ďťż
RSS

Wywiady, artykuły, itp...

Rap_fans


W tym temacie będziemy zamieszczać wywiady z aktorami z NW
Może ja zacznę tak na zachętę
A więc pod ręką mam wywiad z Anną Korcz :

OKO W OKO Anna Korcz
„W tańcu wolno wszystko”


Ilona Wrońska
Bywam kruchą kobietką

Z Iloną Wrońską spotykamy się w serialu "Na Wspólnej". Jej bohaterka, Kinga, przeżywa własnie małżeński kryzys.

-Lubisz siebie?
-Polubiłam siebie, chociaż zajęło mi ot trochę czasu, jednak, jak każda kobieta, widzę w sobie pewne niedoskonałości i nadal nad nimi pracuję.
-Powiedz, czy inwestujesz jakoś zarobione pieniądze?
-Nie trwonię ich. Należę do ludzi poukładanych, dlatego plany, marzenia, które kiedyś powstały, teraz realizuję...
-A czy to prawda, że przed podjęciem każdej decyzji analizujesz ją i rozkładasz na czynniki pierwsze?
-Tak (śmiech). Nie robię nic pochopnie.
-Nie można Cię spotkać na salonach. Dlaczego nie bywasz?
-Ponieważ nie przepadam za takimi wielkimi wejściami. Nie lubię sztuczności, a odnoszę wrażenie, że takie spotkania i rozmowy tam prowadzone są wyjątkowo nienaturalnie.
-Czym dla ciebie jest sukces?
-Sukcesem z pewnością jest, że robię to, o czym marzyłam, jednak nie mam recepty na sukces, ani jego definicji.
-Mówi się, ze aby być dobrym aktorem, trzeba zasmakować prawdziwego zycia. Co ty na to?
-Ja ciągle smakuję...
-Trudne sytuacje uczą pokory. Myślisz, ze to potrzebne młodym aktorom?
-Całe zycie w pewien sposób uczy pokory. Staram sie żyć w zgodzie z samą sobą i nie krzywdzić innych, bo uważam, ze każde zło, może odwrócić sie przeciwko mnie.
-Serial to dobry start dla początkującej aktorki?
-To jest moja praca, którą staram się wykonywać jak najlepiej i połączyć z pracą w teatrze.
-Lubisz rywalizację?
-Rywalizacja w moim zawodzie wyklucza pracę twórczą, a ja należę do osób, które nie dążą po trupach do celu.
-Łatwo cię zranić?
-Kiedy trzeba, potrafię po męsku wziaś sprawy w swoje ręce, ale są i taie chwile, kiedy chcę się czuć kruchą kobietką, którą łatwo zranić.
-O czym marzysz?
-Podobno mówienie o marzeniach wyklucza ich spełnienie, a ja nie chciałabym, aby tak sie stało.
Joanna Jabłczyńska
Szarlotka na ostro
Złote dziecko, które wyrosło na nastoletniego wampa. Prowadziła Teleranek i śpiewała w Fasolkach. Teraz jest gwiazdą serialu Na Wspólnej. Dziewczyna na topie, której mężczyźni posyłają ogniste spojrzenia. Dlaczego więc JOANNA JABŁCZYŃSKA boi się facetów, nie lubi sławy, a zamiast kariery w show-biznesie wybrała prawo?
Dziewiętnaście lat, twarz niewiniątka i reputacja femme fatale. Sądząc po liczbie mężczyzn, z którymi bywa na salonach, można by odnieść wrażenie, że dorosła miłość nie ma przed nią żadnych tajemnic. Joanna twierdzi jednak, że do tej pory kochała tylko raz. Kogoś, kto nauczył ją przyjemności. Kiedy słyszy: "Jesteś seksowna", czerwieni się. Z drugiej strony chciałaby zagrać prostytutkę. Grzeczna dziewczynka czy lolitka szukająca w życiu mocnych wrażeń? Jest popularna, bywa, dostaje propozycje, które budzą zazdrość. Dlatego trudno uwierzyć, że sława ją uwiera, a w show-biznesie czuje się nieporadna i zagubiona. Blefuje, ma muchy w nosie, czy rzeczywiście jest gwiazdą z przypadku, która nie pasuje do swojego wizerunku? Przekonał się o tym Marcin Prokop, podczas rozmowy nad ciastkiem z kremem.
Ilona Wrońska "Nie boję sie ryzyka"

Maria Pakulnis "Jeszcze walczy o męża" (jeszcze ciepły polecam, bo wspomina o Sylwii)

Zbigniews Stryj "Nic go nie męczy"



sporo tego mili wygrzebałaś

najfajniejszy z Pakulnis, że grała z Krzysztofem Wakulińskim kilka razy małżeństwo a tu się rozwodzą (a tak na marginesie to w jakim np. filmie?)
mam więcej ale nie wrzucam, bo nie wiem czy to ma sens... czy ktokolwiek to czyta


najfajniejszy z Pakulnis, że grała z Krzysztofem Wakulińskim kilka razy małżeństwo a tu się rozwodzą (a tak na marginesie to w jakim np. filmie?)
pojęcia nie mam w jakim filmie... oboje grali w "Marzenia do spełnienia" ale nie byli małżeństwem, grali w "Psie serce" sasiadów, któzy po poznaniu zakochali się w sobie i na koniec zostali parą, a i jeszcze w "Fitness club" ale tu napewno nie byli małżeństwem...moze miała na myśli teatr?
ja czytam. ale tylko te skanowane, bo te takie normalne, to już widziałam
ja też czytam
ja tez ja tez czytam a jakbys miała wiecej z Iloną Wrońska i Zobigniewem Stryjem to wrzucaj smialo:)
z Iloną i Zbigniewem już nic nie mam
możecie wybierać spośród wymienionych:
R. Dancewicz
M. Hryniewicz
P. Deląg
A. Holc
G. Wolszczak (2)
M. Pakulnis (3)
W. Majchrzak (2)
O. Borys i W. Majchrzak
J. Jabłczyńska
E. Gawryluk
S. Gliwa
B. O. Kowalska
L. Lichota
T. Schimschainer
no i sporo z Anną Korcz
oczywiścię nie liczę tych zamieszczonych

wywiady najczęściej pochodzą z TeleTygodnia z zwłaszcza te 3 zeskanowane
z jakich to gazet?? Mili czy mozesz mi to o stryju wyslac na meila
mogę, ale nie widzę sensu... możesz sobiego bezpośrednio zapisać na komputerze, ale jak bardzo chcesz to podaj tego meila...
poproszę z Anną Korcz i Pakulnis
wlasnie sobie zapisalam ale dzieki za checi
Hm... a może byłoby możliwe umieszczenie wszystkich? :P Nie mówię, że teraz zaraz, możesz stopniowo, zaczynając od tych, o które poprosiła Anagda, a później następne i następne? :p Jeżeli to niemożliwe to poproszę o wywiady z: Leszkiem Lichotą (do przeczytania czatu z nim miałam na jego punkcie fioła :P), z Agatą Holc, jak jest możliwość to jeszcze z panią Dancewicz i jej serialową byłą miłością - panem Delągiem :P.
ok postaram się
narazie wywiady z Marią Pakulnis:



Ja proponuje z Lichota :D:D
Ja też z Lichotą mimo że on zbytnio nie udziela.Ale kiedyś napisali że nie lubi.AA szkoda ze nie masz więcej z Iloną ale ja coś mam...hehe...ale ten wywiad był zmaieszczony przeszło rok temu..


Pakulnis na pierwszym zdjęciu bardzo ładnie
Uwaga! Niektóre z tych wywiadów są starawe Niestety które - nie wiem, bo straszny nie ład mam w swoich zbiorach

Anna Kerth - Małgosia

Leszek Lichota - Grzesiek

Agata Holc - Suzy

Paweł Deląg - Sebastian

Renata Dancewicz - Weronika


P.S. Anula fajny wywiad
widać, że jednak Ilonka nie przegapiła okresu na macieżyństwo

a co do Lichoty, to przyznam, że nie wiedziałam, że on jest takim "zawodowym" aktorem... myślałam, że po prostu z castingu.... a tu taka neispodzianka...
O ja mama jeszcze jheden z Holc ale nie do skanowania tylko napisac moge:)
Antosia to pisz jak bedziesz miała chwilke
wywiad z serwisu Edukacja.pl (jeśli dobrze pamiętam )

Anna Korcz
Wychowuje córki twardą ręką – angielski mają znać perfekcyjnie, poza tym pakiet umiejętności, czyli basen, tenis i narty. Córki nie lubią oglądać mamy na scenie – wolą ją mieć dla siebie.

-Krążą legendy o tym, że dzieci aktorów wychowują się w garderobach teatru.
-Dla mnie to są bajki. Moje dzieci nigdy nie wychowywały się w teatrze. Zawsze były otoczone opieką osób powołanych. Zdarzało się, że dziewczynki były ze mną w pracy, ale tylko dlatego, że chciały zobaczyć zaplecze teatru albo plan filmowy. Zabierałam córki jedynie na ich wyraźne życzenie. Natomiast nigdy nie musiały czekać na mnie w garderobie, bo np. nie miał kto im otworzyć drzwi czy podać kolacji.
-To Pani decyzja?
-Mam taką zasadę. Nie wiem, czy jest to mój egoizm, czy komfort. Podobnie nie lubię bawić się przy dzieciach. Przychodzi pora, kiedy idą spać i wtedy dorośli pozwalają sobie na luźniejsze rozmowy, bardziej rozwiązły język.
-Zawód aktorki to nienormowany czas pracy, wieczorne spektakle, wyjazdy – to niełatwe dla mamy?
-Wbrew pozorom nie jest tak źle. System teatralny to poranne próby w godzinach 10 – 14. Dzieci są wtedy w szkole lub przedszkolu. Potem spędza się razem kilka godzin. Dopiero wieczorem wychodzi się na próbę albo spektakl.
-Córki nie buntowały się, że mama znika wieczorami?
-Swoje dzieci wychowywałam zawsze sercem i zdrowym rozsądkiem. Od najwcześniejszych miesięcy życia mojej starszej córki zawsze mówiłam, dokąd wychodzę – bez względu na to, czy zostawała z moją mamą, czy ciocią...i czy była świadoma, co do niej mówiłam. Owszem, zdarzyło się, że któraś z córek powiedziała mi: “bardzo mi smutno, że wychodzisz” i bródka jej się trzęsła. Wtedy były przytulanki i całuski.
-Jest Pani konsekwentna?
-Mam kolejną zasadę. W pracy nie jestem matką, a kiedy jestem matką, nie gram. Nie musiałam nad tym pracować, to stało się samoistnie. Naturalną rzeczą jest, że w domu się wygłupiam i szleję z dziećmi. Ale nie robię tego dlatego, że jestem aktorką. Poza tym staram się dać im poczucie bezpieczeństwa. Dziewczynki wiedzą, że jeśli muszę wyjść, to tak wszystko zorganizuję, że nie będą same.
- Mają to poczucie?
-Myślę, że tak. Zawsze też staram się dotrzymać danego im słowa. Wielokrotnie byłam umówiona z dziewczynkami, że po powrocie ze spektaklu obudzę je. Czasem żal mi je budzić, ale czasem sama jestem tak stęskniona, że nawet jak śpią, wchodzę do pokoju, przytulam, głaszczę po główce. Oczywiście rano nic nie pamiętają, ale skoro przyrzekłam...
-W wychowaniu dzieci kieruje się Pani intuicją czy sięga po poradniki, radzi koleżanek, mamy?
-Mam tzw. oko teściowej. Polega to na bardzo dokładnym zapamiętywaniu wszystkiego. Chłonę i zapamiętuję wszystkimi zmysłami: zapachy, kolory. Mam potężny bagaż doświadczeń i stamtąd czerpię. W wieku sześciu lat sprecyzowałam swoje poglądy na życie. Do dziś w zasadzie nic się nie zmieniło. Oczywiście, one ewoluowały, są dojrzałe i poparte doświadczeniem, ale właściwie wszystko mogę dziś powtórzyć. Obserwowałam rodziców, ich znajomych, swoich znajomych, obserwuję dzieci na placach zabaw i to mi wystarcza. Moja mama miała do mnie żal, że nie czytam fachowej literatury, co nie jest do końca prawdą. Zdałam się na intuicję.
-Jak rozwija Pani zdolności swoich dzieci, np. zachęca je do gry na instrumentach?
-Przyrzekałam sobie, że moje dziewczynki będą znały nuty. Niestety, nie grają na żadnym instrumencie.
Ze starszą córką podjęliśmy próbę, ale jej się to nie spodobało. Przez rok chodziła na zajęcia, dostała profesjonalny keyboard. Być może powinnam naciskać na nią,
ale widziałam, że nie wywołuje to w niej żadnych pozytywnych emocji i jest tylko obowiązkiem, więc machnęłam ręką. Natomiast obie dziewczynki pływają, jeżdżą na nartach, rowerach i obie grają w tenisa.
-Pani wybierała dla nich te zajęcia?
-U nas w rodzinie są to podstawowe rzeczy. Dostają od nas pakiet umiejętności i będą sobie z tego czerpały albo nie. Nikt ich do niczego nie zmusza. Jedyne, na czym mi naprawdę zależy, to dobry angielski. Zdecydowaliśmy z mężem, że będzie to jeden język, ale perfekcyjnie opanowany. Nie zapełniam dzieciom całego czasu wolnego zajęciami, działoby się to kosztem ich dzieciństwa.
-A jak rozmawia Pani z dziećmi na tzw. trudne tematy?
-Nie do końca wierzę psychologom, psychoterapeutom. Jestem taką zosią samosią. O kobiecości mogę im opowiedzieć wszystko, bo wiem o tym z doświadczenia. Natomiast o AIDS czy narkotykach muszę coś poczytać i przygotować się do takiej rozmowy.
-Piętnastoletnia córka buntuje się już?
-Może zabrzmi to groteskowo, ale w moim domu nie ma mowy o buncie. Dziewczynki o tym doskonale wiedzą. Ania powtarza mi “tak, tak, mamo, wiem – jesteś zmęczona, zapłakana, po przejściach”. Mówi to, oczywiście, żartobliwie. Ale dziewczynki doskonale wiedzą, że jeśli one zaczną się buntować, to ja wyląduję w szpitalu psychiatrycznym.
-To emocjonalny szantaż!
-To trudny dla mnie temat, ale dziewczynki wiedzą, że mam problemy i starają się mnie wspierać.
-Córki oceniają Panią w pracy, komentują Pani role?
-Zabierałam kiedyś starszą córkę do teatru. Ale źle odbierała mnie na scenie, płakała. Myślę, że ujawniło się tu niebywałe poczucie własności, które zresztą sama im wpajałam. Jestem tylko dla nich, a na scenie widziała mnie w objęciach innego mężczyzny, w dziwnym kostiumie... Nie mieściło się jej to w głowie. Najsłodsze pytanie, jakie usłyszałam od mojej starszej córeczki, padło, kiedy oglądałyśmy razem Teatr Telewizji, w którym grałam. W pewnej chwili Ania zapytała: “Mamusiu, gdzie ty teraz jesteś, tam czy tu?” Dla dziecka to było zupełnie niezrozumiałe.
-Oglądacie razem serial “Na Wspólnej”?
-Na początku dziewczynki pasjonowały się tym serialem. Teraz Ania nie może oglądać, bo o tej porze kończy lekcje albo zasypia. No a mała jest stanowczo za mała. Zresztą nie jest to film dla ośmiolatki.
-Między córkami jest kilkuletnia różnica wieku. Dziewczynki nie są o siebie zazdrosne?
-Młodszemu dziecku poświęca się więcej czasu, a starsze schodzi na dalszy plan. Zrobiłam wszystko, żeby Ania nigdy nie poczuła się odrzucona. Ale trzeba byłoby ją o to spytać. W dniu, w którym wróciłam ze szpitala z Kasią, Ania przyszła do nas i pozwoliliśmy jej z nami spać. Mieliśmy ogromne łóżko i spaliśmy we czwórkę. Ale po niedługim czasie sama przyszła i powiedziała, że jest jej niewygodnie i wróciła do swojego pokoju. Mam nadzieję, że nie są o siebie zazdrosne. Bardzo staram się obu dawać tyle samo miłości.
rozmawiała Edyta Woźnica

Z Korcz mam sporo, więc jeszcze kiedyś coś wrzuce, ale narazie wystarczy, bo byłoby za dużo czytania
ja tam o niej moge czytać duuuuużo

fajny artykulik. na prawdę fajny. taki "prywatny". tego jeszcze nigdy nie widziała
mam kilka artykułów i wywiadów z Anią Korcz takich bardziej 'prywatnych', o jej małżeństwie, o rozwodzie, o przeżyciach, jej rozmyślania itepe... tylko część muszę zeskanować, bo nie wszystko jest z netu

mam kilka artykułów i wywiadów z Anią Korcz takich bardziej 'prywatnych', o jej małżeństwie, o rozwodzie, o przeżyciach, jej rozmyślania itepe... tylko część muszę zeskanować, bo nie wszystko jest z netu

o! to ja poproszę te właśnie "prywatne" plisssssssssss!
Agata Holc

Wole być prawniczką.

Ma siedemnaście lat.W tej chwili interesuje ja przede wszystkim zdanie matury.Lubi sport-gra w tenisa i jeźdźi na nartach.jej ojciec jest byłym wicemistrzem świata w żeglarstwie, wiec dbał o kondyncje dzieci.Często razem z rodziną wyjeżdżała w Alpy.Przez wiele lat uczyła sie tanca miedzy innymi baletu,hip-hopu i nowoczesnego.Brała udziałw turniejach tańca.Niestety tej pasjii nie dało sie pogodzic z nauka w szkole.Do serialu "Na Wspólnej" trafiła przez casting. Szukano młodych osób, które mówiły z angielskim akcentem.Ponieważ od czwartego roku życia uczy sie w amerykańskiej szkole, wie jak mówia obcokrajowcy
-Podobno ostatnie wakacja spedziłaś w Nowym Jorku,kształcąc sie w Actor's Studio, w którym studiuje tez Weronika Rosati?
-Przez piec tygodni uczyłam sie sztuki aktorskiej.Oczywiscie w tak krótkim czasie nie mozna sie nauczyc ktorstwa.Całe studia trwaja tam dwa lata.Przekonałam sie jednak,jak one wygladaja.
-Zamierzasz w przyszłosci zostac aktorką?
-Nie .Własnie wróciłam z Londynu,gdzie miałam egzamin na studia prawnicze.Czekam na wyniki.Rodzice sa przeciwni studiom aktorskim.Uważaja, ze to niepewny zawód.Czuje , ze mam odpowiedni charatkter, aby byc dobrym prawnikiem. Wprzyszłosci chciałabym połaczyc pasje aktorska i prawo.Specjalizować sie w prawach autorskich i umowach zawieranych przez artystów z producentami.
- Dlaczegozdecydowałaś sie na studia w Anglii
-Po szkole, którą koncze,studiowanie w Polsce byłoby dla mnie trudne.
-Czym rózni sie studiowanie w amerykanskiej szkole od studiowania w w polskiej?
-Nie wiem, nigdy nie miałam okazji tego porównac.
-Dlaczego uczęszczasz do takiej szkoły? Czy sama masz amerykanskie korzenie?
-Moi rodzice sa Polakami.Tata jest dyrektorem duzej firmy.Mama teraz nie pracuje, ale wcześniej przez wiele lat prowadziła swoja własna firme.Moje rodzenstwo tez uczyło sie w tej szkole.Po prostu rodzice nas tam zapisali.
-Jak traktujesz udział w serialu?
-to swietna przygoda,która wpłyneła na moje zycie.Wydoroslałam szybciej i stałam sie bardziej otwarta w stosunku do ludzi.
-Dośc czesto sie zdarza ,ze ludzie utożsamiaja postac z filu z aktorem,który ją gra.Czy ty doświadczyłaś na sobie takich pomyłek ?
-Czasami zwracano sie do mnie po angielsku, mysląc ze nie znam polskiego.Do tej pory spotkania z osobami które kojarza mnie z serialem,były sympatyczne.Znajomych mam tych samych,co wcześniej.oni wiedzą ,ze prywatnie nie przypominam serilaowej Suzy.
- Czy masz chłopaka?
-Nie.


- Czy masz chłopaka?
-Nie.


Dobra wiadomość
jak cos to mam jeszcze Tomasz Szimszeinera czy jak tam to sie pisze i uwaga !! Mam wywiad z Sylwia :D:D jak bede miec czas to napisze
wywiadzik dla was... a w szczegółnośći dla Anagdy
Antosia, z Sylwią Gliwą czy z serialową Sylwią czyli Marią Pakulnis masz ten wywiad?

Anna Korcz: Gdybym się znała na mężczyznach...
Rozmowa przy kawie

Nie uznaje kompromisów, wszystko jest dla niej białe lub czarne. Szczyci się tym, że po 19 latach uprawiania aktorstwa nie stała się ani wyniosła, ani egzaltowana. Że wciąż jest pełna pokory i szacunku dla ludzi i świata.
Brunetka o wielkim sercu i ognistym temperamencie. To o Pani?
Przynajmniej częściowo. Twarda ze mnie sztuka: mocno stąpam po ziemi, nie uznaję półśrodków. Jak kocham, to kocham, nienawidzę też całą sobą. Ale nie nienawidzę ludzi, tylko niektórych sytuacji. Z natury jesteśmy istotami lubiącymi czynić dobro. Bardzo w to wierzę.
A Izabela z serialu "Na Wspólnej" jest przebiegła, konfliktowa, interesowna?
Reżyserzy lubią obsadzać mnie w rolach silnych, niezależnych kobiet. Chyba tak wykorzystują mój wygląd i pewne cechy charakteru. Nie przeszkadza mi to. A serialowa Izabela imponuje mi, bo jest kobietą aktywną, która nie boi się żyć, spełnia swoje marzenia. Niedawno scenarzyści postanowili, że przejdzie metamorfozę, będzie bardziej ludzka i tolerancyjna. Ta zmiana mnie nie ucieszyła, bo lubię, gdy postać, którą gram, przeżywa wielkie dramaty, popełnia błędy. Gdy wszystko jest dobrze, staje się nudne.
Podobno jest Pani kobietą luksusową. Zgadza się Pani z tą opinią? Gdybym mieszkała w Niemczech, Stanach czy Szwajcarii, byłabym z niej dumna. Tam kobieta luksusowa ma dużo pieniędzy, ale i klasę, a przy tym jest skromna. Ja też mam pewne maniery, zasady, kindersztubę, której uczyła mnie mama i ukochani dziadkowie. W Polsce opinia kobiety luksusowej mnie irytuje, bo źle się kojarzy: oznacza osobę wyniosłą, kochającą pieniądze, życie na nieprzyzwoicie wysokim poziomie.
Miałam na myśli kobietę zawsze zadbaną, pachnącą, elegancką.
Uważam, że dobry wygląd daje satysfakcję nie tylko mnie, lecz jest wyrazem szacunku dla osoby, z którą się spotykam. Mama zawsze mi powtarzała: "Bieda nie musi śmierdzieć!". Może to nie jest powiedzenie zbyt eleganckie, ale bardzo trafne. Kobieta musi być zadbana. Nawet jeśli jest zmuszona liczyć każdy grosz, może wyglądać schludnie, ładnie i przyjemnie pachnieć.
Jedna z Pani zalet to siła charakteru...
Rzeczywiście nie ma muru, którego nie mogłabym przebić. Ale w głębi duszy, na co dzień, szczególnie w domu, jestem płaczącą, sfrustrowaną, pragnącą miłości i czułości kobietą. Stworzyłam pozory osoby silnej, bo to moja obrona przed światem. Bardzo chcę mu udowodnić, że sobie poradzę. Kiedy jest mi źle, najchętniej zamknęłabym się w sypialni, zanurzyła w kołdrę i poduszkę i przez miesiąc nie wychodziła. Ale nie mogę sobie na to pozwolić. Dlatego staję przed lustrem, myję zęby, biorę prysznic, nacieram się balsamem, ubieram, maluję, czeszę, perfumuję i wychodzę do ludzi.
Jakiś sposób na zapomnienie o troskach? Czasem siadam przed telewizorem i oglądam dobry film. Tak mnie wciąga, że zapominam o sobie. Jeśli i to nie pomaga, wyłączam telefon i idę spać. Bez względu na porę dnia!
Myślałam, że wspomni Pani o córkach?
Ania i Kasia z pewnością koją moje smutki, ale ci, którzy samotnie wychowują dzieci, przyznają mi rację, że nawet one nie stanowią leku na samotność. Od czterech lat, decyzją sądu, znów jestem kobietą niezamężną. Ale moje córki stają się już moim przyjaciółkami. Cieszę się, gdy przynoszą ze szkoły szóstki, gdy przy kolacji śmiejemy się i gadamy o tysiącu rzeczy ważnych lub zupełnie nieistotnych. Chciałabym mieć jeszcze jedno dziecko. Dzieci to największa wartość w życiu. Tylko one tak naprawdę nigdy nie odchodzą.
Trzyma je Pani silną ręką?
Wychowywałam je bardzo surowo, ale... nie mogę pochwalić się konsekwencją. Inni rodzice za karę odmawiają dzieciom przyjemności. Ja też nieraz się odgrażałam, że nie obejrzą bajki w telewizji, nie pójdą do kina. I z reguły nie dotrzymywałam słowa. Dlatego, że gdy mnie kiedyś karano, nie cierpiałam, że czegoś mi odmówiono, ale miałam żal do mamy. Pamiętam do dziś. Znajomi uważają, że moje dziewczyny to delikatne, uśmiechnięte, przyjazne istoty. Potrafią kilka razy mówić sąsiadom "dzień dobry". A nawet lekko dygają, co mnie zdumiewa, bo tego ich nie uczyłam. Jestem z nich dumna!
Jest coś, czego inni powinni od Pani się uczyć?
Mam cechę dziś deficytową: jestem niebywale uczciwa. I wobec fiskusa, i otaczających mnie ludzi. Jestem też lojalna. Moi przyjaciele mają stuprocentową gwarancję, że nigdy ich nie zdradzę.
Pani słaby punkt?
Nie umiem odmawiać! To nie brak asertywności: asertywna potrafię być do bólu. Dokładnie wiem, czego chcę, i umiem manifestować swoje zdanie. Ja nie potrafię odmówić, gdy ktoś, nieważne - bliski czy obcy - prosi o pomoc. Potem nieraz się złoszczę, bo los bywa niewdzięczny. Ale wierzę, że dobre uczynki wracają do nas w wersji zwielokrotnionej.
Obarcza Pani innych swymi problemami?
Nie mam takiego zwyczaju ani prawa. Ludzie potrzebują kogoś, kto w dzisiejszym, niełatwym świecie podniesie ich na duchu, a nie odwrotnie. Gdy coś mnie dręczy, zostaję w domu i szukam rozwiązania. Innym pokazuję się uśmiechnięta, odprężona, umalowana. Podobno warunkiem życiowego sukcesu jest lubienie siebie.
Jak z tym jest u Pani?
Nie przepadam za sobą, niestety. Może dlatego nie osiągnęłam specjalnego sukcesu? Lubię się w męsko-damskich sytuacjach: jestem zalotna, pozwalam sobie na niewinny flirt. I tyle. Nie mam wątpliwości, że jestem dobrym człowiekiem, ale do lubienia siebie bardzo mi daleko.
Zna się Pani na mężczyznach?
Gdybym się znała, uniknęłabym w życiu wielu łez. Wybierałabym partnerów, którzy nie robiliby mi krzywdy. A było dokładnie odwrotnie. Choć całe życie marzyłam, by przeżyć je u boku wybranego mężczyzny.
Ma Pani mnóstwo zajęć: gra w teatrze, serialach, działa charytatywnie. Nie odbija się to na zdrowiu?
Zawsze mówię, że mam za mało pracy. Ciągle są we mnie niespożyte siły i witalność. Mogłabym obdzielić nią z połowę żeńskiego świata. Na zdrowie nie narzekam, czasem tylko bywam przeziębio- na, gdy nie dosu- szę włosów. Nie palę, nie nadużywam alko-holu, uprawiam sporty, dużo śpię, a praca działa na mnie jak pigułka zdrowia. Od prawie dwudziestu lat jestem kobietą pracującą i wiem, że bez pracy jesteśmy nikim.
Niedawno skończył się rok. Pani życzenie na nowy?
Odwieczne: chcę mieć święty spokój w szczęściu. Wiem dobrze, o czym mówię. Ale na razie to tajemnica, może dopiero kiedyś pozna ją świat. A szczęściem dla mnie jest zasypianie i budzenie się ze świadomością, że nie muszę się niczego obawiać. To najcudowniejsze, co może spotkać kobietę.

Ewa Jabłonowska
źródło: Claudia.pl

dzięki Mili świetny

Najfajniejszy moment, jak powiedziała, że "pozwala sobie na niewinny flirt"
Wywiad z Joanną Kupińską Mój trójkąt bermudzki

Odtwórczyni roli Wiktorii Stahl w serialu „Na Wspólnej”, Joanna Kupińska, mieszka i pracuje w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Używa urządzeń elektronicznych, chociaż za nimi nie przepada, a z telefonem komórkowym-jak mówi-wręcz walczy. Ileż to razy zostawiła „komórkę” w domu, czyli w garderobie teatralnej, i wyjechała. Może dlatego zamiast SMS-ów woli pisać prawdziwe listy na papierze? A przecież ta sztuka umiera śmiercią naturalną.
-Szczecin to własny wybór, czy miasto, w którym się Pani urodziła?-Pochodzę z Ciechocinka. Do Szczecina wyruszyłam głównie z powodu dyrektor Teatru Współczesnego, uwielbianej przeze mnie Anny Augustynowicz. Byłam zafascynowana spektaklami jej teatru. Chcę zaznaczyć, że po trzech latach i wielu zagranych tam rolach wcale mi nie przeszło. Mam teraz więcej doświadczenia zawodowego, a w marcu wyruszam z panią Anną i jeszcze jednym kolegą do Kopenhagi. Wystawiamy spektakl w dwunarodowej obsadzie. Niestety w czerwcu kończę pracę w szczecińskim teatrze i chyba już zaczynam za nim tęsknić...
-Co się stało?
-Podjęłam tę decyzję z przyczyn osobistych. Sporo czasu spędzam ostatnio w zatłoczonych pociągach między Warszawą, Szczecinem i Gdańskiem. To był mój prywatny „trójkąt bermudzki”. Nie chcę i nie mogę tego dłużej ciągnąć. Poza tym w Warszawie czeka na mnie mój ukochany.
-To człowiek z branży?
-Nie, myślę nawet że jest antyaktorem (śmiech).
-No i w Warszawie kręcony jest serial „Na Wspólnej”, prawda? Jak się pani pracuje z Marią Pakulnis i Krzysztofem Wakulińskim?
-Kiedyś już nawet zażartowałam, że mam teraz trzy pary rodziców: naturalnych, przyszłych, czyli teściów, i właśnie rodziców serialowych.
Ci znakomici aktorzy (o współpracy z nimi mogłam tylko pomarzyć!) traktują mnie w sposób tak serdeczny i wspaniały, tyle się od nich dowiaduję, że nie jestem w stanie tego opowiedzieć. A robią to kompletnie bezinteresownie! Zzłapałam się nawet na tym, że w sytuacjach prywatnych zwracam się do pana Wakulińskiego "tatusiu". I to na planie zupełnie innego serialu, mianowicie "Pełną parą" (śmiech).
-Wiktoria Stahl jest bardzo obrotną i przedsiębiorczą dziewczyną. A pani?
-Myślę, że potrafię być przedsiębiorcza, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak sfery w których obraca się Wiktoria, są mi całkowicie obce. Wprawdzie moja mama jest ekonomistką, ale nie odziedziczyłam po niej tego typu zainteresowań ani, oczywiście, wiedzy.
-Trwa karnawał. Czy interesuje się Pani modą i wybiera na jakiś bal?-Zaglądam do czasopism, lubię wiedzieć, co jest modne. Ale rzadko korzystam z tej wiedzy. Ważniejsze jest dla mnie to, czy w danym ciuchu dobrze się czuję, czy nie. Ostatnio dzięki Wiktorii częściej chadzam na wysokich obcasach i, jeśli wybiorę się na bal, umiejętność poruszania się w takich butach bardzo mi się przyda.

Rozmawiała Ewa Sośnicka-Wojciechowska
mam jeszcze wywad z adamem fidusiewiczem serialowym maksem ale to napisze jak bede miala wiecej czasu wolnego
Adam Fidusiewicz
Przestałem byc milutki
Odtwórca roli Maksa w "Na Wspólnej" ,Adam Fidusiewicz tak jak jego bohater,szuka własnego sposobu na życie.Tez czaruje nienagannymi manierami i ... sztuczkami magicznymi.
-Skąd te sztuczki?
-To moje hobby od najmłodszych lat.lubie uczyć sie sztuczek i zaskakiwać nimi innych.Zawsze mam przy sobie magiczne rekwizyty, zeby móc coś zaprezentować.Na planie " W pustyni i w puszczy" śmiali sie, ze dostałem tę rolę dzieki pokazowi magii.
-Interesuje sie Pan magią, pracuje jako aktor, a studiuje psychologię społeczną?
-Długo zastanawiałem sie, czy złozyć papiery do szkoły aktorskiej... Lubie jednak "grzebać w ludzkiej duszy",
doszedłem więc do wniosku, że psychologia będzie dla mnie lepsza.Nie oznacza to jednak rezygnacji z aktorstwa.
-Uważa Pan, że już nie musi pogłębiać aktorskich umiejętości?
-Myśle, że warsztat aktorski mogę doskonalić na kursach albo indywidualnie.A warto też popracować nad rozwojem życia duchowego.
-Zmienia się Pan?
-Mam taka nadzieje.Dawniej wszędzie było mnie pełno, kazdemu coś chciałem podarować.Starałem sie być milutki dla wszystkich i tym poprawiłem swoje samopoczucie.W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jestem troche jak św.Mikołaj . Każdy go lubi, ale nikt nie traktuje poważnie.Obecnie wolę skoncentrować sie na głębszej więzi z wybranymi osobami.
-Nie spotyka sie Pan z rówieśnikami, nie podrywa dziewczyn?
-Nie, lubie włóczyć sie po klubach dla samej zabawy i "wyrywania" panienek. Ani ta zabawa grzechu warta, ani te panienki.Niektórzy mają mi za złe, że nie chce rozmawiać o głupotach.
-Ma Pan dobry kontakt z kobietami?
-Nigdy nie miałem problemu z ich zrozumieniem, to one miewaja problem ze zrozumieniem mnie.Zaproszenie na spotkanie, w moim przypadku, nie jest prośbą taniego podrywu, ale mało która na to wpada.
-Bardzo poważne podejście do życia na młodego człowieka...
-Żeby nie zadusić sie tą przegromną powagą, lubie czasem błaznować . Wyżywam sie w tworzeniu opowiadań i rysunków, robieniu zdjęć, a ostatnio także w kręceniu absurdalnych filmików.
wywiady z Teletygodnia Miałam zrobić skany, ale ubiegłyście mnie
nie da sie tego ukryc bylyśmy szybsze nastepnym razom to ty będziesz pioerwsza
Na Wspólnej drodze życia...
Od dwóch lat stanowią parę, a już za kilka miesięcy zostaną rodzicami. ILONA WROŃSKA I LESZEK LICHOTA („Na Wspólnej”) jak dotąd nie wybrali jeszcze imienia dla dziecka. Dlaczego do czasu porodu nie chcą znać płci maleństwa?
Podobno wyswatali Was przyjaciele, którzy uznali, że pasowalibyście do siebie.-I.W. – Jest w tym trochę prawdy. Mijaliśmy się już wcześniej w garderobie ,,Na Wspólnej” , ale dopiero na imprezie zorganizowanej przez znajomych mieliśmy okazję poznać się bliżej .
Od dawna się znacie?
L.L –Prawie dwa lata
Najbardziej szalony pomysł jaki zrealizowaliście wspólnie?
L.W i L.L- Dziecko!!!
Jak ekipa „Na Wspólnej” przyjęła wiadomość o ciąży Ilony?
L.L- Bardzo entuzjastycznie. Było wino i obietnice pomocy. W zasadzie im więcej wina, tym więcej obietnic...
I.W- Zaczęło się od wózka...
L.L- A potem chyba było mieszkanie i samochód... Zresztą nie pamiętam już szczegółów. Mam nadzieję, że produkcja ma lepszą pamięć (śmieją się).
Wybraliście już imię dla dziecka?
L.L- Nie chcemy znać jego płci przed porodem. Nad imieniem zastanowimy się, gdy okaże się, czy to on czy ona.
I.W- Mam przeczucie, że to będzie Tamara albo Natasza. Tak, lepiej Natasza. Albo... Maja, Lena...
L.L- ...albo Andrzej.
Zostaniecie niedługo rodzicami, ale o ślubie nie myślicie. Dlaczego?
L.L- Ponieważ żyjemy w związku opartym przede wszystkim na partnerstwie, potrafimy również podzielić się sprawiedliwie obowiązkami. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.
W dziale Kinga i Grzegorz jest skan tego wywiadu..
Co prawda nie jest to wywiad, ale nie ma gdzie tego wkleić
Anagda, gdyby nie ty to chyba bym tego tu nie wkleiła, ale coś wspominałaś, że lubisz czytać o 'Korczowej'

29.10 | Portret Anny Korcz

Polubiłam siebie
Ja – kobieta
Dzieci – dzięki nim żyję
Dzieciństwo – zielone i pachnące
Moje ciało – uśmiech
Kuchnia – włoska, japońska i chińska
Sport – tenis, pływanie, narty
Mężczyźni – dla nich żyję
Przyszłość – mam nadzieję, że szczęśliwa
Przeszłość – niczego nie żałuję
Pora roku – lato, choć podobno jestem kobietą zimy
Mama – zawdzięczam jej życie
Tata – obecny tylko w świadomości
Dobro – umiejętność dzielenia się z innymi
Uwielbiam – ludzi
Nienawidzę – chamstwa, zakłamania, zawiści, złodziejstwa, bandytyzmu, korupcji
Kocham – świat
Zasypiam – źle
Śmieję się – rzadko
Wypoczywać – nie umiem
Ubieram się – prostolinijnie
Tańczę – zawsze i wszędzie sama
Śpiewam – gdy nikt nie słyszy
Jestem dumna – często z moich dzieci
Piję – źle się czuję po alkoholu

* * *

Gdy tęskni za szumiącym, pięćdziesięcioletnim klonem sprzed jej rodzinnego domu w Falenicy i niewydarzonym wilczurem, Dianą, idzie na spacer do lasu i marzy o spokoju. W nowym mieszkaniu znajdzie się miejsce dla psa. Razem z dziewczynkami marzymy o dużym psie. Jesteśmy stuprocentowymi kobietami. Żaden tam z kokardką, kanapowiec, tylko prawdziwy pies.

Częstuje mnie kawą, prosi o ciszę i sprawdza w swojej sypialni, czy mała śpi. Po własnoręcznie postawionych bańkach i czosnku zasnęła. Śmieje się, że są jak rumuńska rodzina - w nocy dziewczynki przychodzą do jej sypialni i pakują się do jej łóżka. Na szczęście mieszczą się tam swobodnie, jest duże.

Siadamy na kanapie. Anna Korcz, ubrana w czerwono - piaskową piżamę z flaneli w misie, całuje starszą córkę, robi jej znak krzyża na czole. Układa się wygodnie na kanapie, nogi składa po turecku. W salonie palą się świece. Jest bardzo przytulnie. Dzieci śpią, można teraz o wszystkim porozmawiać.

Nie można powiedzieć, że dużo w życiu zrobiłam
- ukończyła Warszawską Szkołę Teatralną,
- za rolę matki w „Pelikanie” Strindberga otrzymała nagrodę Grand Prix,
- otrzymała wiele nagród na Przeglądzie Dyplomów Szkół Teatralnych w Łodzi,
- współpracowała z warszawskim Teatrem Współczesnym.

Cały czas jestem aktorką niewykorzystaną
- grała m.in. w „Nocnym gościu”, „Napoleonie”, „Operacji Samum”, w „Szopenie. Pragnieniu miłości”,
- wcieliła się w Lady Makbet w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku,
- można ją było zobaczyć w Teatrze Komedia w farsach „Stosunki na szczycie” oraz w „Łóżku pełnym cudzoziemców”,
- aktualnie gra jedną z głównych ról, w telewizyjnym serialu „Na Wspólnej”, gdzie wciela się w Izabelę. Wojtek Jagielski w swoim „Wieczorze z Wampirem” powitał ją utworem do ekranizacji „Nocy i dni”, choć Barbary Niechcic, o czym marzy, jeszcze nie zagrała.

Anna porzucona

Nie wstydzę się tego, że ojciec nas zostawił. Mojej mamie było bardzo ciężko, bo byłyśmy tylko we dwie. W dzieciństwie z ojcem spotykałam się sporadycznie, raz na kilka lat. Teraz widujemy się tylko formalnie. Nigdy nie tęskniłam za nim, bo jego nieobecność była od dziecka naturalną rzeczą. Nie znałam go i nie znam do dnia dzisiejszego. Myślę, że mogłabym być kimś innym, gdyby ojciec był w domu - mocniej stałabym na nogach i lepiej dawałabym sobie radę w dorosłym życiu. Nie byłabym teraz histerycznie poszukującą szczęścia kobietą, bo wiedziałabym, że cokolwiek się stanie, poradzę sobie w życiu. Ojcowską miłość chciał mi zastąpić mój dziadunio, ojciec mojej matki. Rozpieszczał mnie. Choć wtedy wciąż mu to wytykano, uważam, że zrobił kawał dobrej roboty. Mimo jego wielkich starań, dziś z pozoru wyglądam na osobę bardzo silną, umiejącą ze wszystkim sobie poradzić. Mam temperament, gest, silny głos. Ale tylko ja wiem, ile ta pokrywa mnie kosztuje. W środku jestem krucha, wrażliwa, delikatna. Ukrywam te cechy, żeby nikt mnie nie zranił. Swoje córki staram się dowartościowywać, żeby w zetknięciu z brutalnością tego świata wiedziały, że nic ich nie przerośnie, ze wszystkim dadzą sobie radę. Będę głosiła ten pogląd z pełną premedytacją, że mężczyzna w wychowaniu dzieci jest niezbędny.

Anna monogamistka

Rozstałam się z mężem. Na pewno jest to moja porażka. Moja przyjaciółka wciąż mi powtarza, że jeśli wstając rano mogę spojrzeć sobie w oczy, to znaczy, że wszystko jest w porządku. A ja robię to codziennie. Nie twierdzę, że jestem święta. Prawda zawsze leży gdzieś po środku. To małżeństwo, to dla mnie sprawdzian. Zdałam egzamin. Jestem kobietą monogamiczną i nie umiem swego życia dzielić na kilka domów. Jestem wdzięczna swojej opatrzności, że stało się tak, a nie inaczej, ponieważ w moim życiu dzieją się teraz nowe rzeczy, których w tamtym stanie nie mogłabym przeżywać, bo jedno determinowałoby drugie. Moje córki nadal mają tatę. Widzą się bardzo często, wyjeżdżają razem na wakacje, na narty, chodzą na konie, na spacery, do wesołego miasteczka. Mają świetny kontakt z ojcem, bardzo się kochają. Ich tata zna moje życie, więc nie popełnia tego samego błędu, który popełnił mój ojciec.

Anna nowa

Kiedyś mówiłam, że dzieci z rozbitych rodzin nigdy emocjonalnie nie są do końca normalne. Mówiłam także, że lepiej jest grać przed dziećmi, być ze sobą dla nich. Tego związku nie można było już dłużej dyplomatycznie prowadzić. Musiały chcieć dwie strony, a nie tylko jedna. Przyszedł taki moment w życiu, że zabrakło sił. Nie daliśmy rady grać. Już nam nie wychodziło. Zdałam sobie sprawę, że czas ucieka, a jest tyle fantastycznych rzeczy, które mogłabym przeżyć, gdyby nie ciążyły nade mną ograniczenia wynikające z zawarcia związku małżeńskiego. Dopiero teraz mogę zrobić coś wyłącznie dla siebie.

Anna łaknąca

Kiedyś uważałam, że mężczyzna idealny dla mnie powinien być starszy o piętnaście lat. Już w liceum wolałam starszych chłopców. W moim wieku ta różnica się zaciera, teraz mógłby być starszy o sześć lat. Udowodniono medycznie, że kobiety, które nie miały ojców, tęsknią za dojrzałym mężczyzną. To nieświadoma chęć posiadania opiekuna. Młodsi mężczyźni są dla mnie dziecinni. Łaknęłam towarzystwa bardziej dojrzałych. Mój mąż nie był ode mnie wiele starszy. Myślę, że między innymi tu był pies pogrzebany.

Anna uskrzydlona

Po tych wszystkich doświadczeniach nadal mam wiarę w życie. Zmądrzałam, nie mówiąc już o pokorze, której mam aż nadto. Bardziej doceniam i kocham ludzi. Liczę się z ich potrzebami, z ich zdaniem. Jestem otwarta na drugiego człowieka. Rozstanie z mężem uskrzydliło mnie. Nie byłabym tym, kim jestem teraz. A ja teraz lubię siebie, bo wiem, ile jestem warta.

Anna marzycielka

Nie wyobrażam sobie samotnego życia. Jest w nim miejsce dla mężczyzny. A poza tym chcę mieć jeszcze jedno dziecko, najlepiej chłopca. Nie z chęci posiadania syna, ale raczej z ciekawości, żeby zobaczyć, jak to jest mieć syna. A od mojej wróżki i terapeutki wiem, że będę go mieć.

Anna refleksyjna

Nie powinno się zawierać związków małżeńskich przed trzydziestym piątym rokiem życia. Mam wielu znajomych, którzy postanowili się pobrać, gdy mieli dorosłe dzieci. Dzieci były świadkami ich miłości. To kapitalne! Że też nie wpadłam na to wcześniej. Ale nie można być alfą i omegą. Gdy brałam ślub, byłam dwudziestojednoletnią dziewczyną i coś mi w środku mówiło, że to nie będzie to. Ale powtarzałam sobie wtedy: Jak to, mnie się nie uda? No i się nie udało. Dzięki temu małżeństwu moja mama została całkiem fajną, młodą babcią. Na szczęście mam już, w miarę, odchowane dzieci, więc mogę się rzucać w wir pracy, miłości.

Anna kobieca

Lubię swoje miejsce w szeregu. Feministki to zakompleksione kobiety, ale nie mówię o tych feministkach, które walczą o prawa obrzezanych, bitych, gwałconych, poniżanych kobiet na świecie. Mam na myśli te feministki, które rzekomo tak bardzo nienawidzą mężczyzn. Jak chcą walczyć z mężczyznami, to niech walczą. Ja w kopalni pracować nie będę, do wojska też nie pójdę, mam chory kręgosłup, więc walizek też nie chcę dźwigać. Lubię sprzątać, kocham rodzić dzieci, lubię domową atmosferę. Na szczęście przez swoich mężczyzn byłam traktowana jak kobieta.

Anna zdobyta

Ideału mężczyzny oczywiście nie ma. Lubię mężczyzn z tajemnicą, którzy mało mówią. Choć łatwo też kupić mnie słowami, o ile jestem ciekawa tego, co kto ma do powiedzenia. Muszę wiedzieć, że mu się podobam i jest mną zainteresowany. Jestem kobietą, którą trudno rozbawić, bo nie umiem się śmiać z byle czego. Mam bardzo wysublimowany dowcip. A o taki dowcip może się pokusić tylko inteligentna głowa. Wniosek z tego, że mój mężczyzna musi być inteligentny. Niekoniecznie intelektualista. W sztuce „Semiramida”, w której miałam przyjemność grać z Zapasiewiczem i Szczepkowską, padły słowa: „kobieta rozbawiona, to kobieta zdobyta.” To ja.

Anna kucharka

To nie tajemnica, że kuchnia nie jest moim królestwem. Zawsze sobie obiecuję, że jak będę miała dla kogo, to nauczę się gotować. Internautki pewnie się ze mną zgodzą, że jak coś kochamy, to robimy to dobrze. Nie mam do tego duszy. Nie wiem, kiedy dodać soli, majeranku, czy vegety. Najczęściej wsypuję wszystkie przyprawy i przedobrzę. Marzę o mężczyźnie, który będzie pięknie grał na fortepianie i pysznie gotował. Może jakiś Włoch, bo ze wszystkich najbardziej kocham kuchnię włoską. Dziewczynki jedzą w przedszkolu i szkole. Czasami staram się gotować zupy – nie muszę się wysilać, bo w ich jadłospisie jest miejsce tylko na cztery rodzaje zup. Nie będę ich wymieniała, wszystkie matki wiedzą, o jakie zupy chodzi. Ulubionym drugim daniem są naleśniki z serem. Na okrągło mogłyby jeść kluski, kopytka i pierogi – zresztą tak samo jak ja. Im są starsze, tym łatwiej z ich karmieniem, zaczynają jeść wszelkie nowinki, których kiedyś w sklepach nie było – łososia, węgorza, troć wędzoną, pasty. W domu zawsze jest świeże pieczywo, masło, wędlina, sery, owoce i warzywa. Wiosną, latem, na dużym półmisku układam im ser żółty i biały, polany konfiturami, kiełbaskę, wędlinę, winogrona, mandarynki, pomarańcze, gruszki. Śniadanie na tarasie lub w patio trwa wtedy godzinami.

Anna niewybredna

Wszystko jedno, łysy, gruby, mały, bez zębów... Jeśli moje dzieci będą szczęśliwe ze swojego wyboru, to ja też. Jest tylko jeden warunek - mężowie moich córek muszą być uczciwi i dobrzy dla nich. Pewnie, że wolałabym, żeby byli mądrzy, przystojni i bogaci. Ale nie można mieć wszystkiego.

Anna uśmiechnięta

Chciałabym, żeby moje dzieci były zdrowe. Nie muszą być bogate. Pieniądze dają tylko to, że wspomnienia ma się bardziej kolorowe. Chciałabym też, żeby były w życiu uśmiechnięte. Ja, umiem się uśmiechać w różnych sytuacjach, tego uczono nas na studiach. Choć nie zawsze mam na to ochotę. Chciałabym, żeby moje córki uśmiechały się ze szczęścia. Moja chora od sześćdziesięciu lat na stwardnienie rozsiane babunia marzyła o tym, żeby kiedyś zobaczyć mnie w jakimś towarzystwie z dziećmi i żebym była uśmiechnięta, uśmiechem szczęścia.

Anna charytatywna

Jestem prezesem stworzonej dla dzieci i młodzieży fundacji, założonej przez pallotyna, księdza Pawła Rosika. Zadaniem jej jest tworzenie centrum niwelowania agresji. Na zbudowanie takiego ośrodka potrzebnych jest dużo pieniędzy, które w obecnej ekonomicznej sytuacji kraju są trudne do zdobycia. Na razie wspomagam więc czterdzieści istniejących już ośrodków socjoterapeutycznych i antynarkotykowych utworzonych podczas kilkunastu lat działalności fundacji. Uczestniczę we wszystkich akcjach wspomagających działalność księdza. Organizowałam koncerty w Teatrze Buffo, w Warszawiance, aukcje w Hotelu Sobieskim. Wszystkich moich znajomych po fachu proszę, żeby wystawili jakąś drobnostkę na aukcji. A potem, dzięki ich znanym nazwiskom i twarzom, sprzedaję je za duże pieniądze. Nie zawsze spotykam się z aprobatą i zrozumieniem.

Anna ladacznica

Prowadzenie fundacji to dla mnie ogromna lekcja pokory. Mówię o sobie, że jestem ladacznicą – zakładam szpilki i idę żebrać. Jest to bardzo upokarzające, szczególnie dla zodiakalnej lwicy. Dla siebie w ogóle nie umiem prosić. Dużo łatwiej prosi się dla kogoś. Może dlatego na razie mi to jakoś wychodzi. Ale nie mogę zajmować się cały czas fundacją, bo sama mam dwójkę dzieci, na które muszę zarabiać.

Anna altruistka

Znajomi aktorzy wiedzą, że jeśli przyjdą na moją prośbę na koncerty, aukcje, coś zaśpiewają, zagrają, przemówią, to przyjdą także dziennikarze, którzy rozpropagują imprezę w mediach i zachęcą bogatych ludzi do podzielenia się pieniędzmi z tymi, którzy często nie mają na obiad. To takie proste. Są jednorazowi sponsorzy, którzy użyczają teatru, basenu, sali, kupują prezenty dla dzieci, jedzenie, słodycze, drukują za darmo ogłoszenia. Jednak najciężej wyciąga się z kieszeni pieniądze.

Anna Gwiazda

Jestem tak samo zmęczona, jak inne kobiety. Widzisz mnie po całym dniu pracy, z kremem pod oczami. Przed twoim przyjściem zdążyłam tylko wziąć prysznic i uczesać włosy. Tak samo, jak inne kobiety, mam kłopoty z cerą, z pękającą od zmywania i mycia podłogi skórą na palcach. Nie leżę na łożu i nikt nie wachluje mnie strusimi piórami.

Anna lwica

Wszystkie zodiakalne lwy powinny być mężczyznami. Mam w sobie wiele męskich cech. Uwielbiam zdobywać – to fascynujące. Nigdy nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że to, do czego doszłam, nie było warte czekania. Jeśli wyznaczyłam sobie jakiś cel, to musiał być mnie godzien. Może nie zawsze przynosił tyle splendoru, ile się spodziewałam, ale zawsze był godny moich wysiłków. Dotyczy to zarówno zdobywania mężczyzn, jak i ról, do których się przygotowywałam, a także wychowywania dzieci.

Anna ciekawa

Bez chęci czekania na nowe w ogóle nie wyobrażam sobie życia. Mam nadzieję, że w moim życiu coś ciekawego się jeszcze wydarzy. Coraz częściej umiem cieszyć się drobiazgami. To zadowolenie z prozaicznych rzeczy dnia codziennego wynika z świadomości, że życie trwa krótko, jak bańka mydlana. Trzeba się cieszyć każdą chwilą: że mamy dach nad głową, że mamy co zjeść, pięćdziesiąt złotych w portfelu, że dzieci są zdrowe, że mamy przyjaciół, że świeci słońce, że leży śnieg. To trudne, ale trzeba się tego nauczyć.
Magdalena Trawińska

I jak sie podoba?
wspaniałe Mili!!

W S P A N I A Ł E ! ! !

Jak mam ci za to dziękować?!?! Świetny artykulik (bo tak to można chyba nazwać)
Nie musisz dziękować (ale z drugiej strony to bardzo miłe) Jak jeszcze coś znajdę to wrzucę ...
Eee, a wogóle to dlaczego lubisz o niej czytać?

Nie musisz dziękować (ale z drugiej strony to bardzo miłe ) Jak jeszcze coś znajdę to wrzucę ...
Eee, a wogóle to dlaczego lubisz o niej czytać?


Bardzo lubię tę aktorkę. Uważam, że jest jedną z lepszych. A o niej rzadziej się rozpisują jakies brukowce czy wogóle jest o niej mniej informacji niż o innych popularnych aktorach. Lubie jeszcze baaaaardzo czytać o serialowej Kindze:)
To tak jak ja Ale o Korcz już się "wzięli", a za Ilonę niezabardzo, chyba, żę się mylę i to Ilona odmawia wywiadów itp.

A tak przy okazji, to znalazłam w weekend (fragment):

Operacji plastycznej nie poddałyby się aktorki Anna Korcz (''Na Wspólnej'', ''Operacja Samum'')
- Dziesięć razy na dzień patrząc w lustro chciałabym coś poprawić w swoim wyglądzie - zwierza się Anna Korcz - Co w szczególności? Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą.
Aktorka obawiałaby się jednak tego, że operacja może się nie powieść albo wywołać zupełnie nieoczekiwane skutki. Przecież tyle się teraz słyszy o pęknięciach silikonu, uszkodzeniu nerwów, itp.
Szkoda ze tak malo pisza o Ilonie.Ale w pon. bedzie z nią i z serialowym Grzesiem wywiad..:)
Ano szkoda, ale lepiej, że nie piszą, niż mieliby pisać głupoty
A ten wywiad to w Gali?
Tak w Gali bo narazie są w Świecie Seriali...
To jak będziecie mieli to zeskanujecie i wrzucicie na forum?? Prosze!!!
super forma tego artykułu, taka opowieść! bije na głowę oklepaną, tradycyjną kompozycję wywiadu.
a czyta się, co własnie odkryłam, o pani Ani bardzo przyjemnie;) fajna kobieta, normalna, ludzka, i mimo wszystko "poskładana".

Jezu, czemu nikt jej nie da roli głównej w jakimś inteligentnym filmie?

hmm... nie wiem za bardzo, gdzie to umieścić, ale zaciekawił mnie ten serial "Pełną parą" z naszym Oskarem i Wiktorią. podam link, p.Wakuliński faktycznie główną rolę gra! jakoś super to się chyba nie zapowiada, ale Oskara na pewno będzie dużo:D

http://www.filmpolski.pl/...f=16354&start=1
wywiad z RENATĄ DANCEWICZ

sorki ze z błedami ale pisze to juz 3 raz dwa razy komp mi sie przy koncu pisania zaiwiesił i etraz trzeci raz pisze a jestem zmecona po pracy i ledwo na oczy widze

wZBUDZA I KONTROWERSJE I PODZIW- NIESPOTYKANA SIŁĄ I SZCZEROŚCIĄ I ODWAGĄ W GŁOSZENIU POGLĄDÓW. tAK W ZYCIU ZAWODOWYM JAK I OSOBISTYM. nIE BAŁA SIĘ POWIEDZIEĆ ŻE W POLSCE JEST WIELE AKTOREK KTÓRE DLA GŁOWNEJROLI SA GOTOWE ZROBIĆ WSZYSTKO.NIE BAŁA SIĘ POWIEDZIEĆ ŻE NIE JEST TYPEM MATKI POLKI- MOGŁABY ŻYC W SAMOTNOŚCI A NOCAMI NAJCHĘTNIEJ GRAŁABY W BRYDŻA.
-MAŁO JEM , RZADKO SPRZĄTAM, PÓZNO WSTAJE, A PIENIĄDZE LUBIĘ PRZEZNACZAC NA PODRÓŻE- POWIEDZIAŁA MI KIEDYŚ O SOBIE. GDY DWA I PÓŁ ROKU TEMU ZOSTAŁA MAMĄ JERZYKA, ZASTANAWIAŁAM SIĘ CZY MACIERZYŃSTWO ZMIENI JEJ PUNKT WIDZENIA.
KIEDY SPOTYKAMY SIĘ W WARSZAWSKIEJ RESTAURACJI, MOJA UWAGE ZWRACA JEJ WYGLĄD- W BORDOWYM GOLFIE MODNEJ SPODNICY Z FALBANKAMI, CZARNYCH KOZACZKACH WYGLĄDA JAK LICEALISTKA. ALE W TRAKCIE ROZMOWY CZĘSTO ZERKA NA KOMÓRKE, BO MOŻE OLA -OPIEKUNKA JERZYKA JEJ POTRZEBUJE I DZWONI- JERZYK JEST TERAZ NA TYM ETAPIE ŻE CIAGLE CHCIAŁBY BYĆ Z MAMĄ - MÓWI I POKAZUJE MI JEGO NAJNOWSZE ZDJECIA W TELEFONIE. ALE GDY WYMAWI JEGO IMIE W JEJ GŁOSIE NIEMA WZRUSZENIA, JEJ OCZY NIE ZACHODZĄ MGŁĄ. JEST NOWOCZESNĄ MAMĄ KTÓRA KOCHAJĄC SWOJE DZIECKO, NIE REZYGNUJE ZE SWOBODY, PASJI I PRZYZWYCZAJEŃ.

POŁOWA POLEK UWAŻA Ż E MACIERZYŃSTWO ZA NAJWAŻNIEJSZA SPRAWE W ŻYCIU. TY DŁUGO ZWLEKAŁAS Z DECYZJĄ O URODZENIU DZIECKA. OBAWIAŁAŚ SIE ZOSTAĆ MATKĄ??

RENATA DANCEWICZ: RACZEJ NIE MIAŁAM INSTYNKTU MACIERZYŃSKIEGO.bYĆ MOZE WIELE KOBIETNIE JEST W STANIE TEGO POJĄĆ , ALE DLAMNIE DZIECKO NIGDY NIE STANOWILO NIEZBĘDNEGO ELEMENTU ŻYCIA- sWIETNIE BYM SOBIE RADZIŁA I ŻYŁA GDYBYM GO NIEMIAŁA. NIE UWAZAM ZE KOBIETA BEZPLODNA JEST CZŁWIEKIEM NIEKOMPLETNYM. JESTEM PRZEKONANA ZE ŻYCIE BEZ RODZINNYCH ZOBOWIĄZAN MOZE BYC BARDZO ATRAKCYJNE.

NAJPIERW TRZEBA ZDOBYĆ MOCNĄ POZYCJEW ZAWODZIE, MIESZKNANIE , ZWIEDZIĆ SWIAT???

R.D NIE CHODZI TYLKO O TO . DZIS KOBIETY PODOBNIE JAK MEZCZYZNI DUZO CZASU SPEDZAJA W PRACY, DECYZJE O MACIERZYNSTWIE ODKLADAJA WIEC W NIESZKONCZONOSC. PRZYZNAJE ZE SAMA MIAŁAM SZCZESCIE I ZA MACIERZNSTWO NIE ZAPŁACIŁAM ZBYT WIELE. ZASZŁAM W CIĄŻE, GDY DOSTALAM ANGAŻ DO SERIALU NA WSPOLNEJ. ROLA WERONIKI BYŁA DLA MNIE PARASOLEM OCHONNYM KTORY ZEPEWNIŁMI FINANSOWE BEZPIECZEŃSTWO I KOMFORT PSYCHICZNY. BARDZO CHCIAŁAM PRACOWAC, WIĘC ZARAZ PO PORODZIE SZYBKO OJAWIŁAM SIE NA PLANIE.

ROZUMIEM DECYZJA O DZIECKU NIE BYŁA WYNIKIEM GŁĘBOKIGO NAMYSŁU...

PRZECIWNIE BYŁO TO DUŻE ZASKOCZENIE. I NAWET ZDZIWIŁO MNIE TO ZE TAK ŁATWO SIE Z TYM POGODZIŁAM. MIAŁAM DUZO SZCZESCIA, BO JAKO OSOBA ZDECYDOWAIE NIECHĘTNA DZIECIOM I IDEI MACIERZYNSTWA DOSTAŁAM WIELKI PREZENT OD LOSU NIEZASŁUŻENIE DOBRA CIĄZE. ANI RAZU NIE CZUŁAM SIE ŹLE MIAŁAM SPORO ENERGII, BYŁAM BARDZO POGODNA. WCZESNIEJ CIAŻA KOJARZYŁA MI SIĘ Z NUDNOSCIAMI, ZŁYM SAMOPOCZUCIEM, ORAZ ZACHCIANKAMI TYPU OGORKI KISZONE Z CZEKOLADĄ. NIC TAKIEGO NIEMIAŁO MIEJSCA. MIOM STANEM KOMPLETNIE NIE PRZEJMOWAŁAM SIE,DO SZÓSTEGO MIESIĄCA GRAŁAM W SERIALU, A POTEM SPOKOJNIE JEZDZIŁAM NA R.ÓŻNE IMPREZY BRYDŻOWE KTŁRE UWIELBIAM.

WIELE KOBIET PARALIŻUJE SWIADOMOSC NIEODWRACALNOSCI MACIERZYNSTWA. MIAŁAS Z TYM PROBLEM??

R. D PRZESZŁAM TAKI KRYZYS W 7 MIWSIĄCU CIĄŻY. DOPIERO WEDY ZDAŁAM SOBIE SPRAWE, ŻE NIE A ODWROTU- MUSZE TO DZIECKO Z SIEBIE JAKOS WYDOBYĆ. WIEDZIAŁAM JAK WYGLĄDA PORÓD, ALE JAK SOBIE WYOBRAZIŁAM , ŻE TERAZ TEN PROBLEM MNIE DOTYCZY, ZACZE ŁAM SIE PANICZNIE BAĆ. NIE JESTEM ODPORNA NA BÓLI , SZCZERZEMÓWIĄC PORÓD NATURALNY UWAZAM ZA JEDEN Z NAJGORSZYCH POMYSŁÓW PANA BOGA. POD WPŁYWEM OPOWIEŚĆI KOLEŻANEK , KTÓRE GO PRZEZYŁY, MIMO RÓŻNYCH OBIEKCJI I PODPOWIEDZI LEKARZY ZDECYDOWAŁAM URODZI.Ć ZA POMOCA CESARSKIEGO CIĘCIA. TO IDEALNE ROZWIĄZANIE

KOBIETY PYTANE O TO , CO NAJCZĘSCIEJ PRZESZKADZA IM W GODZENIU ŻYCIA RODZINNEGO Z ZAWODOWYM , NA PIERWSZYM MIEJSCU WYMIENIAJĄ OPIEKĘ NAD DZIECMI...

R.D STAC MNIE NA OPIEKUNKE . CO NIE ZNACZY ZE SAMA UMYWAM RĘCE. MUSI BYC BARDZO PRZYKRO GDY NIANIA STAJE SIE DLA DZIECKA WAZNIEJSZĄOSOBĄ NIŻ MATKA. NIGDY DO TEGO IE DOPUSZCZE. CHOC KIEDYS MYSLALAM ZE NAJWAZNIEJSZA JEST JAKOSC CZSU SPEDZONEGO Z DZIECKIEM , Z CZASEM ZROZUMIALAM ZE LICZY SIE TAKZE ILOSĆ. TO PRAWDA JUREK SPĘDZA Z OLA KILKA GODZIN DZIENNIE I TRAKTUJE JA JAK STARSZA SIOSTRE, JEDNAK JESTEM DZIWNIE SPOKOJNA ZE CIĄGLE TO JA JESTEM JEGO NUMEREM JEDEN.

MOŻNA MIEĆ DZIECKO I NIE WYŁĄCZAĆ SIĘ Z ŻYCIA??

WSZYSTKO MOZNA, CHOC PO URODZENIU JURKA MUSIAŁAM BARDZO ZWOLNIC TEMPO. PIERWSZE TRZY MIESIĄCE BYŁY KOSZMAREM- NIN STOP MIAŁAM PRZY SOBIE WYMAGAJACEGO NOWORODKA , KTÓRY CAŁY CZAS CHCE PIĆ, JESĆ ALBO COS JESZCZE INNEGO. MIAŁAM PASKUDNE WRAŻENIE , ŻE PRZESTAŁAM BYC BYTEM SAMODZIELNYM, A ZMIENIŁAM SIĘ W FABRYKĘ PRODUKUJĄCA RZECZY NA POTRZEBY DZIECKA.MOJA WOLNOŚĆ SKONCZYŁĄ SIE I JUZ DO KONCA ZYCIA BEDE MIAŁA PRZECHLAPANE. NA RATUNEK PRZYSZLI MIA MAMA I TOMEK MÓJ PARTNER. NIE PRACOWAŁ WTEDYWIEC ZOSTAWAŁ Z MAŁYM GDY WYCHODZIŁAM NA DWIE TRZY GODZINY DO KINA ALBO DO KAWIARNI, ZEBY POCZYTAC KSIĄŻKE. INACZEJ POPROSTU BYM ZWARIOWAŁA. JAK MÓWIŁAM NIE JESTEM KOBIETA KTÓRA TAK UWIELBIA DZIECI ZE MOGŁABY Z NIMI PRZEBYWAC 24 H NA DOBE. PRZY DZIECKU NIE ODPOCZYWAM- PRZY CAŁEJ RADOŚĆI Z MACIERZYŃSTWA TO CIĘŻKA PRACA. PO NIEJ NALEZY SIĘ ODPOCZYNEK... WIĘC KTOŚ MOŻE NAZWAĆ MNIE ZŁĄ MATKA I EGOISTKĄ , ALE GDY JESTEMM WPRACY, NIE ZADRECZAM SIĘ TYM CO SIĘ DZIEJE ZDZIECKIEM W DOMU, CZY ABY NIC SIE NIE STAŁO ZŁEGO.

ZAMIAST DZIECKIEM WOLISZ ZAJMOWAC SIĘ SOBĄ? TAKA JEST MATKA XXI W.

R.D BARDZO KOCHAM JURKA, ALE TO JA MUSZE PRZERZYC SWOJE ŻYCIE. DUZO CZASU SPĘDZAMY RAZEM , ALE TEZ DUŻO PRACUJE, A NAWET WYPUSZCZAM SIE Z KOLEZANKĄ W ŚWIAT. GDY JUREK MIAŁ 7 MIESIECY WYJECHAŁYSMY NA DWA TYGODNIE DO TAJLANDII. BY PRZETRWAC I NIE CIERPIEC, WYSTRACZYŁ JEDEN TELEFON DZIENNIE DO DOMU, I STERTA ZDJEC MAŁEGO, KTÓRE OFLĄDAŁAM PRZED SNEM.POTEM WYJECHAŁAM DO NIWEGO JORKU, NIEDAWNO BYŁAM TYDZIEN WE FLORENCJI. BYŁO WSPANIALE, WCZALE NIE ROZPRASZAŁY MNIE MYSLI, CO TAM SIE DZIEJE W DOMU. Z SYNKIEM ZOSTAŁA MOJA MAMA , BYŁ WIĘC POD NAJLEPSZA OPIEKĄ. CZY JESTEM TAK FENOMENALNA A ONI SA DO NICZEGO ZE SOBIE BEZEMNIE NIE PORADZĄ??- MYŚLAŁAM . UWIELBIAM PODRÓŻE I ŹLE BYM SIE CZUŁA GDYBYM MUSIAŁA Z TEGO ZREZYGNOWAĆ.

ALE PRZYZNASZ ZE DZIECKO ODEBRAŁO CI SWOBODE DZIAŁANIA??

R.D Z CAŁĄ PEWNOŚĆIĄ OGRANICZYŁO WOLNOŚĆ I NIEZALEZNOSC. ALE JUREK JEST I MAM NADZIEJE ŻE JUZ ZAWSZE BEDZIE W MOIM ZYCIU. MÓJ TRYB ŻYCIA BARDZO SIĘ ZMIENIŁ, JEST PODPORŻĄDKOWANY JURKOWI, CIERPI NA TYM MOJA WOLNOŚĆ, ALE TRUDNO AMMA NADZIEJE ŻE NIE BEDE MUSIAŁA NICZEGO DLA JURKA REZYGNOWAC. TO BYŁOBY SMUTNE, I KIEDYS MOGŁABYM MIEĆ MU TO ZA ZŁE. ANRAZIE WSTAJĘ O ÓSMEJ RANO, BO WTEDY DUDZI MNIE SYNEK, CO JEST DUŻYM WYRZECZENIEM, BO UWIELBIAM SPAĆ. KEIDYS MOGLAM WRACAC Z BRYDZA O CZWARTEJ PIATEJ NAD RANEM, TERAZ ZDARZA SIE TO RZADKO.

KARTY U NAS WCIĄŻ NIENAJLEPIEJ SIE KOJARŻĄ, MOCNE SŁOWA, PAPIEROSY, WÓDECZKA... CIEBIE MAMĘ NA PEŁNYM ETACIE , NIE PRZERAZA TEN DOŚĆ NIEHIGIENICZNY TRYB ŻYCIA??

R.D W BRYDZU SPORTOWYM , NA TURNIEJACH OD DWUDZIEST LAT JEST ZAKAZ PALENIA I PICIA ALKOHOLU. BRYDŻ TO MOJA WIELKA PASJA. CZASEM WYJEŻDZAMY CAŁAĄ RODZINĄ NA WCZASY BRYDZOWE DO SŁUPSKA LUB SOPOTU. BIERZEMY OLĘ , KTÓRA OPIEKUJE SIE JURKIEM GDY Z TOMKIEM GRAMY. PÓŁ DNIA SPĘDZAMY Z SYNKIEM DRUGIE PÓŁ NA PARTYJCE BRYDŻA. JAK SIĘ CHCE WSZYSTO MOŻNA POGODZIĆ...

WKRÓTCE WEZMIESZ UDZIAŁ W TRZECIEJ EDYCJI TANCA ZGWIAZDAMI...

R.D JESTEM OSOBĄ STRASZNIE LENIWA, POTWORNIE CIEŻKO JEST MI SIĘ ZMOBILIZOWAC. UDZIAŁ W TYM PROGRAMIE TRAKTUJE WIE C JAKO OKAZJĘ , BY SIĘ PORUSZAĆ, ZLAPAĆ KONDYCJE, MOŻE ZRŻUCIĆ PARE KILO? KILKA LAT TEMU WYSTĄPIŁAM W AKCJI ARTYŚCI DZIECIOM W CYRKU W NUMERZE Z KOŁEM. DWA RAZY W TYGODNIU MIAŁAM ZAJĘCIA W SZKOLE CYRKOWEJ W JULINKU- MECZYŁAM SIĘ DO NIEPRZYTOMNOIŚĆI, A POTEM CZUŁAM SI.E SWIETNIE. MAM JEDNAK SWIADOMOSC, ZE TYM RAZEM MOZE BYC NIEWESOŁO, BO TGZ TO WYJĄTKOWO CIĘŻKA PRACA. ALE JA NIEJESTEM AŻ TAKIM BULTERIEREM , NIE CHCE Z ZACIŚNIETA SZCZEKĄ SIEGAC PO WYGRANA. NIEZAMIERZAM KOSZTEM DZIECKA SPEDZAC NA PRZYGOTOWANIACH DO TEGO PROGRAMU CAŁEGO ŻYCIA. NIEMAM NA TO ANI CZASU, ANI OCHOTY...

KIEDYŚ MÓWIŁAŚ ŻE LEKKĄ REKĄ WYDAESZ PIENIĄDZE. JUREK NAUCZYŁ CIE UWAZAĆ NA WYDATKI??

R.D MÓJ STOSUNEK DO PIENIEDZY NIEWIELE SIE ZMIENIŁ. NIE CIUŁAM- GDY ,A, POTRZEBE ALBO POPROSTU OCHOTE SIĘGAM DO TOREBKI. NA STAROŚĆ MOGE ZOSTAĆ BEZ GROSZA, ALE TO WTEDY BEDE SIĘ MARTWIĆ.

CZY MYSLISZ ZE DZIECI TO KAPITAŁ NA STARE LATA?? JUREK POWINIEN SIE KIEDYS TOBA ZAOPIEKOWAĆ??

MAM NADZIEJE ZE ZA TE :ŚCI: LAT STANĘ SIE WESOŁA BUDZACA SYMPATIE STARUSZKA, KTÓRA NIE BEDZIE ZMUSZONA KORZYSTAC Z POMOCY JURKA CZY KOGOKOLWIEK, BO MA AJKIES TAM ZABEZPIECZENIE FINANSOWE. NASZE KONTAKTY Z SYNEM BEDA O WIELE LEPSZE, JEŚLI BĘDĄ CAŁKOWICIE DOBROWOLNE. JESTEM TYPEM OSOBY, KTÓRA LUBI SAMA POMIESZKAĆ, SAMA DYSPONOWAC SWOJA OSOBĄ. NIEMAM NOIC PRZECIWKO WNUKOM, ALE RACZEJ NIECHACIALABYM ICH WYCHOWYWAĆ . CÓŻ NIEMAM POTRZEBY CZYC SIE POTRZEBNĄ.

To jak będziecie mieli to zeskanujecie i wrzucicie na forum?? Prosze!!!

Ale skanik już jest w dziale Kinga i Grzegorz
Anagda słuchaj ja mam wszystkie felietony z Anną Korcz jak chesz żebym je napisała to daj zanć (też jestem fanką pani Anny Korcz )
jak narazie dla Anagdy wywiad z panią Anną Korcz
Anna Korcz
Wychowuje córki twardą ręką – angielski mają znać perfekcyjnie, poza tym pakiet umiejętności, czyli basen, tenis i narty. Córki nie lubią oglądać mamy na scenie – wolą ją mieć dla siebie.

-Krążą legendy o tym, że dzieci aktorów wychowują się w garderobach teatru.
-Dla mnie to są bajki. Moje dzieci nigdy nie wychowywały się w teatrze. Zawsze były otoczone opieką osób powołanych. Zdarzało się, że dziewczynki były ze mną w pracy, ale tylko dlatego, że chciały zobaczyć zaplecze teatru albo plan filmowy. Zabierałam córki jedynie na ich wyraźne życzenie. Natomiast nigdy nie musiały czekać na mnie w garderobie, bo np. nie miał kto im otworzyć drzwi czy podać kolacji.
-To Pani decyzja?
-Mam taką zasadę. Nie wiem, czy jest to mój egoizm, czy komfort. Podobnie nie lubię bawić się przy dzieciach. Przychodzi pora, kiedy idą spać i wtedy dorośli pozwalają sobie na luźniejsze rozmowy, bardziej rozwiązły język.
-Zawód aktorki to nienormowany czas pracy, wieczorne spektakle, wyjazdy – to niełatwe dla mamy?
-Wbrew pozorom nie jest tak źle. System teatralny to poranne próby w godzinach 10 – 14. Dzieci są wtedy w szkole lub przedszkolu. Potem spędza się razem kilka godzin. Dopiero wieczorem wychodzi się na próbę albo spektakl.
-Córki nie buntowały się, że mama znika wieczorami? -Swoje dzieci wychowywałam zawsze sercem i zdrowym rozsądkiem. Od najwcześniejszych miesięcy życia mojej starszej córki zawsze mówiłam, dokąd wychodzę – bez względu na to, czy zostawała z moją mamą, czy ciocią...i czy była świadoma, co do niej mówiłam. Owszem, zdarzyło się, że któraś z córek powiedziała mi: “bardzo mi smutno, że wychodzisz” i bródka jej się trzęsła. Wtedy były przytulanki i całuski.
-Jest Pani konsekwentna?
-Mam kolejną zasadę. W pracy nie jestem matką, a kiedy jestem matką, nie gram. Nie musiałam nad tym pracować, to stało się samoistnie. Naturalną rzeczą jest, że w domu się wygłupiam i szleję z dziećmi. Ale nie robię tego dlatego, że jestem aktorką. Poza tym staram się dać im poczucie bezpieczeństwa. Dziewczynki wiedzą, że jeśli muszę wyjść, to tak wszystko zorganizuję, że nie będą same.
- Mają to poczucie?
-Myślę, że tak. Zawsze też staram się dotrzymać danego im słowa. Wielokrotnie byłam umówiona z dziewczynkami, że po powrocie ze spektaklu obudzę je. Czasem żal mi je budzić, ale czasem sama jestem tak stęskniona, że nawet jak śpią, wchodzę do pokoju, przytulam, głaszczę po główce. Oczywiście rano nic nie pamiętają, ale skoro przyrzekłam...
-W wychowaniu dzieci kieruje się Pani intuicją czy sięga po poradniki, radzi koleżanek, mamy?
-Mam tzw. oko teściowej. Polega to na bardzo dokładnym zapamiętywaniu wszystkiego. Chłonę i zapamiętuję wszystkimi zmysłami: zapachy, kolory. Mam potężny bagaż doświadczeń i stamtąd czerpię. W wieku sześciu lat sprecyzowałam swoje poglądy na życie. Do dziś w zasadzie nic się nie zmieniło. Oczywiście, one ewoluowały, są dojrzałe i poparte doświadczeniem, ale właściwie wszystko mogę dziś powtórzyć. Obserwowałam rodziców, ich znajomych, swoich znajomych, obserwuję dzieci na placach zabaw i to mi wystarcza. Moja mama miała do mnie żal, że nie czytam fachowej literatury, co nie jest do końca prawdą. Zdałam się na intuicję.
-Jak rozwija Pani zdolności swoich dzieci, np. zachęca je do gry na instrumentach? -Przyrzekałam sobie, że moje dziewczynki będą znały nuty. Niestety, nie grają na żadnym instrumencie.
Ze starszą córką podjęliśmy próbę, ale jej się to nie spodobało. Przez rok chodziła na zajęcia, dostała profesjonalny keyboard. Być może powinnam naciskać na nią,
ale widziałam, że nie wywołuje to w niej żadnych pozytywnych emocji i jest tylko obowiązkiem, więc machnęłam ręką. Natomiast obie dziewczynki pływają, jeżdżą na nartach, rowerach i obie grają w tenisa.
-Pani wybierała dla nich te zajęcia?
-U nas w rodzinie są to podstawowe rzeczy. Dostają od nas pakiet umiejętności i będą sobie z tego czerpały albo nie. Nikt ich do niczego nie zmusza. Jedyne, na czym mi naprawdę zależy, to dobry angielski. Zdecydowaliśmy z mężem, że będzie to jeden język, ale perfekcyjnie opanowany. Nie zapełniam dzieciom całego czasu wolnego zajęciami, działoby się to kosztem ich dzieciństwa.
-A jak rozmawia Pani z dziećmi na tzw. trudne tematy?
-Nie do końca wierzę psychologom, psychoterapeutom. Jestem taką zosią samosią. O kobiecości mogę im opowiedzieć wszystko, bo wiem o tym z doświadczenia. Natomiast o AIDS czy narkotykach muszę coś poczytać i przygotować się do takiej rozmowy.
-Piętnastoletnia córka buntuje się już?
-Może zabrzmi to groteskowo, ale w moim domu nie ma mowy o buncie. Dziewczynki o tym doskonale wiedzą. Ania powtarza mi “tak, tak, mamo, wiem – jesteś zmęczona, zapłakana, po przejściach”. Mówi to, oczywiście, żartobliwie. Ale dziewczynki doskonale wiedzą, że jeśli one zaczną się buntować, to ja wyląduję w szpitalu psychiatrycznym.
-To emocjonalny szantaż!
-To trudny dla mnie temat, ale dziewczynki wiedzą, że mam problemy i starają się mnie wspierać.
-Córki oceniają Panią w pracy, komentują Pani role? -Zabierałam kiedyś starszą córkę do teatru. Ale źle odbierała mnie na scenie, płakała. Myślę, że ujawniło się tu niebywałe poczucie własności, które zresztą sama im wpajałam. Jestem tylko dla nich, a na scenie widziała mnie w objęciach innego mężczyzny, w dziwnym kostiumie... Nie mieściło się jej to w głowie. Najsłodsze pytanie, jakie usłyszałam od mojej starszej córeczki, padło, kiedy oglądałyśmy razem Teatr Telewizji, w którym grałam. W pewnej chwili Ania zapytała: “Mamusiu, gdzie ty teraz jesteś, tam czy tu?” Dla dziecka to było zupełnie niezrozumiałe.
-Oglądacie razem serial “Na Wspólnej”? -Na początku dziewczynki pasjonowały się tym serialem. Teraz Ania nie może oglądać, bo o tej porze kończy lekcje albo zasypia. No a mała jest stanowczo za mała. Zresztą nie jest to film dla ośmiolatki.
-Między córkami jest kilkuletnia różnica wieku. Dziewczynki nie są o siebie zazdrosne?
-Młodszemu dziecku poświęca się więcej czasu, a starsze schodzi na dalszy plan. Zrobiłam wszystko, żeby Ania nigdy nie poczuła się odrzucona. Ale trzeba byłoby ją o to spytać. W dniu, w którym wróciłam ze szpitala z Kasią, Ania przyszła do nas i pozwoliliśmy jej z nami spać. Mieliśmy ogromne łóżko i spaliśmy we czwórkę. Ale po niedługim czasie sama przyszła i powiedziała, że jest jej niewygodnie i wróciła do swojego pokoju. Mam nadzieję, że nie są o siebie zazdrosne. Bardzo staram się obu dawać tyle samo miłości.
rozmawiała Edyta Woźnica
Wywiad jest sprzed roku, ale mam nadzieję że Anagda się ucieszy
to już kiedyś marta było Mili bodajrze dawała pare stron wczesniej
Anagda to chcesz felietony z panią Anną Korcz(felietony z Pani Domu)
to umiesc tutaj
ZADBANE KOBIETY NIE PŁACZĄ NA MROZIE!
pozostale felietony też zamieszczę ale jak będę miała trochę więcej czasu
O! Nareszcie znalazłam kogos kto ma te felietony. Zniecierpliwością czekam na pozostałe cześci
Jasne, że był ten wywiadzik dotyczący córek i ich edukacji
Anula: Anagdzie chodziło zapewne o wywiad z Gali Ja również mam nadzieję, że pokażesz nam skanik Z chęcią go przeczytam
Samurajka, dzięki, żę przepisałaś dla nas wywiad

P.S. Chyba ktoś mi tu konkurencję robi (mam na myśli dodawanie materiałów związanych z panią Anią) Oczywiście żartuję
tak jak obiecałam napisałam następny felieton
ZIMOWE OPONKI TO WAŻNA RZECZ !
Dietetycy mówią że nie należy się odchudzać „na zimę”. Wtedy ludzie jak zwierzęta gromadzą tkanką tłuszczową która ma im pomóc przetrwać zimy czas. Bo zimy czas bywa często bardzo zimny. Kosteczki obleczone jedynie skórką i mięśniami marzną niemiłosiernie. Dlatego milej jest wtulać się w pieszczoty obłych kształtów i czerpać ciepło z opon, oponek i tego na czego nadmiar my kobiety szczególnie często narzekamy. Narzekamy naturalnie na całą masę szczegółów, którymi nie obdarowała nas Bozia. Wszędzie dobrze Kochani gdzie nas nie ma i wszystko lepsze co nie nasze. Kryśka ma piękny biust, Małgosia piękne oczy. A Beata? Co za dłonie! Kowalskim dużo lepiej za wielką wodą, a Nowakowie lepiej przędą niż my. Sąsiadom urodziła się dziewczynka- Boże mają już parkę! Dzieci siostry czy brata uczą się dużo lepiej niż nasze. I tak w nieskończoność. A do tego mężczyźni wolą blondynki. Chociaż prawdę mówiąc nie martwcie się czarnulki nie zawsze. I co począć? Jak to co? Czas nas uczy pogody. Trzeba dużo, dużo tego niemiłosiernie upływającego czasu, żeby zrozumieć że nie to wszystko jest najważniejsze. Doceńmy naszych bliskich, doceńmy nasze dzieci, cieszmy się tym co mamy tym, że w naszym kraju możemy wyznawać swoje poglądy. Wiem. Powiecie: co ona truje? Przecież mnie wali się świat na głowę! Pamiętajcie, to oczywiście żadna pociecha, że wielu ma dużo gorzej niż my. Przykład? Proszę bardzo! Moja znajoma jakiś czas temu właśnie wykonywała swój zawód, lecząc zaniedbany ząb. Nagle zadzwonił telefon.
-Czy pani Kwiatkowska?- padło pytanie-Tak, a o co chodzi?- Proszę pani, na Katowickiej był poważny wypadek...Pani mąż nie żyje...Szok, lament, pogrzeb. Dwoje małych dzieci zostało półsierotami. Nigdy nie znamy dnia ani godziny. Dlatego cieszmy się życiem Moi Drodzy, bądźmy dla siebie mili. Żebyśmy nigdy nie mieli wyrzutów sumienia, że komuś nie zdążyliśmy czegoś powiedzieć. Wszystko, co miłe, mówmy od razu. Ach, zapomniałabym o oponkach! Już ustaliłyśmy, że te w talii z radością zostawiamy. Ale robi się coraz chłodniej, a na drogach ślisko. Opony samochodowe czas zmienić na zimowe, bo to zmniejsza ryzyko wypadków. Ja uczynię to na pewno. Już nieraz sunęłam po drodze jak po l***, na letnich gumach. Uwierzcie, nic przyjemnego!
Jeszcze letnia, acz już zimowa
Wasza Korczowa
Co do wywiadu z Leszkiem i Ilonka to podobal mi sie hahaha im wiecej wina tym wiecej obietnic...zaczeło sie od wózka a pozniej saochód mieszkanie
OPIEKUŃCZE SKRZYDŁA TYCH KTÓRZY ODESZLI...
O, WOLO WOLO, JAKAŚ TY MĘCZĄCA!
hehe... fajny te ostatni. i to jakiś niedawny skoro nawiazuje do wyborów z jakiej to gazety?
z Pani Domu ale to już dość dawno było mam jeszcze 5 felietonów, ale jestem w trakcie pisania wszystkie dodam żebyś miała co czytać
ANNA KARENINA MUSI POCZEKAĆ...
Tak, tak musi poczekać i już! Leży sobie obok mojego łóżka, w pięknej granatowej obwolucie, złocą się na niej litery: Lew Tołstoj. I chociaż marzy mi się, żeby zagrać tę Annę, i ona, i Lew znów odłożeni od acta. Ciągle nie mam czasu, żeby dokończyć to dzieło. Tyle ciekawych pozycji, że trudno z nich rezygnować. A teraz pojawiła się ta, na którą czekałam tak długo. JEST. Wreszcie mogę pisać, i piszę! Tylko czy ktoś to przeczyta? Błagam, niech ten ktoś się zlituje. To Ty! Cudownie! Cudowne jest też, że nikt mnie teraz nie widzi. Leżę sobie w mojej sypialni, nogi trzymam na poduszce „antyżylakowej”, jestem w dresie, włosy spięte „szczypawką”. Wokół przyjazne sprzęty, gra muzyka, jest BOSKO! Bo mogę wam to wszystko opisać i podzielić się moją radością. Dzieci naturalnie skrytykowałyby mnie: „O! Mama zmęczona życiem”- tak się wyzłośliwiają- „leży i odpoczywa”. A mnie po prostu przepełnia radość pisania. Tak, tak-pisania. Tak długo czekam... A propos czekania- ile czeka się na wakacje? Rok, kochani przecież wiecie. Okrąglutki roczek na nie czekam. I co? Wyjechałam jak co roku nad mój ukochany Bałtyk. Rzecz jasna z moim stadkiem: Anusią, Kasią i Whisky. Nie to nie alkohol. Prawie nie piję. Whisky to...nasza sunia. Wyjechałam i...zmarzłyśmy nieludzko!! Whisky było ciepło, a my trzy zziębnięte na kość. Na Bałtyku ciągle sztorm. Sztorm bardzo piękny tylko my potargane i skostniałe. Co roku przyrzekam sobie: „nigdy więcej polskiego morza”. Zimno, drogo i brudno. Zarzekam się, że w przyszłym roku już na pewno jadę tylko w ciepłe kraje. I co będzie? Pewnie znów spotkam się z Kasią, Anią, Poznaniem i innymi na tej najpiękniejszej plaży świata. Ale, ale... Zimno zimnem, a ja kiedy już pogodziłam się z pogodą pod psem, dostaję telefon: „Kochana, musisz przyjechać na próbę charakteryzacji, kostiumów, no i na rozmowę z reżyserem”. „Jak to?”- krzyczę- „Przecież byłam do dyspozycji przez miesiąc!” „Nie, nie”- odpowiada głos-„Reżyser musi cię mieć teraz”. Stało się: jadę do domu, szczęśliwa bo tak naprawdę chcę wrócić do mojego ciepłego, cudownego gniazdka. I jesteśmy. Dziewczynki, mimo mojego niedowierzania twierdzą, że było cudownie. Cieszą się, bo mama ma za chwilę zagrać w filmie „Ja wam pokażę”- kontynuacji „Nigdy w życiu”. Zagrałam, i to jak! Dostałam brawa i kwiaty od ekipy. Tylko, że zagrałam... ZŁOŚLIWĄ. I to mnie martwi. „Ale cudna ta twoja złośliwa”- mówiła Katarzyna Grochola. I co z tego, że cudna, kiedy ja marzę, żeby wreszcie być piękną, delikatna i pełną wdzięku królewną, przykładną matką, czy też, ja wiem, aniołem... A życie ciągle przynosi „złośliwe”. Od 18 lat muszę sobie z tym radzić. A wakacje? Wakacje, wakacje, i po wakacjach... Horoskopy się sprawdzają. Czy zodiakalnym Lwom było pisane wrócić z wakacji do pracy? Owszem, było. To po co się złościć? Korczowa, oj, Korczowa, ty to nigdy nie wydoroślejesz! Zmądrzej trochę, przecież za rok znów wakacje!
Marta poprawka: "żebyśmy MIAŁY co czytać" nie tylko Anagda je czyta, ale i ja
Mili słuchaj a może ty masz wywiad z Anną Korcz, który był w Kobiecie-dodatek do faktu? Jeśli tak to napisz go bo bardzo na nim mi zależy
Jeśli się nie mylę to go mam. Przepiszę go na pewno, bo chciałam dać na forum to i przy okazji ty sobie skopiujesz Tylko to chyba w weekend zrobie, w sobotę wieczorem, albo w niedzielę. I skany też zamiezczę
a masz resztę felietonów? jeśli tak to zeskanuj i dodaj
Nie mam I dlatego liczę, że ty je nam przepiszesz
Nie martw się do soboty na tym forum znajdziesz wszystkie felietony
Paweł Deląg

Nie dla niego etykiety

O paryżu mówi sie, że jest to miasto miłości i artystów.Paweł Deląg, którego oglądamy w serialu "Na Wspólnej" i ekranizacji powieści Katarzyny Grocholi " Ja wam pokaże!" , ma tam swój drugi dom.Pierwszy raz odwiedził stolicę Francjii w latach 80. Poczuł wtedy , ze cos go tu ciągnie.Od tego czasu Paryż bardzo sie zmienił.Dziś to miasto brudne i hałaśliwe, a Francuzi strasznie sie śpieszą. -Czasami, obserwując ich, mam wrażenie, że sa jak lemingi - biegną na oślep przed siebie.
-Zamierza się Pan przeprowadzić do Francji na stałe?
- Mój związek z tym krajem przypomina bardziej romans niż długotrwałą miłość.Mam we Francjii agenta.Zrealizowałem dwa filmy, a niedługo będę kręcił zdjęcia do trzeciego - opowieść o pakcie, któryw latach 50. stał sie początkiem Uni Europejskiej.Wystąpie w roli niemieckiego dziennikarza relacjonującego to historyczne wydarzenie.
- Praca we Francji pewnie bardzo sie rózni od pracy w Polsce?
- Są to dwa rózne światy, które trudno jest porównywać.U nas często kręci się w pośpiechu.Francuski plan jest lepiej zorganizowany.Francuzi robią 200 filmów rocznie, my 20. Łatwiej tam także podejmować ryzyko, na które w Polsce nikt by sie nie zdecydował. Jedną z istotnych różnic jest szacunek do zawodu aktora.W naszym kraju on zupełnie zniknął.
- Tam też ulubionych aktorów można oglądać zarówno w serialach jak i w kinie?
- Nie. We Francji aktor grający w kinie nie pojawi sie w produkcji telewizyjnej.Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nad Sekwaną panuje system kastowy.
- Czuje Pan, że we Francji ma szanse rozwoju?
- Nie wiem, jak potocza się moje losy zawodowe. Na pewno duż a barierą jest język.Jeszcze przez długie lata będę mówił z akcentem.W Polsce często aktorzy śa obsadzani w podobnych typach postaci, we Francji nie ma takiego problemu. A ja nie chce mieć etykietki.
Grażyna Wolszczak

Niepoprawna optymistka

Od kilku lat jest u szczytu kariery.Serca milionów widzów podbiła jako czarodziejka Yennefer w filmie "Wiedźmin". W serialu "Na Wspólnej" gra sympatyczną Basię.Niebawem zobaczymy ja w głównej roli w filmie " Ja wam pokażę!" , drugiej częsci " Nigdy w życiu".

- Nęka panią przedpremierowy stres?Przecież nie bedzie widza, który nie zechce porównać Grażyny Wolszczak z Danutą Stenką, grającą Judytę w pierwszej częsci filmu.Nie boi sie Pani takiej konfrontacji?
- Mam na co dzień tyle stresów, ze staram sie nie przejmować sprawami, na które nie mam wpływu.
- Święta zasada, tylko jest trudna w realizacji.
- Zrobiłam swoje najlepiej, jak potrafiłam.Ale film to wypadkowa tak wielu sił, ze nie do końca mam wpływ na efekt koncowy.Więc staram się nie przejmować.Oczywiście kibicuję filmowi, bardzo mi zalezało, żeby wszystko fajnie wyszło.
- W innych sytuacjach życiowych tez kieruje sie Pani tą wygodną, a nawet troche asekurancką zasadą?
- Asekurancką?Ja poprostu chronię siebie.Jeśli mam jakiś wpływ na swoje emocje, to staram się wyciszać, anie nakręcać. Bo wiem ,czym to pachnie.Nakręcic sie można bardzo łatwo, ale wyjść z tego jest już znacznie gorzej.
- To prawda.Czy teraz ma Pani jakieś nowe propozycje? I jak Pani reaguje, jesli ich nie ma?
- Mam nadzieje, ze na podstawie filmu powstanie serial, jest juz scenariusz ale go nie czytałam.Nie chcę sie przywiązywać. Na razie nowych propozycji nie widać, ale po prcowitej połówce roku uważam , ze należy mi sie troche kuzu.Gram w trzech przedstawieniach teatralnych, w serialu " Na Wspólnej".Ostatnio kupiłam sobie karnet do klubu na warszawskim Żoliborzu, gdzie uwielbiam korzystać z basenu,siłowni, sauny.Czuje sie tam świetnie, ale aż ściska mnie serce, bo wciąż mam za mało czasy, zeby tam chodzić.Wyrywam się najwyżej raz w tygodniu.No i jest jeszcze normalne zycie, obowiązki...
- Ma Pani wrażenie, ze osiągneła pełenię zycia?Zapytam jak Janusz Wiśniewski Małgorzatę Domagalik w ich ksiązce "188 dni i nocy": czy śmieje sie Pani i płacze wystarczająco często?Przeczytała Pani wystarczająco dużo książek?
- Na pewno nie przeczytałam wystarczająco wielu ksiązek. A reszta jest w normie. Kłopot w tym, ze wpadłamw nałóg telewizyjny.W domu z ledwością starcza mi czasu na gazety.
[b]- Co to znaczy w Pani przypadku:nałóg telewizyjny?
- Kiedy wracam do domu,pierwsze co robie, to włączam telewizor.I nawet jesli nic nie oglądam, coś tam sobie zawsze leci. Nałogowo czytam paski, które biegną u dołu ekranu.
-Woli Pani raczej programy informacyjne , niz seriale?
- Seriali już nie mogę! Przez długi czas sledziłam je wyrywkowo, ot tak, żeby zobaczyć co robią koledzy.Więc teraz głównie oglądam programy informacyjne, najchętniej TVN24. I rozrywkowe: kiedys bardzo lubiłam „Mamy Cię”, a ostatnio „ Tele PRL” oraz „Duże dzieci”.
- Czy nie kusi Pani nigdy, żeby zmienić coś w swoim zyciu? Nie myśli Pani: „ może by poszukać szczęścia gdzieindziej, wyjechać, a może zmienić agenta”?
- Jurka Gudejkę, mojego agenta, bardzo lubię- to mój kolega sprzed lat.Jestem w jego agencji aktorskiej od początku.Przywiązuje się do ludzi i do sytuacji.Żeby się z czegoś wyrwać, muszę mieć rzeczywisice bardzo poważną motywację. Może to się komuś wydaje głupie, ale… Od lat kupuję w tych samych sklepach, mam tego samego dentystę, nawet tego samego mechanika.
-Czyli nie znosi Pani zmian?
- Lubie zmiany, ale inne! W Nowy Rok byłam gościem programu „Pytanie na śniadanie” . tematem były wróżby na 2006 rok. I wróżb mi powiedziała , ze zmienie mieszkanie.Ucieszyłam się, mimo ze ostatnia przeprowadzka, dwa lata temu, kosztowała mnie duzo nerwów.
- A lubi Pani czasem przewrócic do góry nogami domowe życie? Albo jakieś nieplanowane wyjazdy, wyjścia?
-Ponieważ Czarek pracuje w domu ( mężem Grażyny Wolszczak jest znany scenarzysta Cezary Harasimowicz – przyp. red.), więc z rozkoszą się stamtąd wyrywa. Ja na ogół żyje w biegu, w iec chyba to zrozumiałe, ze raczej wole posiedzieć sobie w domu.
- W szlafroku przez pół dnia…?
- To się rzadko zdarza, ale muszę przyznać, ze to uwielbiam. Pałętam się w szlafroku do późnego popołudnia.Czarek gotuje. A ja usiłuje robić porządki. Na ogół zresztą z marnym skutkiem, bo szybko bałaganię a długo sprzątam. Czytam tez zaległe gazety.
- Mąż dokłada Pani co ciekawszy tekst?
- Zdarza się…
- Wyglada na to, ze jesteście państwo bardzo zgodną parą.
-Tak , ale SA SA róznice charakteru.Tak jak w domu bałaganie, tak i bałagan mam w finansach, rzadko sprawdzam , czy wszyscy wywiązuja się z umów.Czarek i w tych sprawach jest pedantyczny.
- Zawszejest Pani tak spokojną osoba?Która z góry zakłada, ze wszystko dobrze się potoczy, nikt nie oszuka?A jeśli skonczy się dobra passa?
- To się wtedy będę martwić.
- Podobnie postępowała Scarlet O’Hara Ogara „Przeminęło z wiatrem”. W trudnych sytuacjach powtarzała sobie: „POmysle o tym wszystkim jutro"
- Ja zawsze w sobie miałam zgodę na rzeczywistość.Tylko raz w zyciu zdarzyło mi się walczyć o rolę w teatrze.Zgłosiłam się , żeby z kolezanką zrobić dubluję, czyli grać tę samą rolę na zmianę. Nie walczyłam o premierę, po prostu chciałam popracować.Ale nic z tego nie wyszło. Tylko się zdenerwowałam. A kolezanka się obraziła.
- Trzeba brać zycie takim , jakim jest?
- Dokładnie tak pomyślałam sobie w któryms momencie. Tym bardziej , ze nie mam na co narzekać.”Odpukać niemalowane”m od ładnych paru lat wszystko u mnie idzie bosko.Tak się samo zrobiło.Bez kiwnięcia palcem.
- A czy Pani mąż, współautor scenariusza do filmu „Ja wam pokażę!”, nie szepnął nikomu, ze role Judyty własnie Pani mogłaby dostać?
-Scenariusz napisany został dla Danuty Stenki.To ona pierwsza go dostała.Dopiero kiedy zrezygnowała z roli, producenci zorganizowali casting.Wygrałam go. Po prostu. .A oczywiście dla wielu osób jest jasne , ze to Czarek załatwił mi tę rolę! I ja nawet się nie oburzam z tego powodu, ani tego nie prostuję. I tak nikogo nie przekonam! Ludzie wiedzą lepiej!.
- Znów pozwala Pani biec sprawom swoim tokiem.Al eprzeciez są chyba dziedziny, których lepiej nie puszczac na żywioł.Na przykład wychowanie dzieci
-Nie jestem tego taka pewna.Ja w dzieciństwie byłam trzymana na krótko.Nie było mi z tym łatwo. Wiec mojemu synowi, Filipowi, dałam „kompletna” wolność. W granicach rozsądku, oczywiście. Ponieważ uważam, ze w zyciu nic nie wolno robic na siłę.
[b]-Judyta bohaterka filmu „ Ja wam pokaże!”, troche Pania przypomina.Czy lubi ja Pani?
- Bardzo. Ona tez idzie na żywioł.tak jak ja, niepoprawna optymistka.
sorki ze nie w temacie
A NTOSIA
fajną masz tam na dole (niewiem jak to sie nazywa) flagę TRZEJ KRÓLOWIE WIELKICH MIAST
ANIAD303-KRAKÓW
JA- WROCŁAW
A TY??- GDAŃSK

WIDZE ŻEŚ TY MOJA DOBRA SIOSTRA
Nie ja nie z Gdańska ale uważam ze to są 3 królwie wielkich miast Ano i to cos sie podpis nazywa. i .... Witaj siostro
NIE UMIAŁABYM ŻYĆ BEZ PRZYJAŹNI...
BABCIA CHODZIŁA DO FRYZJERA, JA CHODZĘ DO ARTYSTY
DZIEŃ DOBRY WAM WSZYSTKIM, KOCHANI!
Z CAŁEGO SERCA DZIĘKUJĘ!
to już wszystkie felietony z panią Anną Korcz mam nadzieję, że się spodobały
bardzo się podobły dzięki!!
Cieszę się jeśli jeszcze znajdę coś nowego to tutaj umieszcze
witam wszystkich jestem tutaj po raz pierwszy i bardzo mi się tutaj podoba.marta a co do twoich felietonów to są bardzo ciekawe. czekam na jakieś następne wywiady z panią Anną Korcz

witam wszystkich jestem tutaj po raz pierwszy i bardzo mi się tutaj podoba.marta a co do twoich felietonów to są bardzo ciekawe. czekam na jakieś następne wywiady z panią Anną Korcz

Witaj:).Cieszę sie ze podoba Ci sie to forum .Mam nadzijee ze popiszesz troche z nami .Pozdrawiam
Czy ktoś może mi powiedzieć do jakich czasopism pisuje swoje felietony Anna Korcz?
Pani Anna Korcz pisała swoje felietony do czasopisma "Pani Domu" niestety już nie są publikowane felietony
Witaj Olka... a i felietony sa suuuper
dzięki za miłe przywitanie
RENATA DANCEWICZ: Gdy miałam 6 lat, babcia nauczyła mnie grać w oczko i wtedy właśnie opanowała mnie ta pasja. Poznałam wszystkie gry karciane. Dziesięć lat temu ze znajomymi nauczyliśmy się, z książki, grać w brydża. Później chodziłam na kursy.

GALA: I bierze pani teraz udział w turniejach...

R.D.: Brydżowej pasji poświęcam bardzo dużo czasu. Choć teraz mniej ze względu na wychowanie dziecka. Brydż to znakomity sposób na ćwiczenie umysłu. Uczestniczę w turniejach w Warszawie, a wakacje najchętniej spędzam w miejscach, w których odbywają się kongresy brydżowe. Gra się tam popołudniami i wieczorami, więc dzień można wykorzystać na opalanie lub zwiedzanie. Na Zachodzie brydż jest eleganckim sportem. Na zawodach spotyka się mnóstwo wypielęgnowanych, wypachnionych i obwieszonych biżuterią starszych pań. To jest urocze.

GALA: Zdarza się pani grywać na pieniądze?

R.D.: Gra na pieniądze ma sens, bo bezmyślność i głupota zostają natychmiast ukarane. I licytacja jest bardziej odpowiedzialna, niż wtedy, gdy gra się tylko na punkty. Nigdy jednak nie gram na dużą kasę, bo takiej nie mam. Zdarza się również, że przegrywam.

GALA: A inne gry hazardowe?

R.D.: Muszę przyznać, że tkwi we mnie żyłka hazardzisty. Jednak nie jestem "czystą" hazardzistką. Kasyno mnie nie pociąga. Nie lubię grać w pokera lub ruletkę, ewentualnie może być black jack. Kiedyś grywałam w pokera na pieniądze, ale tylko na niewielkie stawki lub na zapałki. Poker to nie jest gra w karty. To jest gra na pieniądze.

....Ja skomentuje to tak... wszedzie prawie gdzie jest wywiad z Renatą Dancewicz mówi ona o brydżu...
Lubię tą aktorkę....
ja też ja lubie ale szkoda ze.....mówi najczęsciej o brydżu
Ale oprócz tego, że cały czas mówi o brydźu, jest świetną aktroką(wychowywującą Antosię ) i jest zabawna
Bożena Dykiel "Do naszego domu wszyscy chcą wracać"



Grażyna Wolszczak "Poskromienie batoników"


"Wolna dusza"


Sylwia Gliwa "Domatorka w wyobraźnią"


P.S. Następnym razem dodam skany wywiadów z Anią Korcz
Fajne miniaturiki tu umieściłaś...

No i oczywiście świtne zdjątko masz Joasi
Jak chcesz przeczytać wywiady to kliknij na nie. Mam nadzieję, że o tym wiesz, ale piszę na wszelki wypadek

P.S.

No i oczywiście świtne zdjątko masz Joasi
Dzięki
no jasne że wiem...już przeczytałam świetne...ah Ty to masz pomysły
o skaniki ja juz umieszczałam włansie jeden z tych wywiadów Grażyny Wolszczak Jest gdzieś wcześniej ale przepisywany
Grażyna Wolszczak :"Poskromienie batoników" świetny tytuł ciekawe jakie będą z p.Anią?
Narazie dwa wywiady:

"Anna Korcz decyduje szybko"

Zaczynała od malucha. Jeździła chryslerami, toyotami i skodą. Teraz ma modusa. Drażnią ją polskie drogi, nie lubi kierowców nieszanujących przepisów i marzy o leksusie. Poniżej rozmowa z aktorką Anną Korcz. Męskim typem za kierownicą.

- Pewnie jak każdy swoją przygodę motoryzacyjną zaczynałaś od malucha?

- Tak. Tradycyjnie od malucha. Dostałam go od swojego ówczesnego męża, zawsze mi się nasuwa na język, że pod choinkę. Ale nie. Był to prezent ślubny, dostałam malucha obwiązanego kokardą. Było to dla mnie wielkie zaskoczenie. Maluch był podrasowany, zawsze byłam pierwsza na światłach. Bardzo lubiłam nim podróżować. Poza tym maluchy miały to do siebie, że jak się za siedzeniami w jakiejś materiałowej kołysce kładło dziecko, to ono bardzo fajnie się blokowało. I właśnie tak bardzo bezpiecznie woziłam swoje pierwsze dziecko.

- A następne auta?

- Było ich sporo. Kilka modeli toyoty, były chryslery, jakieś bmw, nie moje, ale mojego męża, więc czasami też mogłam sobie wsiąść i pojeździć. Było też mitsubishi, a teraz jest skoda fabia. Natomiast niedawno dostałam prezent od losu i od pewnego czasu jeżdżę renaultem modusem. Bardzo pięknym, uśmiechniętym autkiem, w którym mieszczę się ja i moje dwie córki oraz pies. Bardzo nam się nim przyjemnie przemieszcza po mieście. Jest to typowy zgrabny samochód dla kobiety. Nie ma zbyt wielkiego silnika, ale ma fajne przyspieszenie. Nie psuje się, dolewa się benzyny, płynu do spryskiwacza, myje się go i cały czas jest uśmiechnięty.

- A Twój samochód marzeń?

- Takiego samochodu chyba jeszcze nie wyprodukowano. Dla mnie najważniejsze jest, aby samochód był przede wszystkim sprawny i czysty. Jeżeli miałabym wybierać spośród z tego, co jest na rynku, to chyba bym marzyła o terenowym leksusie. To jest takie fajne autko dla baby takiej jak ja. Dobrze bym się w nim czuła i myślę, że to mógłby mi los sprawić. Ale najprawdopodobniej nie sprawi, bo kosztuje za wiele pieniędzy.

- Powiedz, jakim jesteś kierowcą.

- Postrzegana jestem i sama siebie oceniam jako typ męski za kierownicą. Decyduję szybko, może czasami za szybko jeżdżę, ale jeżdżę bezpiecznie. Policjant, który kiedyś gonił mnie przez kilka kilometrów po Warszawie, powiedział, że nie wlepi mi mandatu tylko dlatego, że pomimo że popełniłam sześć wykroczeń ani w jednym przypadku nie byłam zagrożeniem dla nikogo. I myślę, że to jest najlepszy dowód na to, że rzeczywiście jeżdżę ostrożnie. Może troszeczkę za ostro, ale tylko wtedy, kiedy jadę sama. Natomiast jak mam pasażerów, to zawsze łagodzę jazdę.

- Co drażni Cię na polskich drogach?

- Na polskich drogach drażnią mnie one same. Żeby w cywilizowanym kraju Europy były takie drogi, to jest absolutny skandal. Ponadto drażnią mnie kierowcy, którzy nie szanują przepisów drogowych. Ja nie mówię o przepisach ograniczających prędkość do 50 km/h, bo ja też je łamię. Polacy nie szanują drugich kierowców, nie szanują pieszych, nie szanują matek z dziećmi w wózkach, dzieci na rowerach, rowerzystów... To po prostu nie do pomyślenia, co się dzieje. Przynajmniej w Warszawie. Może w innych miastach jest lepiej, ale to jest niebywałe. Jedną rzeczą, która doprowadza mnie do szewskiej pasji jest przemieszczanie się z miasta do miasta. Jeżeli masz ochotę jechać szybciej, bo się spieszysz, bo to jest twoje życie, bo nie stwarzasz zagrożenia dla innych, masz problem z wyprzedzaniem. Wszyscy jadą przy linii środkowej. I żeby zjechali, trzeba trąbić, wściekać się. W związku z tym ja czasami wykonuję pewien manewr, którym nie powinnam się chwalić, ale robię to - wyprzedzam z prawej strony, o ile oczywiście jest ku temu stosowne miejsce. Właśnie z prawej strony jest trzy czwarte miejsca, a po lewej nie ma w ogóle, w związku z tym wyprzedzam po prawej stronie. Kierowca, który to widzi, dostaje szewskiej pasji, ale wtedy ja mu pokazuję, że niestety trzeba było zjechać

Rozmawiał: JACEK JURECKI


Nareszcie wywiad z aktorką o samochodach Oj dużo miała samochodów p. Ania... Fajnie sprecyzowała jakim jest kierowcą
No teraz będziecie mieli co poczytać
Liczę na jakiś porządny komentarz teraz Zwłaszcza od Anagdy Nie no żartuje, ale mam nadzieję, że 40 minut roboty nie pójdzie na marne

"Teraz jestem podejrzliwa"


"Co roku przyrzekam sobie, że złagodnieję"





"Mężczyźni dali mi w kość"







Zamieszczam wywiad z Iloną..Moim zdaniem jest najciekawszy jaki do tej pory udzielila..Moze dlatego ze jest tak mala wzmianka dotycząca mojej osoby...

Zakochała sie "Na Wspólnej"

-Ma Pani wszystko aby być gwiazdą...Jest Pani piękną kobietą o figurze modelki, gra Pani w popularnym serialu, ale mam wrażenie że broni się Pani przed popularnoscią.
Myślenie ze udział w popularnym serialu czyni z aktora gwiazdę jest bardzo zludne.Moim zdaniem na miano gwiazdy trzeba pracować latami - zagrać wiele ról filmowych i teatralnych, rozwijać swój warsztat...Nie zadowala mnie tytuł gwiazdy jednego sezonu i moze dlatego tak bardzo bronie sie przed byciem bohaterka artykulów z pierwszych stron gazet.Chcialabym, zeby kiedyś doceniono mnie za to, co zrobilam jako aktorka, a nie rozpisywano sie, na ilu bankietach byłam.

-Nie obawia się Pani , że zobaczyw prasie swoje zdjecia zrobione z ukrycia przez paparazzi?
Rzeczywiscie pogoń za popularnymi osobami trwa..Ja na szczeście jeszcze nie spotkalam na swojej drodze żadnego takiego myśliwego.Może dlatego że dobrze sie ukrywam(śmiech..Mam prosty przepis - ziomowa czapka z dużym daszkiem, szalik owiniety wokół szyi i zasłaniajacy połowę twarzy. Naprawdę nie widać wtedy czy to Kinga z Na Wspólnej czy Pani Krysia z gazowni.

-Bardzo długo udalo sie Pani utrzymac w tajemnicy swój zwiazek z Leszkiem Lichotą, choć oboje jesteście państwo popularnymi aktorami..
To wcale nie była tajemnica!Nasi przyjaciele, znajmoi i wspołpracownicy wiedzieli że jesteśmy razem.Nie afiszowalismy sie z naszym zwiazkiem nie wchodziliśmy fotoreporterom przed obiektywy.

-Podobno jest Pani zwolenniczka malżeństwa.
Skad takie informacje? Odpowiem bardzo króko - do malżeństwa trzeba dojrzeć.Na wszystko przychodzi odpowiedni czas.

-W serialu jest Pani zawsze nienagannie ubrana,epatuje kobiecościa.W życiu prywatnym Pani wizerunek odbiega znacznie od ekranowego?
To prawda, prywatnie uwielbiam meski styl - bojówki i glany niezmiennie preferujęjuż od lat i powiem przewrotnie że wlaśnie tak ubrana czuję sie bardzo...kobieco.Ten styl odbiega od mojego serialowego wizerunku, ale nie ukrywam, że czasem lubię założyć na siebie piękną garsonke, buty na wysokim obcasiei płaszcz w moim ulubionym kolorze brązowym.

-Wiem, że ma Pani znakomite reacje ze swoimi fanami.Spotyka się Pani z nimi, korensponduje, wspolnie tworzycie Pani stronę internetową.
Rzeczywiscie, kontaktuje sie z młodymi ludźmi, którzy interesuja się moją pracą.Podczas spotkań często opowiadaja mi o swoich bolaczkach, a ja staram sie ich pocieszyć, czasami cos doradzić.
Jestem w stałym kontakcie z dziewczyną, ktora prowadzi moja stronę internetową.Ta sympatyczna osoba naprawe wlożyla mnóstwo pracy i serca w przygotowanie strony.Podziwiam ja za to.

-Jeszcze niedawno mówila Pani, że świat komputerow jest Pani obcy.
Bardzo dlugo nie moglam przekonać sie do komputera.Dopiero niedawno przeprosiłąm się z klawiaturą i nawet zaryzukuje, ze sie z nią zaprzyjaźnilam.Dzis większosc spraw zalatwiam drogą elektroniczna - na moja skrzynke e-mailowa przychodzą scenariusze, pytania od dziennikarzy i zawodowe propozycje.Sama sie sobie dziwie dlaczego tak bardzo bronilam sie przed komputerem.

-Kupila Pani mieszkanie w Warszawie i sama je wyremontowała...
Powiedzmy ze przylożylam do tego rękę(śmiech).Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale interesują mnie wszystkie prace zwiazane z budownictwem.Przyznaję ze mlotek, wiertarka, wkrętarka i wyrzynarka nie są mi obce.Posluguję sie nimi dosć sprawnie, a zawdzięczam to mojemu wujkowi któy wprowadził mnie w świat tych "męskich " zabawek.

-Podobno śpiewa Pani i gra na gitarze.
Na gitarze gram od siodmej klasy szkoly podstawowej, śpiew zaczelam kształcić dopiero w wieku 20 lat, kiedy przyjeto mnie do studium wokalno-aktorskiego przy Teatrze Muzycznym w Gdyni.Poźniej gdy studiowalam na wydziale PWST we Wrocłąwiu, mialam zajęcia z emisji glosu i posenki.Po szkole zaniedbaląm śpiewanie, ale obiecuję że wezmę sie za siebie i jeszcze napewno pośpiewam(śmiech)

Ciekawostki...

1.W "Na Wspólnej" czuję sie w jak rodzinie.
2.Większosc mojego czasu spedzam na planie serialu.
3.W Kindze dostrzegam wiecej różnic nic podobienst do mojej osoby.
4.Chcialabym nagrać plytę, moze w tym roku uda mi sie zrealizować to marzenie.
5.Jeśli nie bylabym aktorka, to bylabym lekarzem.
6.Oczekuję spelnienia zawodowego, bo nie ma nic gorszego, niz przez cale życie być świetnie zapowiadajacą sie aktorką.
Bardzo fajny wywiadzik Również moim zdaniem najlepszy jakiego udzieliła
A wogóle to chciałabym posłuachać jak pani Ilona spiewa

P.S. Z jakiej ten wywiadzik gazetki/strony ?
TeleProgram czy cos takiego..w każdym razie ta gazeta jest wczorajsza...i musialam dzisiaj obleciec całe miasto aby ja wynalezc i się udało...
Ale chyba warto było prawda? Bo wg. mnie tak
No jasne że warto(tylko po drodze rozwalil mi sie but..tzn troszke odkleil..musialm przez pol miasta z takim czyms isc a w dodatku pelno w bucie wody)..ale aż sie milo robi kiedy taki fajniusi wywiadzik się czyta....aa tam bylo też cos o Pani Ani...przepisze wam to jutro..bo dzisiaj mi juz rece odpadają...
Oo! Byłabym ci wdzięczna... A jakbyś przypadkiem coś o p. Ilonce skanowała, to to też bys mogła mi zeskanować?

A to pech z tymi butami...
Super! Świetny wywiadzik i miniaturki... Na tych miniaturkach są bardzo fajne zdjątka p. Ani
Super wywiadzik ciekawe o kim tak pisała ze duzo wkładu wkłada w tworzenie stronki pewnie o mnie .Zartuje oczywiscie .Fajnie ze nie jest jej obojetne to co czuja i robią dla niej jej fani.
Jasne ze postaram sie o skan tym bardziej ze wywiad z Ila jest na dwie strony..na pierwszej jest jej fotka mala i w ramce jej biografia..na dole nowinka o tym ze jest z lechem pozniej sie zaczyna wywiad i na drugiej stronie tez po boku jest TRANSFORMACJE ILONY czyli rozne fotki z 2003 r i 2004....bede skanowac zdjecia z autografami to przy okazji zamieszcze skan wywiadu...tylko nie wiem kiedy...a ja sie sama dziwie ze cos tam o mnie jest..hehehe
W dzisejszym Świecie Seriali jest krótki wywaid z serailowym Adamem oraz pani Anna Korcz opowiada o sobie.
Jak króciutki, to może przepiszesz
Robert Kudelski
Iść za szczęściem
Rok temu zatańczył w programie rozrywkowym i... wytańczył sobie miłość anioła, bo tak ulubieniec kobiet, gwiazda serialu "Na Wspólnej" ROBERT KUDELSKI, mówi o swojej dziewczynie, producentce telewizyjnej MAGDZIE SZWEDKOWICZ. Są parą w życiu i od niedawna również w pracy. Zawsze razem. Bo wierzą, że razem uda się im wszystko.
Poznali się na planie "Tańca z gwiazdami". Robert Kudelski, popularny bohater serialu "Na Wspólnej", i Magda Szwedkowicz, poważna i perfekcyjnie zorganizowana pani kierownik produkcji. Na początku łączyły ich wyłącznie sprawy zawodowe. Z czasem miłość, a że rozumieją się bez słów, postanowili, że znowu chcą razem pracować. Na planie programu wszyscy tańczą tak, jak zagra Magda. Od dwóch miesięcy również Robert dał sobą pokierować. Magda została jego menedżerem.
GALA: Twoja dziewczyna jest jednocześnie twoim menedżerem. To dobry układ? ROBERT KUDELSKI: Idealny. Same plusy.
GALA: Jaka była kolejność ról?
ROBERT: Magda prowadzi moje sprawy zawodowe od dwóch miesięcy. Podjęliśmy tę decyzję wspólnie, śmiejemy się, że po to, aby nikt obcy nie plątał się nam po domu.
GALA: Nie baliście się, że taka decyzja będzie miała wpływ na wasz związek?
MAGDA SZWEDKOWICZ: W ogóle się nad tym nie zastanawialiśmy. Nie potrafimy żyć bez pracy, a załatwianie czegoś dla Roberta jest dla mnie jeszcze większą przyjemnością, bo przecież oprócz wiary w jego talent jestem z nim bardzo mocno związana.
ROBERT: Tak naprawdę to ten zawodowy związek bardzo nam pomaga, bo nawet kiedy Magda się na mnie gniewa, i tak musi się ze mną skontaktować, przecież jest profesjonalistką!
MAGDA: Wtedy dzwonię do Roberta i zwracam się bardzo oficjalnie: "Dzień dobry, tu Magda Szwedkowicz, dzwonię, aby ci przypomnieć, że o 17 masz spotkanie- albo wysyłam SMS-a: "Wszystko masz w mailu, przeczytaj sobie". Jesteśmy czasem jak dzieciaki, reagujemy bardzo emocjonalnie, dobrze się znamy, więc doskonale wiemy, jak sprawić sobie przykrość. Łatwo jest zranić osobę, którą się bardzo kocha.
ROBERT: Do tego mamy straszne charaktery, właściwie to dobrze, że związaliśmy się ze sobą, bo nie krzywdzimy innych ludzi!
MAGDA: Tylko siebie nawzajem!
GALA: Nie wyglądacie, jakbyście robili sobie krzywdę.
ROBERT: Jakoś dajemy sobie radę. Chociaż jesteśmy bardzo uparci i emocjonalni. Kłócimy się często i bierzemy wszystko do siebie.
GALA: Kto wtedy wyciąga rękę do zgody?
MAGDA: Wprowadziliśmy regułę, że do końca każdego dnia wszystkie bieżące problemy muszą być rozwiązane.
ROBERT: Przyznam, że Magda jest zdecydowanie bardziej niż ja wierna tej zasadzie. Dlaczego właściwie od razu przeszliśmy do problemów?
MAGDA: Wyjdzie na to, że tylko się kłócimy.
ROBERT: I tak byśmy do tego doszli. Będziemy już to mieli za sobą! Rzeczywiście w rozwiązywaniu problemów różnimy się dość zasadniczo. Magda musi mieć wszystko wyjaśnione od początku do końca. Ja już po chwili mogę przejść nad wszystkim do porządku dziennego, bo zdenerwowanie szybko mija i najchętniej w ogóle bym do tego nie wracał i o tym nie rozmawiał, więc Magda w takich sytuacjach pisze do mnie listy. GALA: Dawno się poznaliście?
ROBERT: To było przy realizacji "Tańca z gwiazdami", dokładnie rok temu. Tak oficjalnie, formalnie.
MAGDA: A tak bliżej znamy się od 4 czerwca. Wtedy po raz pierwszy zaczęliśmy ze sobą rozmawiać prywatnie. Robert zaprosił mnie do teatru, na spektakl swojej siostry, ale przedstawienie zostało odwołane. Jestem bardzo poukładana, więc powiedziałam, że zaplanowane spotkanie powinno się odbyć. Poszliśmy na kolację i tak już zostało...
GALA: To była miłość od pierwszego wejrzenia?
ROBERT: Może od drugiego.
MAGDA: Tak, od drugiego. Musiałam go poznać. Zakochałam się w tym, jakim Robert jest człowiekiem.
GALA: Jakim człowiekiem jest Robert?
ROBERT: Mam wyjść?
MAGDA: Rzadko spotyka się człowieka z otwartym sercem. Robert jest wrażliwy. Jego dobroć i szczerość są prawdziwe. Widzę też, jak reagują na niego ludzie, chcą z nim przebywać, tak jakby przy nim czuli się lepiej. Ja też tak się czuję.
GALA: Piękne słowa. Robert, co jest wyjątkowego w Magdzie?
ROBERT: Co ja mogę po tym powiedzieć? Na przykład, że lubię tego faceta, o którym opowiadałaś (śmiech). Ale miało być o tobie. Magdzie wystarczy powiedzieć jedno słowo, a ona rzuci wszystko i zawsze pomoże. Poza tym jest ciekawa drugiego człowieka. Ma w sobie wrażliwość dziecka. Bardzo cenię ją za to, że potrafi się na sto procent zaangażować, potrafi dać z siebie wszystko. Dlatego ludzie ją cenią i szanują. To jest po prostu anioł.
GALA: Z charakterem?
ROBERT: Zdecydowanie ma charakter. I ma siłę. W Magdy firmie mówi się: 'Gdzie diabeł nie może, tam Szwedkowicz pośle". Ona potrafi wszystko. Kiedyś się zastanawiałem, jak to się dzieje. Już teraz wiem, parę razy słyszałem ją "w akcji" i stwierdzam, że na moje szczęście wyżywa się w pracy, a nie w domu. Chyba że jest długi weekend... Bo na co dzień widujemy się właściwie wieczorami. Nie mieszkamy razem.
GALA: Dlaczego? To patent na wieczną świeżość w związku?
ROBERT: Mamy swoje mieszkania i na razie tak jest dobrze. Jeżeli bieda zajrzy nam do oczu, skończy się mój serial, Magda zrobi 99. edycję "Tańca z gwiazdami" i będzie taka potrzeba, to jedno wynajmiemy albo sprzedamy, a w drugim zamieszkamy. Śmieję się, ale tak naprawdę to, że mamy dwa mieszkania, nic nie znaczy, bo i tak ciągle u siebie pomieszkujemy.
MAGDA: Raczej u ciebie, bo ty prawie nigdy do mnie nie przyjeżdżasz. ROBERT: Właśnie chciałem powiedzieć, że latem, kiedy jest ciepło, mieszkamy u ciebie, bo możemy jeździć na rowerach.
MAGDA: Akurat! Raz dojechałeś do mnie na tym rowerze i już go nie ruszyłeś z piwnicy.
ROBERT: Chciałem, żeby było tak, że uprawiamy jakiś sport, jesteśmy aktywni.
MAGDA: No dobrze. Rzeczywiście raz pojechaliśmy rowerami... na piwo! ROBERT: Ale największą radość sprawiają nam takie zwykłe, prozaiczne rzeczy.
GALA: Na przykład?
MAGDA: Kiedyś wsiadłam do samochodu, a Robert mówi: "Jedziemy do Kazimierza", tak po prostu bez planu i wcześniejszego zamiaru. Zapytałam, czy mamy chociaż mapę. Ja lubię mieć wszystko ustalone.
ROBERT: Łącznie z kosztorysem!
MAGDA: Taką mam naturę.
ROBERT: Nie mieliśmy ani kosztorysu, ani mapy. Pojechaliśmy przez... Radom. Kompletnie naokoło. Było cudownie, znaleźliśmy hotel, poznaliśmy jakichś przypadkowych ludzi, którzy wieczorem, przy butelce wina, zaczęli opowiadać nam o swoim życiu, zwierzać się ze swoich problemów. To są takie niepowtarzalne chwile.
MAGDA: A czasami po prostu rozmawiamy, potrafimy gadać godzinami. ROBERT: Lubię to. Ja mam z Magdą tylko jeden problem.
GALA: Jeden problem? To niedużo.
MAGDA: To ja powiem za chwilkę. Też mam coś na niego.
ROBERT: Magda uwielbia rozmawiać przez telefon, ja tego nie znoszę. Muszę widzieć swojego rozmówcę, mieć kontakt wzrokowy, wtedy mogę się skupić na rozmowie. To co masz na mnie (śmiech)?
MAGDA: Jestem osobą, która ma zawsze wszystko zaplanowane, a Robert do przesady lubi spontaniczność. Pełen luz.
ROBERT: Tak, takie argentyńskie klimaty. MAGDA: Pamiętam, kiedy wrócił z Argentyny i wszystko było dla niego "maniana". Koszmar! Mówi, że będzie o 16, a ja już wiem, że to będzie 19.
ROBERT: Ale robię postępy, bo dzwonię i mówię, że właśnie dojeżdżam. MAGDA: We mnie się wtedy gotuje i przez zaciśnięte zęby odpowiadam -OK i dobrze, że nie widzi wtedy mojego wyrazu twarzy.
ROBERT: O właśnie, i to jest jeden z powodów, dla którego nie lubię rozmawiać przez telefon - wszystko można ukryć.
GALA: Macie coś jeszcze do ukrycia? Dużo i często mówiło się o romansach i nowych narzeczonych Roberta. Nie bałaś się, że on bardzo lubi kobiety?
ROBERT: Są też takie, których nie lubię.
GALA: Agnieszkę Pomorską, partnerkę z programu "Taniec z gwiazdami", chyba lubiłeś? Wszystko na to wskazywało.
ROBERT: Jak ja bym chciał, żeby te historie o moich związkach chociaż czasami były prawdziwe...
MAGDA: Pracowałam przy tym programie, widziałam, co się dzieje. Że to dziennikarze i gazety wykreowały ten związek.
GALA: Ale Robert wcale temu nie zaprzeczał.
ROBERT: Prawda jest taka, że nikt mnie o to nie zapytał. Taniec wymaga bliskości. Bierze się parę zdjęć, umiejętnie się je skleja i romans mamy gotowy! Pisze o tym jakaś gazeta i wiadomość idzie w świat. Jakiej reakcji ode mnie oczekujesz? Miałem wykupić czas antenowy, żeby dementować te rewelacje, po co? Kiedyś kupiłem jeden z tabloidów i zobaczyłem, że znalazłem się na liście gorących loverboys. Popatrz na mnie, czy ja wyglądam jak gorący loverboy? Żyłem sobie spokojnie, jak katecheta...
GALA: A jak żyje katecheta?
ROBERT: Zanim poznałem Magdę, przez długi czas byłem sam i nawet w pewnym momencie uznałem, że tak już chyba zostanie, może mam kawalerskie nawyki, które mogą przeszkadzać kobiecie, skarpetki w kącie pokoju i tak dalej. Postanowiłem przestać na siłę szukać. Magda spadła mi z nieba. Bo miłość zawsze przyjdzie.
GALA: Magdo, miłość miłością, ale co z tymi skarpetkami? Robert jest bałaganiarzem?
MAGDA: Ostatnio poproszony przez agenta ubezpieczeniowego o jakieś papiery potrzebował na ich znalezienie dwóch dni.
ROBERT: Ty masz u siebie idealny porządek, dlatego że częściej jesteś u mnie i nie masz kiedy nabałaganić.
GALA: Czego nauczyłaś się przy Robercie?
MAGDA: Odnalazłam w sobie więcej kobiecości, uczę się ciepła, zaczęłam używać nowych dla mnie słów: "potrzebuję", "tęsknię"...
ROBERT: Magda rzeczywiście się zmieniła, otworzyła. Ale nadal nie jest osobą, która od razu wiesza się na szyję i całuje.
GALA: A na pewno znasz takie kobiety. Szczególnie jako dawny katecheta...
ROBERT: Rzeczywiście, znam. Żartuję, znam Magdę, widzę, kiedy smutek bije jej z oka... ta bliskość przyszła naturalnie, tak organicznie.
GALA: Miłość wymaga oprawy. Robert cię rozpieszcza? Zaskoczył cię kiedyś? MAGDA: To było kilka miesięcy temu. Miałam kiepski dzień i zaczęłam marudzić, że w tym roku będę miała trzydzieste urodziny, że już jestem taka stara, że będzie zimno, szaro i mokro, bo urodziłam się w marcu. Robert gdzieś na chwilę zniknął. Nagle stanął za mną, kazał zamknąć oczy i podał mi coś do ręki. To był wydrukowany bilet lotniczy. Powiedział: "Wiesz, co zrobisz, spędzisz swoje trzydzieste urodziny w Paryżu". To było niesamowite! GALA: Magda robi niespodzianki?
ROBERT: Ciągle. Bez przerwy mówi: "Wiesz, mam coś dla ciebie". Na przykład przed premierą "Edith Piaf" dostałem na szczęście bardzo fajny breloczek.
MAGDA: To była figurka Oscara, wiem, jak to przedstawienie było dla Roberta ważne. Dałam mu ten breloczek i powiedziałam, że jest moim Oscarem...
GALA: Macie wspólne plany na przyszłość?
ROBERT: W moich planach na pewno nie ma już takiego wariantu, że nie będziemy razem. To wiem. Bez siebie byłoby bez sensu. Ale o czym my mówimy? Po co żyć bez siebie, skoro razem jest tak dobrze? Po co robić sobie krzywdę?
MAGDA: Już chyba nie umiem być bez Roberta. Kiedy wyjechał na miesiąc do Argentyny, było mi bardzo ciężko. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że to jest jego marzenie.
ROBERT: Jestem easyriderem. Wysiadłem z samolotu z plecakiem bez żadnego planu, Magda nie byłaby zadowolona z takiej podróży. Wysłaliśmy do siebie 140 maili i tonę SMS-ów. Przetarłem szlaki, wiem, że ją tam kiedyś zabiorę i pokażę miejsca, które odkryłem. Oczywiście, że tęskniłem i że przychodziły mi do głowy różne myśli, ale wiem też, że jeżeli Magda przestanie być ze mną szczęśliwa, to odejdzie. I mogę stawać na głowie, a ona pójdzie za szczęściem, bo każdy człowiek idzie za swoim szczęściem. Dlatego ja chcę iść za Magdą.
GALA: A co jest najważniejsze, kiedy tak idzie się razem?
MAGDA: Dla mnie zdecydowanie zaufanie. Nie mogłabym być z kimś, komu nie ufam.
ROBERT: Jak ukochana osoba wychodzi z domu, a ja już myślę o tym, że niedługo wróci i jak będzie fajnie, kiedy wróci. To jest to uczucie. Najlepsze. I chyba dobrze rokujące, więc jak czasami mówię do ciebie: ?Idź i nie wracaj?, to już teraz wiesz, o czym tak naprawdę myślę.
autor: KAROLINA MORELOWSKA
Anula chciało ci się przepisywać??

Marta ja bym prosiła o przepisanie tego o p. Ani
Nie przepisywalam ..skopiwoalam ze strony Gali
A więc na specjalne życzenie Mili
SWÓJ MAŁY ŚWIAT PRZEDSTAWIA:
ANNA KORCZ
Serialowa Izabela ("NA WSPÓLNEJ") opowiada o przedmiotach,w których tkwi cząstka jej życia:pasja,upodobania,wspomnienia i miłość.
TRYLOGIA
to prezent od dziadka,który był żołnierzem AK.Pierwszy raz przeczytałam ją,gdy miałam 12 lat,na Mazurach siedząc pod sosną i przedkładając lekturę nad szaleństwa w jeziorze.
BIŻUTERIA
wykonana dla mnie przez artystkę i przyjaciółkę Katarzynę Kallwejt.Bazą jest piryt,na nim anakonda-symbol mocy,kobiecości,seksualizmu,pożądania
WAZONIKI
pomalowane przez moje córki-reprezentują niezliczone prace plastyczne,stosy laurek i innych wytworów,które wyszły spod ich rąk od czasów przedszkolnych.Dla mnie mają niebywałą wartość,wszystkie przechowuję
"NOCE I DNIE"
to mój ukochany film.Moim marzeniem jest w nim zagrać.Jest to jedyna rola,o którą bym walczyła,bo Barbara Niechcic to kwintesencja kobiecości.Wszystkie jesteśmy takie jak ona.
OKULARY SŁONECZNE
mam ich znaczną kolekcję,liczącą kilkanaście par.Preferuję czarne oprawki o klasycznym kształcie.Ponieważ mam światłostręt,używam ich przez cały rok.
APARAT FOTOGRAFICZNY
i fotografowanie-to moje hobby.Szczególnie pasjonuje mnie robienie zdjęć dzieciom,zwłąszcza podczas snu.Interesuje mnie człowiek-rysa na twarzy,pot na czole.

DATA I MIEJSCE URODZENIA
30 lipca 1968r.,Warszawa
O ZAWODZIE
Aktorstwo jest moją idee fixe na życie,nie robię z tego świątyni,powołania.Lubię swój zawód i wszystkie role.
O RODZINIE
Najważniejsze są dzieci.Za najważniejszy sukces uważam to,że moje córki zwracają się do mnie "Mamuniu",mimo że nikt im tego nie każe.
O SOBIE
Staram się zachowywać umiar we wszystkim,co nie znaczy,że już się do końca tego nauczyłam.W teorii jestem lepsza niż w praktyce.
UWIELBIAM
Tańczyć,śpiewać
NIE CIERPIĘ
Bywać na imprezach oficjalnych
O MARZENIACH
Wywołanie w Polsce epidemii życzliwości

W dzisejszym Świecie Seriali jest krótki wywaid z serailowym Adamem oraz pani Anna Korcz opowiada o sobie.

własnie wąłsnie prosze dasz skanika albo przepiszesz??
O p. Ani dużo ciekawych rzeczy...A z Gali też mi się podobał...
P.S. Zgadzam się z Antosią...jak by Ci się chciało, to przepisz lub przeskanuj...please
Moje jedno marzenie jest bardzo podobne to marzenia pani Ani
Oto krótli wywiad ze Zbigniewem Stryjem
JESTEM KOWALEM SWEGO LOSU
-Wierzy Pan w to,że człowiek sam kieruje swoim przeznaczeniem?
-Nie wiem,ale wydaje mi się,że nic co ważne nie dzieje się przypadkiem.I taka jest moja filozofia.Jesteśmy kowalami swojego losu,ale pewne rzeczy są gdzieś zapisane,ktoś nad tym wszystkim czuwa.Ponieważ jestem człowiekiem wierzącym,uważam,że w dużej mierze wiele rzeczy jest w rękach Boga.
-Co najlepiej Pana charakteryzuje?
-Jakkolwiek bym odpowiedział,może to zabrzmieć bezczelnie i nieco kabotyńsko.W życiu,zarówno prywatnym,jak i zawodowym przyświecają mi dwie rzeczy:prawda i odwaga.Nie wiem,czy na pewno mnie charakteryzują,ale bardzo bym tego chciał i staram się o to.To wzięło się z mojego wychowania.
-Najpiękniejszy komplement jaki usłyszał Pan od kobiety?
-"Czuję się z Tobą bezpiecznie"

Mam jeszcze pewną wypowiedź pani Anny Korcz,który umieszczony został w programie TV do Gazety Pomorskiej.Nie wiem czy mam go tutaj umieścić więc jeśli ktoś chce to niech napisze mi ,a ja go wtedy dodam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl