ďťż
RSS

Ania (Alicja Bachleda-Curuś)

Rap_fans


Ciekawa jestem czy do serialu Powróci jeszcze Ania czyli Alicja Bachaleda Curuś


Hej A A A A A ona nie wóci pomyśl kwiatuszku ona jest na sesji bardzo daleko pomysl nie czytałeś w gazecie ale może też wróci
Kwiatuszku ja myśle ze ona wruci, Musi wrucić. Może nie wnajblizszych odcinkach,bo to nie realne. Ale z czasem napewno, jak tylko skończy sie jej kariera modelki. Chciała studiować medycyne, wiec musim wrucić .
pazdro all, pa
fajnie by bylo gdyby wrocila:)
chociaz kto wie czy tomek wybaczyl by jej wyjazd i to ze go zostawila....


Tego nie wiemy, ale mogłaby wrócić...
Myślę, że by jej wybaczył, bo ciągle ją kocha. Tak jak Kuba Zosię.
no...jaki ojciec...taki syn
na pewno na pocztku zachowywal by sie tak jak Kubus,ale poznije by jej wybaczyl,tak jak zrobi to Kubuś

no...jaki ojciec...taki syn
na pewno na pocztku zachowywal by sie tak jak Kubus,ale poznije by jej wybaczyl,tak jak zrobi to Kubuś

no to ktos w koncu wie czy ona wroci czy nie ? jest teraz w polslce wiec moze jest szansa
Też bym chciała by wróciła, może kiedyś...
a ktos wie czy jeej powrot jest możliwy?
Ja myślę że raczej nie jest to możliewe - bo ona sie gdzies tam uczy i chyba zerwała już z serailem...
uczy , a walsciwie chyba uczyla sie w stanach, ale teraz jest w polsce wiec , ja jakis vcien nadziei odzyskalam , a poza tym tomek odmówi Agnieszcze wiec to moze świadczyc ze bedzie chcial byc z kims innym, a wedlug mnie tym kims moze byc tylko Ania, o OBze do jakich wnioskow ja doszla, ale doszla do tego co chcvialm
A on powiedział Agnieszce że chce być z kimś innym....???? tzn powie...:D
nie no przeciez mowie, ze troche daleklo posunie te wnioski wysnuwam, tak sobie wymysliłam to ze tego ze on jeej odmówił
no może faktycznie coś z tego być. W końcu Tomek ciągle kocha Anię – tak jak Kuba Zosię
Ja lubiłam Anię.......
Ja też, dlatego bardzo bym chciała żeby wróciła
Fajnie że się zgadzamy
no, bardo fajnie
Bardzo szybko odpowiadasz na posty..... fajnie
Ja też bym chciała żeby Ania wróciłą, tez bardzo ja lubiłam...

A to prawda Marcyś jest najszybsza..
Marcyś to wogóle jest...szybka i bardzo dobrze że nie trzeba długo czekać na odp...:D
A co do Ani to ja też ją lubiłam ale jakoś wydaje mi się że nie wróci - ale bardzo bym tego chciała...:D
Mi tez sie wydaje że już nie wróci....
to9 trudono, szkoda bo fajnie by bylo jakby Tomek z nia byl , no ale skoror ma inne zajecia , to przy najmniej niech nas dobzrez reprezentuje za granicą
a mnie się wydaje, że wróci, ale może się mylę
no może...tylko ciekawe kiedy...
kiedyś się dowiemy
no na pewno...kiedyś...
No ale chyba nie tak prędko, bo ona studiuja w Nowym Yorku tzn Alicja Bachleda- Curuś
Asia czytaj uważnie posty. Ona już wróciła z USA. Już tam nie studiuje
Ups... przepraszam
proszę, nic nie szkodzi
NO WLASNIE NIC NIE SZKODZI KAZDEMU MOZE SIE ZDAZYC
a jak Wam się podobała Alicja jak śpiewała na Viva najpiękniejsi z Bartkiem Obuchowiczem?? ja wczoraj sobie ściągnęłam ,,teledysk" z tego jak spiewali..fajnie..i na koncu pokazali na sali Arturka z żoną .
skąd Ty to ściągnęłaś. Ja też chcę
Ja wiem że cos tam śiewali ale nia pamiętam co :/ kurde blaszka...
A skąd Kasiuch ty to sciągnęłaś - to samo pytanie zadam co Marcyś
ze strony Alicji...zaraz poszukam dokładnego adresu to Wam wkleje dziewczynki
Zapraszamy do obejrzenia zapisu z występu Alicji w programie VIVA najpiękniejsi
Alicja zaśpiewała w duecie z Bartoszem Obuchowiczem piosenkę "Gaj".



a tutaj link...(tylko on działa jak mu się podoba zresztą jak cała stronka....także jak coś by się nie chciało ściągnąc to piszcie,to Wam prześle ten ,,teledysk" )

http://www.alicjabachleda.stopklatka.pl/news.html
i tam poszukajcie tego...tam jest napisane...zobacz klip....
dzięki
ale mnie nie chce się ściągnać nawet otworzyć nie mogę
to Ci wyśle przez gg
dzięki, już jest prawie cały
99 %
już mam, dzięki Kasia
nie ma za co jak coś to pisać
ciekawe czy Ania wróci, mogliby gdzieś napisać
wątpie jak ona cały czas siedzi za granicą...
chyba racxej nie wróci..sszkoda..
o rany Kasia, już 1000 razy pisałyśmy, że ona wróciła z zagranicy
no właśnie nie wróciła!!
siedzi tam dalej!! film ostatnio jakiś krecila..


a to jest jakiś nowy wywiad...
dzięki Kasiu za ten wywiad .
Tak, czytałam go jakiś czas temu ale nie mam skanera wiec nie mogłam go wkleić fajnie ze ty to Kasiu zrobiłaś, dla tych którzy go nie czytali. Jest moim zdaniem b,fajny.
Ja nie czytałam - dziekuję :* jest bardzo fajniutki...


no właśnie nie wróciła!!
siedzi tam dalej!! film ostatnio jakiś krecila..


to ja już nic nie rozumiem, bo dopieor gdzieś niedawno czytała, że wróciła
Nie wiem, może o tym wiecie, ale jeżeli nie, to mysle że to was zainteresuje: http://www.alicjabachleda...galeria7__.html
aj o tym wiedziałam..nie wiem jak dziewczyny,zresztą wklejałam z tego zdjęcia na których gdzieś udało się być Małgosi Foremniak razem z Alicją
a tych nie wklejałam..bo stwierdziłam że ich za dużo heh...
ja też wiedziałam, a zdjęcia są już wklejone w aktorach, ale dzięki za infromację
to zostawiam, może jeszcze wróci, no i tu można o tym gadać, a nie w temacie Aga i Igor, jak to do tej pory robimy
Alicja Bachleda-Curuś EDIPRESSE

Dlaczego ma Pani aż cztery telefony komórkowe?
Mieszkam jednocześnie na dwóch kontynentach. Studiuję w Actors Studio Theather Institut w Los Angeles i gram w serialu "Na dobre i na złe" kręconym pod Warszawą. A miesiąc temu pracowałam na planie filmowym w Niemczech, gdzie dostałam jedną z dwóch głównych ról w filmie "Letnia burza" w reżyserii Marca Kreuzpaintnera. Mam dwie polskie komórki, amerykańską, a teraz i niemiecką. Jedynym problemem jest zapamiętanie czterech kodów dostępu. Nie zawsze wszystkie aparaty mam przy sobie. Dwa numery w Polsce zapewniają mi komfort, bo jeden z nich jest wyłącznie dla rodziny i bliskich przyjaciół.

- Dużo się dzieje?
Ostatnio jeszcze doszły studia z kulturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

- Po co to Pani?
To oczywiste. Takie studia poszerzają horyzonty aktorowi, który przebywa za granicą. Pozwalają lepiej zrozumieć bogactwo i kulturę innych krajów, inną mentalność. Po półrocznym pobycie w Stanach Zjednoczonych poczułam, że tracę kontakt z literaturą i sztuką.

- Daje sobie Pani ze wszystkim radę?
Nie mam innego wyjścia. Od najmłodszych lat jestem przyzwyczajona do intensywnego życia. Wierzę w swoją wytrzymałość. Chcę uczyć się sama i przylatywać do Polski tylko na egzaminy. Jako dziecko rzadko bywałam w szkole. Wyjeżdżałam na festiwale piosenki, a potem na plany filmowe. Kiedy wracałam do domu, błyskawicznie koncentrowałam się i nadrabiałam stracony czas. Potrafiłam zdać materiał z dwóch semestrów w ciągu jednej sesji. Nie umiem żyć, jak nic się nie dzieje.

- Takie przeloty w tę i z powrotem muszą być wyczerpujące?
Mój organizm nie reaguje dramatycznie na zmiany czasu. Potrafię relaksować się nawet w podróży. Siedzę spokojnie, dużo myślę, czasami zapisuję coś ciekawego, co przychodzi mi do głowy.

- O czym jest ten najnowszy niemiecki film?
O młodzieńczej pierwszej świeżej miłości. Akcja rozgrywa się na obozie sportowym. Gram kapitana drużyny kajakarskiej. Musiałam w dwa dni nauczyć się wiosłować, bo wcześniej nigdy w życiu nie siedziałam w kajaku ani w łódce. To było wyzwanie. Film pokazuje, jak nierozerwalnie jesteśmy połączeni z przyrodą, jak w nas samych odbijają się jej cykle. Między mną a chłopakiem z drużyny rodzi się uczucie. Jestem typem księżniczki z małego bawarskiego miasteczka. Atrakcyjna, przyzwyczajona do tego, że chłopcy zauważają moją urodę, ale ja już jestem tym znudzona.

- Ta rola chyba nie była trudna do zagrania.
Nie ukrywam, że odnalazłam podobieństwa. Co prawda nigdy nie uprawiałam żadnego sportu i nie byłam osobą dominującą w grupie, ale w charakterze tej postaci pojawia się temat samotności.

- Samotność jest Pani bliska?
Miałam osiem lat, kiedy dostałam się do teatralnej grupy muzycznej "Akademia Pana Brzechwy" w Krakowie. Z naszymi spektaklami jeździliśmy za granicę. Potem samodzielnie brałam udział w międzynarodowych festiwalach piosenki we Włoszech, Chorwacji i Niemczech. Później były filmy. Zawsze podróżowałam "sama", mimo że otaczało mnie mnóstwo ludzi. Przez lata zbudowałam sobie własny świat. I nawet w domu nie potrafię wyjść z tego "wewnętrznego" świata.

- Czyli ucieczka do Stanów była nieunikniona?
To nie była ucieczka, ale mój wybór. Nie musiałam od niczego uciekać. Sama stworzyłam sobie tę szansę. Stany Zjednoczone były kolejnym lądem do poznania.

- Tak po prostu. Obudziła się Pani pewnego ranka i pomyślała: no to teraz Stany?
Najpierw były dziecięce marzenia. Oglądając amerykańskie filmy, wyobrażałam sobie, że za oceanem jest wspaniałe życie, pełne kolorów, zabawek, słodyczy. Kiedy miałam 16 lat, pojechałam tam pierwszy raz. Byłam rozczarowana tym, co zobaczyłam. To przecież nie tak miało wyglądać! Na filmach było zupełnie inaczej! Nie chciałam tam wracać. Dwa lata temu na promocji mojego pierwszego niemieckiego filmu "Serce w głowie" poznałam amerykańską producentkę, która przekonała mnie, że warto jednak spróbować. Bardziej chodziło mi o zdobywanie doświadczenia i sprawdzenie się w tamtych warunkach, a nie zdobywanie amerykańskiego kina. W styczniu dostałam się do Actors Studio Theather Institute w Nowym Jorku.

- Pierwszy dzień w szkole?
To była najcięższa zima w Nowym Jorku od kilku lat. Przez parę dni temperatura minus 30. Zamarzałam. Z Nowego Jorku pamiętam: stres, tempo i samotność. Emigrowałam stamtąd do przyjaciół w Los Angeles. Kiedy dowiedziałam się, że szkoła ma filię w Kalifornii, postanowiłam tam się przenieść.

- Czym różniło się Los Angeles od Nowego Jorku?
Przyjeżdżając do Los Angeles odetchnęłam. Nie dlatego, że było cieplej, ale dlatego, że ludzie uśmiechają się do siebie na ulicy.
Zaobserwowałam więcej ludzkich odruchów. W Nowym Jorku każdy gdzieś się spieszy, przemieszcza się z punktu A do punktu B i nie ma czasu dla innych. W Los Angeles odżyłam. Kiedy myślę o tym mieście, widzę kolory, entuzjazm, twórczą energię. Mimo to będę podróżować między Stanami a Europą, bo już wiem, że w Stanach nie umiałabym żyć.
Cenię w Ameryce to, że każdy może zacząć wszystko od nowa. Ale z drugiej strony każdy dzień w Stanach kojarzy mi się z walką. Nie możesz stracić żadnej szansy, więc w każdej sekundzie powinnaś być wszędzie, poznać wszystkich i szukać kontaktów.

- Czego aktorka może się nauczyć za oceanem?
Zawsze zazdrościłam amerykańskim aktorom swobody grania. Oni mają łatwość w odgrywaniu wszelkich charakterów i postaci. I zawsze robią to prawdziwie. Ja jestem osobą zamkniętą. Szkoła aktorska w Stanach jest dla mnie pewnego rodzaju psychoterapią. Dzięki niej otwieram się, wypluwam z siebie wszystko, uczę się patrzeć na samą siebie z zewnątrz.

- Na czym polega ta terapia?
Przede wszystkim każdy ze studentów musi zderzyć się ze swoimi emocjami. Na każdych zajęciach, bez względu na to, czy to jest śpiew, czy taniec. Każdy z nas powinien pokazać swoje emocje i umieć udźwignąć cudze. Musiałam na przykład stanąć na scenie, wybrać sobie osobę i patrząc jej cały czas prosto w oczy wykrzyczeć sylaba po sylabie: "Happy birthday to you". Każda sylaba musiała być wyrażona innym gestem, a te gesty miały odpowiadać emocjom, które były we mnie. Po zakończeniu tego ćwiczenia wszyscy płakaliśmy, krzyczeliśmy, tupaliśmy nogami. To wyzwoliło trudną do ogarnięcia energię. Jednak po kilku takich ćwiczeniach poczułam się lżejsza. Wolniejsza. Zbliżyłam się do innych ludzi. Na zajęciach odsłaniamy się. Zdajemy sobie wtedy sprawę, jak bardzo potrzebujemy akceptacji i wsparcia kogoś drugiego. Dlatego przyjaźnie w szkole nawiązują się tak szybko. Jest kilka osób, za
którymi tęsknię. Andrea, Luck, Jeff... Bardzo chciałabym już ich zobaczyć.

- Pani przyjaciele ze szkoły to Amerykanie?
Raczej Europejczycy - w ich obecności nie czuję się wyobcowana. Amerykanie stosują w życiu schematy, a kiedy one przestają działać, czują się bezradni. Ale również wśród Amerykanów spotkałam wspaniałych i otwartych ludzi.

- Kiedy Pani to mówi, jest w tym coś z tej bawarskiej księżniczki, którą zagrała Pani w filmie "Letnia burza"?
Może, ale to nie ma nic wspólnego z moim poczuciem wyższości czy wyjątkowości. To jest po prostu różnica mentalności, z której zdałam sobie sprawę.

- Przykład?
Teoria trzech randek.

- Na czym ona polega?
Istnieją ścisłe reguły gry pomiędzy chłopcami a dziewczynami. Na pierwszej randce jest spacer, kino, zimą ewentualnie łyżwy. Oboje starają się rozmawiać o filozofii, bo wydaje im się, że to jest takie europejskie. Po pierwszej randce grzecznie się rozstają. Potem nadchodzą obowiązkowe trzy dni milczenia. Jeśli czwartego dnia chłopak nie zadzwoni, jest powód do niepokoju. Jeśli nie dzwoni po pięciu dniach, oznacza to, że "nic z tego nie będzie", a jeśli dzwoni, to każda kolejna randka jest krokiem do przodu. Do końca nie wiem, jak wygląda ciąg dalszy, bo zatrzymałam się na pierwszej randce. Byliśmy na łyżwach w nowojorskim parku rozrywki. Po łyżwach był spacer i rozmowa. Byłam jedyną osobą, która mówiła. Doszłam do wniosku, że takie randkowanie mi nie pasuje.

- Szuka Pani tam miłości?
Nie. Ja w ogóle nie szukam miłości. Mam nadzieję, że ona do mnie sama przyjdzie. Prędzej czy później. Czekam cierpliwie. Szukanie jest niewdzięcznym zajęciem. Rosną wymagania. Boję się, że gdybym zaczęła szukać, mogłabym nie znaleźć.

- Latem mówiono, że coś łączy Panią z Sebastianem Kulczykiem, synem najbogatszego Polaka.
Z Sebastianem przyjaźnimy się od kilku lat. Lubimy razem spędzać czas. Latem byłam na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach zupełnie prywatnie, w towarzystwie kilku znajomych, również i w towarzystwie Sebastiana.

- Jak zareagowaliście na informacje w prasie?
Na to, że jesteśmy parą? To było zabawne. Wysłaliśmy sobie SMS-y o tym, że nastąpił atak prasowy.

- Sebastian to dobra partia. Ani przez chwilę nie przemknęło to Pani przez myśl?
Nie, nie myślę o naszej przyjaźni w tych kategoriach. Zbliża nas do siebie wrażliwość, podobne zainteresowania, dlatego lubimy ze sobą rozmawiać. Łączy nas również to, że niestety oboje jesteśmy w jakiś sposób rozpoznawalni.

- Mama byłaby pewnie spokojniejsza o Pani przyszłość.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem bardzo zapobiegliwa. Myślę o kupnie mieszkania, o zarabianiu pieniędzy, martwię się, co by było, gdybym nie miała pracy. Rodzice kiedyś zagadnęli mnie: "Alu, pomyśl, przecież możesz wyjść za mąż i czuć się z tym bezpiecznie". Prawdę mówiąc nie myślę jeszcze o małżeństwie, a już tym bardziej nie potrafię wyobrazić sobie, że nic nie robię i utrzymuje mnie mąż.

- Co spakowała Pani do walizki do Stanów?
Ubrania. Książki. Kosmetyki. Standard.

18 grudnia, 2003
Rozmawiała Sylwia Borowska
Zdjęcie Robert Wolański
Stylizacja Vasina
Makijaż Gonia Wielocha/Helena Rubinstein
Fryzury Robert Kupisz
Scenografia Alicja Olak


Alicja Bachleda Curu¶

Urodziła się 12 maja 1983 r w mie¶cie Tampico w Meksyku. Lubi tańczyć i ¶piewać, uczy się grać na fortepianie. Jest laureatk± wielu polskich festiwali piosenki dziecięcej. Zajęła pierwsze miejsce na festiwalu w Krakowie (1994), otrzymała Grand Prix na festiwalach w Częstochowie (1994) i Tucholi (1996), Główn± Nagrodę na przegl±dzie wojewódzkim Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w kategorii poezji ¶piewanej w Krakowie (1997). Otrzymała także I Nagrodę na Festiwalu Piosenki Angielskiej "Eurosong" w Krakowie (1997) oraz na Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie (1998). Alicja Bachleda-Curu¶ wielokrotnie reprezentowała Telewizję Polsk± na festiwalach zagranicznych: w Chorwacji (1995), Niemczech (1996), Bułgarii (1995), Włoszech (1996) i na Łotwie (1996). Występowała również na koncertach UNICEF-u w Sali Kongresowej w Warszawie. W audycji "Tęczowy Music Box" (program I TVP) uznana została za najbardziej uzdolnion± solistkę dziecięc± 1995 roku.

Młoda artystka nagrała już kilka teledysków i dwie kasety ("Sympatyczne sny", "Nie załamuj się, minuta fantazji"). Z wytwórni± fonograficzn± "Universal" podpisała umowę na wydanie płyty. Znajd± się na niej piosenki napisane specjalnie dla niej. Alicja ma już za sob± debiut sceniczny: grała w krakowskim teatrze Groteska, w spektaklu "Pilot i ksi±żę". Filmowym debiutem Alicji był występ w telewizyjnym filmie Mikołaja Grabowskiego "Zwierzoczłekoupiór". Następnie zagrała w również telewizyjnym filmie "Syzyfowe prace", który wyreżyserował Paweł Komorowski. Po ukończeniu zdjęć do "Pana Tadeusza" znalazła się w pierwszoplanowej obsadzie drugiego kinowego filmu w swojej karierze - "Wrota Europy" Jerzego Wójcika. W czerwcu 1998 r. Alicja Bachleda-Curu¶ odebrała Nagrodę Edukacyjn± Zarz±du Miasta Krakowa za osi±gnięcia w nauce.

1. Laureatka głównych Festiwali Piosenki Młodzieżowej w Polsce:
• Częstochowa, 1994 - Grand Prix
• Kraków, 1994 - Pierwsze Miejsce
• Tuchola, 1996 - Grand Prix
• Kraków, 1997 - Nagroda Główna na XLII Ogólnopolskim Konkursie Recytatorskim w kategorii poezji ¶piewanej
• Kraków, 1997 - Pierwsza Nagroda na Festiwalu Piosenki Obcojęzycznej "EUROSONG" (język: angielski)
• Będzin, 1998 - Pierwsza Nagroda na Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek
2. Reprezentantka Telewizji Polskiej na festiwalach zagranicznych:
• Rovinj, CHORWACJA -1995
• Monachium, NIEMCY - 1995
• Necebar, BUŁGARIA - 1995
• Ryga, ŁOTWA -1996
• Battipaglia, WŁOCHY - 1996
Skąd ten artykuł jest?

Skąd ten artykuł jest?

z jakies stronki w necie wczoraj znalazlam ale juz niepamietam co to byula za stronka

1.07.2005 - Alicja otrzymała Belvedere Award

16. czerwca 2005r. w pałacu belwederskim wręczone zostały nagrody Belvedere International Achievement Award, przyznawane Polakom popularyzującym Polskę na świecie. W tym roku nagrodę otrzymała Alicja oraz żeglarz Mateusz Kusznierewicz, fotograf Marcin Tyszka oraz zdobywca Oscara za muzykę do filmu "Marzyciel", kompozytor Jan A.P. Kaczmarek.


"Życie na Gorąco" - Wręczenie nagród Belvedere International Achievement Award

Zobacz fragment programu "Co za tydzień" (tvn) (8.5 MB) (Zapisz element decelowy jako...]
(długo się sciąga )

11.02.2005 - Wywiad i zdjęcia w ELLE (03/2005)



























Post przeniesiony z tematu Aktorzy
ALICJA BACHLEDA-CURUŚ
Po drugiej stronie lustra
Alicja już nie mieszka ani w Zakopanem, ani w Krakowie, ani w Warszawie. Z Nowego Jorku właśnie wyjechała, ale jeszcze tam wróci.

Piękna, zdolna, pracowita. Właśnie skończyła naukę w prestiżowej szkole aktorskiej w Stanach Zjednoczonych. Sypią się na nią propozycje pracy zarówno za oceanem, jak i w Europie. Alicja wkrótce zagra w niemieckim filmie. Do Polski przyjechała na święta. Wszędzie się spieszy. W głowie ma kalendarz szczelnie wypełniony na kilka miesięcy w przód, a w torebce cztery telefony komórkowe. Jeden dla przyjaciół i rodziny, a pozostałe dla ludzi z branży. Każdego używa w innym kraju. Ma telefon na Polskę, na Stany Zjednoczone i na Niemcy. Alicja bierze na siebie tak dużo rzeczy, że można byłoby nimi obdzielić kilka osób. Jak ona to robi?

GALA: Kiedy ostatnio nie biegłaś?
ALICJA BACHLEDA-CURUŚ: Nie pamiętam. Biegnę cały czas. Już się przyzwyczaiłam, że wszystko w moim życiu jest na ostatnią chwilę. Załapuję się na kolejne punkty planu dnia tylko dlatego, że biegnę. Połowy rzeczy nie byłabym w stanie zrobić, gdybym nie powtarzała sobie: szybciej, szybciej. Często patrzę na zegarek.

GALA: Ile godzin dzisiaj spałaś?
ALICJA: Siedem. Ale często nie śpię wcale. Spaniu nie służą moje podróże. Nieustannie kursuję między Stanami a Europą. Przed każdym wyjazdem trzeba załatwić mnóstwo rzeczy. Gdy zbliża się terminu lotu, te rzeczy coraz bardziej w podejrzany sposób się mnożą. Potem wykańcza mnie zmiana czasu. Nie mogę się przestawić przez parę dni. Właściwie tydzień gdzieś znika.

GALA: Jest taki film Wima Wendersa Alicja w miastach. O małej dziewczynce, która ogląda świat z perspektywy lotnisk. To chyba trochę o tobie. Masz ulubione lotnisko?
ALICJA: Lotnisko w Warszawie lubię, bo ma świetny sklep w strefie wolnocłowej (śmiech), w Krakowie jest kameralnie i przytulnie. Lotnisko we Frankfurcie znam jak własną kieszeń, bo przez Frankfurt latam do Stanów. Ma mnóstwo zakamarków, w których można się zaszyć i spokojnie przeczekać. Nie przepadam za lotniskami w Londynie i Nowym Jorku. Są zbyt duże.

GALA: Jak się czujesz, przechodząc przez nową, zaostrzoną kontrolę w Stanach? Lubisz zostawiać odciski palców na lotnisku?
ALICJA: Traktuję to jako zło konieczne. Na ogół szybko przechodzę przez granicę. Raz tylko zatrzymano mnie na dłużej. Celnicy w Los Angeles zainteresowani tym, że jadę do szkoły aktorskiej, zapytali, czy już gdzieś grałam, poprosili o dowód popularności. W torbie miałam akurat Galę ze swoim zdjęciem na okładce. To wywołało furorę. Celnicy podekscytowali się tym, że widzą twarz z okładki. Zrobili sobie ksero, poprosili o autografy. Mam chody na tej granicy.

GALA: Wiele znajomości zaczyna się w samolocie. Co robisz, gdy pasażer siedzący obok zaczepia cię?
ALICJA: Wszystko zależy od tego, czy zaczepia z wdziękiem. Jeżeli jest nachalny, uśmiecham się i grzecznie kończę rozmowę. Podróż to dla mnie czas na przemyślenia. Od rozmów wolę oglądać chmury.

GALA: Chciałabyś być czasem jedną z nich?
ALICJA: Jest taka chmura, która ma w sobie dużo przeciwności. Może zamrozić, ale i poparzyć piorunami. To chmura burzowa. Nazywa się cumulonimbus. Jest bardzo groźna, ale i najpiękniejsza. Tworzy ogromne grzyby, przecudowne kominy nasycone niezwykłymi kolorami. Czuje się przed nią respekt. Jak już być chmurą, to cumulonimbusem.

GALA: Zawsze wydawało mi się, że twoja delikatność to pozory.
ALICJA: Potrzebna mi siła. Chciałabym się czasem rozdwoić. Nadmiar zajęć spowodował, że musiałam na jakiś czas zrezygnować z serialu Na dobre i na złe. Zależy mi na moich studiach. Studiuję na kulturoznawstwie, ale nauki nie da się pogodzić z moim nowym filmem. Będę w nim grać po niemiecku, więc czeka mnie pracochłonna walka z akcentem. Niestety zdjęcia mają trwać aż trzy miesiące. W kwietniu wyjeżdżam do Wilna, bo tam będą kręcone. O filmie mogę powiedzieć niewiele. Rzecz dzieje się współcześnie, ale z retrospekcjami. Opowieść będzie się cofać o 1000 lat. To będzie film o namiętnościach, żądzy władzy i miłości.

GALA: A co z miłością poza ekranem?
ALICJA: Spotkałam kogoś, ale póki co zachowam to dla siebie.

GALA: Krążą pogłoski, że rozkochałaś w sobie Sebastiana Kulczyka. Widziano was razem w Międzyzdrojach.
ALICJA: Fotoreporterzy przyłapali nas na rozmowie, a potem do tych zdjęć dopisano niestworzone historie.

GALA: Sebastian Kulczyk to dla wielu dziewczyn królewicz z bajki. Gdzie można go poznać i o czym się rozmawia z królewiczem?
ALICJA: Poznaliśmy się na balu charytatywnym w Wiśniczu. Lubimy się, bo łączy nas podobne poczucie humoru. Sebastian ma duży dystans do siebie, jest normalnym chłopakiem, choć sytuacja, w której postawiło go życie, jest wyjątkowa.

GALA: Ciebie też życie postawiło w wyjątkowej sytuacji. Jesteś piękna, zdolna. Ludzie oglądają się za tobą na ulicy. Widzisz te spojrzenia?
ALICJA: Jak patrzysz na ludzi, oni zwykle szybko odwracają wzrok, więc jeśli nawet patrzą na mnie, to ja tego nie widzę.

GALA: Mówi się, że kamera cię kocha. Marilyn Monroe mówiła w myśli do kamery: ?kochaj mnie?. Ty też to mówisz?
ALICJA: Traktuję kamerę jak swoje oko. Stojąc przed nią, zastanawiam się, co widzi. Nie koncentruję się tylko na sobie, ale myślę o całej scenie. Oceniam światło, myślę o tym, jak wyglądają w nim moi partnerzy i gdzie jest koniec kadru.

GALA: A jak ktoś mówi: ?płacz?, to płaczesz?
ALICJA: Umiem zapłakać na zawołanie. Nie wszystkie emocje znajdują ujście w życiu. Płacz, śmiech, miłość odkładają się gdzieś na dnie duszy. Gdy ktoś mówi ?płacz?, sięgasz tam i płaczesz. Nie lubię tak pracować. Wolę, jak scena, którą gram, mnie niesie, jak nie myślę o tym, żeby się rozpłakać, tylko naprawdę lecą mi łzy.

GALA: Jesteś szczęśliwa?
ALICJA: Tak, bo spełniam się. Robię to, co kocham, a przy tym mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół.

Więcej tylko w Gali 15/16

Rozmawiała KATARZYNA SZCZERBOWSKA




Alicja Bachleda-Curuś
w Nowym Jorku
Zagrała u Wajdy i w superserialu Na dobre i na złe. Teraz po aktorskie szlify pojechała do Nowego Jorku. Jej wykładowcy uczyli Roberta De Niro, Ala Pacino i Marilyn Monroe.
GALA: Alicjo, czy zamierzasz zmienić nazwisko?

Alicja Bachleda-CuruŚ: Dlaczego miałabym to zrobić?

GALA: Chcesz zrobić karierę w Hollywood z tak trudnym do wymówienia nazwiskiem?

A.B.-C.: Nie zastanawiałam się nad tym.

GALA: Dlaczego zdecydowałaś się uczyć aktorstwa w USA? Szkoła teatralna w Polsce ci nie odpowiada?

A.B.-C.: Nie twierdzę, że wszystko, czego uczą w Stanach, jest dobre, a tutaj złe. W Polsce mamy wspaniałych nauczycieli i aktorów. Jednak niektórzy moi znajomi po szkole w Warszawie i Łodzi przyznają, że poznali technikę, ale pozbyli się świeżości i stracili dziecięcą fascynację aktorstwem.

GALA: I to cię zniechęciło?

A.B.-C.: Tak naprawdę to była kwestia przypadku. Dwa lata temu zagrałam w niemieckim filmie, który odniósł sukces. Zaproponowano, żebym przeniosła się do Berlina, tam dalej grała i uczyła się aktorstwa. Rozważałam ten pomysł. Podczas festiwalu filmowego w Berlinie zaprzyjaźniłam się z kilkoma aktorami ze Stanów. To oni rzucili pomysł szkoły w Ameryce.

GALA: Co to za aktorzy ze Stanów?

A.B.-C.: Nie zdradzę, bo to w ogóle nie jest istotne w całej tej opowieści. W każdym razie przekonali mnie, że naprawdę warto spróbować na tamtejszym rynku, ponieważ niemiecki jest dość mały, a Ameryka to niewątpliwie kraj dużo większych możliwości.

GALA: Dlaczego w takim razie nie pojechałaś wprost do Hollywood, tylko wybrałaś szkołę aktorską w Nowym Jorku?

A.B.-C.: Los Angeles to pustynia, gdzie 80 procent ludzi jest związanych z filmem. Tam panuje ogromna konkurencja. Nowy Jork jest miastem dużo bardziej kosmopolityczym, istnieje coś poza filmowym biznesem. Na każdym kroku są teatry, wystawy, pokazy mody. A moi wykładowcy uczyli Roberta De Niro, Ala Pacino czy Marilyn Monroe.

GALA: Musiałaś zdać egzamin?

A.B.-C.: W czasie wakacji pojechałam do Nowego Jorku odwiedzić przyjaciół. Przechodząc koło Instytutu Teatralnego, dowiedziałam się, że właśnie trwają przesłuchania. Zdawałam z biegu, bez przygotowania. I chyba dobrze na tym wyszłam. Najważniejsza była rozmowa kwalifikacyjna. Musiałam pokazać też CV.

GALA: Myślisz, że nazwisko Andrzeja Wajdy pomogło?

A.B.-C.: Amerykanie przede wszystkim cenią własnych reżyserów. Dla nich amerykańskie kino jest całym światem. Oczywiście znają nazwisko Wajda...

GALA: Zapisałaś się na intensywny kurs amerykańskiego?

A.B.-C.: Muszę przyznać, że dobra znajomość angielskiego pomogła mi w szybkim przyjęciu do tej szkoły. Dostałam wiadomość już na drugi dzień po egzaminie. Inni cudzoziemcy na specjalnych kursach muszą pozbywać się akcentu. Ucieszyłam się tym bardziej, że dla Polaków, którzy wcześniej próbowali grać w Stanach, nasz twardy akcent okazał się barierą.

GALA: Jak wyglądały pierwsze zajęcia?

A.B.-C.: Najpierw głęboko się relaksowaliśmy, generalnie większość zajęć zaczyna się od relaksacji. Potem użyliśmy tzw. sense memory, czyli wspomnień związanych ze zmysłami. Siedząc na krześle, miałam zobaczyć lustro, wyczuć je przed oczami i zrobić makijaż - zupełnie wirtualnie. Musiałam czuć wszystkie materiały, szminkę na ustach, puder, parę buchającą z kranu.

GALA: Ile kosztuje szkoła?

A.B.-C.: Nie należy do najdroższych. Ale, niestety, Nowy Jork jest drogim miastem. Mam nadzieję, że w przyszłości dostanę stypendium.

GALA: Kto za to płaci? Rodzice?

A.B.-C.: Ja sama. Od najmłodszych lat zbierałam "na starość". Teraz inwestuję w siebie i staram się nie myśleć, że tych pieniędzy może w końcu zabraknąć.

GALA: Ile masz zer na koncie?

A.B.-C.: Nie powiem.

GALA: Jak zabraknie pieniędzy, pójdziesz do pracy?

A.B.-C.: Nie pojechałam do Ameryki czepiać się byle jakich szans. Choć na przykład dostałam propozycję z prestiżowej agencji modelek. Wprawdzie usłyszałam, że jestem za niska - mam 171 cm - i powinnam zrzucić parę kilogramów, ale zainteresowała ich moja twarz. Miałam nawet wziąć udział w sesji fotograficznej znanej sieci odzieżowej. To była kusząca wizja - jeden z najsłynniejszych fotografów, zdjęcia na plażach Miami. Poszłam na spotkanie i okazało się, że firma robi zdjęcia rozbierane. A to mnie nie interesuje.

GALA: Usłyszałaś, że jesteś gł***a?

A.B.-C.: Usłyszałam, że jestem zbyt naiwna i wymagająca, oraz za wiele oczekuję od siebie i innych.

GALA: Dlaczego chcesz być aktorką?

A.B.-C.: Aktorstwo jest moją pasją, pasji się nie wybiera. Gram od 7. roku życia. Nigdy nie wątpiłam i nie zadawałam sobie też pytania: aktorstwo czy nie.

GALA: Czy w tej chwili masz szanse na rolę, choćby w reklamówce?

A.B.-C.: W Ameryce rola w reklamówce to wielki sukces. Na razie nie mam co o tym marzyć. Musiałabym mieć specjalną wizę, pozwolenie na pracę, wstąpić do związków zawodowych. No i przede wszystkim mieć agenta. To jest podstawa w tym biznesie, choćby po to, żeby wiedzieć o wszystkich castingach w Nowym Jorku, a jest ich codziennie kilkadziesiąt.

GALA: Na ilu już byłaś?

A.B.-C.: Na dwóch. Pierwszy mnie bardzo rozczarował. Zaskoczył mnie brak profesjonalizmu ze strony organizatorów.

GALA: Czy nauczyłaś się już amerykańskiej pewności siebie? Na pytanie: 'How are you" zawsze odpowiadasz: "Świetnie"?

A.B.-C.: Tam trzeba bardzo wierzyć w siebie. Jeśli sama w siebie nie uwierzysz, nie możesz oczekiwać tego od innych. Męczy mnie to. Nie potrafię rozpychać się łokciami. Wciąż jednak słyszę: "Ala, musisz iść do przodu, jak cię wywalają drzwiami, to wchodź oknem".

GALA: Czy w Hollywood można zrobić karierę przez łóżko?

A.B.-C.: Oglądając aktorki talentu Pameli Anderson w takich serialach, jak np. VIP, nasuwa mi się takie skojarzenie. Osobiście się z tym nie spotkałam. Ale słyszałam, że dużo zależy od tego, do kogo i jak szeroko się uśmiechniesz. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego.

GALA: Jak wygląda amerykański podryw?

A.B.-C.: W sprawach męsko-damskich panują ścisłe zasady. Na pierwszej randce kino, spacer bądź kolacja. Jeżeli chłopak nie zadzwoni przez dwa dni, to koniec. Miłe jest to, że każda dziewczyna ma grono adoratorów. Amerykanie wychowani są na luzie, wszystko jest zabawą i niczym się nie przejmują. Dobrze wiem, jak trudno ich zrazić. Czasem muszę dawać jasno do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. Jeśli nie działa żart albo ironia, mówię, że mam kogoś w Polsce. Czasem muszę być dosadna. Zdarzają się bardzo pewne siebie i powierzchowne jednostki. W relacjach wszystko sprowadzają do schematu - skoro on powiedział to i to, to ja powinnam zachować się w określony sposób.

GALA: Nie irytuje cię, że to jest takie proste?

A.B.-C.: Owszem. Pewnie dlatego moje niektóre przyjaźnie z Amerykanami szybko się skończyły.

GALA: W twoim domu jest dużo miłości?

A.B.-C.: Bardzo.

GALA: Czy dla mężczyzny byłabyś gotowa zapomnieć o tej miłości w domu?

A.B.-C.: Dla mnie najważniejsza w życiu jest miłość. Nie przypuszczam, abym musiała w imię udanego związku rezygnować z rodzinnej więzi. Wierzę natomiast, że miłość prawdziwa byłaby w stanie wypełnić mój świat całkowicie.

GALA: Chciałabyś związać się z takim mężczyzną jak twój tata?

A.B.-C.: Mój tata jest wyjątkowym, wspaniałym mężczyzną. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki patrzy na mamę, w jaki do niej się zwraca i jak bardzo jest do niej przywiązany. Jest cudownym, ciepłym człowiekiem.

GALA: Dlaczego tak mało słychać o twoich związkach?

A.B.-C.: Nie ma o czym mówić (śmiech). Gdybym była zakochana, natychmiast byś to zauważyła.

GALA: Ile razy byłaś zakochana?

A.B.-C.: Tak naprawdę raz.

GALA: To był poważny związek?

A.B.-C.: Nie. To było poważne uczucie, które trwało bardzo długo, choć nie byliśmy razem. Nie interesowali mnie inni mężczyźni, bo nikt nie miał tak wspaniałej energii jak ta osoba.

GALA: Amerykanin, który namówił cię na przyjazd do Stanów, to szczególnie bliski ci mężczyzna?

A.B.-C.: Już nie. Imponował mi i nadal imponuje. Dlatego powiedziałam sobie - spróbuj coś osiągnąć, zrealizować się w tym, a wtedy będziemy równymi partnerami w rozmowie. Może to utopijna ambicja?

GALA: Masz zranione serce?

A.B.-C.: Nie. Tylko wielką chęć udowodnienia sobie samej, że mogę spróbować osiągnąć coś, co on osiągnął. Chciałam spróbować swoich sił w tej samej piaskownicy.

Rozmawiała Marta Bednarska



na filmweb poszukajcie ALICJA BACHLEDA CURUŚ

FILMOGRAFIA
A te Syzyfowe prace to przez 3 lata kręcili? To mu siały być naprawdę Syzyfowe prace...


Alicja Bachleda-Curuś urodziła się 12 maja 1983 roku w Tampico w Meksyku. Alicja po raz pierwszy wystąpiła publicznie mając sześć lat. Od tamtego czasu można ją zobaczyć i usłyszeć we wszystkich mediach.
Jest laureatką wielu polskich festiwali piosenki dziecięcej - zajęła pierwsze miejsce na festiwalu w Krakowie (1994), otrzymała Grand Prix na festiwalach w Częstochowie (1994) i Tucholi (1996), Główną Nagrodę na przeglądzie wojewódzkim Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego w kategorii poezji śpiewanej w Krakowie (1997). Otrzymała także I Nagrodę na Festiwalu Piosenki Angielskiej 'Eurosong' w Krakowie (1997) oraz na Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie (1998). Wielokrotnie reprezentowała Telewizję Polską na festiwalach zagranicznych: w Chorwacji (1995), Niemczech (1995), Bułgarii (1995), Włoszech (1996) i na Łotwie (1996). Występowała też na koncertach UNICEF-u w Sali Kongresowej w Warszawie.
Ala została uznana za najbardziej uzdolnioną solistkę dziecięcą 1995 roku (Grand Prix I Programu Telewizji Polskiej - Tęczowy Music Box.

Jednak jej kariera nie kończy się na występach muzycznych. Debiutowała na scenie krakowskiego teatru Groteska w spektaklu "Pilot i książę" mając dziesięć lat. Przed kamerami telewizyjnymi zadebiutowała w wieku ośmiu lat - została wybrana, wraz z kilkorgiem innych dzieci, spośród członków teatrzyku muzycznego "Akademia Pana Brzechwy" i zagrała w sztuce Teatru Telewizji pt. "Tajemnice szkolnego dzwonka".

Kolejnym filmem telewizyjnym była adaptacja utworu Tadeusza Konwickiego "Zwierzoczłekoupiór" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, zagrała w nim główną rolę dziewczęcą. Będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej, została wybrana do roli Ani Stogowskiej ("Biruty") w sześcioodcinkowym serialu Telewizji Polskiej, adaptacji powieści Stefana Żeromskiego pt. "Syzyfowe prace". Alicja w czasie kręcenia zdjęć była młodsza od postaci przez siebie odtwarzanej. Miała więc dość trudne zadanie, a dodatkowo rola ta nie była łatwa.

15 maja 1998 roku wzięła udział w castingu do roli Zosi w ekranizacji "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. Została wybrana przez reżysera Andrzeja Wajdę spośród 1700 dziewcząt z całej Polski.
Zaraz po zakończeniu zdjęć do filmu Wajdy, Alicja rozpoczęła zdjęcia do ekranizacji noweli Melchiora Wańkowicza "Szpital w Cichiniczach" pt. "Wrota Europy", w reżyserii Jerzego Wójcika. Była to rola bardzo trudna do zagrania. Postać, w którą wcieliła się Alicja - Zosia Wańkowiczówna - dojrzewa wewnętrznie, dorośleje. Ta metamorfoza nie była łatwa do zagrania. Jednak Alicji udało się wiernie przedstawić zmiany psychiczne i emocjonalne swojej bohaterki. Jak sama przyznaje była to dotychczas najważniejsza rola.

W roku 2002 zagrała główną rolę Wandy ,w niemieckim filmie „Tamara” (Herz im Kopf) w reżyserii Michaela Gutmanna. Od lutego 2002 r. gra w serialu "Na dobre i na złe" rolę Ani, studentki I roku medycyny.
Pozwólcie mi na odrobinę prywatności

Wiedźmę gram na co dzień, więc miło by było wykorzystać moje umiejętności w filmie lub w teatrze...

Alicja Bachleda-Curuś: Witam Wszystkich, już jestem.

Genius: Witamy Cię, Alicjo, na czacie Onetu.
Alicjaspopos: Cześć Alicjo!
yulijka: hey hey. Witam wszystkich. Pozdrowienia dla spóźnionej Ali.
mangusta: Cześć Ania! Urodziłaś się w Meksyku... zadam głupio brzmiące pytanie, ale jestem ciekawa, skąd się tam wzięłaś? Twoi rodzice tam mieszkali?
Cwaniak_007: Czy jesteś Meksykanką?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie, nie jestem Meksykanką. W Meksyku urodziłam się, bo tata był tam na 6-letnim kontrakcie i tak się stało.

_Ola_: Czy jako dziecko marzyłaś o aktorstwie??

Alicja Bachleda-Curuś: Zaczęłam grać w wieku 8 lat, tak wiec marzenia od razu stały się rzeczywistością. Świetnie się bawiłam. Nigdy nie było momentu decyzji, że chcę być aktorką, to wyszło bardzo naturalnie.

Ekstravagantka: Cześć Alicja! Czy łączy Cię coś jeszcze z serialowym Tomkiem oprócz planu filmowego??
a: Jak Ci się pracuje z Bartkiem Obuchowiczem w "Na dobre i na złe"?
stoopka2301: "Tomek" z Na dobre i złe jest strasznie fajnym chłopakiem... czy prywatnie masz z nim dobry kontakt? Lubicie się?
Misiek: Ładnie wyglądasz w serialu "Na dobre i na złe" z Tomkiem (Bartoszem Obuchowiczem), czy spotykacie się czasami poza serialem??

Alicja Bachleda-Curuś: Bardzo dziękuję za miłe słowa. Z Bartoszem bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Jak tylko jestem w Warszawie i mam czas, to bardzo chętnie się spotykamy.

marcin_pabianice: Aniu, co będzie dalej w wątku z Tomkiem, Igorem i tym ratownikiem?
Karolina____1: Witaj Alicjo! Jestem Twoją wierną fanką. Mogłabyś nam zdradzić, jak dalej potoczą się losy Ani i Tomka w "Na dobre i na złe"? Pogodzicie się i zamieszkacie razem?
wujcio: czy planowany jest w serialu ślub z Tomkiem?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie chcę wszystkiego zdradzać, żeby nie psuć zabawy. Wątki bardzo się komplikują. Teraz Ania przeżywa okres niepewności i nie jest pewna, czy dokonała dobrego wyboru godząc się na mieszkanie z Tomkiem. Stąd też jej dziwne zachowanie. Powiem szczerze, że dla mnie scenariusz najnowszych odcinków był zaskoczeniem, ponieważ zachowanie Ani zmienia się diametralnie i sama sobie nie potrafię jej zachowania wytłumaczyć. Domyślam się, że widzowie również mogą być zdezorientowani.

luna: Czy Ania z serialu jest podobna do ciebie?
telimena: Jak oceniasz Anię z Na dobre i na złe? Czy jest w Was obu coś podobnego?

Alicja Bachleda-Curuś: Ania jest bardziej odważna w okazywaniu uczuć niż ja. Myślę, że bardziej otwarcie podchodzi do związku, czy miłości. Dobrze wie, czego chce w życiu i uparcie dąży, żeby osiągnąć ten cel. Tutaj podobieństwo między mną i Anią sprowadza się do pewnej konsekwencji i wytrwałości w dążeniu do celu. Natomiast na pewno nie mogłabym studiować medycyny, mimo że podziwiam wszystkich, którzy to studiują.

Ania_M_: Jak podczas kręcenia np. Na dobre i na złe, zachowują się pozostali - doświadczeni już aktorzy, np. Pan Żmijewski, Pieczyński, pomagają, czy może można odczuć drobną irytację spowodowaną np. jakimiś brakami w tej profesji, jesteś przecież młodą osobą, młodą aktorką i uczysz się dopiero wielu rzeczy.

Alicja Bachleda-Curuś: Ponieważ większość scen, w których biorę udział, to sceny pomiędzy Tomkiem i Anią, nie miałam okazji do częstej pracy z wyżej wymienionymi aktorami. Tak więc ciężko tu mówić o jakichś radach, czy pomocy. Jeżeli mam jakieś wątpliwości, to zwracam się z nimi do reżysera.

Elektrownianin: Czy Alicja będzie jeszcze długo grać w serialu Na dobre i na złe??
Karolinka_WAWA: Czy nie nudzi Cię już dość bezbarwna rola Ani w popularnym serialu?
Balrog: Witaj, Alicjo. Czy nie nudzi Ci się gra w "Na dobre i na złe"?

Alicja Bachleda-Curuś: To, czy rola Ani będzie dalej pojawiała się w serialu, nie zależy ode mnie, ale od scenarzystów i od produkcji. Ostatnio Ani jest mniej, ponieważ ja od niedawna studiuję zagranicą i dlatego też pojawiam się na planie sporadycznie. Dlatego nie może być mowy o znudzeniu.

Wiktor: Czy chciałabyś zagrać kogoś złego, zepsutego do szpiku kości?
ala1: A czy nie chciałabyś zagrać czarnego charakteru? Jakaś wiedźma, morderczyni, etc. Pociąga Cię coś takiego? (oczywiście tylko w filmie/teatrze.....)

Alicja Bachleda-Curuś: Wiedźmę gram na co dzień, więc miło by było wykorzystać moje umiejętności w filmie, lub w teatrze.

Bartek22: Czy zagrałabyś rolę pięknej, ale za to mającej zniszczyć świat kobiety u boku Arnolda Schwarzeneggera w nowym Terminatorze???

Alicja Bachleda-Curuś: Tak.

Siostry: Jak się pani pracowało z Michałem Żebrowskim na planie "Pana Tadeusza"?

Alicja Bachleda-Curuś: Bardzo, bardzo ciekawa współpraca. Michał zauroczył mnie jako szarmancki, o wysokiej kulturze osobistej mężczyzna.

Elektrownianin: Dlaczego Alicja studiuje w USA a nie w Polsce?? Przecież są dobre szkoły w Polsce i nie tylko w Stanach?
fifus1: Co z Twoja szkołą??? Czy znasz aż tak dobrze angielski i czy się nie boisz? W końcu to nie Warszawa.
bebe: Alicja, podziel się wrażeniami ze Stanów...

Alicja Bachleda-Curuś: Wybrałam szkołę w Stanach w dużej mierze ze względu na język. Chciałam zmierzyć się z graniem w języku angielskim. Poza tym w mojej szkole wykładają dla mnie duże autorytety, a fakt, że ciągle mają styczność ze światem filmowym i ich uczniowie grają w najlepszych produkcjach, dodaje adrenaliny i zwiększa zapał do pracy.

ejbi: Jak się czujesz w NY, to miasto ma całkiem inna atmosferę, niż jakiekolwiek miejsce w Polsce...

Alicja Bachleda-Curuś: Nowy Jork mnie wystraszył. Byłam tam od stycznia tego roku. Miałam pecha do najsroższej zimy od 30 lat. Temperatura dochodziła do -30 stopni, do tego silny wiatr, zabójcze tempo, huk i ogólny przerażenie w związku z rozpoczęciem wojny (zagrożenie atakami terrorystycznymi), to wszystko sprawiło, że uciekłam do Los Angeles trochę się ogrzać i odetchnąć.

Sikorka_1: Czy po ukończeniu szkoły w Stanach masz zamiar tam właśnie rozwijać swoją karierę aktorską?

Alicja Bachleda-Curuś: Bardzo niebezpieczne jest planowanie kariery w Stanach, dlatego że kieruje się ono zupełnie innymi prawami niż w Polsce, czy w Europie. Olbrzymia konkurencja, bardziej przedmiotowe podejście do aktorów starających się o role i wiele innych detali, które bardzo rażą. Dlatego też skoncentrowałam się na nauce, jestem otwarta na to, co przyniesie los.

szery: Czy to prawda, ze nie dostałaś się nigdzie do szkoły teatralnej w Polsce?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie zdawałam do żadnej ze szkół. Wybrałam iberystykę na UJ.

Karolinka_WAWA: Co z Twoimi studiami (iberystyka)? Zawiesiłaś je?
mamasan1: Dlaczego zrezygnowałaś z iberystyki?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie byłam w stanie pogodzić studiów zagranicą ze studiami w Krakowie. Dlatego zawiesiłam studia na UJ na rok.

jak_aniol: Co myślisz o Kasi Kowalskiej, która o Tobie powiedziała "bardzo dobre warunki wokalne, lecz teksty nie dla niej..."?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie słyszałam nigdy tej wypowiedzi.

PimpWWA: Nie załamałaś się, że Twoja solowa płyta nie odniosła tak wielkiego sukcesu, jak byśmy sobie tego życzyli?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie, nie załamałam się. Przyznam się, że bardzo się tym nie zmartwiłam. Byłam świadoma, że pierwsza płyta jest zawsze pewnym kompromisem i wytycza drogę następnym, a ponieważ w tym czasie pojawił się pomysł wyjazdu za ocean, nawet nie miałam czasu o tym myśleć i się zastanawiać, dlaczego się tak stało.

LukiS: Alicjo, jaki będzie kolejny film, w którym zagrasz?
MELKA_: Witaj, Alu. Mam do Ciebie małe pytanie. Jakie są Twoje najbliższe plany zawodowe? Czy niedługo będę mogła podziwiać Twój talent aktorski na dużym ekranie? Jeżeli tak, to w jakiej produkcji?

Alicja Bachleda-Curuś: Pojawiły się na horyzoncie dwie propozycje filmowe w Polsce, ale ponieważ projekty są dopiero we wstępnej fazie realizacji, nie mogę więcej nic powiedzieć. Rozważam też propozycję roli w zachodniej produkcji. Zobaczymy.

Robson_Bo: Czy zgodziłabyś się kiedyś na sesję do Playboya lub CKM?
Coooler1985: Czesz!! Mam pytanko: Czy zgodzisz się kiedykolwiek na sesję zdjęciową dla któregoś z magazynów dla mężczyzn??? (niekoniecznie dla Playboy-a, np. dla Maxima czy CKM-u??)

Alicja Bachleda-Curuś: Miałam już parę tego typu propozycji, jak wiecie, do tej pory odmawiałam. W tej chwili znowu dostałam dość intratną propozycję, ale niewiele jest rzeczy, które mogłyby mnie do tego zachęcić.

robakk: Alicjo, czy uroda pomogła ci kiedyś w dojściu do jakiegoś celu?

Alicja Bachleda-Curuś: Byłabym pruderyjna, gdybym zaprzeczyła. Szczególnie w moim zawodzie wygląd zewnętrzny jest bardzo ważny.

Ekstravagantka: Twój ideał mężczyzny?
Robson_Bo: ALICJA, JAKI JEST TWÓJ TYP FACETA? CZY JUŻ TAKIEGO ZNALAZŁAŚ?
fifus1: Czy myślisz o małżeństwie, no i czy jest potencjalny kandydat na to "stanowisko"?
gregor: Witaj, piękna Alicjo, wiele osób intryguje, czy tak śliczna dziewczyna znalazła wymarzoną połówkę? Serdecznie pozdrawiam.

Alicja Bachleda-Curuś: Nie mam swojego modelu, czy ideału mężczyzny. Z doświadczenia wiem, że czasami spada na nas uczucie do kogoś zupełnie odbiegającego od wcześniejszego wyobrażenia. Serce nie wybiera.

fifus1: Czy chciałabyś czasami być zupełnie anonimowa... tak, aby nikt Cię nie znał?
Mr__Doom: Czy możesz przejść ulicą niezauważona?

Alicja Bachleda-Curuś: Oczywiście, że tak. Często zapominam, że mogę być rozpoznawana. Dlatego też wiele sytuacji, w których ludzie okazują mi jakąś większą sympatię, mnie zaskakuje.

Pasja: Wydajesz się być osobą, która dobrze wie, czego chce w życiu i co jest najważniejsze. Mimo sławnego nazwiska i własnych, dużych osiągnięć trudno się doszukać w twoim zachowaniu manier, jakie miewają gwiazdy. Kto albo co powoduje, że woda sodowa nie uderza Ci do głowy?

Alicja Bachleda-Curuś: Dużo zależy od wewnętrznej siły, świadomości. Moja rodzina dość skutecznie sprowadza mnie na ziemię. Mam szczęście do szczerych przyjaciół i tak naprawdę nie rozumiem, co mogłoby wpłynąć na mnie, abym przestała być sobą i udawać kogoś zupełnie innego.

helen: Czy to prawda, co piszą gazety - że Twoim narzeczonym jest Sebastian Kulczyk, syn najbogatszego Polaka?
ja2: A co z synem pana Kulczyka? Plotki czy...?

Alicja Bachleda-Curuś: Pozwólcie mi na odrobinę prywatności.

marta5: Jak sobie siebie wyobrażasz za 20 lat?

Alicja Bachleda-Curuś: Nie wyobrażam sobie siebie za 20 lat i nie chcę.

panna_Prym: Zastanawiam się, czy masz czas na czytanie książek, jak tak, to co ostatnio czytałaś??? Jakich pisarzy lubisz najbardziej?
marta5: Książka, która zrobiła na Tobie największe wrażenie?

Alicja Bachleda-Curuś: Ubolewam nad tym, że ostatnio czasu na czytanie książek mam znacznie mniej niż przedtem. Obecnie czytam Cocpita Kosińskiego.

Balrog: A może chciałabyś zagrać rolę Arweny we Władcy Pierścieni? Co sądzisz o tej ekranizacji? Podobają Ci się takie filmy? Czytałaś książkę?

Alicja Bachleda-Curuś: Czytałam książkę parę lat temu. Zrobiła na mnie duże wrażenie. Widziałam na razie pierwszą część filmu. Piękne zdjęcia, myślę, że wiernie oddana atmosfera, ale brakowało mi magii, którą tworzymy sobie sami czytając te książki. Ciężko jest zobrazować wspaniałe opisy i bogactwo detali , w których Tolkien jest absolutnym mistrzem.

wilklasu: Początek swojej filmowej kariery musisz jednak zawdzięczać panu Andrzejowi Wajdzie, czy utrzymujecie jakiś kontakt i czy są może jakieś plany na przyszłą współpracę?

Alicja Bachleda-Curuś: Moja przygoda z filmem rozpoczęła się w wieku 8 lat, ale nie ukrywam, że to do Pana Tadeusza stałam się osobą popularną. Z panem Andrzejem utrzymuję kontakt, on właśnie zachęcił mnie do studiów za oceanem.

Nadia_18: Na co wydałaś swoje pierwsze zarobione pieniądze?

Alicja Bachleda-Curuś: Już nie pamiętam. Wydaje mi się, że na prezenty dla całej rodziny.

wielblad: Czy lubisz oglądać mecze piłki nożnej i czy będziesz oglądać dzisiejszy Wisła – Anderlecht?

Alicja Bachleda-Curuś: Dziś grają?!!! KONIECZNIE!!!!!!! Musze odwołać parę sesji, ale z tym nie powinno być problemu. Jestem krakowską patriotką.

Genius: Dziękujemy za czas poświęcony Nam. Życzymy wielu sukcesów.
Faneczka_Alicja: Papa
Nadia_18: PAPA Alicjo!!!!
bonzo22: Bardzo ładnie wyglądasz!
luna: Pa Pa Alicjo.
Wiktor: KOCHAMY CIĘ.
michasia_g: Alicjo, Kocham Cię !!!!!!!!!!!!!!!!
marcin_pabianice: Jeszcze trochę, jeszcze trochę.
E7M: PA, Alicja, pamiętaj, jesteśmy z Tobą!!!

Alicja Bachleda-Curuś: A wy dlaczego nie na wakacjach? Życzę wszystkim pięknej końcówki lata i do zobaczenia.

Świdpol: Wolimy gadać z tobą.
irmia17: My po wakacjach.
Qudlaty_cz: Bo dzisiaj mecz.
kevill21: Za gorąco.
xsorcererks: Bo chatujemy z tobą!!!!
gootay: ojj...wszystko dla rozmowy z Tobą.

Alicja Bachleda-Curuś: Bardzo dziękuję. Całuję gorąco.
Alicja Bachleda
na planie w Meksyku
Alicja Bachleda bierze udział w amerykańskiej produkcji "Welcome to America". Polska aktorka gra w filmie u boku takich gwiazd jak Kevin Kline i Milla Jovovich. "Welcome to America" to dramatyczny obraz, który porusza problem seksualnego niewolnictwa - w szczególności, gdy "towarem" są dzieci i nastolatki z Europy Wschodniej oraz Ameryki Łacińskiej. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się w Meksyku.



z www.ifilm.pl
Alicja Bachleda-Curuś w dramacie "Welcome to America"

DNA 13-12-2005 , ostatnia aktualizacja 13-12-2005 23:26

Alicja Bachleda-Curuś (Pan Tadeusz) dołączyła do obsady amerykańskiego dramatu "Welcome to America".

Alicja Bachleda-Curuś (Pan Tadeusz) dołączyła do obsady amerykańskiego dramatu "Welcome to America". Gwiazdami obrazu będą Kevin Kline oraz Milla Jovovich.

Fabuła filmu powstała na podstawie opublikowanego na początku 2003 roku artykułu w New York Times autorstwa Petera Landesmana. Artykuł zatytułowany "The Girls Next Door" porusza temat porywania i sprzedaży kobiet do domów publicznych. Kevin Kline wcieli się w policjanta z Texasu, który podejrzewa, że jego córka została porwana i zmuszona do pracy na ulicy. Podczas prowadzonego śledztwa natrafia na małego Meksykanina, którego niespełna 13-letnia siostra została sprzedana do domu publicznego w Mexico City. Policjant podąża tym śladem. Milla Jovovich wcieli się w rolę uprowadzonej i zmuszonej do prostytucji młodej Rosjanki. Za kamerą filmu stanie Niemiec - Marco Kreuzpaintner. Produkcją zajmie się Roland Emmerich (Pojutrze).


http://foto.akpa.pl/imprezy.php?id=2026

Bachleda- Curuś
Zawód: Aktorka, wokalistka.
Miejsce zamieszkania: Warszawa, Nowy Jork.
Wiek: 20.
Atuty: Oficjalnie deklaruje, że wciąż jest grzeczną dziewczynką marzącą o prawdziwej miłości. Więc na razie jeszcze słucha mamy. Tym bardziej że nie w głowie jej teraz młodzieńcze fanaberie - najważniejsza jest nauka w prestiżowej szkole aktorskiej w Nowym Jorku.
Hobby: Pasjonuje się aktorstwem, ale znajduje też czas na śpiewanie i malowanie obrazów.
Lubi bywać: Kursuje pomiędzy Nowym Jorkiem a domem rodzinnym w Krakowie.

Alicja w krainie zdrowia

W środku ostrej zimy Alicja Bachleda-Curuś przyleciała do Polski z gorącego Meksyku, gdzie kręci nowy film. Wszystko po to, żeby wziąć udział w kampanii "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy". O pracy na Zachodzie i o tym, że zdrowie jest glamour, opowiedziała Alicji Szewczyk

Dlaczego skróciłaś pobyt na planie w Meksyku i przyjechałaś do Polski?
Nie tyle skróciłam, co poprosiłam o przearanżowanie planu zdjęć. Zależało mi, żeby wziąć udział w kampanii. "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy" ma przybliżyć problem tego nowotworu. W Polsce jest to ciągle jeszcze temat tabu, a statystyki są zatrważające: w skali całego świata jest to drugi, po raku piersi, najczęściej występujący nowotwór złośliwy u kobiet. Każdego dnia umiera na niego pięć Polek, rocznie blisko cztery tysiące. Wiele z nas mogło nawet nie słyszeć o wirusie HPV, a przecież ponad połowa dorosłych kobiet i mężczyzn ulega zakażeniu nim. Sama jego obecność nie powinna być przerażająca, ale powinna nas zaalarmować na tyle, żeby zacząć się leczyć. Za granicą głośno się o tym mówi. U nas wstydliwe są nawet słowa: rak szyjki macicy.
Za granicą wiele znanych osób wspiera jakieś akcje. U nas to wciąż jednostkowe przykłady: Maja Ostaszewska i Reni Jusis walczyły z toksycznymi chemikaliami, a Magda Mołek namawiała kobiety, żeby robiły testy na HIV. Dlaczego ty zgodziłaś się zostać twarzą kampanii?
Jeżeli mogę pomóc tylko dlatego, że ktoś wie, kim jestem i przez to trochę bardziej mi zaufa, to uważam za swój obowiązek wykorzystać to do zrobienia czegoś dobrego. Działam też dla UNICEF-u, także w kwestii delikatnej społecznie sprawy, bo chodzi o wirus HIV. W obydwu przypadkach nie mam wątpliwości, że warto mówić o nich głośno.
Wróćmy do Meksyku. Kręcisz tam teraz film "Welcome to America", który porusza problem współczesnego niewolnictwa seksualnego. Scenariusz napisał José Rivera, autor scenariusza "Dzienników motocyklowych", a produkuje Roland Emmerich (reżyser "Dnia Niepodległości"). Jedną z głównych ról, obok Kevina Kline'a, miała zagrać Milla Jovovich...
Wolę na ten temat nic nie mówić. Film nie jest jeszcze skończony.
Ten film ma być przepustką do Hollywood?
Dla mnie istotne jest, by robić coś ważnego. Czy to w Polsce, czy za granicą. Każdy kij ma jednak dwa końce: to, że zaczęłam grać na Zachodzie, sprawiło, że nie ma mnie w polskim kinie. Na Zachodzie wcale nie jest łatwiej i wcale nie ma więcej ról. Ale moje życie tak się potoczyło, że na razie swoje miejsce znalazłam tam. Granie w obcych językach to ciekawe doświadczenie. A sprawdzanie się w pracy na różnych kontynentach też podnosi mi adrenalinę.
A muzyka? To już zamknięty rozdział?
Muzyka nigdy nie będzie dla mnie rozdziałem zamkniętym. Nagrałam kolejną płytę. Bardzo nastrojową, poetycką. Napisałam też piosenkę z grupą Why Not, która jest na nowej płycie zespołu.
A gdzie jest teraz twój dom?
Mój dom będzie zawsze tam, gdzie moi rodzice, czyli w Krakowie. Natomiast mieszkam tam, gdzie mam pracę i gdzie mnie rzuci los. Ostatnio były to Stany Zjednoczone.
Wrócisz na stałe do Polski?
Życie może różnie się potoczyć. Dopóki jednak mam w sobie ciekawość świata i nowych wyzwań, będę kursować. Mam kolejne propozycje z Niemiec. Wkrótce w kinach europejskich pojawi się francusko-szwajcarski film "Na wschód", a w Stanach Zjednoczonych będzie miał premierę mój niemiecki film "Sommersturm".
Co w Stanach jest teraz glamour?
W Stanach Zjednoczonych dużą wagę przywiązuje się do dbania o siebie. Ale nie o swoją urodę, tylko o kondycję. W Los Angeles, gdzie istnieje kult piękna, istnieje też kult zdrowia. Tam kobiety potrafią się relaksować, wyciszyć, zadbać o siebie. Jeśli weźmiemy przykład z Amerykanek i poświęcimy jakiś czas w miesiącu na dbanie o zdrowie, wtedy będziemy naprawdę glamour.




pokaz fryzur i mody - Pantene ekspresja koloru

http://foto.akpa.pl/impre...0118b10b7c923c9


















Bachleda i Korcz walczą o zdrowie kobiet

Alicja Bachleda (na zdjęciu w "Na dobre i na złe"- u góry) i Anna Korcz ("Na wspólnej"- zdjęcie u dołu) zostały ambasadorkami kampanii "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy". Obie artystki biorą udział w imprezach, które zachęcają kobiety do regularnego wykonywania badań cytologicznych. Symbolem walki z chorobą są fioletowe wstążeczki, które aktorki noszą podczas publicznych wystąpień.
Express Ilustrowany 10 marzec 2006 r.


Roztańczona Joanna Brodzik
Bachleda-Curuś w peruce 10-03-2006

Coraz popularniejszy warszawski klub Melodia obchodził swoje pierwsze urodziny.

Szalona impreza w stylu wieczorów w słynnym nowojorskim Studio 54 przyciągnęła tłumy. Większość gości przybyła w zabawnych kostiumach. Trudno było rozpoznać Alicję Bachledę Curuś, która założyła kruczoczarną perukę. Przebrał się też - za torreadora - towarzyszący Joannie Brodzik Paweł Wilczak.

Liroy pojawił się w towarzystwie Joanny Krochmalskiej i reżysera teledysków Bo Martina. Paweł Deląg chętnie fotografował się razem z tajemniczą nieznajomą, a Alicja Bachleda Curuś robiła sobie pamiątkowe zdjęcia z koleżankami nie przerywając tańca.

Główną atrakcją wieczoru był występ kultowej amerykańskiej grupy The Cuban Brothers, która o północy zaprezentowała ognisty show z popisami tanecznymi i... zabawnym striptizem.

Goście mogli uzupełnić kalorie stracone w tańcu i ugasić pragnienie drinkami zimnymi drikami. Oczy gości przyciągały nie tylko króliczki Playboya, ale też zmysłowe tancerki z grupy The Polish Sisters.




Alicja w krainie zdrowia

W środku ostrej zimy Alicja Bachleda-Curuś przyleciała do Polski z gorącego Meksyku, gdzie kręci nowy film. Wszystko po to, żeby wziąć udział w kampanii "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy". O pracy na Zachodzie i o tym, że zdrowie jest glamour, opowiedziała Alicji Szewczyk

Dlaczego skróciłaś pobyt na planie w Meksyku i przyjechałaś do Polski?
Nie tyle skróciłam, co poprosiłam o przearanżowanie planu zdjęć. Zależało mi, żeby wziąć udział w kampanii. "Chronię życie przed rakiem szyjki macicy" ma przybliżyć problem tego nowotworu. W Polsce jest to ciągle jeszcze temat tabu, a statystyki są zatrważające: w skali całego świata jest to drugi, po raku piersi, najczęściej występujący nowotwór złośliwy u kobiet. Każdego dnia umiera na niego pięć Polek, rocznie blisko cztery tysiące. Wiele z nas mogło nawet nie słyszeć o wirusie HPV, a przecież ponad połowa dorosłych kobiet i mężczyzn ulega zakażeniu nim. Sama jego obecność nie powinna być przerażająca, ale powinna nas zaalarmować na tyle, żeby zacząć się leczyć. Za granicą głośno się o tym mówi. U nas wstydliwe są nawet słowa: rak szyjki macicy.
Za granicą wiele znanych osób wspiera jakieś akcje. U nas to wciąż jednostkowe przykłady: Maja Ostaszewska i Reni Jusis walczyły z toksycznymi chemikaliami, a Magda Mołek namawiała kobiety, żeby robiły testy na HIV. Dlaczego ty zgodziłaś się zostać twarzą kampanii?
Jeżeli mogę pomóc tylko dlatego, że ktoś wie, kim jestem i przez to trochę bardziej mi zaufa, to uważam za swój obowiązek wykorzystać to do zrobienia czegoś dobrego. Działam też dla UNICEF-u, także w kwestii delikatnej społecznie sprawy, bo chodzi o wirus HIV. W obydwu przypadkach nie mam wątpliwości, że warto mówić o nich głośno.
Wróćmy do Meksyku. Kręcisz tam teraz film "Welcome to America", który porusza problem współczesnego niewolnictwa seksualnego. Scenariusz napisał José Rivera, autor scenariusza "Dzienników motocyklowych", a produkuje Roland Emmerich (reżyser "Dnia Niepodległości"). Jedną z głównych ról, obok Kevina Kline'a, miała zagrać Milla Jovovich...
Wolę na ten temat nic nie mówić. Film nie jest jeszcze skończony.
Ten film ma być przepustką do Hollywood?
Dla mnie istotne jest, by robić coś ważnego. Czy to w Polsce, czy za granicą. Każdy kij ma jednak dwa końce: to, że zaczęłam grać na Zachodzie, sprawiło, że nie ma mnie w polskim kinie. Na Zachodzie wcale nie jest łatwiej i wcale nie ma więcej ról. Ale moje życie tak się potoczyło, że na razie swoje miejsce znalazłam tam. Granie w obcych językach to ciekawe doświadczenie. A sprawdzanie się w pracy na różnych kontynentach też podnosi mi adrenalinę.
A muzyka? To już zamknięty rozdział?
Muzyka nigdy nie będzie dla mnie rozdziałem zamkniętym. Nagrałam kolejną płytę. Bardzo nastrojową, poetycką. Napisałam też piosenkę z grupą Why Not, która jest na nowej płycie zespołu.
A gdzie jest teraz twój dom?
Mój dom będzie zawsze tam, gdzie moi rodzice, czyli w Krakowie. Natomiast mieszkam tam, gdzie mam pracę i gdzie mnie rzuci los. Ostatnio były to Stany Zjednoczone.
Wrócisz na stałe do Polski?
Życie może różnie się potoczyć. Dopóki jednak mam w sobie ciekawość świata i nowych wyzwań, będę kursować. Mam kolejne propozycje z Niemiec. Wkrótce w kinach europejskich pojawi się francusko-szwajcarski film "Na wschód", a w Stanach Zjednoczonych będzie miał premierę mój niemiecki film "Sommersturm".
Co w Stanach jest teraz glamour?
W Stanach Zjednoczonych dużą wagę przywiązuje się do dbania o siebie. Ale nie o swoją urodę, tylko o kondycję. W Los Angeles, gdzie istnieje kult piękna, istnieje też kult zdrowia. Tam kobiety potrafią się relaksować, wyciszyć, zadbać o siebie. Jeśli weźmiemy przykład z Amerykanek i poświęcimy jakiś czas w miesiącu na dbanie o zdrowie, wtedy będziemy naprawdę glamour.
Alicja Bachleda-Curuś: Uroda mi nie przeszkadza


Fot. eRBe

Rozmowa przy kawie

Dla polskich widzów na zawsze pozostanie mickiewiczowską Zosią. Tymczasem jej życie od roli w filmie Andrzeja Wajdy dzielą już milowe kroki! Gra we Francji, Niemczech i USA. Mieszka w Los Angeles.

Niewątpliwie prezentem, jaki dostała Pani od losu, jest uroda…

Nie uważam siebie za najpiękniejszą osobę, za najbrzydszą też nie. Jestem samokrytyczna i patrząc w lustro, nie zachwycam się sobą, bo widzę parę rzeczy, które mi się nie podobają. Ale też nie będę się pruderyjnie zarzekać, że uważam się za kogoś brzydkiego. Choć nigdy nie wiem, czy jakąś rolę dostałam dlatego, że odpowiadałam komuś wizualnie. Na ogół nie myślę o mojej urodzie, więc ona mi nie przeszkadza.

Podobno Pani granie i śpiewanie wcześnie się zaczęło?

Śpiewałam już jako 5-latka. Byłam w teatrze muzycznym, od 7. roku życia chodziłam na emisję głosu i do szkoły baletowej. To dzięki mamie, która zwróciła uwagę na to, co mnie interesuje, moje tańczenie i śpiewanie przed telewizorem, odgrywanie różnych scenek z koleżankami i kolegami z klasy, i uznała, że trzeba mi pomóc. Zapisała mnie do teatru muzycznego, zawoziła tam i odbierała… Jestem bardzo wdzięczna za poświęcony czas. Nie każdy rodzic ma do tego głowę. Na początku te zajęcia pozalekcyjne to była czysta przyjemność. Potem zaczęły mi wypełniać większość czasu, aż stały się głównym mianownikiem tego, co robię.

Czyli zadecydował wpływ rodziców?

Żadne z nich nie przekonywało mnie do grania, ale też żadne nie było z tego świata: mama jest historykiem i socjologiem, a tata – geologiem naftowym. Zresztą tata był bardzo sceptyczny, jeżeli chodzi o moje zajęcia. Uważał, że nie jest to najzdrowsze środowisko: pełne zazdrości, konkurencji, kopania dołków pod innymi. Wiadomo, że dzieci rywalizujące ze sobą bywają czasem bardzo okrutne. Chciał mnie przed ta kimi doświadczeniami ustrzec.

Jest już Pani zawodową aktorką?

Nigdy nie traktowałam aktorstwa jako zawodu. Grałam od najmłodszych lat, więc nie było momentu, gdy zadecydowałam: „Teraz będę aktorką”. To moja praca, ale zawód to chyba za mocne słowo na to, co uprawiam. Raczej pasja i hobby.

Innym darem od losu była Zosia w „Panu Tadeuszu”. Lubi ją Pani?

Im dalej od niej, tym bardziej. Kiedyś nie miałam do Zosi dystansu. Nie mogłam spokojnie wysiedzieć i obejrzeć całego filmu. Byłam zestresowana, podenerwowana. Krzyczałam, uciekałam z kina. Teraz oglądam i mówię: „Jest ładnie”. Wtopiłam się w tło. Lubię ten film i podobają mi się w nim obrazy.

A skąd wzięła się Pani w kampanii społecznej przeciwko rakowi szyjki macicy?

Jeżdżę po świecie i porównuję stosunek do spraw niewygodnych i intymnych za granicą i u nas. Czuję złość, że w Polsce o wielu rzeczach się nie mówi, omija je szerokim łukiem, co odbija się, niestety, na naszym zdrowiu, a nawet życiu. Gdy zostałam poproszona o zostanie ambasadorką kampanii, nie miałam wątpliwości, że chcę się tego podjąć! „Chronię życie przed rakiem szyjki macicy” – nauczyłam się tego zdania i mówię je bez skrępowania. Czuję się tylko troszeczkę głupawo przy lekarzach specjalistach, którzy wypowiadają się o tym. Ale nawet jako laik widzę, że jest to problem olbrzymi. I nadal temat tabu. Kiedy moje znajome – starsze czy młodsze – zaczynają o tym mówić, przeważnie jest już za późno.

Jest Pani z natury społecznikiem?

Uważam, że wszystko, co się robi w życiu, powinno mieć jakiś wyższy cel. Powinniśmy żyć dla innych, a nie tylko dla siebie. Z drugiej strony popularność, jaka była mi dana po roli Zosi – szybko i gwałtownie – nie może pójść na marne.

Rozmawiała Ewa Kosińska

* Pełny wywiad znajdziesz w Claudii 9/2006
* Więcej o gwiazdach czytaj na www.gala.kobieta.pl
Wiadomości

Alicja Bachleda-Curuś: nie zostaję w Ameryce na zawsze
(Gala, Alka/6 lutego 2007 00:10)

Alicja Bachleda-Curuś, która zadebiutowała niedawno w hollywoodzkim filmie "Trade", nie planuje zostać w Ameryce na zawsze.



Alicja Bachleda-Curuś wyjechała do Ameryki w 2002 roku. Kilka pierwszych miesięcy spędziła w Nowym Jorku, a potem przeprowadziła się do Los Angeles. Skończyła tam szkołę aktorską. Dziś kursuje między Miastem Aniołów, rodzinnym Krakowem, gdzie stara się być raz w miesiącu, a planami zdjęciowymi w Europie. Wyjeżdżając za ocean nie myślała, że zostanie tam na zawsze. - Po prostu chciałam zdobyć nowe doświadczenia. I zdobywam. Mam już nawet agenta - zdradza aktorka w rozmowie z "Galą".

Curuś przyznaje, że opuszczając Polskę nie miała żadnych konkretnych wizji swojej przyszłości. - Wiedziałam jedynie, że chcę dostać się do tej szkoły, że muszę spróbować swoich sił w Ameryce - tłumaczy. - Staram się jednak nie stawiać konkretnych celów czy wymagań wobec przyszłości. Natomiast mam marzenia, intuicję i pasję i wiem, czego chcę. Uznałam, że dla aktora samo życie w Hollywood jest ważnym doświadczeniem i szkołą - wyjaśnia dalej.

Aktorka dostała dużą rolę w obrazie "Trade" w reżyserii Marca Kreuzpaintera. - Zagrałam dziewczynę z Polski, Weronikę, która w Ameryce wpadła w ręce gangu zmuszającego kobiety do nierządu - opowiada. - Ta rola była dla mnie ciekawym wyzwaniem aktorskim, mogę powiedzieć, że przerosła moje pragnienia. To wręcz nierealne, żeby osoba, która nie ma nazwiska znanego producentom filmowym w Stanach, dostała taką propozycję - mówi. - Nie miałam poparcia ani kontaktów. To zdarzenie zaliczam więc do kategorii: szczęście, przeznaczenie, opatrzność - dodaje.

To nie pierwszy wspólny projekt Curuś i Kreuzpaintera - wcześniej zagrała u niego w obrazie "Sommerstrum". Z kolei pod koniec zeszłego roku zakończyła zdjęcia do filmu "The Beheaded Rooster", który jest koprodukcją europejską. Zagrała tam 16-letnią Żydówkę rumuńskiego pochodzenia, której przyjaźń z ludźmi o innym pochodzeniu i wyznawanej religii zostaje z nadejściem wojny wystawiona na ciężką próbę.

Przypomnijmy, iż po raz pierwszy Alicja Bachleda-Curuś wystąpiła publicznie mając sześć lat. Dwa lata później pojawiła się przed kamerą telewizyjną. W wieku 10 lat trafiła na scenę krakowskiego teatru Groteska, gdzie zagrała w spektaklu "Pilot i książę". Największe uznanie w kraju przyniosły jej jednak "Pan Tadeusz" i "Na dobre i na złe". W 2002 roku Alicja Bachleda-Curuś wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by studiować w Actors Studio w Nowym Jorku. Wkrótce posypały się propozycje filmowe z Niemiec i Szwajcarii. Aktorka zagrała m.in. w niemieckich filmach "Z miłością nie wygrasz" i "Letnia burza" oraz w serialu "Krew templariuszy".
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl