ďťż
RSS

Robert Więckiewicz

Rap_fans


Zawód: Aktor
Data urodzenia: 30 czerwca 1967
Znak Zodiaku: Rak
Miejsce urodzenia: Nowa Ruda, Polska
Małżonka: Natalia Adaszyńska

qrcze... przeszukałam neta i nie znalazłam o nim nic więcej :/ dziwne

wiem tylko że grał w filmach:
Ciało
Francuski numer
i gra w serialu Samo życie

jak coś znajdziecie to wrzućcie



wiem tylko że grał w filmach:
Ciało
Francuski numer
i gra w serialu Samo życie

No... a było tego wiecej

Filmografia
2007 - PAWEŁEK Obsada aktorska,
2006 - MIŁOŚĆ W PRZEJŚCIU PODZIEMNYM w ŚWIĘTA POLSKIE Obsada aktorska (antykwariusz),
2006 - ŚWIADEK KORONNY Obsada aktorska (Jan Blachowski "Blacha"),
2006 - POŁUDNIE - PÓŁNOC Obsada aktorska (5 ról: zakonnik, Kleń, grzybiarz, tirowiec, Maniek),
2006 - OPOWIEŚCI GALICYJSKIE Obsada aktorska (Wasylczuk),
2006 - ODWRÓCENI Obsada aktorska ("Blacha"),
2006 - NIEBEZPIECZNY BIZNES (247) w NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (strażak Felek),
2006 - PIERWSZY ŚNIEG (40), DIAMENTY CICHEGO (53) w KRYMINALNI Obsada aktorska (Lesław Gradoń "Profesor"),
2006 - FRANCUSKI NUMER Obsada aktorska (Leon),
2005 - SUSHI w SOLIDARNOŚĆ, SOLIDARNOŚĆ... Obsada aktorska (Andrzej),
2005 - POŻAR (209) w NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (strażak Felek),
2005 - KTO NIGDY NIE ŻYŁ... Obsada aktorska (śmieciarz),
2004 - VINCI Obsada aktorska (Robert Cumiński "Cuma"),
2004-2005 - LUDZIE Z MIASTA (2), ZERO TOLERANCJI (3), ZAKUP KONTROLOWANY (4), ODWET (6), MASZERUJ ALBO GIŃ (7), TOWARZYSZE BRONI (8), KOD DOSTĘPU (9), NAPAD (11) w OFICER Obsada aktorska (Tadeusz Cypowicz "Cypa", człowiek "Topora"),
2004 - BUTY w MĘSKIE - ŻEŃSKIE Obsada aktorska (pijak),
2003 - NARZECZONY w MĘSKIE - ŻEŃSKIE Obsada aktorska (pijak),
2003 - 137 w M JAK MIŁOŚĆ Obsada aktorska (Kosmala, człowiek "Złotego"),
2003 - CENA KRWI (1), NIEWINNOŚĆ (2) w FALA ZBRODNI Obsada aktorska (policjant Adam Kruczkowski),
2003-2005 - DEFEKT Obsada aktorska (aspirant Szymek Malec; II seria),
2003 - CIAŁO Obsada aktorska (Julek),
2002 - SUPERPRODUKCJA Obsada aktorska (człowiek "Napoleona"),
2002 - 1, 2 w SFORA Obsada aktorska (Dziubiński "Dziobaty", człowiek Starewicza, morderca "Twardego" i Basi Olbrycht),
2002-2007 - SAMO ŻYCIE Obsada aktorska (Karol Młynarczyk, pracownik ochrony w redakcji gazety "Samo Życie", narzeczony a potem mąż Kingi Gawor),
2002 - SĄSIEDZKA POMOC (122) w NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (strażak),
2002 - 57, 60, 85 w M JAK MIŁOŚĆ Obsada aktorska (Kosmala, człowiek "Złotego"),
2002 - BEZ LITOŚCI Obsada aktorska (Dziubiński "Dziobaty", człowiek Starewicza, morderca Basi Olbrycht),
2001 - PIENIĄDZE TO NIE WSZYSTKO Obsada aktorska (kominiarz na dachu),
2001 - SZCZĘŚLIWY STRAŻAK (75) w NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (strażak Felek),
2001 - 3 [DIETA CUD] w MYSZKA WALEWSKA Obsada aktorska (posłaniec),
2001 - 40, 41, 46, 49, 51, 54 w M JAK MIŁOŚĆ Obsada aktorska (Kosmala, człowiek "Złotego"; w odcinku 40 w rzeczywistości nie wystąpił),
2000 - NOC ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA w ŚWIĘTA POLSKIE Obsada aktorska (strażnik),
2000 - SEZON NA LESZCZA Obsada aktorska (patolog przeprowadzający sekcję zwłok "Laski"),
2000 - PÓŁ SERIO Obsada aktorska (scenarzysta Mateusz),
2000 - OGNIEM I MIECZEM (serial tv) Obsada aktorska (Kozak),
1999 - OGNIEM I MIECZEM Obsada aktorska (Kozak),
1998 - AMOK (1998) Obsada aktorska ("Goryl", człowiek "Bryły"),
1996 - POZNAŃ 56 Obsada aktorska (robotnik),
1994 - PSY 2. OSTATNIA KREW Obsada aktorska (złodziej samochodu),
1993 - SAMOWOLKA Obsada aktorska (Romek),

Spektakle
2005 - FOTOPLASTIKON Obsada aktorska,
2005 - DZIKUSKA Obsada aktorska (Prezes),
2005 - AMERYKA, CZĘŚĆ DRUGA Obsada aktorska (Daniel),
2003 - MARTWA KRÓLEWNA Obsada aktorska (Witalij),
2003 - 19. POŁUDNIK Obsada aktorska (Marinus),
2002 - CZWARTA SIOSTRA Obsada aktorska (Stiopa),
1999 - PRZYPADEK IJONA TICHEGO Obsada aktorska (Savinelli),
1998 - HRABIA Obsada aktorska (Stanisław Karwicki),

------------
Osobiście widziałam Go w dziewięciu produkcjach... Dzisiaj byłam na "Świadku koronnym"
Cóż mogę powiedzieć - jest rewelacujny I ta barwa głosu...
W "Rozmowach w toku" fajnie mówił

I jeszcze coś

Robert Więckiewicz
Utalentowany aktor i przystojny mężczyzna. Okazało się, że bardzo dobrze wypada w rolach ludzi z półświatka. Może dlatego często jest postrzegany jako „twardziel”. Ten filmowy wizerunek zostanie zapewne ugruntowany rolą w „Świadku Koronnym”, gdzie aktor gra gangstera, który z miłości do kobiety postanawia porzucić świat zbrodni.


Borys Szyc określił go trzema słowami: „rozpustny, rodzinny, przyjaciel”. „Viva!” próbuje dowiedzieć się przede wszystkim, o co chodzi z tą rozpustą. Robert Więckiewicz opowiada historię chłopca z górniczej rodziny, który został pierwszym twardzielem polskiego kina. W lutym zobaczycie go w „Świadku koronnym”.



Najczęściej grywał bandziorów, pomocników gangsterów lub egzekutorów długów. W „Vincim” kradł „Damę z łasiczką”, a w „Ciele” zastanawiał się, kto jest ojcem Maleństwa. Po „Świadku koronnym”, zobaczymy go w opowieści o trudnej miłości „Południe–Północ”, następnie w „Pawełku” – historii przyjaźni nauczyciela alkoholika z uczniem z jego szkoły, a wiosną w serialu „Odwróceni” w TVN. Po takim wysypie ról prawdopodobnie nikomu nie trzeba będzie więcej tłumaczyć, że Więckiewicz to ten z „Vinciego”. Kim jest facet, który podbił polskie kino.

– Twoi koledzy ze studiów są zgodni co do tego, że korzystałeś z życia...
No tak, rozumiem, że opowiedzieli ci o moim życiu hulaki i birbanta... A co mieli powiedzieć? Tak było.

– Mówili coś jeszcze. Podobno roztaczałeś taki urok, że kobiety kochały się w Tobie do nieprzytomności...
To już może lekka przesada... Ale coś w tym jest, choć ja sam nieraz się dziwiłem, jak mi się to udaje. Przecież nie jestem klasycznym przystojniaczkiem. Nie bez powodu zwykle grywam zbirów. Myślę, że to był syndrom „pięknej i bestii”. No bo dlaczego piękne kobiety ulegają brzydkim facetom?

– Dlaczego?
Może silny, brzydki facet to jest jakaś konkretna propozycja? Trzeba się jakoś do tego odnieść, nie można przejść ot tak, obok. Takiego faceta nie traktuje się jak chipsa do schrupania, tylko raczej jako wyzwanie...

– Jedna z Twoich koleżanek ze studiów powiedziała mi tak: „No to co, że nie był klasycznie przystojny? Kochana, zamknij oczy i posłuchaj tej boskiej pociągającej nonszalancji w jego głosie...”
Cha, cha! Głos mam taki w wyniku wcześniej przebytej mutacji, a także na skutek wielu gryp i spożywania pewnych napojów w konkretnych ilościach.

– Czy prawdą jest, że Twoje życie dzieli się na dwa etapy – sprzed poznania żony i po?
Trudno w wieku czterdziestu lat zachowywać się tak, jakby się miało dwadzieścia. Oczywiście dokonała się we mnie pewna zmiana. Nasze spotkanie zeszło się w czasie z moim dojrzewaniem. To było siedem lat temu, ja byłem już po trzydziestce i uznałem, że wystarczy tego lekkiego i hulaszczego życia, że chciałbym poznać coś innego. Przyszedł po prostu właściwy moment. Moment wyhamowania. Wcześniej nie byłem na to gotowy.

– Albo niewłaściwe kobiety spotykałeś.
Być może. A ona była właściwą kobietą we właściwym czasie.

– Ale jeden z Twoich kolegów powiedział mi tak: „Więcol niby taki spokojniejszy ostatnio, ustatkował się, ale w piecu jeszcze nie wygasił”.
Nie wiem, co miał na myśli. Może to, że ciągle pielęgnuję „błysk w oku”.

– Tak? A można wiedzieć, jak się pielęgnuje błysk w oku?
Tajemnica (śmiech). Porozmawiajmy może jednak o moim życiu zawodowym.

– Po szkole od razu wyjechałeś do teatru w Poznaniu. Podobno byłeś gwiazdą...
Gwiazdą? To była po prostu praca. Zresztą świetna, wiele się wtedy nauczyłem. Byłem w Poznaniu pięć lat. Ale z każdym kolejnym sezonem czułem, że jestem odcięty od tego, o czym tak naprawdę marzę – od filmów.

– Zawodowo chyba czułeś się spełniony. Teatr to dla aktora artystyczny raj...
Ale jeszcze trzeba z czegoś żyć. Zmęczenie zeszło się z faktem, że dyrektor teatru postanowił mnie wyrzucić. Pomógł mi więc podjąć decyzję, by przenieść się do stolicy.

– W stolicy ktoś na Ciebie czekał?
Tu raczej nikt na nikogo nie czeka. Byłem panem Nikt. Znałem kilka osób, niezbyt blisko. Na szczęście reżyser Paweł Łysak, z którym pracowałem jeszcze w Poznaniu, przywitał mnie słowami: „Robercik, będzie dobrze, coś wymyślimy”. No i niedługo potem zagrałem jedną z głównych ról w przedstawieniu „Shopping and Fucking” Marka Ravenhilla w reżyserii Łysaka.

– To było głośne przedstawienie...
I kilka ważnych osób przyszło je obejrzeć. Rezonans w mediach był duży, choć raczej negatywny (śmiech). To był dopiero początek brutalnego neorealizmu w teatrze...

– Tak, a Ty, całkowicie wbrew warunkom, zagrałeś agresywnego geja...
No właśnie, i wcale nie z mafii (śmiech). Rola w tym przedstawieniu zaowocowała propozycją pracy w teatrze Rozmaitości. A tam z kolei wypatrzyli mnie Andrzej Saramonowicz z Tomkiem Koneckim. Zagrałem u nich w „Pół serio”, a potem w „Ciele”. I to był prawdziwy początek mojej przygody z kinem.

– Na którym etapie pojawił się Juliusz Machulski?
Juliusz Machulski zobaczył mnie w „Pół serio” i dał mi małą rolę w filmie „Pieniądze to nie wszystko”. Potem przyglądał mi się przez parę lat. Zanim obsadził mnie w głównej roli w „Vinci”, zagrałem u niego epizody w „Superprodukcji” i w Teatrze Telewizji „19. południk”.

– Mówisz: „Przyglądał mi się przez parę lat...” W czasie powoli płynących lat można chyba sfrustrować się w tym zawodzie...
Ale ja nie czekałem na gwiazdkę z nieba. Gdybym czekał, zwariowałbym. Nie siedziałem i nie zaklinałem losu, po prostu żyłem i starałem się pracować. Nie krzyczałem: „Dajcie mi szansę!” Trzeba przyznać, że miałem dużo szczęścia. I nawet czasem myślę, że wcale nie zasługuję na to, co się dzieje w moim życiu. Że powinienem się jeszcze wiele nauczyć.

– Chcesz powiedzieć, że znasz słowo „pokora”?
Pokora jest niezbędna w tym zawodzie. Oczywiście podnoszę sobie poprzeczkę, mając nadzieję, że za każdym razem o ten centymetr wyżej skoczę. Ale mam też świadomość, że mogę ją kiedyś strącić i trzeba będzie skakać od nowa. Na szczęście mam też przestrzeń całkowicie niezwiązaną z pracą, czyli normalne życie.

– A przestrzeń pod tytułem przyjaźń? Zapytałam o Ciebie Borysa Szyca. Określił Cię trzema słowami: „rodzinny, rozpustny, przyjaciel”.
No to przynajmniej to „rozpustny” mamy już omówione (śmiech). Rodzinny jestem, prawda. Uwielbiam spędzać czas z rodziną. A przyjaźń... Całe życie przenosiłem się z miejsca na miejsce. Z rodzinnej Nowej Rudy wyjechałem do szkoły do Legnicy, potem studiowałem we Wrocławiu, pracowałem w Poznaniu... Wszędzie tam zawierałem przyjaźnie, niektóre z nich przetrwały. Od ośmiu lat jestem w Warszawie. Jest grono osób, z którymi się spotykam, między innymi z Borysem.

– Dbasz o te przyjaźnie? Dzwonisz? Umawiasz się?
Tak, choć nie zawsze czas na to pozwala. Z Borysem mieliśmy łatwiej, bo przez pół roku chodziliśmy razem na siłownię, przygotowując się do zdjęć w filmie o jednostce specjalnej GROM. Od tamtej pory rozmawiamy o wszystkim. To zabawne, widzę w nim siebie z czasów, kiedy miałem 27 lat. Choć może trudno w to uwierzyć, Borys jest jednak bardziej ułożony niż ja wtedy.

– Zanim zacząłeś wieść owo „intensywne” życie, byłeś chłopcem z górniczej rodziny... Bez tradycji aktorskich. Skąd się wzięło u Ciebie to aktorstwo?
Zawsze ciągnęło mnie do wielkiego świata (śmiech). Ważne jest to, że moi rodzice wierzyli we mnie i jakoś niezwykle spokojnie przyjęli mój pomysł zdawania do szkoły teatralnej. Zawsze mieliśmy partnerskie relacje. Nie wychowywałem się w patriarchalnym domu, gdzie ojciec siedział gdzieś na wysokościach, a ja powinienem go zabić, żeby udowodnić, że jestem mężczyzną. Rodzice zawsze stali za mną murem i dawali poczucie wartości.

– To widać... Jesteś ilustracją tezy, że jak się pozwoli dziecku uwierzyć, że da sobie radę ze wszystkim, to tak będzie.
Zastanawiałem się, skąd we mnie to przekonanie, że wszystko się uda. Tu inspiracją mógł być mój stryj, który jako pierwszy z rodziny wypłynął na szersze wody. Studiował w Warszawie dziennikarstwo. Będąc dzieckiem, byłem w niego totalnie wpatrzony. Pokazał mi, że krok z Nowej Rudy do Warszawy nie jest aż tak duży, że można go zrobić, skoro jemu się to udało.

– Przekazywał Ci życiowe mądrości?
Raczej służył przykładem. Ale pamiętam, jak mówił, że trzeba nad sobą przez całe życie pracować. Że to naprawdę przynosi efekty. I że zawsze warto próbować czegoś więcej, niż wydaje się, że można. Trzeba podejmować wyzwania. Jeśli zwykle chodzi się główną ulicą, to warto czasem wejść w boczną i zobaczyć, co tam jest, nie bać się tego... Najwyżej dostanie się w łeb.

– Wchodziłeś w życiu w te boczne uliczki?
Tak. Byłem ciekaw, co tam jest i jak ja na to zareaguję. Można się wtedy wiele o sobie dowiedzieć.

– Opowiadasz synowi o tych bocznych uliczkach?
Mój syn ma dopiero cztery i pół roku i na razie go rozpieszczam. Ma czas na „boczne uliczki”, życiowe prawdy i kształtowanie charakteru. Ale kiedyś z pewnością wytłumaczę mu, co i jak.

viva.pl

Robert Więckiewicz: Próbuję iść, gdy inni biegną



Książki okłada papierem, uwielbia "Godzillę" i "Armageddon", eksperymentuje z mlekiem kokosowym, obecnie zrezygnował ze zbieractwa - jednym słowem Robert Więckiewicz - aktor.

Książki
Mam spore zaległości w lekturach. O tym, czy kupię jakąś książkę, często decyduje przypadek. Wchodzę do księgarni, widzę jakieś nowe wydanie i przypomina mi się, że to książka, o której słyszałem wiele lat temu. Wtedy biorę. Czasem buszuję po Merlinie. Ale przeraża mnie ogromny wybór. Paradoksalnie kiedyś było łatwiej - w księgarniach pustki, więc chodziło się do antykwariatów. W czasach technikum praktycznie co drugi dzień byłem w antykwariacie. Czytałem wtedy głównie literaturę obcą, po której przewodnikiem był dla mnie miesięcznik "Literatura na świecie". Dzięki niemu odkryłem Johna Bartha i Henry’ego Millera. Na beatnika Charlesa Bukowskiego załapałem się o wiele później. Dzisiaj czytam głównie literaturę polską, jakbym z wiekiem coraz mniej ufał przekładom. Chcę czytać książki, które zostały napisane w języku, który jest mój od urodzenia, obserwować, jak ten język się zmienia.

Lubię Pilcha i Huellego, ostatnio odkryłem dla siebie Myśliwskiego. W "Widnokręgu" czy "Traktacie o łuskaniu fasoli" czas się zatrzymuje. Tak jakby położyć się na plecach w wodzie i pozwolić jej się unosić. Z młodszego pokolenia trafia do mnie Dawid Bieńkowski, a szczególnie jego debiutancka powieść "Jest" o licealistach wchodzących w dojrzałość w czasach Solidarności i stanu wojennego. A jeśli pożyczam komuś książkę, robię to pod jednym warunkiem: ten ktoś w mojej obecności musi obłożyć ją w papier.

Kino
Nie umiem podążać za nowościami. Wszystko musi poczekać na swój moment. Tak jest i z filmami. Prawie nie oglądam telewizji. Szczególny sentyment mam do filmów z lat 70. "Ojca chrzestnego", "Taksówkarza"… To był świetny okres dla kina. Wtedy pojawili się moi idole: Dustin Hoffman, Al Pacino, Robert DeNiro, Jack Nicholson. Kręcił Bergman czy Herzog, którego "Aguirre - gniew boży" z Klausem Kinskym po prostu mną wstrząsnął. A jeszcze z innej strony "Rocky", którego widziałem chyba pięć razy.
Uwielbiam wczesnego Jarmuscha. "Inaczej niż w raju" z tymi statycznymi kadrami kasuje wszystko. Ale są dni, gdy mam słabość do "Godzilli" i "Armageddonu" i bezkarnie jej ulegam.

Hobby
W podstawówce namiętnie kolekcjonowałem opakowania po zagranicznych papierosach i puszki po piwie, z których ustawiałem gigantyczne piramidy. Te po piwie Hansa stały nisko, były zbyt popularne. Ale miałem w kolekcji absolutną perłę: puszkę po duńskim piwie Tuborg. Nigdy jej nie wymieniłem, choć mógłbym za nią dostać 20 innych. Gdy wyrosłem z tych kolekcji, przerzuciłem się na etykietki po winach. Znosiłem dziesiątki butelek ze śmietników i moczyłem je w wannie. Aż się dziwię, że mama mnie nie zamordowała. Potem kolekcjonowałem sztabki z mosiądzu. Dziś kompletnie mi przeszło wszelkie zbieractwo.

Muzyka
Kiedyś miesiącami czekałem na nowe nagrania ulubionych zespołów. Dziś na nic nie czekam, tylko sięgam po ulubione płyty sprzed 25 lat: Pink Floyd i Led Zeppelin. W czasach szkolnych miałem całe zeszyty wyklejone wzmiankami o nich i zdjęciami, które wycinałem z tygodników "Razem" i "Na przełaj". W tym ostatnim były też specjalne zdjęcia wykonawców, które się wycinało i wkładało do obwoluty kasety magnetofonowej z muzyką nagraną z radia, np. z "Wieczoru płytowego". Tak zwane "zdjęcie do kasety". Absolutną wyrocznią był dla mnie Piotr Kaczkowski.

Z tego wielkiego worka, jakim jest dzisiejszy rynek muzyczny, wybieram to, co pasuje do mojego nastroju. Raz jest to Joss Stone, a innym razem Kronos Quartet. Niedawno dostałem od kolegi iPoda z całą zawartością. Miał tam nagranych 400 płyt, pełny rozstrzał - od Ewy Demarczyk po Porcupine Tree! Połowy w ogóle nie znam. Miałem też w życiu moment fascynacji muzyką elektroniczną: Tangerine Dream, Kraftwerk. Znam też dokonania Popol Vuh, zespołu, który napisał muzykę do większości filmów Herzoga.
Z polskich kapel lubiłem Perfect, Maanam, Lady Pank i Republikę. Gdy we flanelowej koszuli i z postawionymi na cukier włosami wyrywałem się z Nowej Rudy do Wrocławia czy Chorzowa na ich koncerty, miałem poczucie, że uczestniczę w kontrkulturze. A teraz ze wzruszeniem to wspominam.

Kuchnia
Uwielbiam jeść, ale muszę się pilnować, bo potem na bieganie brakuje mi już energii. Kocham też gotować. Ostatnio przeprowadzamy z żoną eksperymenty na potrawach z mlekiem kokosowym. Ale najbardziej lubię proste jedzenie: kluski śląskie, pyzy, pierogi, a ponad wszystko flaki robione przez moją mamę.

Kiedyś próbowałem kleić uszka wigilijne i wyszło mi coś na kształt małżowiny słonia. Regularnie oglądałem kiedyś program Makłowicza, ale się poddałem. Nie nadążałem za jego inwencją. Ostatni hit to sos chlebowy do zrazików w wykonaniu mojej teściowej, do tego kasza gryczana i buraczki albo czerwona kapusta. Takie żarcie mnie podnieca.

dziennik.pl


Spotkanie z Robertem Więckiewiczem
W sobotę 4 grudnia o godz. 17 w kinie Miejskiego Ośrodka Kultury w Nowej Rudzie odbyła się projekcja filmu Juliusza Machulskiego pt. "Vinci", a niespodzianką dla publiczności było to, że na projekcji filmu nieoczekiwanie pojawił się odtwórca głównej roli Robert Więckiewicz, który zasiadł w kinie jako zwykły widz.
Tuż po projekcji filmu o godz. 19 w rest. "Rycerska" rozpoczęło się spotkanie na którym oprócz aktora pojawiła się jego rodzina. Aktor urodził się w Nowej Rudzie, a mieszkał w Słupcu. Przez jakiś czas uczył się w kłodzkiej budowlance, a jak wspomniała jego mama miał także zamiar pozostania księdzem. Nie myślał o pozostaniu aktorem i nigdy nie przewidywał, że może w tym zawodzie odnieść jakieś sukcesy.
Bardzo ciekawym elementem spotkania było poczucie humoru aktora i dosadność z jaką odpowiadał na niektóre pytania, a także spokój po pytaniu, którego celem (być może), było wyprowadzenie go z równowagi.
Po spotkaniu aktor odbił swą dłoń, której odbicie trafi na Noworudzką Aleję Gwiazd. Można powiedzieć, iż MOK w Nowej Rudzie zainicjował cały cykl spotkań z ludźmi których na co dzień możemy widzieć jedynie w kinie czy telewizji. W maju Nową Rudę odwiedziła Katarzyna Figura we wrześniu Robert Gonera, tak więc apetyty na spotkania z interesującymi ludźmi są już rozbudzone.

W dniu 8.05 2007r. o godz 15 na onecie odbędzie się rozmowa na żywo z R. Więckiewiczem.
Robert Więckiewicz na żywo!



Dziś o godzinie 15 zapraszamy na internetowe spotkanie na żywo z Robertem Więckiewiczem, serialowym "Blachą", złodziejem z "Vinciego" i gangsterem Leonem z "Francuskiego numeru".
Znany przede wszystkim jako zaufany człowiek gangstera od mokrej roboty. Ale bywał też pijaczkiem, obwiesiem i złodziejem. I to całkowicie bezkarnie. A wszystko dzięki magicznemu światu filmu. Robert Więckiewicz gra jednak nie tylko przed kamerą, ale też przed żywą publicznością w teatrze.

W 1993 roku ukończył wrocławską PWST. Za rolę "Czasu" w spektaklu dyplomowym zatytułowanym "Zimowa opowieść" dostał nagrodę na XI Ogólnopolskim Przeglądzie Spektakli Dyplomowych Szkół Teatralnych w Łodzi. Zaraz po tym rozpoczął pracę w Teatrze Polskim w Poznaniu. To na jego deskach miał miejsce jego debiut - wystąpił w podwójnej roli Georga Gibbsa i Wally'ego Webba w "Naszym mieście" Thorntona Wildera w reż. Jana Błeszynskiego. W 1996 roku otrzymał "Różę", nagrodę krytyków poznańskich przyznawaną najlepszym aktorom. Trzy lata później przeniósł się do Warszawy, gdzie dostał angaż w Teatrze Rozmaitości.

Na dużym ekranie zadebiutował w 1993 roku w "Samowolce" Feliksa Falka, obrazie odsłaniającym brutalną prawdę o życiu w koszarach. Rok później dostał małą złodzieja samochodów w filmie Władysława Pasikowskiego "Psy 2. Ostatnia krew". Potem był robotnikiem w słynnym "Poznaniu ’56" Filipa Bajona. Po raz pierwszy człowiekiem gangstera został w "Amoku" Natalii Korynckiej-Gruz, historii dziennikarza radiowego, który daje się uwieść światu wielkich i nieczystych pieniędzy. Więckiewicz jako "Goryl" pracował dla niejakiego "Bryły". Swoją pierwszą większą rolę dostał jednak w "Pół serio" Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza, filmie będącym połączeniem scenek tworzonych na potrzeby magazynu filmowego pod tym samym tytułem. W tej komedii o środowisku filmowym, w zabawny sposób wykorzystującej kinowe konwencje, Więckiewicz zagrał scenarzystę, który wraz z przyjaciółmi, reżyserem i operatorem, chce nakręcić film, ale napotyka na trudności ze strony producenta.

Po niewielkich występach w "Sezonie na leszcza" i "Nocy świętego Mikołaja", pojawił się w serialu "M jak miłość" (człowiek "Złotego") i "Na dobre i na złe" (strażak Felek). W 2001 roku był zdecydowanie paskudnym typem jako Dziubiński "Dziobaty", człowiek mafiosa Starewicza i zabójca Basi Olbrycht – najpierw w fabularnym filmie "Bez litości", a potem w serialu "Sfora" Wojciecha Wójcika. Rok później dał się już lubić – został Karolem Młynarczykiem, pracownikiem ochrony w serialu "Samo Życie", który dzielnie i wytrwale walczy o serce Kingi Gawor. W "Superprodukcji" Juliusza Machulskiego, satyrze na filmowy światek, znowu był człowiekiem – tym razem "Napoleona", granego przez Andrzeja Grabowskiego. W 2003 roku powrócił do współpracy z duetem Konecki-Saramonowicz przy okazji filmu "Ciało". Zagrał jedną z głównych ról - Julka, przyjaciela Woltera, a potem tytułowego ciała, oraz Cezara. Wraz z tym ostatnim staje się sprawcą niespodziewanych wydarzeń. Julkowi zdarza się pracować na cmentarzu i bardzo często działać według zasady "najpierw zrób, potem pomyśl".

Na krótką chwilę pojawił się w serialach "Fala zbrodni" i "Męskie - żeńskie", by na trochę dłużej zaistnieć w "Oficerze" Macieja Dejczera, gdzie wcielił się, a jakże, w człowieka "Topora" - "Cypę". W "Vincim" Juliusza Machulskiego dostał główną rolę - został "Cumą”, złodziejem, który po wyjściu z więzienia ma ukraść "Damę z łasiczką" z krakowskiego muzeum. W tym celu angażuje do współpracy Juliana (Borys Szyc), który potajemnie robi wszystko, by do kradzieży nie doszło. U Machulskiego zagrał jeszcze w etiudzie "Sushi", będącej częścią projektu pod nazwą "Solidarność, solidarność...". W międzyczasie można go było zobaczyć w serialu "Kryminalni" w roli Lesława Gradonia "Profesora" oraz w dwóch filmach pełnometrażowych: "Okruchy nieba" i "Południe-północ". W tym ostatnim wcielił się w aż pięć postaci.

Następnie pojawił się jeszcze w komedii Roberta Wichrowskiego "Francuski numer" oraz w "Pawełku" Tomasza Wiszniewskiego. W tym pierwszym zagrał niejakiego Leona, który wraz z Chwastkiem (Maciej Stuhr) wyrusza z polecenia szemranego biznesmena na poszukiwania jego skradzionego mercedesa. Natomiast w "Pawełku" wcielił się w nauczyciela WF-u walczącego z alkoholizmem, który staje się towarzyszem głównego bohatera w pielgrzymce do Częstochowy. Pawełek stracił matkę, ale wierzy, że dzięki pielgrzymce przywróci ją życiu. Więckiewicz na swoim koncie ma również rolę Jana Blachowskiego "Blachy", "kapitana" w gangu pruszkowskim w filmie "Świadek koronny" i w serialu "Odwróceni".

onet.pl
Moim zdaniem w Odwróconych gra rewelacyjnie


Robert jest świetnym aktorem. Rolę "Blachy" w Odwróconych zagrał perfekcyjnie.



Dajcie spokój
Liczył na Telekamery, a tu bania
Aajj no niestety tak wyszło...
Moim zdaniem powinien ją dostać. No ale dostał Małaszyński. Aktor, który dostaje role dzięki twarzyczce.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl