
Barbara Bursztynowicz
Rap_fans
miejsce urodzenia: Bielsko - Biała
data urodzenia: 1954-01-27
W 1977 ukończyła PWST w Warszawie. W kinie debiutowała na ostatnim roku studiów - w filmie Andrzeja Kostenki "Sam na sam" [1977]. Następnie pojawiła się, m.in. na drugim planie "Klincza" [1979] Piotra Andrejewa i "Roślin trujących" [1985] Roberta Glińskiego i... zniknęła na 8 lat z ekranu. W tym czasie grała dużo na scenie - jest aktorką Teatru Ateneum w Warszawie. Przed kamery wróciła dzięki Jackowi Bromskiemu, który obsadził ją w komedii "Dzieci i ryby" [1996] [była w niej jedną z przyjaciółek głównej bohaterki]. Kolejna ekranowa rola Bursztynowicz - Elżbieta Chojnicka w "Klanie", okazała się jej życiową rolą Przyniosła jej ogromną popularność i zwycięstwo w kilku plebiscytach na najlepszą aktorkę telewizyjną.

Widziałem ją raz czy dwa w "Klanie" i nie mogę na jej temat nic dobrego powiedzieć. Lubię subtelność i wrażliwość postaci, ale jak dla mnie była NIESAMOWICIE wręcz mdła. Raczej unikam radykalnych opinii (po pierwsze by nikogo niepotrzebnie nie urazić, po drugie by zostawić sobie to na naprawdę wyjątkowe okazje), ale to co tam zobaczyłem to potworna chała i na dobrą godzinę mnie zemdliło. Może to kwestia tego serialu, może fatalna rola ale to było straszne.
Umiem postawić na swoim
- Dla mnie najważniejsza w życiu jest rodzina. Od niej się wszystko zaczyna i na niej kończy - mówi BARBARA BURSZTYNOWICZ, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.
«Swój sposób na szczęśliwe małżeństwo, wychowanie dzieci i ciepły dom zdradza nam aktorka Barbara Bursztynowicz, (52 l.), wielka gwiazda serialu "Klan",
Dla mnie najważniejsza w życiu jest rodzina. Od niej się wszystko zaczyna i na niej kończy. Kiedy jest mi przykro lub źle, zawsze myślę sobie: - Szkoda, że nie ma koło mnie Jacka, poskarżyłabym mu się.
Mąż jest moim najlepszym przyjacielem. Choć w tym roku minie 30. rocznica naszego ślubu, nigdy się ze sobą nie nudzimy. On jest tak interesującym człowiekiem, mądrym i utalentowanym! Choć bardzo się różnimy mam wrażenie, jakbyśmy byli dwiema połówkami tego samego jabłka. A wcale nie była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Poznałam Jacka Bursztynowicza w 1973r. w szkole teatralnej na Miodowej w Warszawie. Ja byłam studentką I roku on trzeciego. Zauważyłam go, bo świetnie grał jazz: na pianinie. Był przystojny i... nosił wystrzałową, skórzaną kurtkę. No i był niezwykle wytrwałym adoratorem. Na pierwsze] randce czekał na mnie całe dwie godziny! Tak długo koleżanka z akademika namawiała mnie, abym się jednak z nim spotkała.
Ślub wzięliśmy po kilku latach, 2 października 1976 r. W warszawskim Kościele Wizytek połączył nas sam ksiądz Jan Twardowski.
Potem było różnie. Nie zawsze łatwo, bo los nie szczędził nam też trudnych chwil. Ale zawsze byliśmy razem. W zdrowiu i w chorobie. Takie małżeństwo na dobre i na złe.
Małgosia przyszła na świat 4 sierpnia 1981 r. Cóż to była za radość! W dodatku była taka śliczna, że pielęgniarki nazywały ją "piękną Andżeliką" (bohaterka filmowej serii przygodowej). Wzruszony Jacek wziął ją na ręce i powiedział:
- Córeczko, poznajesz mnie? To ja twój tatuś!
A wtedy ona uśmiechnęła się.
- Naprawdę mnie poznała! - zupełnie serio ucieszył się Jacek.
Dziś córka jest dorosłą, mądrą i zdolną kobietą, choć ja - czego ona nie znosi -traktuję ją, jakby ciągle była małą dziewczynką.
Z tatusiem trzyma sztamę.
Rozumieją się w pół słowa. A ja, choć bardzo ją kocham, często mam do niej pretensje. Kłócimy się o drobiazgi.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś, że nie wrócisz na noc? - złoszczę się.
- Mamo. Wysłałam ci przecież esemesa! - ona na to.
- Ale w środku nocy, kiedy już spałam!
Choć córka ma własne mieszkanko w centrum Warszawy, ciągle pomieszkuje u nas, na prawym brzegu Wisły. A czasem u jej chłopaka, Wojtka, który jest fotografem i jeździ po świecie.
Oboje z mężem uważamy, że dzieci nie można za bardzo rozpuszczać, a za to należy uczyć je odpowiedzialności. I że nasza córka powinna zapracować przynajmniej na utrzymanie własnego mieszkania.
Jest jeszcze studentką V roku warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, ale ma już na swoim koncie pierwsze dokonania. Samodzielnie wykonała scenografie i kostiumy do dwóch sztuk teatralnych. Bardzo jesteśmy z tego dumni.
Co do mnie, wyglądam na osobę kruchą. Jednak umiem postawić na swoim. W domu nie mają ze mną lekko. Choćby z powodu mojej przesadnej wręcz dbałości o higienę.
- Umyliście ręce?! - już od progu wypytuję córkę i męża.
Ten kult czystości wyniosłam z rodzinnego domu. Jestem góralką i Ślązaczką, pochodzę z Bielska Białej. Tam wszystko musiało aż lśnić! Mama zawsze dokładnie sprawdzała, czy obie z siostrą wypucowałyśmy cały dom do czysta.
I choć Jacek, jak większość mężczyzn, nie jest pedantem, musiał nauczyć się porządku. Ale nadal złości mnie bardzo, że nie zamyka szafek! Ani w łazience, ani w kuchni!
Jak każda kobieta, lubię wydawać pieniądze. Na piękne rzeczy, podróże, stroje. Ładne ciuchy są drogie. Jednak gdy je kupuję, służą mi latami. Jest wiele racji w porzekadle: "Jestem za biedna, by kupować tanie rzeczy". Moja pochodząca z Kresów babcia dodawała do tego, śpiewnie zaciągając:
- Pamiętaj, dziecko, że bieda zawsze musi być czysta!
Ja jestem rozrzutna, a mąż wręcz odwrotnie. Nawet w czasach studenckich, gdy byliśmy biedni jak myszy kościelne, odkładał choćby po parę złotych. Lubi, gdy mu kupka pieniędzy rośnie i czuje się zaniepokojony, jak ich ubywa. Jest strażnikiem domowych finansów.
Lecz czasem to ja mam rację, decydując się na ekstrawydatek. Tak było z działką pod Warszawą, którą kupiliśmy kilka lat temu. Dziś to nasze ukochane miejsce. Mogę tam oddychać powietrzem pachnącym igliwiem i podziwiać pięknie rozrośnięte, kuliste sosny. I chodzić na spacery z naszym psem Bąblem, który, niestety, jest już staruteńki.
Mamy tam drewniany domek. Oczywiście, to ja organizowałam jego zakup i montaż.
- Ja najwyżej mogę wiersz o tym napisać! - śmieje się Jacek.
Bo mój mąż i pod tym względem jest wyjątkowy. Choć jest aktorem (gra w Teatrze Współczesnym) i reżyserem (od 10 lat prowadzi na Zamku Królewskim teatr dla młodzieży), to jeszcze pisze piękne wiersze i oryginalne teksty dla naszego małego kabaretu "Cafe Teatr na Francuskiej", który mieści się w kawiarence na Saskiej Kępie.
Elżbietę z "Klanu" gram już 9 lat. Były takie odcinki, w których moja bohaterka głównie podawała do stołu i wybuchała płaczem. Dziś jest na szczęście bardziej stanowcza. Ale grający mojego męża, dowcipny Andrzej Grabarczyk skarży się scenarzystom:
- Na ulicy mnie zaczepiają i dokuczają, że zdradziłem Elę. Czas, by mi przebaczyła!
- Niedoczekanie! - protestuję wtedy. - I znów będziesz romansować, a ja mam kolejny raz cierpieć w milczeniu, podając herbatę?!
Kocham ciepło. Ciepły dom, kwiaty w gorących kolorach... Jestem jak słonecznik stale spragniony słońca. I nawet w ciepłych krajach chodzę po słonecznej stronie ulicy.
Ważne role:
Aktorka występuje w warszawskim Teatrze Ateneum i prowadzi własny kabaret "Cafe Teatr na Francuskiej". Gra też w filmach. Największą popularność zyskała dzięki roli Elżbiety z serialu "Klan".»
"Umiem postawić na swoim"
Barbara Staśko
Chwila dla Ciebie nr 14/06.04
07-04-2006
bardzo lubię ogladac Klan ale tylko jeśli można w nim ujrzeć panią Barbarą Bursztynowicz gra ona w nim raczej taką kobietę cichą ale bardzo dobrze wczuwa się w rolę jest super
P.S fajny wywiad
Jak oglądałam Klan, bardzo lubiłam jej postać
Aktorka z niej fajna. Bardzo ją lubię.
Wygląda na symatyczą osobę
Nie lubię jej postaci w Klanie
Albo płacze, albo się zamartwia
Elżbieta rzadko płacze, a więc postać Bursztynowicz wcale nie jest taka smętna
Nie lubię jej, jako Elka strasznie mnie wnerwia
Nie lubie jej w Klanie... A w innych rolach jej nie widziałem.
ja też nie lubie jeje w Klanie
Denerwuje mnie strasznie
ale fajny ma głos.
Góralka z fantazją
BARBARA BURSZTYNOWICZ od dawna mieszka w Warszawie, ale mówi o sobie, że jest góralką, a to przecież oznacza przytomność umysłu i spore skłonności... przywódcze.
«Śliczna, ciepła, ujmująca. Nie tylko na ekranie, ale i w życiu codziennym, co podkreślają koledzy z planu i z teatru. Ona sama dodaje, że gdy trzeba potrafi być jednak do bólu konsekwentna i uparta. Barbara Bursztynowicz urodziła się w Bielsku-Białej w znaku Wodnika, zaś wedle wszelkich horoskopów Wodnicy to ludzie o silnej konstrukcji psychicznej, umiejętnie łączący własne ambicje z odpowiedzialnością za bliskich i przyjaciół. Ta charakterystyka, nawet jeśli ktoś w gwiazdy nie wierzy, pasuje do Barbary Bursztynowicz jak ulał!
Aktorka od dawna mieszka w Warszawie, ale mówi o sobie, że jest góralką, a to przecież oznacza przytomność umysłu i spore skłonności... przywódcze. Ceni ład i zabiega o porządek, bo w poukładanym świecie łatwiej żyć i pracować. Domowników czasem drażni to jej dążenie do perfekcji, przyznają jednak, że w sumie warto się podporządkować rygorom żony i mamy. Z drugiej strony Barbarze Bursztynowicz nieobce są fantazja, zamiłowanie do kontrolowanego ryzyka i tęsknota za dalekimi podróżami, w które wyrusza, gdy znajdzie trochę czasu.
Od dziesięciu lat gra Elżbietę Chojnicką w telenoweli "Klan" - wiecznie zatroskaną opiekunkę całego świata. To znaczy, kiedyś wiecznie zatroskaną, bo od jakiegoś czasu Elżbieta jakby zhardziała i zaczyna walczyć o swoje prawa. To efekt zabiegów samej aktorki, przekonującej scenarzystów, że kobieta tak idealna w którymś momencie przestaje być wiarygodna.
Barbara Bursztynowicz lubi Elżbietę i przyznaje, że wyposażyła ją nawet w niektóre cechy własnego charakteru. Ale aktorka nie zamyka się w okienku telewizyjnej popularności i pilnuje, by nie stracić pasji twórczej. Dlatego nie zrywa ze sceną i wymyśliła kiedyś własny Cafe Teatr na Francuskiej (dziś na Piwnej).
W małym bistro, nieopodal własnego mieszkania, z mężem Jackiem Bursztynowiczem (aktorem i poetą) oraz z przyjacielem domu Januszem Tylmanem, stworzyli kabaret literacki. Nie kabaret "od rechotu" tylko "od liryki".
Bursztynowicz chętnie wyjeżdża z rodziną w podwarszawskie plenery, pracuje wokół letniego domku, spotyka się ze znajomymi, a wakacyjne wojaże po Europie to wieloletnia tradycja.
Intensywna praca na planie "Klanu" sprawia, że rzadziej pokazuje się na scenie i na dużym ekranie. W swoim czasie grała jednak w wielu przedstawieniach - w macierzystym Teatrze Ateneum i Teatrze Telewizji. Warszawską szkołę teatralną ukończyła w 1977 roku i debiutowała w filmie jeszcze przed dyplomem - w "Sam na sam" Andrzeja Kostenki. Na scenie Ateneum była między innymi Ofelią w "Hamlecie" i Zofią Plejtus w "Matce" Witkacego, a w serialu "Królowa Bona" zagrała królewnę Jadwigę.
Córka Barbary i Jacka Bursztynowiczów ma imię Małgorzata i także jest artystką, ale nie aktorką, tylko plastyczką, o wyraźnym zacięciu scenograficznym. Z mamą łączą ją wielka przyjaźń i podobne zainteresowania.»
"Góralka z fantazją"
Henryka Wach-Malicka
Dziennik Zachodni nr 74/28.03 - Oczami Kobiety
29-03-2007
A ta Barbara Bursztynowicz jako kto występuje w klanie bo niewiem
ona gra Elżbiete Chojnicką
A jak wygląda ta elżbieta to jest ta stara?