ďťż
RSS

Adam Pawica (Andrzej Zieliński)

Rap_fans


pomyślałam że ten temat się przyda, bo Adam jako jedyny nie ma tematu tu an forum


no i bardzo dobrze pomyślałaś, biedny Adam, tak go opuściłyśmy
No właśnie - o Kasi jest, a o Adamie nie ma...
No ale od dzis Adam tez ma swoj temacik, i bardzo dobrze


ANDRZEJ ZIELIŃSKI
"WSTYDZĘ SIĘ MÓWIĆ O SOBIE"

W NDINZ podobnie jak w zyciu, podoba się kobietom, ale wciąż jest sam.
KOledzy z ATENEUM, teatru w którym gra AZ, jeśli czasem któremuś z nich coś dolega, zartując o nim miedzy sobą, mówią: "idź do Zieliny, on cię wyleczy". Ale paradoksalnie, choć własnie rola doktora Pawicy przyniosła mu największą popularność, aktor twierdzi, że zawód lekarza jest chyba jedynym, jakiego nie mógłby wykonywać. Nie potrafiłby wziąść na swoje barki wielkiej odpowiedzialności za czyjeś zdowie, czyjeś życie. -Podziwiam wszystkich lekarzy. MOgą być dumni i pewni, że niewielu ludzi robi w życiu tak ważne rzeczy jak oni.

MIŁOŚCI NIE TRZEBA SZUKAĆ. PRZYCHODZI SAMA
Z doktorem Pawicą jednak coś prywatnego go łączy. Podobnie jak bohater, pan Andrzej jest również stanu wolnego. Miłości nigdy nie szuka na siłę, wierzy, ze jeśli ma komuś sie przytrafić, to tak się stanie bez specjalnych zabiegów. Podkreśla, że bycie z ikms na dłużej to ważna i odpowiedzialna decyzja i nie chciałby jej podejmować zbyt pochopnie. Ta rozwaga moze mieć swe źródło w astrologi. Wszak aktor jest zodiakalną Wagą. Ale może też być wynikiem wsześniejszych doświadczeń czy wręcz zawodów miłosnych pana Andrzeja. W jednym z wywiadów powiedził przecież: "Mój ostatni dłuższy związek przypominał coś pomiędzy poligonem w Drawsku, a paradą oszustów, wiec człwiek staje się ostrozniejszy"
Z drugiej strony wydaje się, ze aktor ma jasno określone oczekiwania wobec ewentualnej partnerki. -Dla mnie związek powinien być partnerski-wyznał niedawno-choć każde z partnerów ma jednocześnie prawo do intymności i własnego terytorium. Bez tolerancji i poszanowania swojej odrębności nie bedzie szczęśliwego związku. Na razie aktor mieszka więc sam w niewielkim, ale własnym i wedle własnych potrzeb urządzonym mieszkanku w sercu stolicy. Oprócz typowo męskich "zabaweczek"-wieży i ogromnych głosników po 180 watów każdy, jego znaczną część zajmuje duże, 250litrowe akwarium, w którym pływają pyszczaki.
Aktor nigdy jednak nie czuje się samotny, bowiem ma wielu wypróbowanych przyjaciół. Nigdy też nie nudzi się sam sobą, gdyż chronią go przed tym jego pasje. Ale przyznaje a ci którzy go znają, potwierdzają że łatwego charakteru to on nie ma. -Jestem chimeryczny, miewam huśtawki nastrojów-przyznaje. -Od stanów radosnych do uczucia przygnębienia czasem jest bardzo blisko-dodaje. -Bywam makonentem i nic mnie nie cieszyi wtedy nawet nie chce mi się tego ukrywać przed ludźmi. Potem znów tryskam energią i radość sprawia mi każda drobnostka.
Pan Andrzej przyznaje też, że bywa uparty i często z góry zakłada że coś wie lepiej. Wobec dziennikarzy też nie zawsze jest wylemny. Mówi, ze chętnie porozmawia o sprawach zawodowych, ale prywatność woli zachować dla siebie. Jednak pod maską nieprzystępności kryje się prawdziwy romatyk, który po dłuższej chwili rozmowy pozwala jednak zajrzeć w głąb swojej duszy. Trzeba tylko uważać by nie przekraczać pewnych barier, które sam ustawia.

LUBI NIESPODZIEWANIE OBDAROWAĆ PREZENTEM
Lubi podróże. Wakacje zwykle spędza gdzieś na południu Europy. Nigdy nie kupuje przewodników, nie trzyma się tras dla turystów. Z aparatem fotograficznym włóczy się po mało uczęszczanych miejscach. -Mogę godzinami patrzeć na skalne urwisko albo morze, to mnie relaksuje. Jako smakosz, gdziekolwiek jest, delektuje się miejscowymi specjalnosciami kuchni. Jak mówi-lubi sobie dogadzać. Równie pieczołowicie dba o gosci. W przygotowanie potraw wkłada nie tylko umiejetnosci, ale i serce. podobnie jak w prezenty, którymi niespodziewanie lubi obdarowywać przyjaciół.

THE END

:D:D:D:D:D












Andrzej Zieliński

Ważniejsze daty:
1962. 10. 14 - Data urodzenia (Tarnów)
1986 - Wykształcenie - rok ukończenia studiów (PWST w Krakowie)
2002 - Nagroda ("Feliks" za rolę pierwszoplanową; Lilek Czech w "Wniebowstąpieniu" w Teatrze Współczesnym)

Aktor. W latach 1987-89 występował w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. W latach 1989-2001 był aktorem Teatru Ateneum w Warszawie. Od roku 2001 aktor warszawskiego Teatru Współczesnego.

Filmografia
1983 WAKACJE Z MADONNĄ Obsada aktorska (Jurek),
1984 YESTERDAY Obsada aktorska ("John"),
1987 DORASTANIE Obsada aktorska (Staszek Kula),
1987 SALA NR 6 Obsada aktorska (awanturnik w lokalu),
1987 ŚMIECIARZ Obsada aktorska,
1988 PIĘĆ MINUT PRZED GWIZDKIEM Obsada aktorska (piłkarz Zbszek Portela, chłopak Magdy Misiakówny),
1988 TEATRUM WIELE TU MOŻE UCZYNIĆ... Obsada aktorska (aktor w "Krakowiakach i góralach"),
1989 MEFISTO WALC Obsada aktorska (Janek),
1990 HAVET STIGER Obsada aktorska (Lep),
1991 LES ENFANTS DE LA GUERRE Obsada aktorska,
1992 VENT D'EST Obsada aktorska (porucznik Michaił Sochin, adiutant Smyslowskiego),
1993 KUCHNIA POLSKA (serial tv) Obsada aktorska (dźwiękowaiec Jeremiasz, kolega Marysi),
1993 LAZARUS Obsada aktorska (policjant),
1994 BEYOND FORGIVENESS Obsada aktorska (Bielski),
1996 EKSTRADYCJA 2 Obsada aktorska ("Sachar", człowiek Nadieżdy Tumskiej),
1997 PUŁAPKA (1997) Obsada aktorska (gangster "Baba"),
1998 STO MINUT WAKACJI Obsada aktorska (operator telewizyjny, tata Piotrka),
1998 ZŁOTO DEZERTERÓW Obsada aktorska ("Prosty"),
1998 THE WHITE RAVEN Obsada aktorska (sierżant w więzieniu),
1999 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (Adam Pawica, internista),
1999 OPERACJA SAMUM Obsada aktorska (Thomas, agent CIA w Iraku),
1999 STO MINUT WAKACJI (serial tv) Obsada aktorska (operator telewizyjny, tata Piotrka),
2000 CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ Obsada aktorska ("Silnoręki", człowiek "Szefa"),
2000 KALIPSO Obsada aktorska (pisarz),
2000 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (Adam Pawica, internista),
2000 NIEZNANA OPOWIEŚĆ WIGILIJNA Obsada aktorska (Boruń),
2000 TO MY Obsada aktorska (gangster "strażnik miejski"),
2001 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (doktor Adam Pawica),
2001 QUO VADIS Obsada aktorska (Epafrodyt, sługa Nerona),
2001 ZOSTAĆ MISS Obsada aktorska (komentator; w rzeczywistości jedynie czytał streszcenie poprzednich odcinków w jednym z początkowych odcinków),
2002 CHOPIN. PRAGNIENIE MIŁOŚCI Obsada aktorska (Albert Grzymała, przyjaciel Chopina),
2002 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (doktor Adam Pawica, ordynator Odziału Wewnętrznego),
2002 QUO VADIS (serial tv) Obsada aktorska (Epafrodyt, sługa Nerona),
2002 THE PIANIST Obsada aktorska,
2003 DEFEKT Obsada aktorska (oficer ABW, współpracownik Piwnickiego),
2003 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (doktor Adam Pawica, ordynator Odziału Wewnętrznego),
2003 ZRÓBMY SOBIE WNUKA Obsada aktorska (przedsiębiorca Juliusz zainteresowany kupnem ziemi Koseli),
2004 CZWARTA WŁADZA Obsada aktorska (Roman Tryskowski, współpracownik Zielenieckiego),
2004 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (doktor Adam Pawica, ordynator Odziału Wewnętrznego),
2005 BOŻA PODSZEWKA. CZĘŚĆ DRUGA Obsada aktorska (Ursynowicz),
2005 DOM NIESPOKOJNEJ STAROŚCI Obsada aktorska,
2005 NA DOBRE I NA ZŁE Obsada aktorska (doktor Adam Pawica, ordynator Odziału Wewnętrznego).









Andrzej Zieliński jest laureatem kilku znaczących nagród i wyróżnień. Pierwszą z nich otrzymał już na początku swej artystycznej drogi. Było to wyróżnienie indywidualne za rolę Tobiasza Czkawki w przedstawieniu "Wieczór trzech króli" PWST Kraków (Łódź IV OPSDST).
14 października 2002 roku, w dniu swoich urodzin, odebrał jedną z najważniejszych i cennych nagród przyznawanych aktorom teatralnym, a mianowicie Feliksa Warszawskiego, za rolę męską - Lilka Czecha - w przedstawieniu
"Wniebowstąpienie". Za tę samą rolę aktor otrzymał w 2003 roku wyróżnienie na IX Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Współczesnej Sztuki.
Ostatnie wyróżnienie to nagroda honorowa IV Festiwalu "Dwa Teatry" w Sopocie. Aktorowi przyznano tę nagrodę za rolę Błażeja w spektaklu "Kąpielisko Ostrów"
według prozy Pawła Huelle.

Był brany pod uwagę podczas ustalania obsady do filmu "Nigdy w życiu"; aktor miał wcielić się w postać Adama.

Andrzej Zieliński ma 185 cm wzrostu.
Skłóceni gwiazdorzy 'Na dobre i na złe'
Fakt

2004-10-18

Artur Żmijewski i Andrzej Zieliński pokłócili się o rolę - donosi Fakt.

Dwóch największych amantów z 'Na dobre i na złe' poróżniła rola Adama w 'Nigdy w życiu'. A konflikt wokół ekranizacji bestselleru Katarzyny Grocholi przeniósł się do serialu. Dlatego właśnie ze szpitala w Leśnej Górze zniknął doktor Pawica, grany przez Zielińskiego.

Zresztą, jak opowiada proszący o anonimowość informator Faktu "obaj panowie nigdy za sobą prywatnie nie przepadali".

By w 'Na dobre i na złe' uzasadnić zniknięcie doktora, wysłano go do Indii. To zmartwiło fanki przystojnego lekarza.

"- Widzowie tak bardzo polubili doktora, że domagali się jego powrotu" - przyznaje scenarzystka 'Na dobre i na złe' Agnieszka Krakowiak.

Do powrotu do serialu Zielińskiego przekonały rozmowy z producentem, przeprosiny i, jak głoszą plotki, również rekompensata finansowa.

Ze Żmijewskim jednak nadal "rozmawiają tylko wtedy, kiedy muszą", a scenarzyści postarali się o to, by spotykali się jak najrzadziej.





nie słyszałam o tym
O tej klotni to jest kolejna bzdura wymyslona przez "Fakt" Ja ogladalam kiedys dwojkę i był Zielinski i mowil ze zadnego konfliktu nigdy nie było, po prostu miał zal do producentów, ale juz wszystko zostalo wyjasnione...

O tej klotni to jest kolejna bzdura wymyslona przez "Fakt" Ja ogladalam kiedys dwojkę i był Zielinski i mowil ze zadnego konfliktu nigdy nie było, po prostu miał zal do producentów, ale juz wszystko zostalo wyjasnione...
Ja juz o tym od dawna wiedziałam, ale nie myślałam, że Żmijewski, aż tak pokłócił się z Zielińskim , że nawet scenarzyści staraja sie o to, żeby jak najżadziej ze sobą grali .
Na początek pytania od fanów. Przy jakiej muzyce najlepiej się Panu odpoczywa?*
Andrzej Zieliński: Słucham różnych rzeczy. Czasami wybieram muzykę poważną, czasami starego bluesa - wszystko zależy od nastroju. Od pewnego czasu najchętniej słucham jednak Dave Matthiews Band.

Wspomnienie, które wywołuje mimowolny uśmiech na Pana ustach?*
AZ: Nie wiem, takich wspomnień jest chyba dużo... Ale zdecydowanie uśmiech wzbudza moje pierwsze pojawienie się na ekranie. Jako uczeń drugiej klasy liceum statystowałem przy "Zmorach". I w pewnym momencie okazało się, że czterech z nas, dorastających chłopców, wybrano do sceny w której musieliśmy udawać, że się masturbujemy. Byłem wtedy potwornie zażenowany i zawstydzony... A ujęcie później nawet nie weszło do filmu.

Trzy rzeczy, bez których nie wychodzi Pan z domu?*
AZ: Przede wszystkim nie wychodzę bez plecaka. To mój odpowiednik damskiej torebki - mam w nim dosłownie wszystko. Nie ruszam się też bez kalendarza, okularów przeciwsłonecznych (mam wrażliwe na światło oczy), telefonu... No i oczywiście nie bez ubrania!

Książka jaką przeczytał Pan w dzieciństwie i która zrobiła na Panu największe wrażenie?*
AZ: I tutaj mam problem, bo dzieciństwo było już dosyć dawno temu... Pamiętam, że kiedyś wpadł mi w rękę "Szerszeń" - powieść historyczna, z akcją we Włoszech w czasach Garibaldiego. Jest w niej motyw zemsty, główny bohater to outsider, przypomina nawet trochę hrabiego Monte Christo. To bardzo piękna książka i właściwie nie wiem dlaczego do tej pory nie została sfilmowana.

A "Quo vadis"? Nie zrobiło na Panu wrażenia? Pytam, bo zagrał Pan w filmie...
AZ: Zagrał to za dużo powiedziane! Grał Tadeusz Łomnicki, ja tam tylko występowałem... A "Quo vadis", szczerze mówiąc, przeczytałem dopiero niedawno - ze dwa lata temu. I nie byłem "porażony". Trudno: nie przepadam za tego rodzaju literaturą ani za archaicznym językiem. Jak dla mnie, troszkę za dużo w tym agitacji!

Najtrudniejsza scena, jaką musiał Pan zagrać?*
AZ: Trudno odpowiedzieć na to pytanie. W zeszłym roku wystąpiłem np. w filmie "Kalipso". Zagrałem tam (wspólnie z Marianem Kociniakiem) w scenie, która trwa blisko pięć minut. Kręciliśmy to w jednym ujęciu - co jest bardzo karkołomnym, trudnym zadaniem. Niemniej scena była tak dobrze napisana, że grało nam się świetnie!
Ale wiadomo że my, aktorzy, dostajemy do ręki bardzo różny materiał. I najtrudniej jest chyba grać sceny, które już na etapie scenariusza są nie najlepiej napisane - od strony dramaturgicznej czy dialogowej. Wtedy może dochodzić do konfliktów. Wiadomo: im więcej niejasnych sytuacji, tym więcej może być zdań.

Wymarzona postać, w jaką chciał się Pan wcielić jako dziecko?*
AZ: Ja w ogóle nie za bardzo chciałem się w cokolwiek wcielać! Bardzo późno zacząłem myśleć o zawodzie aktora. Tak naprawdę, to nie interesowałem się poważną literaturą, nie brałem udziału w konkursach recytatorskich. Myślę, że jak każdy dzieciak chciałem być po prostu Winetou.

A jakie przedmioty najbardziej lubił Pan w szkole?*
AZ: Chyba geografię. To był przedmiot, który najbardziej pobudzał wtedy moją wyobraźnię. Geografia to dalekie kraje, jakaś egzotyka... Po ojcu odziedziczyłem też zainteresowanie zoologią - i wszystkimi możliwymi zwierzętami. Do dzisiaj spędzam wiele czasu przy Animal Planet.

Spełnił już Pan te "geograficzne" marzenia o podróżach?
Na pewno nie udało mi się na tyle, jak bym tego chciał. Dorastałem w komunizmie, gdzie już samo posiadanie paszportu było rzeczą trudną do wyobrażenia. Do ukończenia studiów najdalej trafiłem do Budapesztu, gdzie kupiłem sobie pierwsze w życiu dżinsy i do Związku Radzieckiego. Natomiast teraz zjeździłem już dużą część Europy, zahaczyłem o Afrykę, byłem też w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie... W dzieciństwie, nie mógłbym sobie nawet tego wyobrazić!

Jak, skoro odwiedził Pan wcześniej USA, zareagował Pan na ostatnie wydarzenia?
AZ: Mam przyjaciela, którego żona i córka mieszkają na Manhattanie. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był więc telefon właśnie do niego. Okazało się, że o wszystkim dowiedział się dopiero ode mnie. Zaczął powtarzać "Jezus, Maria", wydzwaniać do USA - a połączenie się wtedy było niemożliwe... Po prostu tragedia. Dał mi e-mail córki, więc przez całą noc, co godzinę, próbowałem się z nią skontaktować. Na szczęście okazało się, że mieszkali w innej części Manhattanu i nic im się nie stało.
Tak naprawdę, po tej tragedii nam wszystkim - mnie, kolegom - trudno się było skupić na pracy. I to bez względu na to, czy ktoś był w USA czy nie. Zaraz po ataku nasłuchałem się w telewizji różnych filozoficznych stwierdzeń, w rodzaju: "świat już nigdy nie będzie taki sam". Któraś ze stacji skontaktowała się jednak z p. Kapuścińskim, a on - humanista, filozof, pisarz - powiedział o zemście. I powiem szczerze: to było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Nie wiem, może jestem po prostu "małym" człowiekiem, ale uważam, że za coś takiego musi być kara.

Zmieńmy temat na lżejszy - jak się Pan czuje w skórze dr Pawicy? Chciałby Pan, żeby jego rola się rozrosła?
AZ: Bardzo chętnie, czemu nie! Ale to nie ode mnie zależy. A jak się czuję w tej roli? Na początku miałem pewne kłopoty, bo nie za bardzo wiedziałem, kogo gram. Dopiero wchodziłem do serialu, scenariusze były pisane z odcinka na odcinek... Ale teraz już wszystko "ma ręce i nogi". Poza tym tutaj po prostu miło się pracuje, właściwie bez większych stresów - co nie jest częstym zjawiskiem... No i mam osobistą satysfakcję, że przebiliśmy oglądalnością "Big Brothera". Oby tak dalej!

A czy popularność dr Pawicy ułatwia życie?
AZ: Ułatwia o tyle, że ludzie chyba starają się być dla mnie milsi, niż są w rzeczywistości... Inaczej rozmawiają ze mną np. w urzędach - a wiadomo, że takie wizyty nie należą zwykle do przyjemności. Ale bywają też sytuacje, nie bójmy się tego słowa, po prostu chamskie. Wrzeszczy np. jeden "koleś" do drugiego, przez całą ulicę: "Ty, patrz się, ten aktor idzie, k...!". Uśmiechnąć się wtedy ciężko, uczyć takich ludzi kultury też nie ja powinienem... Na szczęście takie sytuacje zdarzają się sporadycznie.

* Tym znakiem zaznaczyliśmy pytania od fanów, nadesłane do rubryki Twoje Pytanie.

rozmawiała: Małgorzata Karnaszewska
faaajne, dzięki
Andrzej Zieliński

Aktor potrafi narozrabiać

Czuje się pan specjalistą od ról młodych, przedsiębiorczych ludzi, o łotrzykowskim wdzięku jak Lilek Czech?

Jestem szczęśliwy, że zagrałem tę postać, bo przed Maciejem Englertem nikt nie odważył się obsadzić mnie w tak charakterystycznej roli. Dostać do ręki dobry materiał to połowa zwycięstwa. Lubię również zderzyć się z problemowym tekstem w Teatrze TV. Dobrze, że mamy taką przeciwwagę dla innych propozycji telewizyjnych, jak sensacja czy komedie, choćby może nawet cieszyły się mniejszym powodzeniem.

Najczęściej pracował pan z Agnieszką Glińską. Czy jest pan jej ulubionym aktorem?

Hmm... To jest pytanie bardziej do niej. Myślę, że jej ulubionym aktorem jest każdy, komu powierza rolę. Rzeczywiście pracowaliśmy razem wielokrotnie. Umiemy się w lot porozumieć, co w pracy zespołowej jest niezwykle ważne. Często spotykaliśmy się wspólnie z Dominiką Ostałowską.

Wystartował pan od razu ciekawymi rolamiÉ Johna Lennona i Brytanika.

Johna w "Yesterday" Piwowarskiego zagrałem po drugim roku studiów, a w "Brytaniku" Racine'a - po trzecim. Ale już po pierwszym roku miałem szczęście zadebiutować w filmie "Wakacje z Madonną". Po czwartym - zacząłem siedmioodcinkowy serial "Dorastanie". To były pierwsze wprawki przed kamerą, czego nas w krakowskiej szkole teatralnej nie uczyli. Moja passa urwała się wraz z upadkiem wytwórni filmowej Poltel. Po przeprowadzce do Warszawy musiałem zaczynać od zera. Przez pierwsze dwa lata grałem jakieś ogony. Ale rozkręciło się, nie narzekam.

Na liście filmów z pana udziałem jest wiele tytułów zachodnich. Angażowali pana z powodu znajomości języka angielskiego?

Tak podejrzewam, bo nie sądzę, by po odegraniu krótkiej scenki ktoś mógł wyrobić sobie zdanie na temat moich umiejętności aktorskich. Oprócz "Wiatru ze Wschodu" z Malcolmem McDowellem były to zresztą filmy akcji, z postaciami rysowanymi grubą kreską. Na spotkaniach z reżyserem posługiwałem się angielskim. Nie mam kłopotów z tym językiem, choć jestem samoukiem. Angielski z krótkimi, często dźwiękonaśladowczymi słowami, to wspaniały język do grania. Pozwala znakomicie obrazować emocje.

Jak w roli Thomasa, agenta CIA w Iraku w "Operacji Samum"?

Tak, to nieduża, ale zabawna rola. Miło wspominam pracę w Turcji z Władysławem Pasikowskim i kolegami. Nie zapomnę niebezpiecznej wymiany spojrzeń z Bogusławem Lindą, gdy mierząc z pistoletu, uczył mnie, Amerykanina, wymawiania skomplikowanych polskich nazwisk.

Spośród mocnych mężczyzn najciekawszą rolę, korespondenta wojennego, zaoferował panu Tomasz Wiszniewski w "Krótkim kursie medialnym".

Dlatego, że nie była to matryca twardziela. Nikt nie jest całkiem wolny od strachu. Na szczęście w tej historii bardziej liczyła się psychologia postaci niż efektowna akcja. Nasza charakteryzacja polegała na czołganiu się po rurach i nakładaniu na siebie łopatami piachu i brudu. Ciężkie warunki na planie, choć wspaniała organizacja, z godzinną przerwą codziennie na odkurzenie łba i pozbieranie myśli.

Które role sprawiają aktorowi więcej kłopotu: twardzieli czy amantów?

Dobrze zagrać amanta jest niezmiernie trudno, bo te role pisane są z reguły w mało przemyślany sposób. A trzeba być niezłym kabotynem, by wierzyć we własną aurę, która działa na płeć przeciwną. Mizdrzący się facet to rozpacz. Dziś ścisłego podziału ról na amantów i twardzieli na szczęście nie ma.

Przypomina o tym pana bohater w "Niektórych gatunkach dziewic".

On ma kompleks pisania głupawych historyjek do sitcomów, choć kiedyś mierzył znacznie wyżej. Spotka kobietę, która uświadomi mu, co się porobiło z jego uczuciami, całą sferą duchową. To znowu zasługa autora Domana Nowakowskiego, który dał celny portret postaci. Dlatego nie wierzę we wpajane nam od początku studiów powiedzenie, że nie ma małych ról, tylko mali aktorzy. Nie każdy kawałek papieru przynosi ciekawą rolę.

Na ile głęboko aktor może ingerować w rolę?

Różnie bywa. Reżyserom przywiązanym do swojej wizji - zwłaszcza gdy są autorami scenariusza - czasem trudno pogodzić się z propozycjami interpretacji postaci, które wychodzą od aktora. Inni reżyserzy całą inicjatywę oddają wykonawcy, co jest kolejnym niebezpieczeństwem. Aktora trzeba trzymać za twarz, mnie nie wyłączając, inaczej potrafi narozrabiać. A tak reżyserom, jak i aktorom chodzi przecież o to samo - żeby było dobrze. W tym cała sztuka, by znaleźć złoty środek.

Czy na planie korzysta pan z możliwości podglądu, by poprawić swoją grę w następnym ujęciu?

Człowiek, który za każdym razem chciałby poprawiać te czy inne niedociągnięcia, mógłby każdą pracę przeciągnąć w nieskończoność. Dlatego nie, nie korzystam z dobrodziejstw podglądu. Trzeba też pamiętać, że widzimy siebie inaczej. Niuanse, o które skłonni bylibyśmy wykłócać się z reżyserem, widzowi są zazwyczaj obojętne.

Co ma zrobić aktor, jeśli nie pasuje mu grana postać?

Po czasie, gdy część materiałów jest już nakręcona? Nic się nie da zrobić. Zaraz po przenosinach do Warszawy brałem udział w takiej produkcji. Reżyser wyobrażał sobie, że robi mocno psychologiczny film, a dla mnie był to poziom "Teleranka". Podobnie bywało i w teatrze. Trudno, artystą się jedynie bywa. Nawet najwięksi aktorzy nie są w stanie wszystkiego robić dobrze.

Kiedy postanowił pan zostać aktorem?

Oj, późno. Po maturze. Nie dostałem się od razu do szkoły teatralnej, ale zasmakowałem już jej atmosfery przy egzaminach wstępnych. Zacząłem podejrzewać, że tu jest moje miejsce. Wkrótce zresztą ostro kombinowałem, gdy uświadomiłem sobie, ile szkoła zabiera czasu. Człowiek miał wypełnione 70 godzin w tygodniu, a resztę przeznaczał na naukę tekstu. Nie miał kiedy pójść do kina, teatru ani nawet poczytać czegoś, co uruchomi wyobraźnię. Dlatego zafundowałem sobie coś w rodzaju własnego, indywidualnego toku studiów: kłamałem, oszukiwałem, nie chodziłem na część zajęć.

Oszustwo leży po trosze w naturze aktora?

Nie, nie sądzęÉ Zawsze byłem taką zbuntowaną jednostką, co zapewne odczuli moi rodzice i nie tylko. Lubię szukać własnych dróg.

Kiedyś, ku ogólnej wesołości, pokazywał pan ruchy odnóży jakiegoś egzotycznego zwierzęcia. Czy obserwacja przyrody, pomocna choćby mistrzom sztuk walki Dalekiego Wschodu, może wzbogacić warsztat aktora?

Patrząc na zwierzęta, można się wiele dowiedzieć o ludziach. O ich pierwotnych, zakodowanych odruchach, które ujawniają się dość często w zachowaniu, a nawet w myśleniu - z czego rzadko zdajemy sobie sprawę. Ludzi świetnie się poznaje, oglądając także filmy przyrodnicze. Z przyjemnością spędzam przy nich sporo czasu, bo ze względu na tryb pracy nie mogę hodować własnych zwierząt.

Woli pan repertuar klasyczny czy współczesny?

Dziś, gdy klasyka jest najczęściej adaptowana na współczesne warunki, trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Niestety, nie zwraca się uwagi, że coś powstało kilkaset lat temu, gdy obowiązywał inny kanon zachowań. Wszystko zresztą zależy od efektu, który taka zmiana ze sobą niesie. Zazwyczaj jednak ujednolicenie i spłycenie. Sądzę, że dobrze odczytana klasyka jest ciekawa i potrzebna. Dla ciekawej roli chętnie dam się zakuć w zbroję, bo zawsze marzyłem, by zagrać postać z mieczem i na koniu.

Czy to nie są zakamuflowane tęsknoty Szekspirowskie?

Ostatnio chodzi mi po głowie "Koriolan", gorzka sztuka o tym, jak łatwo z bohatera zrobić sz*** i odwrotnie. Nam, nad Wisłą, przychodzi to z niepokojącą łatwością. Szekspir przewidział związki zawodowe. Wspaniała, ale niemodna sztuka, bo monologi są dziś w niełasce.

Czy zbieżność pana personaliów ze znanym muzykiem sprawia panu niespodzianki?

Kiedy mocno przeżywałem dziewięciogodzinny lot do Stanów Zjednoczonych z przedstawieniem Teatru Ateneum, nasz inspicjent wyskoczył z tekstem: "Musisz tam jechać, bo Polonia od dawna czeka na Andrzeja Zielińskiego. Ze Skaldów". Zresztą to samo imię i nazwisko nosi także osobnik o pseudonimie Słowik.

Jak pan znosi popularność po roli w serialu "Na dobre i na złe"?

Jakoś sobie radzę. To często bywa pomocne, powiedzmy w urzędach, ale i uciążliwe, gdy ktoś na ulicy krzyczy za mną: "Te, doktor!". Wtedy nie wiem, co począć.

Może zbadać pacjenta?

Słyszałem, że jeden z aktorów, który grał w niemieckim odpowiedniku tego serialu, otworzył prywatną praktykę lekarską. Co najciekawsze, nie może się opędzić od klientów.

Panu wypada życzyć tego samego, ale na widowni teatru i przed ekranami.

Dlatego zapraszam do Teatru Współczesnego, w którym jestem już od dwóch sezonów. Niedawno koleżanka powiedziała mi, że za każdym razem gram w nim diametralnie inną rolę, w różnym repertuarze, za co jestem wdzięczny losowi i ludziom, od których to zależy.

Andrzej Zieliński

W dniu czterdziestych urodzin odebrał nagrodę Feliksa Warszawskiego za rolę Lilka Czecha we "Wniebowstąpieniu" według Konwickiego w Teatrze Współczesnym.



Podobne niepokorne postacie gra też w przedstawieniach Teatru TV. Dużą popularność przyniosła mu rola doktora Pawicy w serialu "Na dobre i na złe". Niespokojny duch. Odstresowuje się w kuchni, bo dobrze gotuje, lub jeżdżąc konno. Od wystawy rzeźby nowoczesnej woli spacer po ogrodzie botanicznym. Podróżuje po świecie bez przewodników. Fotografuje. Tłumaczy sztuki teatralne.

Rozmawiał Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita
29 sierpnia 2003
Andrzej Zieliński

- sylwetka

W spektaklu po raz pierwszy na zawodowej scenie wystąpi tegoroczny absolwent PWSFTViT im. L.Schillera w Łodzi - Wojciech Zieliński.

Jest jednym z najbardziej utalentowanych młodych aktorów - tegoroczny laureat XXII Festiwalu Szkół Teatralnych (zebrał wszystkie nagrody: nie przyznawane od kilku lat Grand Prix, nagrody od Jana Machulskiego, ZASP-u, recenzentów, gazety festiwalowej; Główna Nagroda Aktorska na Festiwalu Sztuki Aktorskiej w Kaliszu) . Już jesienią w Teatrze Telewizji zobaczymy go w spektaklu pt. "Geza-dzieciak" w reż. Zbigniewa Brzozy. Zagra tytułową rolę.

Maja Ruszpel
Centrum Sztuki Studio
16 września 2004






















































nom super no teraz i Adam ma swoj temat super!!





















































Hihi. Fajnie. Mądrze robi



Andrzej Zieliński

Ten polski "Hollywood"

Rozmowa z aktorem Andrzejem Zielińskim

Magda Szczepańska: Ostatnio w prasie brak informacji na pana temat, co podobno jest wynikiem pańskiej niechęci do dziennikarzy. Czy to prawda?

Andrzej Zieliński: Prawdą jest, że rzadko udzielam wywiadów, gdyż nie lubię mówić stale o tym samym. U mnie zmiany nie zachodzą często. Od kilku lat pracuję na etacie w stołecznym Teatrze Współczesnym, gdzie aktualnie przygotowujemy się do styczniowej premiery wg opowiadania F. Dostojewskiego "Wieś Stiepańczykowo i jej mieszkańcy" (premiera 21 stycznia - red.). Od czasu do czasu pojawiam się w Sękocinie na planie "Na dobre i na złe", ale nie planuję udziału w innych serialach, choć dostaję takie oferty. Nie chcę grać w kilku tasiemcach jednocześnie. Chętnie natomiast wystąpiłbym w jakimś interesującym filmie, tyle że takich propozycji po prostu nie ma.

Magda Szczepańska: Nie ma, czy pan nie dostaje?

AZ: Dla mnie nie ma. Interesują mnie filmy oparte na prostej historii, jak np. "Lato miłości" wyreżyserowane przez Pawła Pawlikowskiego, naszego rodaka mieszkającego w Wielkiej Brytanii. W Polsce trudno zrobić taki film, bo nikt go nie sfinansuje. U nas najlepiej sprzedają się kryminały i komedie lub mieszanka obu tych gatunków. Brak obecnie dobrego kina obyczajowego, mówiącego np. o miłości dwojga ludzi pokazanej wielowarstwowo lub przedstawiającego relacje grupy ludzi na kilku poziomach: miłość, przyjaźń, zazdrość, nienawiść, itd., itp. Nie ma filmów zmuszających widza do myślenia i wyciągania własnych wniosków.

Magda Szczepańska: Bywa pan na festiwalach filmowych?

AZ: Nie, ponieważ śmieszą mnie czerwone dywany i cały ten polski "Hollywood" w kraju, w którym kręci się dziesięć do piętnastu filmów rocznie. Rozumiem potrzebę nakręcania koniunktury, ale te pieniądze można by przeznaczyć na coś innego. Byłem tylko na Festiwalu Dwa Teatry, który od kilku lat odbywa się w Sopocie. Prezentowane na nim spektakle Teatru Telewizji są jedną z niewielu już okazji na spotkanie z dobrym materiałem twórczym oraz innego rodzaju widownią. Niestety, podobno produkcja tych spektakli ma zostać w znacznym stopniu ograniczona, bo nie mają one wystarczającej oglądalności. Nie zgadzam się z takim podejściem. Uważam, że te przedstawienia nie muszą mieć jakiejś szalonej widowni, gdyż nie jest to sztuka komercyjna i nie powinno się do niej stosować tego rodzaju kryteriów.

Magda Szczepańska: Jak widzę, bardzo to pana denerwuje i boli. A co sprawia panu przyjemność?

AZ: Na szczęście jest kilka takich rzeczy (śmiech). Największą przyjemność sprawiają mi spotkania towarzyskie z fajnymi i mądrymi ludźmi, z którymi mogę wymienić poglądy, pośmiać się, pożartować. Lubię wyjechać gdzieś na weekend i poszwendać się, np. po Edynburgu czy czeskiej Pradze. Uwielbiam błąkać się po Rzymie, gdzie widok jest inny, pomidory inaczej dojrzewają i nawet kawa pachnie inaczej. Dużą przyjemność sprawia mi także gotowanie.

Magda Szczepańska: Jest pan smakoszem?

AZ: Lubię dobre jedzenie, ale nie jestem przesadnie wybredny. Preferuję kuchnię włoską, która zachwyca mnie swoją prostotą. Niestety, nie wszystko da się przenieść na polski stół, ponieważ oryginalny smak potraw uzależniony jest od składników. Skąd wziąć np. niepowtarzalny w smaku bekon włoski? Dlatego idealne odtworzenie wielu potraw ze świata nie jest możliwe. Chyba że kogoś stać na import.

Magda Szczepańska: Słyszałam, że jest pan zapalonym psiarzem?

AZ: To prawda. Od dwóch lat mam Kluseczkę, rasy mops, dzięki której moje życie nabrało innych kolorów. Poznałem wielu wspaniałych ludzi ze środowiska hodowców psów i lubię w ich towarzystwie spędzać czas.

Magda Szczepańska: Całymi dniami pan pracuje, często wyjeżdża, co wtedy dzieje się z Kluseczką?

AZ: Zostaje pod opieką mojej przyjaciółki, która nie będąc związana ze światem aktorskim prowadzi bardziej regularny tryb życia.

Magda Szczepańska: Osiągnął pan stabilizację w życiu osobistym i zawodowym, popularność. Pozostały jeszcze jakieś marzenia?

AZ: Oczywiście, każdy je ma. Chciałbym mieć jakieś miłe miejsce do mieszkania, większe niż mam, a dające mi możliwość m.in. posiadania drugiego Mopsa, do pary. Chciałbym fajnie, spokojnie i interesująco żyć. Do tej pory czasami mi się to udaje, czasami nie. Staram się jednak nad tym jakoś panować (śmiech).

Rozmawiała: Magda Szczepańska/ama
Dziennik Zachodni
11 stycznia 2006


Andrzej Zieliński

Aktor potrafi narozrabiać

Czuje się pan specjalistą od ról młodych, przedsiębiorczych ludzi, o łotrzykowskim wdzięku jak Lilek Czech?

Jestem szczęśliwy, że zagrałem tę postać, bo przed Maciejem Englertem nikt nie odważył się obsadzić mnie w tak charakterystycznej roli. Dostać do ręki dobry materiał to połowa zwycięstwa. Lubię również zderzyć się z problemowym tekstem w Teatrze TV. Dobrze, że mamy taką przeciwwagę dla innych propozycji telewizyjnych, jak sensacja czy komedie, choćby może nawet cieszyły się mniejszym powodzeniem.

Najczęściej pracował pan z Agnieszką Glińską. Czy jest pan jej ulubionym aktorem?

Hmm... To jest pytanie bardziej do niej. Myślę, że jej ulubionym aktorem jest każdy, komu powierza rolę. Rzeczywiście pracowaliśmy razem wielokrotnie. Umiemy się w lot porozumieć, co w pracy zespołowej jest niezwykle ważne. Często spotykaliśmy się wspólnie z Dominiką Ostałowską.

Wystartował pan od razu ciekawymi rolamiÉ Johna Lennona i Brytanika.

Johna w "Yesterday" Piwowarskiego zagrałem po drugim roku studiów, a w "Brytaniku" Racine'a - po trzecim. Ale już po pierwszym roku miałem szczęście zadebiutować w filmie "Wakacje z Madonną". Po czwartym - zacząłem siedmioodcinkowy serial "Dorastanie". To były pierwsze wprawki przed kamerą, czego nas w krakowskiej szkole teatralnej nie uczyli. Moja passa urwała się wraz z upadkiem wytwórni filmowej Poltel. Po przeprowadzce do Warszawy musiałem zaczynać od zera. Przez pierwsze dwa lata grałem jakieś ogony. Ale rozkręciło się, nie narzekam.

Na liście filmów z pana udziałem jest wiele tytułów zachodnich. Angażowali pana z powodu znajomości języka angielskiego?

Tak podejrzewam, bo nie sądzę, by po odegraniu krótkiej scenki ktoś mógł wyrobić sobie zdanie na temat moich umiejętności aktorskich. Oprócz "Wiatru ze Wschodu" z Malcolmem McDowellem były to zresztą filmy akcji, z postaciami rysowanymi grubą kreską. Na spotkaniach z reżyserem posługiwałem się angielskim. Nie mam kłopotów z tym językiem, choć jestem samoukiem. Angielski z krótkimi, często dźwiękonaśladowczymi słowami, to wspaniały język do grania. Pozwala znakomicie obrazować emocje.

Jak w roli Thomasa, agenta CIA w Iraku w "Operacji Samum"?

Tak, to nieduża, ale zabawna rola. Miło wspominam pracę w Turcji z Władysławem Pasikowskim i kolegami. Nie zapomnę niebezpiecznej wymiany spojrzeń z Bogusławem Lindą, gdy mierząc z pistoletu, uczył mnie, Amerykanina, wymawiania skomplikowanych polskich nazwisk.

Spośród mocnych mężczyzn najciekawszą rolę, korespondenta wojennego, zaoferował panu Tomasz Wiszniewski w "Krótkim kursie medialnym".

Dlatego, że nie była to matryca twardziela. Nikt nie jest całkiem wolny od strachu. Na szczęście w tej historii bardziej liczyła się psychologia postaci niż efektowna akcja. Nasza charakteryzacja polegała na czołganiu się po rurach i nakładaniu na siebie łopatami piachu i brudu. Ciężkie warunki na planie, choć wspaniała organizacja, z godzinną przerwą codziennie na odkurzenie łba i pozbieranie myśli.

Które role sprawiają aktorowi więcej kłopotu: twardzieli czy amantów?

Dobrze zagrać amanta jest niezmiernie trudno, bo te role pisane są z reguły w mało przemyślany sposób. A trzeba być niezłym kabotynem, by wierzyć we własną aurę, która działa na płeć przeciwną. Mizdrzący się facet to rozpacz. Dziś ścisłego podziału ról na amantów i twardzieli na szczęście nie ma.

Przypomina o tym pana bohater w "Niektórych gatunkach dziewic".

On ma kompleks pisania głupawych historyjek do sitcomów, choć kiedyś mierzył znacznie wyżej. Spotka kobietę, która uświadomi mu, co się porobiło z jego uczuciami, całą sferą duchową. To znowu zasługa autora Domana Nowakowskiego, który dał celny portret postaci. Dlatego nie wierzę we wpajane nam od początku studiów powiedzenie, że nie ma małych ról, tylko mali aktorzy. Nie każdy kawałek papieru przynosi ciekawą rolę.

Na ile głęboko aktor może ingerować w rolę?

Różnie bywa. Reżyserom przywiązanym do swojej wizji - zwłaszcza gdy są autorami scenariusza - czasem trudno pogodzić się z propozycjami interpretacji postaci, które wychodzą od aktora. Inni reżyserzy całą inicjatywę oddają wykonawcy, co jest kolejnym niebezpieczeństwem. Aktora trzeba trzymać za twarz, mnie nie wyłączając, inaczej potrafi narozrabiać. A tak reżyserom, jak i aktorom chodzi przecież o to samo - żeby było dobrze. W tym cała sztuka, by znaleźć złoty środek.

Czy na planie korzysta pan z możliwości podglądu, by poprawić swoją grę w następnym ujęciu?

Człowiek, który za każdym razem chciałby poprawiać te czy inne niedociągnięcia, mógłby każdą pracę przeciągnąć w nieskończoność. Dlatego nie, nie korzystam z dobrodziejstw podglądu. Trzeba też pamiętać, że widzimy siebie inaczej. Niuanse, o które skłonni bylibyśmy wykłócać się z reżyserem, widzowi są zazwyczaj obojętne.

Co ma zrobić aktor, jeśli nie pasuje mu grana postać?

Po czasie, gdy część materiałów jest już nakręcona? Nic się nie da zrobić. Zaraz po przenosinach do Warszawy brałem udział w takiej produkcji. Reżyser wyobrażał sobie, że robi mocno psychologiczny film, a dla mnie był to poziom "Teleranka". Podobnie bywało i w teatrze. Trudno, artystą się jedynie bywa. Nawet najwięksi aktorzy nie są w stanie wszystkiego robić dobrze.

Kiedy postanowił pan zostać aktorem?

Oj, późno. Po maturze. Nie dostałem się od razu do szkoły teatralnej, ale zasmakowałem już jej atmosfery przy egzaminach wstępnych. Zacząłem podejrzewać, że tu jest moje miejsce. Wkrótce zresztą ostro kombinowałem, gdy uświadomiłem sobie, ile szkoła zabiera czasu. Człowiek miał wypełnione 70 godzin w tygodniu, a resztę przeznaczał na naukę tekstu. Nie miał kiedy pójść do kina, teatru ani nawet poczytać czegoś, co uruchomi wyobraźnię. Dlatego zafundowałem sobie coś w rodzaju własnego, indywidualnego toku studiów: kłamałem, oszukiwałem, nie chodziłem na część zajęć.

Oszustwo leży po trosze w naturze aktora?

Nie, nie sądzęÉ Zawsze byłem taką zbuntowaną jednostką, co zapewne odczuli moi rodzice i nie tylko. Lubię szukać własnych dróg.

Kiedyś, ku ogólnej wesołości, pokazywał pan ruchy odnóży jakiegoś egzotycznego zwierzęcia. Czy obserwacja przyrody, pomocna choćby mistrzom sztuk walki Dalekiego Wschodu, może wzbogacić warsztat aktora?

Patrząc na zwierzęta, można się wiele dowiedzieć o ludziach. O ich pierwotnych, zakodowanych odruchach, które ujawniają się dość często w zachowaniu, a nawet w myśleniu - z czego rzadko zdajemy sobie sprawę. Ludzi świetnie się poznaje, oglądając także filmy przyrodnicze. Z przyjemnością spędzam przy nich sporo czasu, bo ze względu na tryb pracy nie mogę hodować własnych zwierząt.

Woli pan repertuar klasyczny czy współczesny?

Dziś, gdy klasyka jest najczęściej adaptowana na współczesne warunki, trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Niestety, nie zwraca się uwagi, że coś powstało kilkaset lat temu, gdy obowiązywał inny kanon zachowań. Wszystko zresztą zależy od efektu, który taka zmiana ze sobą niesie. Zazwyczaj jednak ujednolicenie i spłycenie. Sądzę, że dobrze odczytana klasyka jest ciekawa i potrzebna. Dla ciekawej roli chętnie dam się zakuć w zbroję, bo zawsze marzyłem, by zagrać postać z mieczem i na koniu.

Czy to nie są zakamuflowane tęsknoty Szekspirowskie?

Ostatnio chodzi mi po głowie "Koriolan", gorzka sztuka o tym, jak łatwo z bohatera zrobić sz*** i odwrotnie. Nam, nad Wisłą, przychodzi to z niepokojącą łatwością. Szekspir przewidział związki zawodowe. Wspaniała, ale niemodna sztuka, bo monologi są dziś w niełasce.

Czy zbieżność pana personaliów ze znanym muzykiem sprawia panu niespodzianki?

Kiedy mocno przeżywałem dziewięciogodzinny lot do Stanów Zjednoczonych z przedstawieniem Teatru Ateneum, nasz inspicjent wyskoczył z tekstem: "Musisz tam jechać, bo Polonia od dawna czeka na Andrzeja Zielińskiego. Ze Skaldów". Zresztą to samo imię i nazwisko nosi także osobnik o pseudonimie Słowik.

Jak pan znosi popularność po roli w serialu "Na dobre i na złe"?

Jakoś sobie radzę. To często bywa pomocne, powiedzmy w urzędach, ale i uciążliwe, gdy ktoś na ulicy krzyczy za mną: "Te, doktor!". Wtedy nie wiem, co począć.

Może zbadać pacjenta?

Słyszałem, że jeden z aktorów, który grał w niemieckim odpowiedniku tego serialu, otworzył prywatną praktykę lekarską. Co najciekawsze, nie może się opędzić od klientów.

Panu wypada życzyć tego samego, ale na widowni teatru i przed ekranami.

Dlatego zapraszam do Teatru Współczesnego, w którym jestem już od dwóch sezonów. Niedawno koleżanka powiedziała mi, że za każdym razem gram w nim diametralnie inną rolę, w różnym repertuarze, za co jestem wdzięczny losowi i ludziom, od których to zależy.

Andrzej Zieliński

W dniu czterdziestych urodzin odebrał nagrodę Feliksa Warszawskiego za rolę Lilka Czecha we "Wniebowstąpieniu" według Konwickiego w Teatrze Współczesnym.

Foto Gudejko Actors Agency

Podobne niepokorne postacie gra też w przedstawieniach Teatru TV. Dużą popularność przyniosła mu rola doktora Pawicy w serialu "Na dobre i na złe". Niespokojny duch. Odstresowuje się w kuchni, bo dobrze gotuje, lub jeżdżąc konno. Od wystawy rzeźby nowoczesnej woli spacer po ogrodzie botanicznym. Podróżuje po świecie bez przewodników. Fotografuje. Tłumaczy sztuki teatralne.

Rozmawiał Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita
29 sierpnia 2003




Dr.Pawica w nowej czołówce




Stracone pokolenie

- Obawiałbym się, gdyby w dzisiejszym teatrze znów powstawały przedstawienia polityczne. To zabija sztukę - mówi ANDRZEJ ZIELIŃSKI, aktor Teatru Współczesnego w Warszawie.

«Jan Bończa-Szabłowski: Ktoś powiedział, że oglądalność stacji telewizyjnej jest tym większa, im większa jest pogarda dla widza. Teza porażająca, ale kto wie, czy nie słuszna

Jaką diagnozę społeczeństwu postawiłby grany przez pana doktor Pawica?

ANDRZEJ ZIELIŃSKI: Ile czasu przeznaczył pan na ten wywiad?

Godzinę.

To zdecydowanie za krótko, by mówić o wszystkich dolegliwościach. Jako serialowy doktor Pawica czuję się za mało wykształcony, by zdecydować się na postawienie pełnej diagnozy. Zwłaszcza że sam zaliczam się przecież do tego społeczeństwa. Pocieszam się jedynie, że ponoć jest w nas tyle złego, ile dobrego. Wiem, że można na wiele rzeczy reagować śmiechem, ale mnie to jakoś nie śmieszy.

Jako młody aktor bardzo aktywnie włączył się pan w przemiany polityczne lat 80. W pierwszych wolnych wyborach prezydenckich wyraźnie kibicował pan obozowi Tadeusza Mazowieckiego.

Wtedy nie sposób było stać z boku. Dziś patrząc na to, co się dzieje, trudno dziwić się ludziom, kiedy mają wszystkiego dosyć. Wielu z nich nie pójdzie do urn, bo nie ma nadziei, że będą mieli wpływ na cokolwiek. Politycy dziwią się, że ludzie patrzą im na ręce i oceniają. Na Boga, to jest zawód publiczny, podobnie jak aktorstwo, i ogólne wrażenie, jakie się po sobie zostawia, jest bardzo ważne. Od jednego z czołowych polityków i jego brata słyszę wciąż słowa wytrychy, typu: "nie ulega żadnych wątpliwości", "to jest oczywiste" itp. itd. Wtedy zadaję pytanie: "dla kogo to jest oczywiste", bo dla mnie nie zawsze. Jeśli ktoś zaczyna głosić jedynie słuszne prawdy, to we mnie od razu budzi to sprzeciw.

Głosicielem jedynie słusznych prawd, człowiekiem, który bezkarnie manipuluje ludźmi, jest Foma Fomicz, bohater grany przez pana w "Waszej Ekscelencji". Niektórzy widząc, jak to przedstawienie współgra z naszą teraźniejszością, zastanawiają się, czy nie wraca teatr polityczny...

Obawiałbym się, gdyby w dzisiejszym teatrze znów powstawały przedstawienia polityczne. To zabija sztukę. Iza Cywińska, która wyreżyserowała "Waszą Ekscelencję", specjalizowała się w teatrze zaangażowanym, politycznym. Dziś żyjemy w innych czasach. Boję się oczywiście, że ewentualna frustracja społeczeństwa z jednej strony, a całkowity brak dystansu do siebie przedstawicieli władzy z drugiej - sprawią, że modne staną się przedstawienia, które przypominać będą polityczne kabarety. Tylko, co to będzie miało wspólnego ze sztuką. W teatrze należy zaufać wyobraźni widzów i talentowi dramaturgów.

Mówi pan to jako aktor Teatru Współczesnego, do którego od lat przychodzi intelektualna elita...

Ten teatr rzeczywiście zawsze miał świetny kontakt z inteligencją. Pracuję tu od sześciu sezonów i do dziś jestem pod wielkim wrażeniem. Nie wiem, czy jest drugi teatr w Polsce, w którym nie ma organizacji widowni. Publiczność Współczesnego to był zawsze jego wielki kapitał. Dla autorów, reżyserów i aktorów szansa intelektualnego dialogu z widzem. Najlepszym przykładem była choćby tak trudna premiera, jak "Wniebowstąpienie" Konwickiego w reżyserii Macieja Englerta, które widzowie oglądali w wielkim skupieniu. Dla takich chwil warto być aktorem. Cieszę się, że mi się tak poszczęściło.

Na ten komfort musiał pan jednak długo czekać.

Moje pokolenie określa się mianem straconego. Kiedy kończyliśmy szkołę, wybuchł stan wojenny. Przyszło wojsko, więc miałem rok wyjęty z życiorysu. Potem przeprowadzka do Warszawy, zmiana ustroju, likwidacja telewizyjnej wytwórni filmowej "Poltel", gdzie grałem w serialu "Dorastanie". Musiałem więc praktycznie wszystko zaczynać od początku. W Warszawie wynajmowałem niewielkie mieszkanko, klepiąc biedę. Trafiłem do zespołu Ateneum, Tyle że tam właściwie nie grałem.

Dlaczego więc był pan tam tak długo?

Jestem strasznie oporny wobec wszelkiego rodzaju zmian, przeprowadzek. Kiedy muszę wszystko zaczynać od nowa, czuję potworny dyskomfort. Gdyby nie propozycja Macieja Englerta przejścia do Współczesnego, sam bym się nie zdecydował.

Nie lubi pan zmian, a przecież po dwóch sezonach spędzonych w Krakowie przeniósł się pan do Warszawy.

Trudno wytłumaczyć specyfikę Krakowa. To wspaniałe miasto, do którego chętnie się wraca. Ale żyć w nim na co dzień nie sposób. Mnie ono usypia. Do drugiego roku studiów nie wyobrażałem sobie, że można funkcjonować gdzieś poza Krakowem. Potem jednak zmieniłem zdanie.

Czy pana zdaniem można dziś mówić o aktorach jako pewnej wspólnocie?

Wielokrotnie przekonałem się, że to mit. Pamiętam, jak w jednym z popularnych magazynów wypisano brednie o wysokości naszych zarobków. Ja np. dość czynnie uprawiający ten zawód nie mieściłem się w żadnym przedziale tamtych wynagrodzeń. Podobnie było z wieloma kolegami. Wszyscy byliśmy zbulwersowani. Nie minęło kilka tygodni, a ci najbardziej oburzeni bez żadnych oporów zgodzili się na wywiady. Jeśli byłaby środowiskowa solidarność, to dziennikarze czasopisma straciliby pracę lub musieliby przekształcić je np. w magazyn dla wędkarzy. A tak świetnie prosperują do dziś.

Pan bardzo konsekwentnie unika bywania na przyjęciach, rzadko też udziela pan wywiadów...

Nie jestem bywalcem bankietów, chadzam własnymi drogami. Mierzi mnie sztuczna namiastka Hollywood robiona w Polsce na siłę. Statusy gwiazd, którymi określa się często bohaterów jednego sezonu. Jesteśmy chyba jedynym państwem, w którym jest więcej festiwali filmowych niż produkowanych filmów. I to stałe powoływanie się na wskaźniki oglądalności. Ktoś powiedział, że oglądalność stacji telewizyjnej jest tym większa, im większa jest pogarda dla widza. Ta teza wydała mi się porażająca, ale kto wie, czy nie jest słuszna.

Jak w takim kontekście ocenić popularność "Na dobre i na złe"?

Tu właśnie jest problem. Serial od początku cieszył się powodzeniem i uznaniem widzów. Co więcej, granie w nim sprawia i nam, aktorom, sporą przyjemność. Temat szpitala jest bliski każdemu, więc nie wydaje się abstrakcją. O tym, że poruszane tematy interesują widzów, świadczą listy.

Niektórzy uważają, że jest to jednak słodka bajka, bo przeciętny szpital wygląda nieco inaczej...

Kino jest bajką. Dokumenty typu "Łowcy skór", które pokazują inną stronę zawodu lekarza, mają wstrząsnąć widzem. Gdybyśmy jednak oglądali jedynie taki rodzaj kina, każdy dostałby fioła. Bałby się wracać do domu wieczorem. I w drzwiach zainstalowałby sobie siedem zamków. Trochę bajek i marzeń o lepszym świecie jest nam potrzebnych.

Zawsze opowiada pan o aktorstwie jako pasji. Już w szkole zaproponowano panu udział w filmie "Yesterday" Piwowarskiego. Potem był "Brytanik" w Teatrze Telewizji, a potem długo, długo nic. Musiały być więc chwile zwątpienia...

Oczywiście, że były. Postać Johna w "Yesterday", którą zagrałem na II roku studiów, i rok później "Brytanik" dawały przedsmak uprawiania tego zawodu. Nie miałem na szczęście świadomości, że w życiu musi istnieć jakiś logiczny ciąg zdarzeń, że coś z czegoś wynika. Żyło mi się więc z tym zupełnie nieźle i uchroniło od ciągłych depresji.

Jakiego rodzaju kina brakuje panu, jako aktorowi i widzowi?

Uwielbiam filmy kostiumowe. Wszystkie najciekawsze mam w swojej domowej wideotece. Bardzo podobała mi się opowieść o królu Arturze, którą oglądałem wielokrotnie. U nas nie ma szans na tego typu kino. Najchętniej robi się komedie kryminalne lub komedie romantyczne, choć rezultaty są raczej mizerne. Na szczęście powstają też takie filmy, jak "Żurek", które ogląda się z zainteresowaniem. Reżyser udowodnił, że można mówić o naszej rzeczywistości normalnie, bez patosu, koturnu, bez łopatologii i pouczania. Opowiedzieć o ludziach tak, by wywołać uśmiech, a czasem łzę wzruszenia.

Wielu pana kolegów bierze udział w reklamach, a nawet prowadzi programy rozrywkowe. Co pan na to?

Od udziału w reklamie nie odżegnuję się. Wszystko zależy od rodzaju propozycji. Śmieszą mnie natomiast pomysły telewizji dotyczące angażowania do niektórych programów. Wszystko odbywa się na zasadzie "I ty zostaniesz Indianinem". Może każdy. Dlaczego nie. Jest o czym pisać i o czym gadać. Oczywiście nie potępiam tego, bo każdy żyje na własny rachunek.

***

Jeszcze w szkole teatralnej zagrał w filmie "Yesterday", a potem w Teatrze Telewizji i modnym niegdyś serialu "Dorastanie". Największą popularność i sympatię widzów zdobył rolą doktora Pawicy w "Na dobre i na złe". Świetna passa teatralna rozpoczęła się przed sześciu laty, kiedy trafił do zespołu warszawskiego Teatru Współczesnego. Tu niemal każda jego rola zasługuje na uznanie. Aż czterokrotnie wystąpił w spektaklach według prozy Konwickiego, ale dopiero we Współczesnym postać Lilka Czecha we "Wniebowstąpieniu" przyniosła mu nagrodę Feliksa. Podobnie było z Aleksiejem Czurikowem w "Transferze". Sprawdza się zarówno w kinie kostiumowym -"Quo vadis" czy "Chopin. Pragnienie miłości", jak i w rolach postaci współczesnych - Thomas w "Operacji Samum" czy Sahar w "Ekstradycji". Z sukcesem pojawia się w spektaklach Teatru Telewizji: Jacek w "Niektórych gatunkach dziewic", Chris w "Krótkim kursie medialnym" czy Teja Kraj w "Profesjonaliście". Zmienił się nie do poznania w roli Fomy Fomicza w najnowszej premierze Teatru Współczesnego. Widzowie poznają go tylko po głosie. Świetnie zna angielski, uwielbia gotować i chadzać własnymi drogami.

***

Andrzeja Zielińskiego możemy oglądać w serialach: "Na dobre i na złe" (TVP Polonia, piątek, godz. 21.35, sobota, godz. 13.10; TVP 2, sobota, godz. 9.45, niedziela, godz. 16.05, czwartek, godz. 16.15) i "Defekt 2" (TVP 1, piątek, godz. 13.25, sobota, godz. 22.00) oraz w filmach: "Zróbmy sobie wnuka" (Polsat, środa, godz. 20.45), "Quo vadis" (HBO, środa, godz. 21.00), "Yesterday" (TVP Kultura, czwartek, godz. 21.00).»

"Stracone pokolenie"
Jan Bończa-Szabłowski
Rzeczpospolita nr 100
28-04-2006

17 maja, godz. 18:00

Czat z
Andrzejem Zielińskim

http://czat.serial.pl/







Andrzej Zieliński
17 Maja 2006r

Info:

Przystojny doktor Pawica z "Na dobre i na złe". Sługa Nerona w "Quo vadis". Agent CIA w "Operacji Samum". Tyle twarzy Andrzej Zieliński miał już na ekranie. Na scenie pokazuje ich jeszcze więcej - w 2002 r. za rolę we "Wniebowstąpieniu" w Teatrze Współczesnym zdobył nawet nagrodę Feliksa.

Co czuje, gdy wychodzi na scenę podczas premiery? Czy umie zrobić zastrzyk i zmierzyć ciśnienie - równie dobrze, jak jego bohater w serialu? Jeśli chcecie, możecie go o to zapytać już w najbliższą środę...

zapis czata

** rozpoczyna się dyskusja moderowana

moderator: Witam wszystkich na dzisiejszym czacie. Naszym gościem jest wspaniały aktor Andrzej Zieliński, na co dzień związany z Teatrem Współczesnym w Warszawie.

moderator: Wam znany pewnie przede wszystkim z roli dr. Adam Pawicy, ordynatora Oddziału Wewnętrznego w serialu "Na dobre i na złe".

przyjaciolka_to_Andrew: bardzo miło Pana widzieć,gościć...

Andrzej Zieliński: Witam wszystykich, których nie widzę...

doka: witamy w naszych skromnych progach

MaRySiA_MaRy: Dzien dobry Panie Andrzeju!! Jak minął Panu dzień?

Andrzej Zieliński: Musiałem wstać za wcześnie. Reszta jest wynikiem tego.

asienka_fanka_z_poznania: Panie Andrzeju jak grało się z Dominiką Ostałowską w spektaklu Teatru Telewizji "Niektóre gatunki dziewic"?co sądzi Pan o tej postaci?

Andrzej Zieliński: Z Dominiką Ostałowską zawsze grało mi się świetnie. Jest jedną z najlepszych aktorek, z którymi kiedykolwiek pracowałem.

kasia33: lubi pan gotowac?????

Andrzej Zieliński: Pasjami! Wszystko, naprawdę.

asienka_fanka_z_poznania: Czy to Pana pierwszy czat?

Andrzej Zieliński: Owszem. Na razie wrażeń żadnych, dopiero zaczęliśmy.

MoNcZeQ: Czy lubi pan rolę doktora Pawicy?

Andrzej Zieliński: Hm, umiarkowanie. Robię to już sześć lat, więc...

monka: co skłoniło pana do zagrania lekarza w serialu

Andrzej Zieliński: Wydaje mi się, że to była dobra propozycja. W dodatku, w miłym towarzystwie. Nigdy tego nie żałowałem.

asienka_fanka_z_poznania: Jak się czuje Pan na planie serialu "Na dobre i na złe"? Czasami głodny...

Meggie: Czy pana marzeniem było tylko aktorstwo czy jest coś jeszcze?

Andrzej Zieliński: Tak naprawdę, aktorstwem zainteresowałem się od pierwszyych egzaminów do szkoły teatralnej. Jest wiele rzeczy. Myślę, że aktor, który skupia się wyłacznie na aktorstwie, stawia się w niebezpiecznej dla siebie pozycji. Zdecydowanie trzeba mieć jakieś inne zainteresowania, które przenoszą centrum uwagi w inną stronę.

asienka_fanka_z_poznania: Czy jest jakaś rola o jakiej Pan marzy?

Andrzej Zieliński: Hm. Zbyt wiele, żeby o tym mówić.

Meggie: Czy lubi pan śpiewać?

Andrzej Zieliński: Wyłącznie w łazience. Lub w stanie lekkiego upojenia.

Ewasita: od ilu lat gra pan w Teatrze Współczesnym w Warszawie ?

Andrzej Zieliński: Od sześciu. I to była najmądrzejsza decyzja w moim życiu.

druhna_320: Był pan kiedys harcerzem??

Andrzej Zieliński: Jakieś dwa tygodnie. Jestem z natury aspołeczny.

kasia33: czy lubi pan ogladac siebie w telewizji??/

Andrzej Zieliński: Nie. Wydaje mi się to nudne. Ponieważ wiem, co będzie dalej <śmiech>

monika15: spod jakiego jest pan znaku zodiaku?

Andrzej Zieliński: Waga. W chińskim - Tygrys.

MoNcZeQ: Czy duzo czasu spędza pan z rodziną ?

Andrzej Zieliński: Prawie wcale. Są jakieś trzysta kilometrów stąd.

magda14: Jak wygladał Pana pierwszy dzien na planie serialu??

Andrzej Zieliński: Miałem kaca. I za wszelką cenę próbowałem się skupić. Udało się.

druhna_320: Gra pan na jakims instrumencie??

Andrzej Zieliński: Hm, nie.

Millka: Jaka jest Pana ulubiona postać z ,,Na dobre i na złe"?

Andrzej Zieliński: Matko Boska! Producent.

TomekGNIEZNO: Panie andrzeju a nie robi sie Panu slabo na widok krwi? mimo roli lekarza...

Andrzej Zieliński: Na widok mojej? Tak. A tak poważnie - to nie.

nikita123: Kim chciał Pan zostać jak był Pan mały?

Andrzej Zieliński: O, na pewno nie krytykiem teatralnym. Ale coś pomiędzy śmieciarzem a strażakiem.

sebek88: ogląda pan mecze piłki nożnej?

Andrzej Zieliński: Permanentnie. Nie kibicuję nikomu konkretnemu, bo cały czas zmieniają trenerów i...

Marcin99: Jaka była pana pierwsza miłość

Andrzej Zieliński: Hm, miała ksywkę Kruszyna. I miała 1.52m wzrostu.

Przemek4444: ma pan dzieci?

Andrzej Zieliński: Nie.

MoNcZeQ: Czy chciałby pan wziąść udział w "Tańcu z Gwiazdami"?

Andrzej Zieliński: Za żadną cenę. Chociaż teraz grozi nam raczej Różaniec z Gwiazdami.

Ania93: Co Pan lubi robić w wolnym czasie???

julita: Jak pan spedzia wolny czas?

Andrzej Zieliński: Jeżeli mam niewiele czasu - to gotuję. Wyprowadzam Kluskę na długie spacerki. Jeśli mam więcej czasu - biorę aparat i idę popstrykać. Najbardziej lubię portrety, dlatego to jest trudne.

druhna_320: Jaka jest pana ulubiona potrawa??

Andrzej Zieliński: Moja ulubiona potrawa? Oo... Z jakiej kuchni? Z mięska, to najbardziej jagnięcinka. Najchętnie pikowana czosnkiem i anchovis. Za sushi mogę zabić. Więc czasem robię sam.

nina_szczeniaczek: czy to mile uczucie jesli wchodzi pan do sklepu a ktos wola: to doktor Pawica!!!

Andrzej Zieliński: Niespecjalnie...

Batman: Jaka była pana pierwsza rola filmowa?

Andrzej Zieliński: Hm... Jakiś nastolatek nieszczęśliwie kochający się w Marcie Klubowicz, w Wakacjach z Madonną.

kasia33: czy uprawia pan jakis sport?????/

Andrzej Zieliński: Fajki. No... Kiedy nie paliłem przez dwa lata, to wróciłem do sportu. Jazdę konną mam utrudnioną, bo jestem związany kontraktami, a to grozi ewentualnym złamaniem. A wtedy jakiś producent mógłby mi złamać jeszcze coś dodatkowo... Chętnie pływam, ale tylko w ciepłym morzu. Basen mnie brzydzi. Nie ze względu na higienę, ale ilość ludzi na tym samym pasie. No i już.

Radek_miki: Kto to jest kluska?

krawiec: kluska to pies, jaka rasa?

Andrzej Zieliński: Prześliczna mopsiczka. 2.5 roku. Rozśmiesza mnie do łez.

fajna94: Co pan kolekcjonował jak pan był mały?

Andrzej Zieliński: Podobno znaczki. Ale właściwie, to ojciec je kolekcjonował, a twierdził, że to dla mnie. Nawet nie wiem, co się z nimi stało. A potem widokówki ze zdjęciami koni.

KoCiArA: Kim chcialby Pan zostac w przyszłości, gdyby nie aktualna praca?

Andrzej Zieliński: Hm. Trudne pytanie! Bogatym nierobem.

przyjaciolka_to_Andrew: HA! Kocham robić portrety-zwłaszcza ludziom widzę,że mamy wspólne zainteresowania...a lubi Pan pstrykać cyfrówką czy też bawić się i dłuugo ustawiać Zenitem albo Olympusem? (ja należę do tej drugiej grupy ludzi)

Andrzej Zieliński: Cyfrówką, to można zrobić zdjęcie, nie wiem, bramy, i napisać, że tu byłem. Natomiast, jak się chce zrobić zdjęcie, to moim zdaniem wyłacznie analogiem. Używam Nikona F90X.

Radek_miki: Czy fani "śpią" pod pana domem lub hotelem w zależności gdzie Pan przebywa?

Andrzej Zieliński: Tak. Kiedy idę po bułki rano, to kilku nadeptuję. A potem mają mi za złe. A może to nie są fani? Tylko okoliczna żulia?

Meggie: Gdzie się pan urodził?

Andrzej Zieliński: W Tarnowie.

monika15: Co by pan zabrał na bezludną wyspę?

Andrzej Zieliński: Na pewno Kluskę. Butelkę Hennessy. No i żarcie dla Kluski.

Bursztynek: co lubi pan czytać??

Andrzej Zieliński: O Jezu, wszystko, co interesujące. Ale najwięcej czasu zajmuje mi czytanie scenariuszy bądź sztuk teatralnych.

Ania93: Czy Pan stał się aktorem przypadkowo, czy też od małego wiedział Pan, że to ten wymarzony zawód??

Andrzej Zieliński: Przecież już mówiłem. Można powiedzieć, że przypadkowo, ponieważ do czasu egzaminów wstępnych nie miałem nic wspólnego ani z teatrem ani w ogóle z tym zawodem. A na egzaminy - wysłał mnie ktoś.

przyjaciolka_to_Andrew: Grał Pan w "100 minutach wakacji"-rólkę chyba (jeżeli wolno mi ocenić..) łatwą i przyjemną...czy uważa Pan panią Jolantę Fraszyńską za miłą osobę? Ja za nią wprost przepadam!!! Bardzo proszę Ją serdecznie ode mnie pozdrowić!!!

Andrzej Zieliński: Jest bardzo miła, bardzo mała i bardzo śmieszna. Pozdrowienia przekażę.

nina_szczeniaczek: gdzie pan chciałby pijechac na wakacje?

Andrzej Zieliński: Na Maderę.

Meggie: Czy miał pan jakiś pseudonim w dzieciństwie?

Andrzej Zieliński: Nie przypominam sobie.

asienka_fanka_z_poznania: Czy jest Pan przesądny?

Andrzej Zieliński: W granicach rozsądku. Ale zawsze przed wejściem na scenę staram się wykonywać te same czynności.

Agnieha: w na dobre i na zle gra pan lekarza. czy rozumie pan cos z tych lekarskich slow

Andrzej Zieliński: <śmiech> No, na dzień dobry - to nie. Później ktoś mi to usilnie tłumaczy. A ja staram się udawać, że używałem tego słowa od lat.

Asha: Czemu nadał pan psu imie "kluska"?

Andrzej Zieliński: Kiedy się ją zobaczy - to jest oczywiste.

Batman: Bardzo pieknie pan gra! Jestem pewien ze jeszcze przed panem wiele sukcesow nie tylko w karierze .goraco pozdrawiam i czy w wolnych chwilach caly czas cwiczy pan role czy wiecej czasu spedza pan robiac cos zupelnie innego?

Andrzej Zieliński: W wolnych chwilach NIGDY nie cwiczę roli, ponieważ są to WOLNE chwile.

przyjaciolka_to_Andrew: Jakim kolorem napisałby Pan słowo "MAŁŻEŃSTWO" i dlaczego? (wiem-dziwne pytanie,ale pytałam wiele osób i nigdy nie padła taka sama odpowiedź!)

Andrzej Zieliński: Nie mam fiołkowego pojęcia, ponieważ jest to dla mnie słowo obce. Ponieważ jestem kawalerem.

MoNcZeQ: Czy ludzie pana rozpoznają na ulicy, proszą o autograf?

Andrzej Zieliński: Nie wszyscy <śmiech> Na szczęście.

Liza14: Woli Pan grać role pozytywne czy negatywne?

Andrzej Zieliński: Nie ma znaczenia. Choć oczywiście, zwykle ciekawsze są negatywne. Ale i prostsze! Więc czasem warto zmierzyć się z czymś trudniejszym!

Czarna19: czy pan jest bardziej szalony czy spokojny

Andrzej Zieliński: <demoniczny śmiech> Spokojny szaleniec.

kasia33: 3 najwazniejsze cechy pana charakteru???

Andrzej Zieliński: No to: szaloność, spokojność, przecież już powiedziałem! I niecierpliwość.

Batman: Za co pan siebie nie lubi?

Andrzej Zieliński: Ależ ja siebie uwielbiam! Czego i państwu życzę!

asienka_fanka_z_poznania: Jak wspomina Pan czasy szkolne licealne?

Andrzej Zieliński: Marnie. Ciekawiej było później.

Przemek4444: ma pan alergie

Andrzej Zieliński: Na niektóre osoby - owszem. Głównie przy wiadomościach wieczornych.

Ania93: Czy w dzieciństwie był Pan pracowity??

Andrzej Zieliński: Pracowity nie byłem nigdy. I tak mi zostało.

kasia_w: Jak się panu pracuje z Anitą Sokołowską? Co Pan o niej sądzi?

Andrzej Zieliński: Anitka to sama słodycz.

Czarna19: Co daje panu najwiękrzą rodość w życiu?

Andrzej Zieliński: Wstydzę się powiedzieć... A tak poważnie, to wiele rzeczy. Jak się człowiek nauczy cieszyć małymi rzeczami, to już jest połowa zwycięstwa.

Kundzia: ma pan jakiegos kota?

Andrzej Zieliński: Na kilku punktach.

Bedzia: Gdzie zostawia pan kluske jak idzie pan na plan filmowy?

Andrzej Zieliński: Zostaje w domciu. I tęskni za pańciem. A po powrocie obcałowuje.

Kasia21: Jakiej muzyki pan słucha??

Andrzej Zieliński: Od System of a down, po Vivaldiego. Zależnie od nastroju.

Czarna19: Jakiego polskiego aktora pan ceni najbardziej?

Andrzej Zieliński: Ja wiem? Jerzy Trela, Krysztof Globisz, Janek Frycz, pewnie paru jeszcze...

Marcin99: Jak pan myśli kto wygra dziś finał ligi mistrzów:Arsenal Londyn czy FC Barcelona

Andrzej Zieliński: Hmm. Chyba jednak Barca. Wolałbym.

Meggie: Czy lubi pan nosić czapki ?

Andrzej Zieliński: Kiedy mam na głowie coś z daszkiem, rzadziej słyszę: O, doktor!

MoNcZeQ: Ogląda pan programy kulinarne takie jak "Pascal -poprostu gotuj"?

Andrzej Zieliński: Kiedy tylko mogę, to tak. Bardzo lubię zresztą. Facet ma wdzięk i parę niezłych patentów w kuchni.

Meggie: czy lubi pan chodzić do lekarza ( wiem, że to dziwne pytanie)

Andrzej Zieliński: Faktycznie, dziwne.

Kasia21: Czy ma pan rodzeństwo??

Andrzej Zieliński: Mam, siostrę, młodszą ode mnie o osiem lat.

Meggie: Czy wchodzi pan na blogi fanów? (pipilandia.*.*.pl)

Andrzej Zieliński: Nie! Pierwszy raz widzę. Czy naprawdę jest coś, co się nazywa "pipilandia"??????

Lak: Jak Pan obstawia wygra Ich Troje jutro na Eurowizji w półfinale

Andrzej Zieliński: Moim zdaniem - Barcelona.

Meggie: Czy gra pan w totolotka?

Andrzej Zieliński: Nie. W życiu nic nie wygrałem. W nic.

przyjaciolka_to_Andrew: Którą ze szkół wyższych teatralnych Pan ukończył i którymi językami obcymi Pan włada?

Andrzej Zieliński: Ukończyłem PWST w Krakowie. Posługuję się angielskim, niemiecki zapomniałem, chociaż zdawałem z niego maturę, rosyjski też zapomniałem, chociaż nie zdawałem z niego matury.

darek: Czy myślał pan o podróży do Chin????

Andrzej Zieliński: A powinienem?

Bedzia: Czy kiedyś wstydził się Pan za kogoś?

Andrzej Zieliński: Wstydzę się codziennie, kiedy włączam wieczorem dziennik telewizyjny. Dlatego rzadziej włączam.

Bedzia: Ma pan na oku jakąś "dziewczyne"?

Andrzej Zieliński: A cóż znaczy ten cudzysłów?

Lak: Czy będzie moze Pan w tą niedziele na dniu otwartym w TVP?I czy moze wie Pan kto jeszcze będzie z Na dobre i na złe na tym dniu????

Andrzej Zieliński: Hm, nie wiem, czy mi się uda być w niedzielę w TVP. A co do innych, to nie mam fiołkowego pojęcia.

Meggie: Czy ma pan swój ulubiony film?

Andrzej Zieliński: Ho. Dużo tego.

Batman: Moje kolezanki mowia ze jest pan najprzystojniejszym z aktorow serialu! czy pan tez tak uwaza?

Andrzej Zieliński: <śmiech> Moim zdaniem Artur jest ładniejszy. A może nawet Małgosia! I Kasia! No a Paweł, to już...

Meggie: Czy popularność nie jest dla pana zbyt uciążliwa?

Andrzej Zieliński: W urzędach nie.

madzia08: czego pan nienawidzi robic?

Andrzej Zieliński: Prasować. Spóźniać się. I wielu innych rzeczy.

Kasia21: Czy lubi pan udzielać wywiadów??

Andrzej Zieliński: Nie do kolorowych pism. Ciągle zadają te same pytania i wmawiają mi, że ludzi to interesuje.

rabol: Czy lubi Pan być zawsze szczeryz ludźmi

Andrzej Zieliński: Nie zawsze można. Czasem można w ten sposób zrobić komuś przykrość. A po co?

Meggie: Czy ma pan swoją ulubioną gazetę?

Andrzej Zieliński: Nie, chyba nie.

ewelinawawa: a umawia sie pan na randke w ciemno

Andrzej Zieliński: U, nie!

Millka: Jaki był Pana ulubiony przedmiot w szkole?

Andrzej Zieliński: Geografia. Świata. O glebach nie lubiłem się uczyć. Tudzież o złożach naturalnych.

przyjaciolka_to_Andrew: Na miesiąc urlopu wybrałby Pan góry czy morze? Odpowiedź FIORDY nie wchodz w grę

Andrzej Zieliński: Chyba jednak morze...

MoNcZeQ: Ma pan gadu-gadu?

Andrzej Zieliński: Gadu-gadu nie mam. I raczej się nie zanussi, żebym miał mieć.

Bedzia: Czy często pan kłamie?

Andrzej Zieliński: Bardzo rzadko.

Batman: Czy gdy mial pan wybierac pomiedzy praca w teatrze a w serialu co by pan wybrał?

Andrzej Zieliński: Teatr. Ale nie muszę wybierać.

rabol: Czy Czasem Nie wydaje się Panu ,że Pańska kariera mogła się potoczyć inaczej?

Andrzej Zieliński: Oczywiście, że mogła. To dotyczy chyba każdego?

przyjaciolka_to_Andrew: a właśnie-co Pan powie o K.Zanussim? Współpracował Pan kiedyś z Nim?

Andrzej Zieliński: Droga przyjaciółko_to_Andrew... Nie miałem nic do czynienia z panem Zanussim, oprócz krótkiej rozmowy w samolocie do Rzymu.

asienka_fanka_z_poznania: Czy odpowiada Pan na listy?

Andrzej Zieliński: Rzadko. Ale jeśli są ciekawe, to staram się.

kaszbi: Jakim samochodem Pan jeździ?

Andrzej Zieliński: Honda Accord.

asienka_fanka_z_poznania: Czy zwiedza Pan czasem polskie miasta?

Andrzej Zieliński: Nie tak często, jak bym chciał. Ale mam plany z tym związane.

rabol: z Jakim reżyserem chiałby Pan współpracować i dlaczego?

Andrzej Zieliński: W filmie z Ridleyem Scottem. W teatrze z Maciejem Englertem. Ale to już mam na co dzień.

Betyk: jaki bedzie nastepny spektakl w ktorym pan bedzie gral w teatrze?

Andrzej Zieliński: W przygotowaniu mamy współczesną sztukę rosyjską pt. Udając ofiarę. Upiornie śmieszna rzecz. Znaczy, smieszno i straszno.

kasia_w: Chodzi pan na spektakle teatralne? (prócz swoich )

Andrzej Zieliński: Rzadko miewam wolne wieczory, ponieważ u siebie gram prawie codziennie, ale w wolnych chwilach nadrabiam zaległości.

Meggie: Czy lubi pan żeglować?

Andrzej Zieliński: Najlepiej motorówką...

asienka_fanka_z_poznania: Czy wierzy Pan w przyjaźń między aktorami?czy to raczej nie ma sensu bo każdy może być zazdrosny?

Andrzej Zieliński: Nie, nie jest tak źle. Jestem przekonany, że można się przyjaźnić w tym zawodzie.

Kasia21: Czy dostale pan listy miłosne??

Andrzej Zieliński: Nie.

Czarna19: Co Pan myśli o Polskiej polityce???

Andrzej Zieliński: Nawet jeżeli powiem szczerze, to mi tego nie wydrukują...

Meggie: Czy występował pan w jakiejś reklamie?

Andrzej Zieliński: Da-awno temu.

Betyk: jaki jest pana typ idealnej kobiety?

Andrzej Zieliński: Nie ma idealnych kobiet. Nie ma idealnych mężczyzn. Są fajni, bądź mniej fajni. Pogoń za ideałem zwykle kończy się niespecjalnie.

przyjaciolka_to_Andrew: i w tym momencie KAZIMIERA SZCZUKA daje Panu w pysk! Ale ja się zgadzam,w 100%.

Andrzej Zieliński: Kazimiera Szczuka jest za równouprawnieniem. Więc chyba bym jej oddał. No nie. Chyba nie.

Meggie: Czy dubingował pan w jakiejś bajce lub w grze ?

Andrzej Zieliński: W bajce tak. Byłem kocurem dachowym. W Aryskotratach.

rabol: Mówią o Panu ,że jest Pan podobno romantykiem czy to prawda?

Andrzej Zieliński: Mieli na myśli reumatyka. Ale to nieprawda.

Millka: Lubi Pan czekoladę??

Andrzej Zieliński: Czekoladę? Tak, lubię... Jestem łasuchem.

moderator: I kończymy

Andrzej Zieliński: Jestem zaskoczony, że tylu was tu dzisiaj spotkałem. To bardzo miłe. Serdeczne dzięki, trzymajcie się ciepło!

przyjaciolka_to_Andrew: dziękuję bardzo za odpowiedzi...serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia...proszę tylko o modlitwę za mnie nam też było bardzo miło

moderator: Dziękujemy za udział w dzisiejszym czacie, za tydzień spotykamy się z aktorką Katią Paliwodą.

** kończy się dyskusja moderowana

Moderował: Paweł
Fotki z czata

















film z czata
bardzo lubię Adasia, takie ciepło bije z jego twarzy

Fajna fotka.
Fajne foto, tylko prośba - wklej je jako miniaturkę - trzeba skopiować drugi adres od góry (Thumbnail for forums (1))

To jest z nowych odcinków, bo jakoś Darii Widawskiej nie kojarzę do tej pory w serialu
Ok, będę wklejał w miniaturkę. Daria Widawska była już w Na dobre i na złe w odcinku 204 ,,Marzenie Krzysia". Jak będę wklejał fotki Leny i Latoszka to mam też wklejać w miniaturki?
gdybyś mógł to tak
zresztą nawet napisałam o tym w temacie o naszym regulaminie
Nie ma idealnych kobiet. Nie ma idealnych mężczyzn. Są fajni, bądź mniej fajni. Pogoń za ideałem zwykle kończy się niespecjalnie -

- powiedział Andrzej Zieliński ("Na dobre i na złe") na jednym z czatów


trzeba przyznać że facet mądrze gada
Odc. 248 - "Zobaczyć słowa"


Uwaga - Kulisy sławy


Odcinek 258: „Bez odwrotu”
Na zachętę wklejam jedną fotkę, wszystkie z odcinka w linku



http://www.rogepost.com/dn/vwe1/Pawica.rar

cześć zdjęć może być niewyraźna, ale nie chciało mi się już przebierać
Fotki z odcinka 259 „Gorączkowa noc”
wklejam na zachętę jedną fotkę, pozostałe w linku


http://www.uploading.com/...Pawica.rar.html
Fotki z odcinka 258 są w porządku. Wszystkie są wyraźne .
Fotki z odcinka 260 – „Wszyscy za jednego”
jak zwykle wklejam jedno na zachętę, a pozostałe w linku


http://www.rogepost.com/dn/vaeh/Pawica.rar
Fotki z odcinka 261 – Sprawy rodzinne



http://www.rogepost.com/dn/0n8h/Pawica.rar
Fotki z odcinka 264 – Bolesna nieśmiałość

hmm, ale tu nie ma linku... zapomniałaś
nie zapomniałam
po postu nie mam czasu bawić się w tykanie fotek ze wszystkimi postaciami dlatego robię tylko tych, których najbardziej lubię, a pozostałych symbolicznie po jednej
Fotki z odcinka 266 – „Ekshibicjonista”


Fotki z odcinka 267 – Nielegalni imigranci

Fotki z odcinka 268 – Wspólna historia

Odcinek 275


Scena z odcinka 279:


Świadek koronny


[ Dodano: 20-01-2007, 02:05 ]
Zwiastun ,,Świadka koronnego'':


281 - Doktor śmierć


[ Dodano: 10-02-2007, 16:33 ]
Nasza galeria: Zakochani z Leśnej Góry...

Ukradkowe spojrzenia, pocałunki, pieszczoty… W Leśnej Górze najważniejsi są pacjenci – i ich zdrowie. Ale o serca lekarzy też zadbać trzeba…
Zapraszamy do specjalnej, walentynkowej galerii serialu „Na dobre i na złe”! Lena i Witek. Zosia i Kuba. Mariolka i Henryk. Doktor Sambor i Dorota… Objawy: puls przyspieszony, kolorowy zawrót głowy i problemy z koncentracją – na czymkolwiek, poza randką. Diagnoza: nic, tylko miłość…





źródło: Portal Filmowo Telewizyjny - www.ifilm.pl


[ Dodano: 06-03-2007, 08:56 ]
Odc. 286 - Zabójcza lekkomyślność



































































Świetne fotki!! Thx :*
Odwróceni


[ Dodano: 25-05-2007, 01:18 ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl