę grać "Zemstę" albo "Śluby panieńskie", byle bym wiedział, że reżyser naprawdę chce porozmawiać z widzem. Denerwują mnie ci, którzy kombinują i komplikują, a kiedy ktoś na widowni zacznie ziewać, nazywają go debilem, który nie rozumie współczesności w sztuce. Takich bym z teatru wyrzucał. Uwielbiam prostotę.

Ale może reagowanie na współczesność wymaga nowych środków wyrazu?

I bardzo dobrze, byle to się nie nazywało nurtem teatralnym, bo ja nie znoszę nurtów. Nie mogę powiedzieć, czy lubię brutalistów, bo wszystko traktuję indywidualnie. Nie mam ulubionych aktorów, tylko ulubione role. Nie ustawiam niczego na półkach, nie kategoryzuję.

Nie jest panu z tym trudniej? Większość z nas szufladkuje świat, przykleja etykiety, żeby stworzyć ład.

A mnie się bardzo fajnie żyje bez szufladkowania. Nie pozwalam się ciągnąć w żadną stronę, idę swoją drogą. Ona bywa kręta, czasem się męczę i błądzę, ale zawsze czuję, że to mój tor. To najważniejsze.

Swego czasu grał pan dużo w Teatrze Telewizji, teraz częściej pojawia się pan w serialach. Co pan ma z tego ma?

Głównie pieniądze, ale także warsztat filmowy, obycie ze światłem i kamerą. Ja chcę mieć kontakt z filmem, kocham szum kamery. Nie mogę się obrażać na brak lepszych propozycji i czekać na wielką literaturę czy scenariusz filmowy. A dziś działa system producencki, angażuje się znane twarze. Widziałem sytuacje, kiedy reżyser chciał obsadzić kogoś innego, a producent mówił: "Nie, bo obraz musi się zwrócić". Mieszkam daleko od Warszawy, a jednak jako aktor istnieję. Nie dlatego, że zagrałem epizod we "Wróżbach kumaka", ale dzięki serialom.

Wolnorynkowa rzeczywistość pana rozczarowała?

Przeciwnie, spodziewałem się, że będzie znacznie gorzej. Aktor taki jak ja, który gra i jest na wiele sposobów eksploatowany, nie ma powodów do narzekania. Za "Krótki film o zabijaniu" zarobiłem 23 dolary i kiedy opowiedziałem o tym francuskiemu dziennikarzowi, był tak zszokowany, że zrobił z tego temat artykułu. Oczywiście najpierw musiałem mu długo tłumaczyć, że nie chodzi o 23 tysiące dolarów. Polscy aktorzy wreszcie zarabiają przyzwoite pieniądze. Przed laty ministerialne stawki były mizerne. Tylko w teatrze nic się nie zmieniło. Mój aktorski głód nigdy nie zostanie zaspokojony. Nie starczy mi życia, by zrobić wszystko, czego bym chciał. A chciałbym grać piękniej, ciekawiej i bardziej różnorodnie. Będę sobie życzył tego samego za dziesięć i dwadzieścia lat.

Po pierwszej roli, którą zagrał jeszcze jako student III roku PWST i która przyniosła mu rozgłos - Jacka Łazara w "Krótkim filmie o zabijaniu" Kieślowskiego, reżyserzy chcieli obsadzać go w rolach mrocznych, negatywnych bohaterów. By pracować, wyjechał za granicę. W Niemczech zagrał u Bettiny Wilhelm i Michaela Kliera. Ten drugi obraz został uznany za niemiecki film roku. Do rodzinnego kina wrócił w filmie Skalskiego "Chce mi się wyć". U Wajdy zagrał w "Pierścionku z orłem w koronie", u Pasikowskiego w"Demonach wojny". Wystąpił też w telenoweli "Radio Romans", serialu "Miasteczku". Teraz gra policjanta Szajbę w "Fali zbrodni".

Urodzony w 1963 r. aktor jako mały chłopiec chciał zostać marynarzem, choć pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego, z którego nad morze jest dość daleko. Zanim dostał się, za drugim razem, na studia aktorskie, sześć razy zmieniał szkoły policealne, pracował jako ratownik w karetce. Po ukończeniu PWST we Wrocławiu przez rok pracował w Teatrze C.K. Norwida w Jeleniej Górze, a od 1988 r. jest aktorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku. Na jego deskach zagrał m.in. Hamleta w reż. Krzysztofa Nazara (1996), za co otrzymał prestiżową Nagrodę im. L. Schillera.

Rozmawiała Paulina Wilk
Rzeczpospolita
3 lutego 2006






Mirosław Baka

Nie jestem ponurakiem!

Uważa, że każda nowa rola jest dla aktora wyzwaniem. Bez względu na to, czy gra w filmie, czy serialu, daje z siebie wszystko. Szkoda tylko, że... rzadko się uśmiecha.

Jest znany z ról twardzieli oraz pozytywnych bohaterów, którzy walczą ze złem. Przykładem jest policjant (Szajba), którego Mirosław Baka [na zdjęciu] gra w serialu "Fala zbrodni". Widzowie go uwielbiają. Jedyne, co mają mu do zarzucenia, to smutna mina. Chcieliby, aby ich ulubiony aktor trochę częściej się przed kamerą uśmiechał...

Choć fanom aktora może być trudno w to uwierzyć, to Mirosław Baka w rzeczywistości jest... urodzonym optymistą. - Wiem, że moja twarz może zmylić wielu ludzi - żartuje aktor. - Od tych, którzy lepiej mnie poznają, zwykle słyszę: "Wiesz stary, ja nie myślałem, że ty możesz być taki wesołek i jajcarz. Masz wygląd raczej ponuraka...". I co ja na to poradzę? Po prostu tak wyglądam... Znam ludzi, którzy noszą w sercach smutek, a na zewnątrz są pajacami, często się wygłupiają. Nie można sądzić nikogo po pozorach. Po prostu trzeba go poznać...

Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie

Żartuje, że aktorem został na złość polonistce. Bo gdy usłyszała, że chce grać, to bez ceregieli oznajmiła: "Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie...". Po maturze

jednak złożył papiery do szkoły teatralnej w Warszawie. Przyjechał na egzamin i... zdał. Dziś Mirosław Baka podkreśla, że indeks na uczelnię wcale nie przesądził, że zostanie aktorem.

- Studia i nauka to jedna strona medalu. Nie wszyscy, którzy kończą studia, pracują później w zawodzie. By praca dawała satysfakcję i... pieniądze, aktorem trzeba być całym sercem, całym sobą... - mówi Mirosław Baka.

Na wszystko ciężko zapracowałem

Aktorstwo jest dla niego trochę jak... kłamstwo. - Przecież za każdym razem na potrzeby nowego filmu, serialu czy sztuki w teatrze muszę nauczyć się pięknie kłamać... Udaję kogoś innego, niż jestem w rzeczywistości. Wchodzę do zupełnie innego świata niż ten, w którym na co dzień żyję. W którym mam dom, szczęśliwą rodzinę, przyjaciół - mówi aktor.

Prawdziwy świat Mirosława Baki jest w Gdańsku. Choć pochodzi z południa Polski (urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim), to nad morze przyjechał za kobietą swojego życia. Gdy się poznali na studiach, nie miał wątpliwości, że za ukochaną pojedzie aż do Gdańska, skąd pochodziła. - Zawsze uważałem Gdańsk, obok Krakowa i Wrocławia, za miasto, w którym chciałbym i mógłbym pewnego dnia zamieszkać - mówi aktor. Co ciekawe, nigdy w ten sposób nie myślał o Warszawie, mieście, w którym bądź co bądź skupia się życie towarzyskie i filmowe.

- Nie lubię być tam, gdzie wszyscy... - tłumaczy. - Mam ten komfort psychiczny, że po latach pracy w zawodzie nie muszę zabiegać o to, aby mnie zauważono. Ludzie z branży wiedzą, kto to jest Mirosław Baka. Na swoje nazwisko ciężko zapracowałem. Miałem trochę szczęścia... Jeśli reżyser uważa, że pasuję do wymyślonej przez niego postaci, po prostu do mnie dzwoni. Dzięki temu nie muszę chodzić na castingi. Zostawiam to aktorom bez doświadczenia zawodowego. Casting jest często dla nich jedyną szansą na zdobycie pracy. Czy przez to, że nie chodzę na castingi, ominęły mnie jakieś role? Być może... Wcale się jednak tym nie martwię. Nie stawiam na ilość, tylko na jakość...

Nie ma swojej wymarzonej roli

Nie uważa, że aktorzy, którzy przyjmują pracę w serialach, różnią się od tych kolegów po fachu, którzy nigdy na coś takiego by się nie zgodzili. Bo uznają tylko film lub teatr...

- Pewnie, że wolałbym zaraz po skończeniu kręcenia jednego filmu grać w kolejnym. Ale nowe, dobre filmy to w Polsce rzadkość - podkreśla Mirosław Baka. - Za to ludzie bardzo chcą oglądać seriale. Nie ma w tym nic złego. Grałem w jednym z pierwszych seriali, jakie były emitowane w Polsce, w "Radiu Romans". Niektórzy moi koledzy dziwili się, że przyjąłem tę propozycję. Dziś grają w serialach. Nieraz kilku naraz...

Czy Mirosław Baka ma wymarzoną rolę, którą pewnego dnia chciałby zagrać?

- Zabrzmi to może dziwnie, ale nie mam. To zbyt ryzykowne i frustrujące. Bo jak bym się czuł, gdyby żaden reżyser mi tej wymarzonej roli nie zaproponował? - uśmiecha się Mirosław Baka. - Każda rola jest dla mnie ważna. Dzięki temu, że grałem różnych facetów, to zgromadziłem całkiem niezły katalog postaci. Pomaga mi to przy pracy nad nowymi rolami. Cieszę się z każdej, którą mi zaproponują, pod warunkiem, że mnie satysfakcjonuje... Wierzy, że przed nim mnóstwo ról - wyzwań. - Mam nadzieję, że dla faceta po 40. producenci i reżyserzy jeszcze coś ciekawego wymyślą... - żartuje. Zapewnia jednak, że nie przywiązuje żadnej wagi do swojego wieku. - Gdy jako mały chłopak oglądałem "Czterdziestolatka", myślałem, że to serial o staruszkach. Dziś wcale tak nie uważam. Nie czuję się staro. Może po 50. coś się zmieni... - mówi z uśmiechem Mirosław Baka. - Ale tak na serio, to cieszę się z każdego dnia, jaki przeżyłem. Niczego nie żałuję. Mam wspaniałą żonę i dwóch synów, z których jestem dumny. Mieszkam nad morzem, które kocham. Mam też pracę, która przynosi mi mnóstwo satysfakcji. Czy czegoś więcej można chcieć od życia? Pewnie można...

Krzysztof Owczarek
Tina 47/05


Fajne fotki!

Wręczenie Polskich Nagród Filmowych - Orły 2006. 27.02.2006r

http://foto.akpa.pl/impre...d=2066&pageID=1
Mirosław Baka wyniósł się na wieś
Znakomity aktor z Wybrzeża, Mirosław Baka (43 l.), ma wreszcie to, do czego tęsknił - wspaniały dom na kaszubskiej wsi, a dokładniej w Sulminie. By go wybudować, sprzedał mieszkanie w Gdańsku.

Okazuje się jednak, że nie ma róży bez kolców. Choć miejsce jest malownicze, to wszędzie daleko. Na przykład do teatru jest 15 km. Najbardziej narzekają synowie aktora: Łukasz i Jeremi, którzy kilka razy dziennie kursują między domem a szkołą i kursami. - To dla nich bardzo męczące - zdradził nam gwiazdor serialu "Fala zbrodni".

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl