Izabela Trojanowska
Rap_fans
Izabela Trojanowska (z d. Schütz), urodziła sie w Olsztynie 22.04.1955. W 1977r. ukończyła Studium Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni. Swój debiut miała w 1971 r. jako członkini chóru katedralnego, z którym wystąpiła na Festiwalu Pieśni Sakralnej ''Sacrosong'' w Chorzowie. Otrzymała tam nagrodę im. M.Kolbego za wykonanie partii solowej oraz wyróżnienie dla najmłodszej uczestniczki festiwalu. W 1972r. wystąpiła na FPR w Zielonej Górze (nagroda Związku Kompozytorów Radzieckich) i na KFPP w Opolu (1-sza nagroda za debiut).
Podczas nauki w studium aktorskim w latach 1974-78 występowała w gdyńskim Teatrze Muzycznym.
Iza nagrała kilka płyt, w tym jedną anglojęzyczną "Indepedence Day".
We wrześniu 1982 wyjechała z kraju. Po pobycie w Holandii, USA i Anglii zamieszkała w 1987 r. w Berlinie Zachodnim ( Charlottenburg). Gdzie nadal mieszka na stałe. Często jednak przebywa w W-wie co jest spowodowane grą w "Klanie", gdzie wciela się w rolę Moniki Ross-Nawrot.
Jak sama Iza twierdzi to w Berlinie jest jej prawdziwy dom, gdyż tam czeka na nią mąż i córeczka Roxanna. Mimo to nie zrzekła sie obywatelstwa polskiego.
Mam pare fotek:
[/img]
Izabela Trojanowska
Wszystko czego dziś chcę
Jej fanem numer 1 był Lech Wałęsa. Dostała kwiaty od papieża. Słynną fryzurę na pazurki wymyślił dla niej sam Vidal Sassoon. A przeboje chciał pisać dla niej Bryan Ferry. Dziś IZABELA TROJANOWSKA nie podbija już świata. Pragnie być po prostu najlepszą matką na świecie.
Spędza pół miesiąca w Berlinie, drugie pół w Warszawie. W Polsce gra w "Klanie" i koncertuje. W Niemczech jest panią domu, opiekuje się swoją czternastoletnią córką Roxanną. - Najważniejsza jest moja miłość do niej - mówi. Gotuje więc obiady, pomaga Roxannie w lekcjach, urządza przyjęcia dla przyjaciół z jej szkoły. Wie, że miłość rodzinnego domu to największy dar na całe życie. Ale gdy mijają dwa tygodnie, pakuje walizki i znów jedzie grać. Z żalem i wyrzutami sumienia porzuca na moment prawdziwą rodzinę dla tej z "Klanu".
GALA: "Klanowi" stuknął tysięczny odcinek. Świętowaliście z rodziną ten jubileusz w pani domu w Berlinie?
IZABELA TROJANOWSKA: Mąż nie jest najszczęśliwszy z tego, że ciągle jeżdżę do Warszawy. Więc nie piliśmy szampana. Podpisując kontrakt z "Klanem" na 100 odcinków, nie zdawałam sobie sprawy, że serial będzie trwał dziewięć lat.
GALA: Pani pakuje walizki i jedzie do Warszawy, a mąż robi złą minę?
I.T.: On już nie reaguje. Przyzwyczaił się.
GALA: Ile czasu w miesiącu spędza pani poza domem?
I.T.: Pół na pół, choć różnie to bywa. W zależności od mojego obciążenia pracą w "Klanie".
GALA: Musi pani mieć siłę, żeby wciąż kursować między stolicami.
I.T.: Nawet to lubię. Tylko żeby ktoś pakował za mnie walizki. To czynność, której zdecydowanie nie cierpię. Zdarza się, że patrzę na walizkę i nie chce mi się jej ruszyć. Czuję agresję i nie podchodzę. Ale podróże lubię. Jestem ciekawa świata, ludzi, rozmów.
GALA: Pani mąż nie pozwolił, żeby córka przyjechała do Warszawy na zdjęcia w piątek. Zawaliłaby dzień nauki.
I.T.: Tak, nauka Roxanny ma w berlińskim domu najwyższy priorytet. Nie ma zmiłuj się.
GALA: A co mówiła córka na wspólną sesję fotograficzną z mamą?
I.T.: Zawsze się cieszy, gdy możemy się zobaczyć. Tęsknimy za sobą. To największa cena, jaką płacę za pracę. Za realizowanie swojej pasji. Jestem oddzielona od córki. Ale choć daleko, staram się być blisko. Córka to wie.
GALA: Ale tęsknota jest?
I.T.: Jest. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
GALA: Wiele lat mieszkacie z mężem za granicą. To wzmacnia związek?
I.T.: Wyjazd za granicę wiąże się zwykle z pokonywaniem nowych trudności i smakowaniem nowych przyjemności. Jednych to różni, innych łączy. Ja czuję się "wzmocniona".
GALA: Razem podróżujecie?
I.T.: Staramy się nie odbywać wspólnie podróży lotniczych. Chodzi o to, że gdyby któreś z nas zginęło w katastrofie, drugie mogłoby zająć się dzieckiem. Nie chcielibyśmy, żeby Roxanna została zdana na siebie. Choć jest już bardzo samodzielna. Nauczyła się, że musi sama decydować. Gdy pierwszy raz wyjeżdżałam, była na etapie: "Mamusiu, a co mi się bardziej podoba? Czerwone czy zielone?". Dziś wie, że fioletowe i nie ma dyskusji.
GALA: Macie z córką swoje tajemnice?
I.T.: Oczywiście. Roxanna ma czternaście lat i powoli wkracza w dorosłe życie. Łatwiej jej, na przykład, o swoich kolegach z gimnazjum porozmawiać ze mną niż z tatą.
GALA: Czy chodzi pani o to, że matka czuwa...
I.T.: Staram się. Oczywiście, nie naruszając prywatności Roxanny. Nie posunęłabym się, na przykład, do przeczytania intymnego pamiętnika córki bez jej wiedzy.
GALA: Rośnie przy pani człowiek. Jakie to uczucie?
I.T.: Nieprawdopodobne. Już samo poczęcie, okres ciąży i rozwiązanie sprawiły, że zmieniłam cały mój stosunek do świata. Zawsze mocno wierzyłam w Boga, ale po tym, jak dane mi było uczestniczyć w takim misterium... to jeszcze bardziej wzmacnia wiarę.
GALA: Silna więź to silny niepokój?
I.T.: Tak. Troska o dziecko to rzeczywiście także niepokój. Roxanna bardzo łagodzi nasze, czyli rodziców, ewentualne obawy, bo jest rozsądna. Jest mądra i bardzo, bardzo czuła.
GALA: Wzrusza się pani?
I.T.: To prawdziwa miłość.
GALA: Czy pani mąż tak samo mocno kocha córkę?
I.T.: Jest oczkiem w jego głowie. Roxanna nawet trochę nim rządzi, czego nie pochwalam. Ale on nawet cieszy się, gdy mu się córka postawi, że taka silna. Tymczasem ja współczuję już mężowi Roxanny. Przy jej silnym charakterze będzie mu trudno utrzymać ten "związek małżeński".
GALA: Ale wasz związek małżeński trwa.
I.T.: Nudna jestem w tym temacie. Żadnych skandali dla prasy. Kiedyś jakieś gazety pisały: "Trojanowscy się rozwodzą". Zamieszczały przedarte na pół zdjęcia na okładce. Zadzwoniłam do redaktora naczelnego i pytam, dlaczego piszą nieprawdę. Odpowiedział: "A bo ktoś powiedział"Dałam mu numer swojego telefonu, żeby na przyszłość sprawdził u źródła. Jestem skandalistką tylko na scenie. Tam prowokacja mi odpowiada.
GALA: Miała pani 16 lat, gdy się poznaliście z przyszłym mężem?
I.T.: 17. Marek jest starszy o pięć lat, studiował wtedy na politechnice. Długo się kolegowaliśmy.
GALA: A pani bacznie obserwowała?
I.T.: Był dobrym, uczynnym kolegą. I zawsze stawiał sobie wysoko poprzeczkę. Miło jest być z osobą, która stara się być spełniona. Mąż ma taką cechę charakteru, że się nie poddaje. Zawsze stara się równać do tych najlepszych.
GALA: Czym się zajmuje?
I.T.: Kiedyś karierą naukową w PAN-ie, potem zastosowaniami teorii w praktyce. Prowadził w Berlinie duże, miliardowe projekty związane z ochroną środowiska i transportem. I nie należy zapominać, że zajmuje się na co dzień wychowywaniem córki.
GALA: Spełnia się w tym?
I.T.: Tak. Ale nie chcę mówić o mężu, bo mnie zabije. Nienawidzi, jak opowiadam o nim, jest skrupulatny, jak to matematyk, jeżeli coś przekręcę, dostaje furii.
GALA: Więc jednak się złości?
I.T.: W takich sytuacjach, tak. Gdyby rozmowa toczyła się przez telefon, mógłby nawet zjeść słuchawkę (śmiech).
GALA: Dziś spełnia się pani głównie rodzinnie. Nie żal czasu, kiedy była pani w Polsce wielką gwiazdą?
I.T.: Nie. Czuję się obdarowana przez Boga. Dostałam swoje pięć minut. Przez dwa lata byłam bardzo popularna. Odebrałam Złote Gwoździe, nagrodę "Kuriera Polskiego". Głosowało na mnie osiem milionów ludzi. Czułam olbrzymią sympatię mojej publiczności. Nie żałuję, tylko cieszę się z tego, co dane mi było wtedy przeżyć.
GALA: To prawda, że pani fanem był Lech Wałęsa?
I.T.: Mój pierwszy fanklub został założony w Gdańsku przy ulicy Garncarskiej w Rudym Kocie. Niedaleko miała siedzibę Solidarność. Na moje spotkania z młodzieżą przychodziła Anna Walentynowicz, Bogdan Lis i Lech Wałęsa. Ten ostatni dostał od młodzieży legitymację z numerem jeden. Podczas jednego ze spotkań przekonałam się, jakie przyszły prezydent ma dyplomatyczne zdolności. Jestem wrogiem palenia i młodzież na spotkaniach o tym wiedziała. Gdy Lech Wałęsa wyjął swoją fajkę, został zbesztany. Schował ją, ale powiedział, że robi to bardzo niechętnie, bo to ostatnia z męskich rzeczy, która mu w życiu została. Tym ich kupił.
GALA: Niezwykli ludzie panią doceniali. Dostała pani kwiaty od papieża.
I.T.: Miałam wtedy 16 lat, brałam udział w festiwalu pieśni sakralnej w Chorzowie, w kościele Świętego Ducha. Dostałam dwie nagrody. Za interpretację i dla najmłodszej uczestniczki. Obie wręczał mi kardynał Karol Wojtyła. Mam od niego dyplom z podpisem i jest to oczywiście największe moje trofeum. Nagroda za interpretację była imienia o. Maksymiliana Kolbego. Uznałam to wtedy za dobry znak, przepustkę do śpiewania. W mojej rodzinie każdy pierwszy mężczyzna miał na imię Maksymilian. Brat, tato, dziadzio. Zbieg okoliczności? Uznałam, że to coś więcej. Wiedziałam, co mam robić w życiu.
GALA: Podobno napisał dla pani piosenkę Bryan Ferry?
I.T.: Obiecał mi, już myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. A potem wylano mi wiadro zimnej wody na głowę. Przypadek - strajk kierowców autobusów w Londynie sparaliżował ruch, nie doszło do decydującego spotkania między menadżmentem Bryana Ferry'iego EMI. Niedługo potem umarł ojciec Bryana i muzyk zamknął się w rozpaczy w swoim zamczysku. Była chwila nadziei, ale marzenie się nie spełniło.
GALA: Pech?
I.T.: Można tak powiedzieć.
GALA: Teraz się pani realizuje w dwóch rolach: w Polsce - jako aktorka popularnego serialu, w Niemczech - jako Hausfrau?
I.T.: Dobrze się w tym odnajduję. Gdy przyjeżdżam do domu, Roxanka ustala, co mamusia ma ugotować. A gdy Marek chce coś przynieść z restauracji, krzyczy na niego, że woli nawet zjeść kaszkę mannę, byle tylko zrobioną ręką mamy. Zawsze mnie broni. To atut osoby, która często bywa poza domem. Pamiętam, że mój tata, też umysł ścisły, inżynier elektryk, często jeździł w teren. Bardzo za nim tęskniłam. Kiedy już wrócił, siedziałam mu na kolanach cały czas.
GALA: Ciekawe, to powielanie epizodów z życia swojego ojca.
I.T.: Rzeczywiście. Nawet fizycznie jestem do niego podobna. Obym nie do końca powtórzyła jego drogę, bo zginął tragicznie. Wciąż nie potrafię pogodzić się z jego odejściem. Stracić kogoś bliskiego w dramatyczny sposób -nie ma nic gorszego. Miałam w życiu piękne rzeczy okupione bardzo bolesnymi.
GALA: Trudno ich uniknąć.
I.T.: Trzeba iść odważnie w życie, nie bać się. Pesymista umiera całe życie, optymista tylko raz. Przecież ciągle muszę się czegoś bać. Lęk jest wpisany w ten zawód. Boję się też o moje dziecko. Niedawno Roxanna poleciała do Nowego Jorku. Gdy usłyszałam o tym pomyśle, moją pierwszą reakcją było: "Nie leć". Ale dziecko odpowiedziało: "Mamo, daj mi żyć". Ryzyko jest wpisane w życie. Musi być i dobrze, i źle. Nie nam decydować. Jak jest źle, wstaję, otrzepuję kolana i idę dalej.
autor: Roman Praszyński
To bardzo ładna kobieta.
Ładnie wygląda z cygarem
otwarcie studia dubbingowego - Sun Studio
[/img]
No, niestety nie przepadam za nią.
Nie tęsknię ani za jej głosem, który emitowała z estrady wielokrotnie ani za jej grą, ale może patrzę przez pryzmat "Klanu".
nie lubie jej
jak dla mnie ona gra strasznie sztucznie :/
taa...nie jest moze i brzydka ale gra okropnie. sztuczna!
Błogi relaks na Mazurach
Gwiazda serialu "Klan" Izabella Trojanowska (51 l.) postanowiła zadbać o siebie przed letnim sezonem. W tym celu wybrała się wraz ze znajomymi do ośrodka rekreacyjno-wypoczynkowego na Mazurach.
Bo jak mówi, po zabiegach odnowy biologicznej dostaje "napędu" jak nastolatka. Mieliśmy się okazję o tym przekonać. Aktorka niczym młódka pluskała się w basenie i wskakiwała na ramiona zapaśnikowi Andrzejowi Supronowi (54 l.). Beztroska zabawa w wodzie wpłynęła nie tylko korzystnie na ciało, ale i ducha artystki. Trojanowska zapomniała na chwilę o tęsknocie za mężem Markiem (56 l.) i córką Roksaną (14 l.), którzy mieszkają na co dzień w Berlinie.
autor: MaJ
za.se
Nie lubie jej!! Gra bardzo sztucznie, nienaturalnie.
witam serdecznie wszystkich fanow Izabeli Trojanowskiej .
niestety ostatio bardzo zezloscilem sie gdyz wyczytalem w sieci ze nasza fanka w latach 80 - tych grywala w filmach porno niemieckiej produkcji. sam osobiscie nie mam takich wiesci na ten temat wiec prosze wszystkich fanow Izabeli o to by potwierdzili lub rozwiali domniemane pomowienie. czy faktycznie byl okres w jej zyciu gdzie grywala w takich filmach
pomozcie
z gory dzieki
pozdro dla wszystkich fanow
Nie wierzę żeby taka aktorka grała wfilmach porno.