Ewa Gawryluk
Rap_fans
Ewa Gawryluk
miejsce urodzenia: Miastko, Polska
data urodzenia: 1967-12-13
stan cywilny: żona aktora Waldemara Błaszczyka
Popularna aktorka filmowa i teatralna. Na scenie zadebiutowała 25 stycznia 1992 na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie, z którym jest związana aż do dnia dzisiejszego.
Przed kamerami zadebiutowała w 1989 r. niewielką rolą w telewizyjnym filmie "Wiatraki z Ranley".
W 1991 roku otrzymała dyplom w PWSFTviT w Łodzi.
FILMOGRAFIA:
aktorzy:
2006: Drugi sztos jako Beata
2003: Na Wspólnej jako Ewa Nowak
2002: Król przedmieścia jako Vanessa
2001: Zostać miss jako Ewa, żona "Arcziego"
2001: Ab ins Paradies jako Lida
2000: Chłop i baba jako Lalka Mozyrko
1999: Lot 001 jako Ewa
1999: Operacja Koza jako Wiera Tichonowa
1998-2003: Miodowe lata jako Mariola
1997: Księga wielkich życzeń
1997-1998: Z pianką czy bez jako Beata
1997: Klan jako Lidka Szulc
1997: Taekwondo jako Jola
1997: Sztos
1996: Maszyna zmian - Nowe przygody jako Anna
1996: Wezwanie jako protokolantka sądowa
1996: Odwiedź mnie we śnie jako "Marchewa"
1995: Matki, żony i kochanki jako Ewa, sekretarka i kochanka Liperta
1995: Maszyna zmian jako Anna
1994: Polska śmierć jako Młoda matka
1994: Oczy niebieskie jako ruda pielęgniarka
1993: Człowiek z... jako Maria Stasińska vel Marian
1993: Goodbye Rockefeller jako Tamara
1992: Aby do świtu jako prostytutka Jola
1992: Żegnaj Rockefeller jako Tamara
1992: Wielka wsypa jako Iruśka
1992: Kawalerskie życie na obczyźnie jako partnerka Stefna na kursie tańca
1992: Sprawa kobiet (Violeur Impuni, Le)
1991-1993: Kuchnia polska jako Franciszka Biesiekierska, córka Ireny i Jana
1991: Szuler (Cheat) jako Bietka
1991: Dziecko szczęścia jako Helena
1989: Wiatraki z Ranley
polski dubbing:
2002: Stuart Malutki 2 (Stuart Little 2) jako Mama
1999: Stuart Malutki (Stuart Little) jako Mama
Ewa Gawryluk i Waldemar Błaszczyk
Aktorskie małżeństwo optymistów. „Nie lubimy narzekających”
– Przywiązani do przedmiotów? A może praktyczni?
W.: Przywiązuję się do ludzi, a nie do przedmiotów. Dwa wyjątki to kolarka i skuter. Podobno, gdy mężczyzna w pewnym wieku przeżywa kryzys, kupuje sobie duży motor. Ja kupiłem skuter z małym silnikiem, widać jaki kryzys – taki motor [śmiech]...
E.: W gruncie rzeczy oboje jesteśmy praktyczni. On kupował skuter, a ja tylko prosiłam: ale żeby była taka „banieczka” na bagaż. Zresztą dodatkowy pojazd w rodzinie przydaje się.
– Mieszkacie na obrzeżach Warszawy?
E. i W.: Lubimy ciszę i spokój. Wychowaliśmy się w małych miasteczkach i nie przepadamy za wielkomiejskim hałasem. Stąd do pracy niedaleko, a tuż obok naszego osiedla prawie wieś.
– Wnętrza, w których się dobrze czujecie?
W.: Oboje lubimy dużo światła i otwartą przestrzeń – pewnie przez pamięć dla tych klitek, w których się kiedyś mieszkało.
E.: Ale następnym razem zrobimy zamkniętą kuchnię. Otwarta to reżim: za każdym razem, gdy mamy gości, musimy kontrolować kuchenny ład, bo wszystko jest na widoku.
W.: No właśnie, dzięki temu zawsze utrzymujemy porządek w kuchni!
– Małżeński podział zadań i obowiązków?
W.: Gramy na zmianę, bo na zmianę zajmujemy się naszą czteroletnią córeczką. Gotuje Ewa, ja się delektuję. Wyjątek to naleśniki i ryba, które smażę sam.
E.: Waldek to „złota rączka” – praktycznie sam wykończył nasze mieszkanie.
W.: Przy okazji siebie trochę też.
– Wasze mieszkanie wygląda jak zaprojektowane przez profesjonalistę.
W.: To duża przyjemność zrobić coś samemu. Kiedy jest mniej pracy aktorskiej, to mogę uprawiać drugi wyuczony zawód: oprocz Akademii Teatralnej skończyłem technikum budowlane. Zresztą jestem perfekcjonistą. Zamiast poprawiać po fachowcach, wolę zrobić sam, za to Ewa „zarządza” kolorami, bo świetnie sobie z tym radzi.
E.: Architekta wnętrz zatrudnia się podobno po to, żeby różnica zdań między małżonkami w kwestiach „wnętrzarskich” nie doprowadziła do rozwodu. My na szczęście sami potrafiliśmy dojść do kompromisu!
– Optymiści? – to nagranie na sekretarce: „zostaw dobrą wiadomość”?
W.: To lubimy. Nie lubimy za to narzekających. Na wszelki wypadek pytamy: „Co u ciebie dobrego?”.
W najgorszym razie odpowiedź brzmi: „Nic”.
1. W.: Ewa przywiązuje wagę do szczegółów. Nawet pudełko na drobne przedmioty musi być starannie dobrane
2. E. i W.: Nasza córka nazwała kota Guzik, ciężko jej teraz zrozumieć, co znaczy powiedzenie „guzik prawda”
3. W.: Paski Ewy od zaprzyjaźnionej firmy HIL (jej nazwa pochodzi od inicjałów imion projektantów: Hani i Leszka). Jest ich dużo i wciąż przybywa...
bardzo lubię teą aktorkę,wydaje się bardzo sympatyczna
Też ją lubię i uważam za dobrą aktorkę, ale według mnie ma kiepskie role
Też ją lubię i uważam za dobrą aktorkę, ale według mnie ma kiepskie role
Zgadzam się Też uważam, że jest niezłą aktorką, ale do tej pory nie widziałam jej w żadnej roli, która by mi się tak naprawdę spodobała...
Też ją lubię i uważam za dobrą aktorkę, ale według mnie ma kiepskie role
Zgadzam się, jak dotąd nigdy nie widziałam pani Ewy w jakiejś wyjątkowej roli, a przecież to bardzo uzdolniona aktorka
A podoba wam sie jak prowadzi Eureko?
Ja ją lubiłam do momentu gdy zagrała w "Na wspólnej"
JA WAM POKAŻĘ
premiera z Wolszczak i Delągiem 13-02-2006
Na tę premierę czekaliśmy 2 lata. Druga część życia Judyty, bohaterki powieści Katarzyny Grocholi, na ekranach już w Walentynki!
Uroczysty pokaz miał miejsce w warszawskim kinie Relax. Nie mogło zabraknąć aktorów grających w filmie: Grażyny Wolszczak, Pawła Deląga, Marysi Niklińskiej, Cezarego Pazury, Waldemara Błaszczyka, Bartosza Obuchowicza.
- Zakochałam się w tym filmie - mówi Katarzyna Grochola. - Ekranizacja jest zgodna z duchem książki. Z czymś, czego mi brakowało w "Nigdy w życiu". Z takim dniem codziennym, że do garnka wrzucamy marchewkę, a nie udajemy, że ta marchewka jest. A pies, który leży na fotelu, zostawia kłaki.
"Główna bohaterka, Judyta, jest przerażona. Adam chce się z nią żenić, ale wyjechał na pół roku za granicę. Czy pozostanie jej wierny? Tymczasem nachodzi ją były mąż. Czyżby chciał wrócić? O tym marzy ich córka Tosia. Judyta nie wie, co robić. Jej świat, poukładany z takim trudem, znów się zawalił. Czy zwycięży miłość?"
Kożuchowska w duecie z Krzywym
Znane Panie zaśpiewały największe hity DE MONO. Małgorzata Kożuchowska wykonała ZOSTAŃMY SAMI, Izabela Kopeć - BEZ PRZEBACZENIA, Monika Jarosińska - WSZYSTKO NA SPRZEDAŻ, JOANNA LISZOWSKA - STATKI NA NIEBIE. Wokalnie wspomagał je wokalista DE MONO - Andrzej Krzywy.
Impreza odbyła się w warszawskim Kino-Teatrze BAJKA pod hasłem WALENTYNKI Z DE MONO. Zespół kończy obecnie pracę nad nowym albumem, który ukaże się 21 marca.
Tego dnia uczuć nie kryli Grażyna Wolszczak z Cezarym Harasimowiczem i Joanna Liszowska z Tadeuszem Głażewskim. Zakochane pary nie szczędziły sobie pocałunków.
Walentynkowy koncert De Mono
http://foto.akpa.pl/imprezy.php?id=2045
Ewa Gawryluk
W pogoni za Ewą
W tej rodzinie siły się zrównoważyły. EWA GAWRYLUK gra ważną rolę w "Na Wspólnej". WALDEMAR BŁASZCZYK, aktor w "Kochaj, mnie kochaj", powoli dogania żonę w popularności. Ich córka ma sześć lat i żadne z rodziców nie musi już poświęcać kariery dla domu. W niepamięć poszły chwile, gdy mówili: dobrze, że dziecko karmi się piersią, bo przynajmniej ono ma co jeść.
Pokonali wiele trudności. Różnicę doświadczenia zawodowego i popularności, która była, oczywiście, na korzyść Ewy. I różnicę wieku. Też na jej "korzyść". Jeśli coś zgrzytało w tym związku, to wyłącznie podczas spotkań z innymi ludźmi, którzy potrafili traktować Waldemara jak dodatek do żony. To już przeszłość. Może dlatego łatwiej mówić o takich sytuacjach tak szczerze.
GALA: Jakie jest pana pierwsze wspomnienie związane z panią Ewą?WALDEMAR BŁASZCZYK: Teatr. Poszedłem na przedstawienie "Miłości na Krymie" i zobaczyłem Ewę. Byłem zwykłym studentem, mogłem sobie wyłącznie popatrzeć na znaną aktorkę.
GALA: Poszedł pan ze względu na nią?WALDEMAR: Poszedłem na sztukę. Ale Ewa zrobiła na mnie takie wrażenie, że siadałem na widowni kilkakrotnie. Bardzo mi się podobała. Nadal mi się podoba i nadal sobie na nią patrzę, czasem mogę nawet podotykać (śmiech).
GALA: I co pan sobie myślał, tak siedząc w tym teatrze?EWA GAWRYLUK: Właśnie, może powiesz, co sobie myślałeś?
WALDEMAR: Że mi się podobasz i że pewnie musisz być bardzo fajna.
GALA: Mieliście wspólnego kolegę. Szykował pan jakiś plan? WALDEMAR: Nawet nie przyszło mi to do głowy. Wydawało się zupełnie nierealne. Ja, zwykły student, a tu piękna, znana aktorka. Kompletna przepaść. Żadnych planów, tylko czysty podziw!
EWA: Aż ja zobaczyłam zdjęcie z filmu "Autoportret z kochanką", w którym Waldek zagrał z Kasią Figurą, i pomyślałam sobie: "Aha, kolejny cwaniaczek z Warszawy dostał rolę po znajomości". Zresztą nawet miał taką minę na tym zdjęciu, taką cwaniaczkowatą.
WALDEMAR: I tak mi zostało do dzisiaj.
EWA: To prawda. Postanowiłam jednak obejrzeć film i bardzo mile się rozczarowałam, a ponieważ wiedziałam, że Waldek mieszka z moim kolegą Rafałem Mohrem, zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że to świetny film i świetna rola, na co usłyszałam: "Sama mu to powiedz, dam ci go do telefonu". Podał mu słuchawkę. Podziękowałam i wyraziłam swoją opinię. To tyle.
GALA: Co pan poczuł? Zwaliło z nóg?WALDEMAR: Strasznie się zestresowałem i nie wiedziałem, co mam mówić, ale chyba nie było to nic strasznie głupiego, skoro się nie zraziłaś.
EWA: A potem to wszystko jeszcze długo się rozwijało i dojrzewało. Trzeba dodać, że obydwoje byliśmy wtedy w innych związkach. A poza tym byłam wtedy już dosyć znaną osobą i powiem szczerze: bałam się mediów. Bałam się, że zrobię krzywdę Waldkowi. O mnie się już mówiło. Natomiast on był tuż po szkole, na początku swojej zawodowej drogi i zaistnienie w gazetach w kontekście romansu ze starszą aktorką wydawało mi się niefortunne. Długo ukrywaliśmy nasz związek. Kiedy media odkryły, że się pobraliśmy, zaczęto mówić o gorącym romansie i szybkim ślubie, a my tak naprawdę od roku byliśmy już razem.
WALDEMAR: Ślub wzięliśmy po roku, choć o małżeństwie zaczęliśmy rozmawiać już po dwóch tygodniach bycia razem. Obydwoje po poprzednich związkach wiedzieliśmy, że lepiej sprawdzić, jak to jest, kiedy przychodzą zwykłe, codzienne problemy, kiedy trzeba kupić pastę do butów, iść po bułki, obudzić się rano bez makijażu zmęczonym czy wkurzonym. Więc zamieszkaliśmy razem. I kłóciliśmy się trochę na początku.
EWA: Nadal się kłócimy.
WALDEMAR: Ale już nie tak jak wtedy.
EWA: W każdym razie postanowiliśmy, że zaryzykujemy.
GALA: Czym ten związek różnił się od pani doświadczeń?EWA: Różnił się zasadniczo, bo przede wszystkim po raz pierwszy poczułam pewność, że to właśnie z tym człowiekiem chcę być. Nigdy wcześniej nie miałam takiego silnego wrażenia. Bo to się wie albo nie. Ja wiedziałam.
GALA: Baliście się tego, że różnica wieku między wami będzie w tym związku zbyt odczuwalna?WALDEMAR: Ta różnica jest widoczna jedynie w PESEL-u. Czasami zastanawiam się nawet, czy Ewa nie jest dla mnie za młoda (śmiech).
EWA: Często jestem pytana, czy nie boję się upływu czasu, bo jestem starsza od męża i przyjdzie taki moment, że będzie to coraz bardziej widoczne. Nie boję się.
WALDEMAR: Ewa ma poczucie humoru. Ostatnio opowiedziała mi kawał, kiedy to żona pyta męża: czy będziesz mnie kochał, jak będę już stara i brzydka? A on na to: tak, będę cię kochał, będę nawet do ciebie pisał.
GALA: Ktoś odradzał pani związek z młodszym mężczyzną? Mówił, że mężczyźni później dojrzewają...EWA: Waldek na szczęście zdążył dojrzeć, zanim go poznałam.
WALDEMAR: Oj, trochę mnie wychowałaś.
EWA: Nikt mi nic nie radził. Jestem od wielu lat na tyle samodzielną osobą, że sama podejmuję decyzje.
GALA: Może wręcz odwrotnie, może ktoś, na przykład koleżanki, zazdrościły pani młodszego mężczyzny?EWA: Koleżanki zaczęły mi zazdrościć w momencie, kiedy poznały Waldka i przekonały się, że potrafi o wszystko zadbać, jest czuły, opiekuńczy, sprząta, do niczego nie trzeba go zapędzać, bo sam robi wszystko.
WALDEMAR: Nie dodałaś, że świetnie prasuję.
GALA: Co pani najbardziej ceni w swoim mężu?EWA: Właśnie to, że przy nim nic nie muszę. Czuję stuprocentową akceptację. Również mojego wyglądu. Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do tego, że starsza kobieta ma szansę czuć się atrakcyjna przy młodszym mężczyźnie, odsyłam do siebie.
WALDEMAR: Ewa jest bardzo pociągająca i nie chciałbym się zagłębiać w ten temat, choć gwarantuję, że miałbym wiele do powiedzenia.
EWA: Czuję się bezpieczna. Bo to nie jest kwestia wieku, tylko nazwijmy to "kultury płci". Kiedy mężczyzna jest starszy od kobiety, tak samo może oglądać się za młodymi dziewczynami. Taki nawyk jest zależny od człowieka, a nie od jego wieku.
WALDEMAR: To ty pokazujesz mi fajne dziewczyny, jak gdzieś idziemy, mówisz: "Zobacz jaka ładna".
EWA: Tak, bo jestem estetką. Prędzej odwrócę głowę za piękną kobietą niż za jakimś przystojniakiem, bo u mężczyzny to nie o wygląd chodzi...
GALA: Powiedział pan, że żona pana wychowała.WALDEMAR: Kiedyś byłem bardzo nerwowy, dzisiaj staram się nie być, bo żona nie lubi, jak taki jestem. Nauczyła mnie, żeby nie pić coca-coli, bo jest niezdrowa. Wielu rzeczy mnie uczy. Jest bardzo zdolna, bardzo piękna na zewnątrz i wewnątrz, jest dobrą aktorką, kucharką, świetnie się zajmuje dzieckiem.
GALA: Codziennie pani to wszystko słyszy?EWA: (śmiech) Tak, oczywiście.
WALDEMAR: Wczoraj nie umyła wanny.
EWA: Ale ty umyłeś.
WALDEMAR: Tak, zawsze myję, ale potem żądam zadośćuczynienia i tak zawsze wychodzę na swoje.
GALA: Wychowaliście się w podobnych domach? EWA: Nie. Zupełnie nie. W zasadzie od samego początku byłam nauczona samodzielności. Dawałam sobie radę. Tak było w moich poprzednich związkach. Wolałam wszystko za wszystkich zrobić, niż mówić komuś, co należy, jeżeli ten ktoś sam tego nie czuł. I dlatego kiedy spotkałam Waldka, któremu nic nie trzeba mówić, bo on po prostu wie, poczułam ulgę i pewność. WALDEMAR: Wywiad to jest taka rozmowa z psychologiem, prawda? Tylu nowych rzeczy można się o sobie dowiedzieć (śmiech). Rodzice zawsze bardzo mnie wspierali w tym, co robiłem, nawet jak nie do końca wierzyli, że mi się uda, to nigdy mi tego nie dawali odczuć. Poza tym zawsze wiedziałem, czego chcę, a jak nie wiem, to się pytam Ewy.
GALA: I wtedy tym bardziej pan wie, czego chce.WALDEMAR: O tak!
GALA: Co Marysia zmieniła w państwa życiu?WALDEMAR: Przewróciła nasz świat do góry nogami.
EWA: Ale wszystko było po kolei. Wzięliśmy ślub i po miesiącu zaszłam w ciążę.
WALDEMAR: Chciałaś szybciej.
EWA: Tak, ale jakoś nie dało rady.
WALDEMAR: Jak to nie dało rady? Źle o mnie mówisz. Muszę zaprotestować (śmiech). Ewa chciała szybciej mieć dziecko, ale pomyślałem sobie, że kiedy przeczyta później w gazecie, że pobraliśmy się, bo była w ciąży, będzie to dla niej trudne i przykre.
EWA: Byłam w takim biologicznym momencie swojego życia, że bardzo chciałam mieć dziecko. Natychmiast. Wyczytałam w różnych głupich gazetach, że mój wiek może mi już przeszkodzić w zajściu w ciążę. Na szczęście nie musieliśmy się starać jakoś specjalnie długo.
WALDEMAR: Tak, zresztą bardzo mile wspominam ten czas starania. Mogę nawet powiedzieć, że to był mój najwspanialszy czas (śmiech). Ale tak poważnie, to Marysia rzeczywiście przewróciła nasze życie. To był zresztą bardzo trudny okres dla naszego związku.
EWA: Mieliśmy poważne problemy finansowe. Przez ciążę wypadłam z rynku. I było nam bardzo ciężko.
WALDEMAR: Kiedy poznałem Ewę, szybko poczułem, że chcę mieć żonę, dziecko, rodzinę i kiedy to rzeczywiście nastąpiło, a przy tym zastała nas taka trudna sytuacja, odczuwałem duży stres. To była taka nasza pierwsza trudna próba.
GALA: Jak ją przeszliście?EWA: Kłóciliśmy się. Miałam huśtawkę hormonalną, z jednej strony dziecko i euforia, a z drugiej strony nie było co włożyć do przysłowiowego garnka. Dobrze, że dziecko karmi się piersią (śmiech).
GALA: Miała pani wtedy pretensje do męża, że nie stanął na wysokości zadania?EWA: Nie, nigdy nie miałam takich uczuć. Może dlatego, że zawsze miałam wbitą do głowy odpowiedzialność za samą siebie, to ja miałam stres, że nie zarabiam, czułam się, jakbym była niepełnosprawna, bo mam małe dziecko i nie panuję nad sytuacją. Nie było we mnie myśli, że to Waldek musi działać, że to on zawiódł. Zresztą nigdy nie wiązałam się z mężczyznami po to, żeby dali mi stabilizację materialną. Źle bym się czuła, gdybym miała dostawać od męża kieszonkowe.
WALDEMAR: Poza tym też nie siedziałem na kanapie, powtarzając: ?Boże, jak ciężko!?. Próbowałem jakoś dorabiać, jednocześnie sam wykańczałem nasze mieszkanie.
GALA: Kto rządzi w waszym domu?EWA: Finansami zdecydowanie Waldek, nie mam do tego głowy. Lubię zarabiać, ale nigdy nie wiem, ile mamy na koncie.
WALDEMAR: Wiem, ile mamy na koncie. Był jednak taki moment
w naszym życiu, że to Ewa zarabiała dużo więcej i utrzymywała dom. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja, choć moja żona nigdy nie wypominała mi, że to ona płaci rachunki. Poza tym miałem świadomość, że w tym zawodzie wszystko jest płynne, że za chwilę to ja mogę mieć więcej pracy i więcej zarabiać. Teraz powoli to się zaczyna wyrównywać. Ale Ewa nadal zarabia więcej, ale też więcej wydaje.
EWA: Wiedziałam, że to powiesz.
GALA: Usłyszał pan kiedyś, że ma starszą żonę, która pana utrzymuje?WALDEMAR: Nie, ani Ewa, ani nikt inny nigdy nie dał mi tego odczuć. To był mój wewnętrzny problem.
GALA: Czy czuł się pan kiedyś mężczyzną w cieniu swojej żony?
WALDEMAR: Ewa nigdy nie dawała mi tego odczuć. Spełniałem się jako mąż i ojciec, a im mniej miałem pracy, tym więcej energii poświęcałem Marysi. Zdarzały się oczywiście sytuacje, gdy ktoś nas gdzieś razem zapraszał i kompletnie nie zwracał uwagi na moją osobę. Nie były to komfortowe sytuacje, ale zawsze tłumaczyłem to sobie brakiem kultury osób zapraszających.
GALA: Mąż panią rozpieszcza?EWA: Często. Wczoraj dostałyśmy z Marysią tulipany. Bo tu są w domu dwie kobiety i o obydwie trzeba zadbać, bo inaczej jest zawiść, zazdrość i zgrzytanie zębami.
WALDEMAR: Tak, teraz wszystko musi być podwójnie. Jak chcę przytulić Ewę, to pojawia się od razu też i Marysia.
EWA: To jest córeczka tatusia, etap przylepki mamusi mamy za sobą.
GALA: Trzeba dbać o miłość, taką już sprawdzoną i raz daną? EWA: Pewnie. Trzeba ją pielęgnować. Ktoś powiedział, że kobiety kochają uszami, lubią słyszeć słowa, które świadczą o tym, że się jeszcze podobają. Waldek ma w tej kwestii gadane. Nie mogę narzekać.
WALDEMAR: Przygotowuję się do tego. Zapisuję i potem wiem, co powiedzieć. Poza tym mam przyjaciela, Cezarego Harasimowicza, który jest najlepszym polskim scenarzystą i pisarzem. Jak jestem w kłopocie, to dzwonię do niego i on zawsze podrzuca mi coś odpowiedniego.
EWA: Trzeba szanować człowieka, nie można traktować kogoś jak stare kapcie, bo miłość zaniknie, zgasną emocje i namiętność.
WALDEMAR: Aby zasłużyć na szacunek tego drugiego człowieka, to też trzeba coś za sobą nieść. Dbać o siebie fizycznie i psychicznie.
EWA: To jest kwestia naszej kultury. Akceptujemy inność partnera, o ile ona nie uwiera na tyle, że nie sposób z tym żyć. Nie można zmieniać drugiego człowieka tak, żeby pasował do naszych marzeń. Ważne jest, żeby mieć swoje światy, swoje sprawy.
WALDEMAR: I po siedmiu latach małżeństwa nadal mieć o czym ze sobą rozmawiać.
autor: Karolina Morelowska
http://fundacjatvn.onet.p...,1,galeria.html
Ewa Gawryluk... też bardzo fajna i sympatyczna aktorka... bardzo lubie postać która gra w seriaslu NW
ma fajnego męża
ma fajnego męża
yhy... zgadzam sie
Ewa Gawryluk: mam słabość do gotowania
Adelajda Kołodziejska
2006-09-08, ostatnia aktualizacja 2006-09-07 19:29
Serialowe powtórki właśnie dobiegły końca. Na ekrany telewizorów w nowych odcinkach wracają ulubione przez widzów filmy i bohaterowie (piszemy o tym w dzisiejszym "Metrze"). - Wiem, że ludzie śledzą ich losy i przeżywają to, co dzieje się w filmowym świecie - przyznaje Ewa Gawryluk, znana z cieszącego się dużą oglądalnością serialu "Na Wspólnej". Aktorka znów wcieli się w postać Ewy - fryzjerki. Mimo to w życiu jej bohaterki daleko od rutyny. - Mam przed sobą nowe perypetie. Mąż coraz mocniej pije i nie wiadomo, co z zrobić z jego nałogiem. Czeka mnie trudny dylemat do rozstrzygnięcia - odejść od niego czy zostać? - zdradza Gawryluk. - Jak potoczą się moje losy, zależy od scenarzystów. Mam jednak nadzieję, że będą chcieli pokazać kobietom, jak postępować w takich sytuacjach. W Polsce nie brakuje przecież domów, gdzie z problemem alkoholowym męża żyje cała rodzina. Może nowe odcinki spróbują uświadomić im, że nie mogą tkwić w chorych związkach. W końcu przychodzi moment na zrobienie radykalnego cięcia. Nigdy na to za późno - mówi aktorka.
W życiu prywatnym Ewa Gawryluk jest szczęśliwą mamą i żoną. - Zawsze odcinam się od granej postaci, bo i tak dostaje ode mnie dużo, moje ciało i głos - mówi. Poza planem czerpie radość z małych, domowych obowiązków. - Drugą w kolejności przyjemnością jest gotowanie. Ostatnio, po podróży do Kuwejtu zakochałam się w kuchni arabskiej. Gdy odwiedzam inne kraje, staram się przenieść ich klimat na swój stół - opowiada.
[/img]
Dzień Dobry TVN - 2007-01-27