ďťż
RSS

Poezja

Rap_fans


Troszku z innej beczki: czytacie poezję? Macie jakichś ulubioncyh poetów, ulubiony wiersz?


Przez długi czas nie przepadałam za poezją, dopiero w liceum zaczełam odbierać ją inaczej i teraz moge stwierdzić, że BARDZO LUBIĘ POEZJĘ!!!
Moi faworyci: to Baczyński, Gałczyński, Szymborska, momentami Różewicz i ks. Twardowski, Przerwa - Tetmajer, Tuwim. Za to nie trawię Norwida (Czytaj: nie rozumiem ani linijki) i starej polskiej poezyji.
Co do wierszy, to mam ich setki, ale teraz to mi tylko w głowie szumi "Prośba o wyspy szczęśliwe" Gałczyńskiego.
Nie lubie
Ja bardzo lubię "Treny" Kochanowskiego i "Sen" Mickiewicza

Sen
Chociaż zmuszona będziesz mnie porzucić,
Jeżeli serca nie zmienisz w kochaniu,
Rzucając nawet, nie chciej mnie zasmucić
I rozstając się nie mów o rozstaniu!

Przed smutnym jutrem niech jeszcze z wieczora
Ostatnia spłynie na pieszczotach chwilka;
A kiedy przyjdzie rozstania się pora,
Wtenczas trucizny daj mnie kropel kilka.

Do ust twych usta przycisnę; powieki
Zamykać nie chcę, gdy mię śmierć zamroczy;
Niechaj rozkosznie usypiam na wieki
Całując lica, patrząc w twoje oczy.

A po dniach wielu, czy po latach wielu,
Kiedy mi każą mogiłę porzucić,
Wspomnisz o twoim sennym przyjacielu
I zstąpisz z niebios, aby go ocucić.

Znowu mię złożysz na twem łonie białem,
Znowu mię ramię kochane otoczy:
Zbudzę się myśląc, że chwilkę drzemałem,
Całując lica, patrząc w twoje oczy.

Odessa, 1825.


Strasznie lubię ten kawalek "Testamentu" Słowackiego

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna
Co mi żywemu na nic...tylko czoło zdobi
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna.
Aż was, zjadacze chleba w aniołow przerobi
Ja ogólnie rzecz biorąc nie przepadam za poezją. Szczególnie taką którą muszę przerabiać na lekcjach, bo jak przychodzi do analizy to ja nic z nich nie rozumiem. Ale jednak mam swoich kilka ulubionych wierszy.

Przede wszystkim po prostu UBÓSTWIAM ROMANTYCZNOŚĆ Adasia Mickiewicza. Uwielbiam ten wiersz recytować. Jest po prostu wspaniały i bardzo lubię Karusię. Nie będę wklejała wiersza tutaj bo jest dość długi, ale myślę, że każdy kojarzy...
Omawianie wierszy pozbawia jej dużej ilości uroku
A oto moja ukochana Wisia
Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najlepszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Ja też ubóstwiam Szymborska, ale lubię tez Herberta...
Omawianie wierszy może być nużące, ale my mieliśmy fajnego polonistę i analiza i interpretacja szły nam nadzwyczaj sprawnie. Ja lubię poezję,zwłaszcza Adasia, Julka, Staffa, Bczyńskiego i Szymborską. A moim ulubionym wierszem jest:

Pierwsza przechadzka

Będziemy mieszkać w swoim własnym domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Nikt o tym jeszcze nie mówił nikomu,
Lecz wiatr już o tym szepcze po ogrodach.

Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska.
Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia.
Widzisz: żyjemy, choć śmierć była bliska.
Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia.

Mińmy bezludne tramwajów przystanki...
Nędzna kobieta u bramy wyłomu
Sprzedaje chude, blade obwarzanki...
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu.

Wystawy puste i zamknięte sklepy.
Życie się skryło chyba w antypodach.
Z pudłem grzebyków stoi biedak ślepy...
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.

Ty drżysz od chłodu. Więc otul się szalem.
Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy
Młodzi kalecy siedzą pod szpitalem.
Widzisz: już pole. Tu miasto się kończy.

Zwalone leżą dokoła parkany,
Dziecko się bawi gruzem na chodniku,
Kobieta pierze w podwórku łachmany
I kogut zapiał krzykliwie w kurniku.

Kot się pod murem przeciąga leniwo,
Na rogu człowiek rozmawia z człowiekiem...
Znowu w sklepiku zjawi się pieczywo
I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem.

Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu
I zapomnimy o ranach i szkodach...
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.

by Leopld Staff z tomku " Martwa pogoda" z 1946r.
A to moja zmora z III klasy liceum:

PAN BLYSZCZYŃSKI

Ogród pana Błyszczyńskiego zielenieje na wymroczu,
Gdzie się cud rozrasta w zgrozę i bezprawie.
Sam go wywiódł z nicości błyszczydłami swych oczu
I utrwalił na podśnionej drzewom trawie.

Kiedy zmory są zajęte przyśpieszonym zmorowaniem
Między mgłą a niebem, między mgłą a wodą -
Zielna zjawa swe dłonie zbezcieleśnia ze łkaniem
Nad paprocią - nad pokrzywą - nad lebiodą.

W takiej chwili Bóg przelatał, pełen wspomnień wiekuistych,
Ścieżką podobłoczną - właśnie, że tułaczą -
I przystanął na zbiegu dwojga tęsknot gwiaździstych,
Gdzie się widma migotliwie bylejaczą.

Zaszumiało jaworowo, ale chyba wbrew jaworom -
Samym cisz zamętem, samą cisz utratą...
"Kto te szumy narzucił moim dumnym przestworom?
Kto ten ogród roznicestwił tak liściato?..."

Cisza... Nikt nie odpowiada. Płyną chmury i godziny...
Wszelka dal w niebiosach - to dal zagrobowa.
Pan Błyszczyński w świat nagle z trwożnej wyszedł gęstwiny,
Szepnąl: "Boże!'' - i powiedział takie słowa:

"Był w zaświatach - sen i wicher i zaklętej burzy rozgruch!
Boże, snów spełnionych już mi dziś nie ujmuj !
Jam te drzewa powcielał! To - mój zamysł i odruch...
Moje dziwy... Moje rosy... Dreszcz i znój mój !

Przebacz smutkom i widziadłom, nie znającym rodowodu,
I opacznym kwiatom, com je snuł z niczego...
Moja wina! O, Boże, wejdź do mego ogrodu!
Do ogrodu!... Do - mojego!... Do - mojego!...

Wyznam Tobie całą zwiewność, całą gęstwę mojej wiary
W życie zagrobowe kwiatów i motyli.
Wejdź do mego ogrodu! I cóż z tego, że czary!...
I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!..."
No, mi tez niezbyt sie podoba. A to jeden z mych faworytów, jak dla mnie bardzo dynamiczny wiersz, w sam raz do wykrzykiwania

Evviva l`arte!
Tetmajer Przerwa Kazimierz

Eviva l`arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l`arte!

Eviva l`arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l`arte!

Evviva l`arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l`arte!

Evviva l`arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l`arte!

Omawianie wierszy może być nużące, ale my mieliśmy fajnego polonistę i analiza i interpretacja szły nam nadzwyczaj sprawnie. Ja lubię poezję,zwłaszcza Adasia, Julka, Staffa, Bczyńskiego i Szymborską. A moim ulubionym wierszem jest:

Pierwsza przechadzka

Będziemy mieszkać w swoim własnym domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Nikt o tym jeszcze nie mówił nikomu,
Lecz wiatr już o tym szepcze po ogrodach.

Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska.
Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia.
Widzisz: żyjemy, choć śmierć była bliska.
Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia.

Mińmy bezludne tramwajów przystanki...
Nędzna kobieta u bramy wyłomu
Sprzedaje chude, blade obwarzanki...
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu.

Wystawy puste i zamknięte sklepy.
Życie się skryło chyba w antypodach.
Z pudłem grzebyków stoi biedak ślepy...
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.

Ty drżysz od chłodu. Więc otul się szalem.
Bez nóg, bez ramion, w brunatnej opończy
Młodzi kalecy siedzą pod szpitalem.
Widzisz: już pole. Tu miasto się kończy.

Zwalone leżą dokoła parkany,
Dziecko się bawi gruzem na chodniku,
Kobieta pierze w podwórku łachmany
I kogut zapiał krzykliwie w kurniku.

Kot się pod murem przeciąga leniwo,
Na rogu człowiek rozmawia z człowiekiem...
Znowu w sklepiku zjawi się pieczywo
I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem.

Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu
I zapomnimy o ranach i szkodach...
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.

by Leopld Staff z tomku " Martwa pogoda" z 1946r.


Mialam ten wiersz wczoraj na polskim
Nawet fajny wierszyk
Trzy słowa najdziwniejsze
Szymborska Wisława

Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.

Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.

Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam co, co nie mieści się w żadnym niebycie
1. Z twórczości K.K Baczyńskiego

POKOLENIE

Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.
Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą
i tylko chmury - palcom lub włosom
podobne - suną drapieżnie w mrok.

Ziemia owoców pełna po brzegi
kipi sytością jak wielka misa.
Tylko ze świerków na polu zwisa
głowa obcięta strasząc jak krzyk.

Kwiaty to krople miodu - tryskają
ściśnięte ziemią, co tak nabrzmiała,
pod tym jak korzeń skręcone ciała,
żywcem wtłoczone po ciemny strop.

Ogromne nieba suną z warkotem.
Ludzie w snach ciężkich jak w klatkach krzyczą.
Usta ściśnięte mamy, twarz wilczą,
czuwając w dzień, słuchając w noc.

Pod ziemią drążą strumyki - słychać -
krew tak nabiera w żyłach milczenia,
ciągną korzenie krew, z liści pada
rosa czerwona. I przestrzeń wzdycha.

Nas nauczono. Nie ma litości.
Po nocach śni się brat, który zginął,
któremu oczy żywcem wykłuto,
którem kości kijem złamano;
i drąży ciężko bolesne dłuto,
nadyma oczy jak bąble - krew.

Nas nauczono. Nie ma sumienia.
W jamach żyjemy strachem zaryci,
w grozie drążymy mroczne miłości,
własne posągi - źli troglodyci.

Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas,
przed siecią wzdętą kijów i rąk,
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty stąk.

Nas nauczono. Trzeba zapomnieć,
żeby nie umrzeć rojąc to wszystko.
Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko.
Szukamy serca - bierzemy w rękę,
nasłuchujemy: wygaśnie męka,
ale zostanie kamień - tak - głaz.

I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
popielejące ludzkie pokłady
na wznak leżące, stojące wzwyż,
nie wiedząc, czy my karty iliady
rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie,
czy nam postawią, z litości chociaż,
nad grobem krzyż.

22 VII 1943 r

2.. Wisia Szymborska!

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek.

3.Pablo Neruda

Dwadzieścia poematów o miłości i jedna pieśń rozpaczy
ale nie wszystkie, tylko dwudziesty

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.

Pisać na przykład: "Ta noc rozgwieżdżona,
i drgają błękitne gwiazdy w oddali".

Nocny wiatr krąży po niebie i śpiewa.

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Kochałem ją i czasami ona też mnie kochała.

W takie noce jak ta miałem ją w ramionach.
Całowałem ją tyle razy pod niebem bezkresnym.

Ona mnie kochała, czasami ja ją też kochałem.
Jakże nie było kochać jej wielkich zapatrzonych oczu .

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Myśleć, że jej nie mam. Żałować, że ją straciłem.

Słuchać nocy ogromnej, jeszcze ogromniejszej bez niej.
A wiersz spada na duszę jak na łąkę rosa.

Cóż, moja miłość nie mogła zatrzymać jej.
Noc jest rozgwieżdżona, a ona nie jest ze mną.

To wszystko. Daleko ktoś śpiewa. Gdzieś daleko.
Moja dusza nie może się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Jakby dla przybliżenia jej, mój wzrok jej szuka.
Moje serce jej szuka, a ona nie jest ze mną.

Ta sama noc jak przedtem bieli te same drzewa.
My, ci jak wtedy, już nie jesteśmy ci sami.

Już jej nie kocham, to pewne, ale jakże ją kochałem.
Mój głos szukał wiatru, aby dotknąć jej słuchu.

Z innym. Będzie z innym. Jak przed moimi pocałunkami.
Jej głos, jej jasne ciało. Ich oczy bezkresne.

Już jej nie kocham, to pewne, ale być może ją kocham.
Tak krótka jest miłość, a tak długie jest zapominanie.

Że w takie noce jak ta miałem ją w swoich ramionach,
moja dusza nie może się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Chociaż to byłby ostatni ból, jaki mi sprawia,
i to są ostatnie wiersze, jakie z nim piszę.
Baczyński to geniusz
Jak w takich zwierzęcych czasach mógł stworzyć tak piękne wiersze?

3.Pablo Neruda

Dwadzieścia poematów o miłości i jedna pieśń rozpaczy
ale nie wszystkie, tylko dwudziesty

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.

Pisać na przykład: "Ta noc rozgwieżdżona,
i drgają błękitne gwiazdy w oddali".

Nocny wiatr krąży po niebie i śpiewa.

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Kochałem ją i czasami ona też mnie kochała.

W takie noce jak ta miałem ją w ramionach.
Całowałem ją tyle razy pod niebem bezkresnym.

Ona mnie kochała, czasami ja ją też kochałem.
Jakże nie było kochać jej wielkich zapatrzonych oczu .

Mogę pisać wiersze najsmutniejsze tej nocy.
Myśleć, że jej nie mam. Żałować, że ją straciłem.

Słuchać nocy ogromnej, jeszcze ogromniejszej bez niej.
A wiersz spada na duszę jak na łąkę rosa.

Cóż, moja miłość nie mogła zatrzymać jej.
Noc jest rozgwieżdżona, a ona nie jest ze mną.

To wszystko. Daleko ktoś śpiewa. Gdzieś daleko.
Moja dusza nie może się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Jakby dla przybliżenia jej, mój wzrok jej szuka.
Moje serce jej szuka, a ona nie jest ze mną.

Ta sama noc jak przedtem bieli te same drzewa.
My, ci jak wtedy, już nie jesteśmy ci sami.

Już jej nie kocham, to pewne, ale jakże ją kochałem.
Mój głos szukał wiatru, aby dotknąć jej słuchu.

Z innym. Będzie z innym. Jak przed moimi pocałunkami.
Jej głos, jej jasne ciało. Ich oczy bezkresne.

Już jej nie kocham, to pewne, ale być może ją kocham.
Tak krótka jest miłość, a tak długie jest zapominanie.

Że w takie noce jak ta miałem ją w swoich ramionach,
moja dusza nie może się pogodzić z tym, że ją straciłem.

Chociaż to byłby ostatni ból, jaki mi sprawia,
i to są ostatnie wiersze, jakie z nim piszę.


wow. Nicolette bardzo mnie zaskoczylas swoim wyborem strasznie malo osob wogole wie o istnieniu Nerudy. a to naprawde genialny poeta (notabene to moj ukochany poeta) i pisze cudowne wiersze.
Neruda jest naprawde dobry Chociaz ostatnio nie siegalam po jego tworczosc, to podoba mi sie bardzo.

Baczyński to geniusz
Jak w takich zwierzęcych czasach mógł stworzyć tak piękne wiersze?

Zgadzam się w 100%, bardzo lubię Jego poezję, taki młody, tak wiele przeżył a jeszcze tak pięknie ubierał życie w słowa.



wow. Nicolette bardzo mnie zaskoczylas swoim wyborem strasznie malo osob wogole wie o istnieniu Nerudy. a to naprawde genialny poeta (notabene to moj ukochany poeta) i pisze cudowne wiersze.


Uch, dziękuję bardzo. Zdaję sobie sprawę z tego, że Polacy bardziej sobie ceniA( no i znają) polskich poetów. A ja Nerudę bardzo lubię za całokształt i za wiersz Wyżyny Machu Picchu, który bezczelnie wykorzystałam w swojej pracy o Inkach na historię !!!!



Co do Baczyńskiego - nasz polonista zawsze mowil, że K.K napisał wszystko, co miał do napisania i że dobrze się stało, iż nie przeżył wojny. Bo oni nie o taką Polskę walczyli


Może gdyby to wartosciowe pokolenie przeżylo wojnę, Polska historia poszłaby w zupełnie innym kierunku.

Może gdyby to wartosciowe pokolenie przeżylo wojnę, Polska historia poszłaby w zupełnie innym kierunku.
Może i tak, ale pewnosci nigdy nie ma .
Wiem, ze takie gdybanie jest bezsensowne, ale to co dzialo sie u nas po wojnie przechodzi ludzkie pojęcie. Baczyński na pewno nie chcialby zyc w takiej rzeczywistosci.
ja lubie wszystkie rodzaje wieryszyale bardziej smutne, ktore mowia o cierpieniu i smierci...

Śmierć"
Przychodzisz zawsze tak nagle
Jak wiatr co pola przemierza?
Jak jasny promień słońca?
Jak "amen" na koncu pacierza?

Przychodzisz po swoje zniwo,
Po szczerość usmiechu na ustach,
Odbierasz blask naszych zrnic
I czern malujesz na chustach.

Przychodzisz wziasc miłosc i radość,
By wzamian dac niebyt czlonkom,
By gesty zamienic, skamielic,
By zalosc tchnac rozy pąkom.

Przychodzisz w swiat nienawisci,
Swiat bólu, zaglady, uprzedzien,
Swiat, gdzie nauke bezczesci
Nadstan blogiej niewedzy,

Przychodzisz nie baczac na imie,
Na oslep kierujesz dlon swa.
Odbierasz wielkosc dziecinstwa
I swieta matczyna osoje.

Przychodzisz, bo chcesz, zeby gest twój
łzy gorzkie z oczu wycisnął,
By wynaturzył człowieka.
Chcesz, by czar zycia prysnął.

Przychodzisz skrasc człowieczenstwo,
A zyciu dac smak niewoli,
Bo jakze cieszyc sie zyciem
Wolajac: "memento mori" !!!

01.11.1998.r.
Michał Turkowski
Oto pare wierszy naszego papieża

*** (Miłość mi wszystko wyjaśniła)

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.
A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.

Więc w tej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.

*** (Za tę chwilę pełną śmierci dziwnej)

Za tę chwilę pełną śmierci dziwnej,
która w wieczność niezmierną opływa,
za dotknięcie dalekiego żaru,
w którym ogród głęboki omdlewa.
Zmieszały się chwila i wieczność,
kropla morze objęła -
opada cisza słoneczna
w głębinę tego zalewu.

Czyż życie jest falą podziwu, falą wyższą niż śmierć?
Dno ciszy, zatoka zalewu - samotna ludzka pierś.
Stamtąd żeglując w niebo
kiedy wychylisz się z lodu,
miesza się szczebiot
dziecięcy - i podziw.

*** (Z wolna słowom...)

Z wolna słowom odbieram blask,
spędzam myśli jak gromadę cieni,
- z wolna wszystko napełniam nicością,
która czeka na dzień stworzenia.
To dlatego, by otworzyć przestrzeń
dla wyciągniętych Twych rąk,
to dlatego, by przybliżyć wieczność,
w którą byś tchnął.

Nie nasycony jednym dniem stworzenia,
coraz większej pożądam nicości,
aby serce nakłonić do tchnienia
Twojej Miłości.
Przeczytajcie ten wiersz!!!
Napisal to juliusz Słowacki dużo wcześniej zanim wybrano Jana Pawła II na stanowisko Ojca Świętego

"Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza

W ogromny dzwon,

Dla Słowiańskiego oto Papieża

Otwarty tron.

Ten przed mieczami tak nie uciecze

Jako ten Włoch,

On śmiało jak Bóg pójdzie na miecze;

Świat mu - to proch.

Twarz jego, słońcem rozpromieniona,

Lampą dla sług,

Za nim rosnące pójdą plemiona

W światło - gdzie Bóg.

Na jego pacierz i rozkazanie

Nie tylko lud -

Jeśli rozkaże - to słońce stanie,

Bo moc - to cud.

*

On się już zbliża - rozdawca nowy

Globowych sił,

Cofnie się w żyłach pod jego słowy

Krew naszych żył;

W sercach się zacznie światłości Bożej

Strumienny ruch,

Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,

Bo moc - to duch.

A trzebaż mocy, byśmy ten Pański

Dźwignęli świat...

Więc oto idzie - Papież Słowiański,

Ludowy brat...

Oto już leje balsamy świata

Do naszych łon,

Hufiec aniołów - kwiatem umiata

Dla niego tron.

On rozda miłość, jak dziś mocarze

Rozdają broń,

Sakramentalną moc on pokaże,

Świat wziąwszy w dłoń.

*

Gołąb mu słowa - słowem wyleci,

Poniesie wieść,

Nowinę słodką, że Duch już świeci

I ma swą cześć;

Niebo się nad nim - piękne otworzy

Z obojgu stron,

Bo on na tronie stanął i tworzy

I świat - i tron.

On przez narody uczyni bratnie,

Wydawszy głos,

Że duchy pójdą w cele ostatnie

Przez ofiar stos.

Moc mu pomoże sakramentalna

Narodów stu,

Że praca duchów - będzie widzialna

Przed trumną tu.

*

Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,

Robactwo - gad,

Zdrowie przyniesie - rozpali miłość

I zbawi świat.

Wnętrza kościołów on powymiata,

Oczyści sień,

Boga pokaże w twórczości świata,

Jasno jak dzień."
No, no.. ale należy pamietać, że Julek mial własną wizję chrześcijaństwa i był o krok do wystapienia z Kościoła.

No, no.. ale należy pamietać, że Julek mial własną wizję chrześcijaństwa i był o krok do wystapienia z Kościoła.

Niemniej jednak., wiersz Julka był proroczy, o czym nawet przeczytałam w jakiejs katolickiej gazecie.

Miłość
Miłosz Czesław

Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,

Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,

Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.

A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,

Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,

Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.

Wtedy i siebie, i rzeczy chce użyć,

Żeby stanęły w wypełnienia łunie.

To nic, że czasem nie wie, czemu służyć:

Nie ten najlepiej służy, kto rozumie.
Miłosza też mi brakuje Niewszystkie jego wiersz przypadly mi do gustu, ale ma sporo perełek.
Ja w sumie nie lubię poezji. Wogóle jej nierozumiem i mało który wiersz potrafię zinterpretować. Ale kilka ulubionych, to ma chyba każdy ja lubię "Daremne żale" Asnyka i "Król Elfów" Goethego. Poza tym fajne są wiersze Charles Baudelaire'a, takie inne

P.S. - I jeszcze mi sie przypomniało o pewnym wierszu, który lubię, taki obozowy wiersz (te obozowe też lubię, bo przynajmniej wiem o czym są), niestety nie wiem kto jest autorem:

POMIŃCIE NAS MILCZENIEM...

Wy chcecie, żeby mówić. Cóż słowa odtworzą?
Trzeba by mieć moc wielką, jakąś siłę Bożą,
Przemawiać żarem słońca, gwiazd drżeniem, wichrami,
Płakać jesienną słotą, szaleć piorunami.
Cyzelować kształt kwiatu, ciosać chimer pyski,
Nad wszystkim rozpiąć zblakłe barw tęczy odbłyski,
Pożarem palić lasy, skały topić w wodzie,
By dać pojąć przeżycia w "udręczeń ogrodzie".

Mówić, pisać, powtarzać - to wszystko za mało!
Widzicie - gdzieś głęboko, każde ludzkie ciało
Kryje w trzewiach straszliwą, śmiertelną zgniliznę...
Mówią o nas z patosem: "Cierpiał za Ojczyznę"!
A my do dna czujemy ohydę tej szmiry,
Tych nazw szumnych "bohater", "męczennicy", "zbiry".

Gdzieś w trzewiach duszy pamięć tkwi o wszach, o brudzie,
Straszliwym smrodzie bloków, gdzie zdychali ludzie.
Pamiętamy przepiękne wschody i zachody,
Szczury, co żarły dzieci, i wieczny brak wody...
I dzikie wycie ludzi z bólu obłąkanych,
I dzikie wrzaski ludzi sadyzmem pijanych...

I prosimy, krzyczymy, żądamy MILCZENIA!
Nie wznoście nas na jakiś piedestał z kamienia,
Nie dawajcie nam kwiatów, orderów czy wieńców,
Pozostawcie w spokoju CHORYCH I SZALEŃCÓW,
My chcemy z tym, co było, być na zawsze sami,
Pomińcie nas milczeniem, precz ze sztandarami!
A może taka zabawa?
Wrzucajmy w tym miejscu wiersze o wiośnie lub/ i piękne opisy przyrody )))
Bo w końcu wiosne mamy
Niezly pomysł No to mogę zacząć. Bardzo lubię ten wiersz

Trawa - Julian Tuwim

Trawo, trawo do kolan!
Podnieś mi się do czoła,
Żeby myślom nie było
Ani mnie, ani pola.

Żebym ja się uzielił,
Przekwiecił do rdzenia kości
I już się nie oddzielił
Słowami od twej świeżości.

Abym tobie i sobie
Jednym imieniem mówił:
Albo obojgu - trawa,
Albo obojgu - tuwim
Ja uwielbiam poezję Do moich ulubionych poetów należą:
Baczyński
Pawlikowska - Jasnorzewska
Poświatowska

Czytajcie poezję, będziecie wielcy!
Może umieścisz tu jakis ulubiony wierszyk
Halina Poświatowska

***
nie ma pewności
istnienie nie jest istnieniem
śmierć?
cykl biologiczny
pewność?
kłamiemy mówiąc że mamy tę pewność
my nie mamy pewności
jakże inaczej moglibyśmy żyć
codziennie budzić się o świcie
całować
podnosić wypadłe z gniazd pisklęta
jeszcze nie upierzone
patrzeć w słońce
mrużyć oczy
rozszczepiać światło białe na widmo słoneczne
mówić o tęczy tęcza
widzieć tęczę
pisać wiersze o tęczy
żyć
mamy pewność że nie mamy pewności?
czym jest to co mamy
co my mamy
mamy mając
maj
majowy
umajony
mi querida
caro mio (...)

wiersz jeden z moich ulubionych.
Specjalnie dla Ciebie, Iran
Dziekuję
Poświatowska ma naprawde dobre wiersze, szkoda, że tak wcześnie odeszła.
Tak...dlatego tworzyła głównie poezję dotyczącą śmierci i niespełnionej miłości...Straciła wcześnie męża, a potem sama odeszła...
To jeden z jej bardziej osobistych wierszy. Bardzo go lubię

Wieczny finał

obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból

nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my - położymy się na ziemi
przed brama czarciego pałacu

zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości

w promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie - dobranoc
zaśniemy Halina Poświatowska to jest podobno człowiek
i podobno ma umrzeć jak wielu przed nią ludzi
Halina Poświatowska właśnie teraz się trudzi
nad własnym umieraniem

ona jeszcze nie wierzy ale już podejrzewa
i kiedy w sen zagłębia lewą rękę to w prawej
zaciska mocno gwiazdę - strzępek żywego nieba
i światłem poprzez ciemność krwawi
vpotem gaśnie za sobą wlokąc warkocz różowy
ciemniejący na wietrze nocy groźnej i chłodnej
Halina Poświatowska- te trochę garderoby
I te ręce- i usta co nie są już głodne
Tak...jej poezja jest piękna. Jest, bo przecież nadal żyje
Dokładnie. Baczyński (dla mnie mistrz) też jest wiecznie żywy w swoich wierszach.
Oczywiście, zgadzam się. Prawdziwi poeci nie zejdą z tego świata nawet po śmierci...
Ten wiersz znają chyba wszyscy uczniowie. Trochę oklepany, ale bardzo mi się podoba.

Krzysztof Kamil Baczyński
Elegia o ... [chłopcu polskim]

Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?
Ja do zabawy zaproponowanej przez Esme. W liceum robiłam naditerpretacje tego wiersza. Nie pytajcie, o co chodzi. Polonista nam mówił, że nie robimy interpretacji, tylko naditerpretację

Kazimierz Tetmajer - "MELODIA MGIEŁ NOCNYCH"

Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
co nam ciała przeźrocze tęczą blasków nasyca,
i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
i limb szumy powiewne i w smrekowym szept borze,
pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną
dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie...
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona;
puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przezroczą,
i sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,
nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci,
jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci,
z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie..
Stanisław Broniecki Brzoza

BRZOZA

Brzoza nad wodą stała, młoda, szumna i piękna,
brzoza w wodę spojrzała, i nagle - drżąca, wylękła
chciała uciekać! uciekać! z rozwianym, zielonym
warkoczem,i nie mogła. I zapłakała. I nie wiedziała po czem.
Podszedłem do brzozy z nożem i zatopiłem ostrze w białej brzozowej korze,
chciwie wypiłem z rany sok młody - krew brzozową,
i upadłem. I sen mnie zmorzył. A brzoza szumiała nad głową.
Śniłem o tym, com stracił, i o tym, do czego tęsknię,
a wtedy - o brzozo! brzozo! - tyś zaszumiała najpiękniej...
Obudziłem się z nożem w ręku, świadomy krzywdy okrutnej.
W niebie mogło być jeszcze błękitniej, ale nie mogło być smutniej.
EEE i jeszcze coś dla dużych dzieci

WIOSNA IDZIE! E. Szelburg-Zarembina

Przyleciały skowroneczki
z radosną nowiną,
zaśpiewały, zawołały
ponad oziminą:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
śniegi w polu giną!

Przyleciały bocianiska
w bielutkich kapotach,
klekotały, ogłaszały
na wysokich płotach:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
po łąkowych błotach!

Przyleciały jaskółeczki
kołem kołujące,
figlowały, świergotały
radośnie krzyczące:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
prowadzi ją słońce.
Podoba mi się.
Kazimierz Przerwa Tetmajer
Wiosna

Kolosalne zjawisko na polach wieczności!
Wybuchają potężne, tak ogromne kwiaty,
iii szczyty gór, wiszące w nieba głębokości,
stroją w zielenic liści i w czar swych szkarłaty.

Kolosalne zjawisko w wiekuistej bezdni!
Zabłysnęły tak świetne gwiazdy i olbrzymie,
że się jak pochodniami cale niebo gwiezdni
i wrą żywe płomienie światłości w mgieł dymie.

Kolosalne zjawisko w wieczystem przestworzu!
Jak wulkan wybuch a j a zboża z łona ziemi:
ludzkość głodna się rzuca i pławi się w zbożu
i zrywa złote ziarno rękami chciwemi.

Kolosalne zjawisko w wiecznym wieków toku!
Błękit nieba się rozpiął tak czysty i święty,
że się w nim Bóg objawił człowieczemu oku
jak słońce zawieszony nad morza odmęty.

Kolosalne zjawisko w wieczystym błękicie!
Bóg z rozkrzyż.owtinemi nad światem ramiony
błogosławi rodzące się z pól plennych życie,
jak słońce nad przepaścią morza zawieszony.

Kolosalne zjawisko wśród wieków powodzi!
Ludzkość, żywiona skrzącem, wulkanicznem ziarnem,
z ducha swojego ognie i pioruny rodzi
i wśród muzyki pląsa po polu cmentarnem.

Kolosalne zjawisko wśród płynących wieków!
Duchy ciemne bieleją, z liśćmi palmowemi
wschodzą z nad grząskich bagnisk, z ponad mętnych ścieków,
niosąc Baśń Arcyświętą, Dobrą Wieść dla ziemi.

Kolosalne zjawisko w wieczystym chaosie!
Z pieśnią na ustach, z bóstwem w oczach gorej ącem:
białe duchy goreją na ofiarnym stosie,
a dym stosów^ zawisa, jak Bóg, ponad słońcem.

Kolosalne zjawisko wśród wieków obrotu!
Olbrzymi hymn się rodzi w człowieczeństwa łonie,
ludzkość okrzyk wydaje podobny do grzmotu
i jak ciosy błyskawic rozpościera dłonie!

Kolosalne zjawisko wiekuistych mytów!
Po całej ziemi płynie święta Wieść radosna,
z zarzuconych kwiatami, z płonących błękitów
zeszła na ziemię Wiosna, wiecznie zwrotna Wiosna.

Kolosalne zjawisko wiekuiście trwale!
Wahają się gór szczyty i mórz głębokości,
tak olbrzymi Blask niesie, tak olbrzymią Chwałę
kolosalne zjawisko na polach wieczności!

Konstanty Ćwierk
Bzy kwitną

Bzy już zakwitły, lecz nie w mem ogrodzie,
co legł samotny na wysokiej skale.
Kwiat się nie rodzi hen, gdzieś w górskim chłodzie
gdzie całun śnieżny rozrósł się wspaniale.

Pono w nizinach wiosna jest królową:
Ziemię pokryła szmaragdowa chusta...
Gdzieś, ktoś miłości szepce cudne słowo
i uśmiech stroi purpurowe usta.

Pono tam słońce co dnia kąpie ziemię
w potoku blasków tęczowych nadziei,
pono z serc spadło łez niestartych brzemię
i nie masz grzmotów ni śnieżnych zawiei

Pono bzy kwitną pachnące, wspaniałe...
Czemuż nie rosną hen, w podniebnym chłodzie?!
Ja jednak kocham swą odludną skałę,
chociaż bzy kwitną nie w moim ogrodzie,

Ten wiersz znają chyba wszyscy uczniowie. Trochę oklepany, ale bardzo mi się podoba.

Krzysztof Kamil Baczyński
Elegia o ... [chłopcu polskim]

Ja nie znam miałem Baczyńskiego w tym roku, ale tego wiersza nie

Ja ostatnio czytuję Charles Baudelaire i to sporo Ktoś jego poezję określił "poezja grozy" coś w tym musi być, bo inaczej by mi się nie podobała
Ja Elegię przerabialam w podstawówce. Nawet na pamięc musialam sie jej nauczyć. Ale wiadomo, każdy nauczyciel ma wlasny program nauczania.
Ja miałem teraz w 3 liceum Baczyńskiego. Ale nawet w książce do polskiego tego wiersza nie mam (a książka gruba jest i jest tam raczej wszystko co było nam potrzebne). To chyba w naszym programie tego nie było
Ten wiersz jest wyjątkowy...Zresztą jak wszystkie Baczyńskiego
Dzika różyczka - Goethe

Na rozłogu zakwitł krzew-
Różyczka w czerwieni,
Młody chłopiec ku niej biegł,
Cieszył się, że pośród drzew
Kwiat jak świt się mieni.
Róży, róży, róży kwiat-
Różyczka w czerwieni.

Rzecze młody: "Zerwać chcę
Różyczkę w czerwieni"
A różyczka na to: "Nie".
Ostrym kolcem ręce tnie
Za takie zachcenie.
Róży, róży, róży kwiat-
Różyczka w czerwieni.

Złamał dziki chłopiec krzew-
Różyczkę w czerwieni.
Kłują kolce, płynie krew,
Lecz zapłaci za ten gniew
Bólem i cierpieniem.
Róży, róży, róży kwiat-
Różyczka w czerwieni.
moim ukochanym poetą jest Herbert. ubóstwiam jego wszystkie wiersze, a zwłaszcza te z serii "Pan Cogito". miodzi...
Tak jesiennie, klimatycznie

Agnieszka Osiecka - Długie te nasze jesienie

Pora coś tam ogrodzić, usmażyć,
wynagrodzić, utulić, pomarzyć,
pora wrócić do własnych żon
czernieje klon...

Pora wrócić do dawnych rachunków
tych z gazownią i tych z Panem Bogiem,
pora wrocić do starych frasunków
juz mrozy za progiem...

Oj, dlugie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje...

Czas wyciągnąć obrączki z szuflady,
być gotowym na ważne narady,
pora zioła zaparzyć przed snem
pogwarzyć z psem...

Pora dziecku powiedzieć, że tata
zaprowadzi je znowu do szkoły
wierz mi synku, ty będziesz miał brata
tak mówią Anioły...

Oj, długie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje , spokoje...

Do spiżarni już pora coś wrzucić
żal wyżalić i smutki wysmucić
na sylwestra wykupić bon
dla żon, dla żon...

A gdy nazbyt zaboli to wszystko,
gdy zapłonie i skromność i pycha,
no to w końcu...do wiosny już blisko
już blisko, do licha...!

oj, krótkie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje...
Po hiszpańsku tym razem. Kocham ten wiersz.

Gustavo Adolfo Bécquer

Yo sé cuál el objeto
de tus suspiros es.
Yo conozco la causa de tu dulce
secreta languidez.
¿Te ríes...? Algún día
sabrás, niña, por qué:
Tú lo sabes apenas
y yo lo sé.

Yo sé cuando tu sueñas,
y lo que en sueños ves;
como en un libro puedo lo que callas
en tu frente leer.

¿Te ríes...? Algún día
sabrás, niña, por qué:
Tú lo sabes apenas
y yo lo sé.

Yo sé por qué sonríes
y lloras a la vez.
Yo penetro en los senos misteriosos
de tu alma de mujer.
¿Te ríes...? Algún día
sabrás, niña, por qué:
mientras tu sientes mucho y nada sabes,
yo que no siento ya, todo lo sé.

Tłumaczyć go nie będę, bo pewnie byłoby nie tak pod względem poetycznym. A wiersze tego pana o ile się orientuję nie są na polski przełożone, ale mogę się mylić.
Zrozumiałam jakies 80% i rzeczywiście śliczny
ja niestety nie zrozumie tego wiersza, poniewaz nie umie hiszpańskiego,ale ten wczesniejszy podobal mi sie
Pierwsza fotografia Hitlera
Szymborska Wisława

A któż to jest ten mały dzidziuś w kaftaniku?
Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!
Może wyrośnie na doktora praw?
Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?
Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek?
Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:
drukarza, konsyliarza, kupca, księdza?
Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?
Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub
może z córką burmistrza?

Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek,
kiedy rok temu przychodził na świat,
nie brakło znaków na niebie i ziemi:
wiosenne słońce, w oknach pelargonie,
muzyka katarynki na podwórku,
pomyślna wróżba w bibułce różowej,
tuż przed porodem proroczy sen matki:
gołąbka we śnie widzieć - radosna nowina,
tegoż schwytać - przybędzie gość długo czekany.
Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.

Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,
chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,
podobny do rodziców, do kotka w koszyku,
do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów.
No, nie będziemy chyba teraz płakać,
pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.

Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau,
a Braunau to niewielkie, ale godne miasto,
solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,
woń ciasta drożdżowego i szarego mydła.
Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia.
Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk
i ziewa nad zeszytami.

To jest jeden z moich ulubionych wierszy

Oprócz Szymborskiej wielbię jeszcze Różewicza ( w szczególności tomik"Wyjście") i Pawlikowską-Jasnorzewską
Bardzo sobie cenię Szymborską. Najbardziej lubię jej wiersz "O śmierci bez przesady". Jak znajdę, to wkleję.

Bardzo sobie cenię Szymborską. Najbardziej lubię jej wiersz "O śmierci bez przesady". Jak znajdę, to wkleję.

Chodziło Ci może o ten:

O śmierci bez przesady

Nie zna się na żartach,

na gwiazdach, na mostach,

na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,

na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.

W nasze rozmowy o planach na jutro

wtrąca swoje ostatnie słowo

nie na temat.

Nie umie nawet tego,

co bezpośrednio łączy się z jej fachem:

ani grobu wykopać,

ani trumny sklecić,

ani sprzątnąć po sobie.

Zajęta zabijaniem,

robi to niezdarnie,

bez systemu i wprawy.

Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.

Tryumfy tryumfami,

ale ileż klęsk,

ciosów chybionych

i prób podejmowanych od nowa!

Czasami brak jej siły,

żeby strącić muchę z powietrza.

Z niejedną gąsienicą

przegrywa wyścig w pełzaniu.

Te wszystkie bulwy, strąki,

czułki, płetwy, tchawki,

pióra godowe i zimowa sierść

świadczą o zaległościach

w jej marudnej pracy.

Zła wola nie wystarcza

i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,

to, jak dotąd, za mało.

Serca stukają w jajkach.

Rosną szkielety niemowląt.

Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,

a często i wysokich drzew na horyzoncie.

Kto twierdzi, że jest wszechmocna,

sam jest żywym dowodem,

że wszechmocna nie jest.

Nie ma takiego życia,

które by choć przez chwilę

nie było nieśmiertelne.

Śmierć

zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.

Na próżno szarpie klamką

niewidzialnych drzwi.

Kto ile zdążył,

tego mu cofnąć nie może.

Jeżeli tak to muszę przyznać, że jest fantastyczny :*
Dokładnie o ten wiersz mi chodziło. Dzięki
Krzysztof Kamil Baczyński - "Erotyk"

W potoku włosów twoich, w rzece ust,
kniei jak wieczór - ciemnej
wołanie nadaremne,
daremny plusk.

Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze różą nocy
i minie świat gałązką, strzępem albo gestem,
potem niemo się stoczy,
smugą przejdzie przez oczy
i powiem: nie będąc -jestem.

Jeszcze tak w ciebie płynąc, niosąc cię tak odbitą
w źrenicach lub u powiek zawisłą jak łzę,
usłyszę w tobie morze delfinem srebrnie ryte,
w muszli twojego ciała szumiące snem;

Albo w gaju, gdzie jesteś
brzozą, białym powietrzem
i mlekiem dnia,
barbarzyńcą ogromnym,
tysiąc wieków dźwigając
trysnę szumem bugaju
w gałęziach twoich - ptak.

.
Piękne wiersze pisał <rozmarza się>
J anie cierpię, a jak mam jeszcze określić o czym poeta myślał gdy pisał ten wiersz to konam!!!

Chyba, że taka poezja młodzieżowa, ona jest spox!!!

Sama czasem coś napiszę
Uwielbiam poezję
Jasnorzewska-Pawlikowską, Leśmiana, Baczyńskiego, Paul'a Éluard'a etc.
Sama też dużo piszę
To co napisałam niedawno (może nie takie doskonałe, ale jest )

"Słodki sen nocy letniej"

"Ogarnij mnie ziemio pajęczym jedwabiem
Ciepłem uprzędzonych woali
Zrobionych w popłochu, przed końcem dnia
Ogarnij me spragnione usta i stargane rzęsy
Zanieś mnie szeptem świerszczowej sonaty
Przy policzku nocy
Zanieś mnie w ciepło nad brzegiem jeziora
Z rabatą świateł białych
Ogarnij mnie ziemio barwami czerwonych maków
Wśród istot niewinnych otrę się o złote twarze
I potrwam chwile w niebycie
W tęczowej kąpieli
zanim przyjdą anioły pół nagie
I zedrą ze mnie niewinność...
A może naiwność?...
Że słodki sen nocy letniej
jest życiem w którym chcę istnieć.
Poczekam aż przybędzie
otulić mnie całym sobą,
okryć przyjemnym szeptem
zaklętej jednej chwili
jedynej chwili..."
Jeszcze dwa moje ulubione wiersze:

BÓG JEST WSZĘDZIE

Nie można tego obejść: Bóg jest wszędzie,
w każdym dziwnym i strasznym obrzędzie.
Wywołuje go nie tylko modlitw kadzidlanych kwiat,
ale szubienice, i topór, i kat.
Bóg jest w sędzi, który sądzi krzywo,
i w świadku, co przysięga na prawdę fałszywie,
nie może nie być. I to mnie przestrasza.
Bo jeśli - w świętym Piotrze, to także - w Judaszu;
jeśli w Żydzie, zamęczonym niewinnie przez Niemców,
to także w Niemcach tych ?... I tak się kręcę
od prawdy do nieprawdy, od kary do zbrodni,
w każdej cząsteczce - Boga odnajdując co dnia.
I chce mi się wyciągnąć ręce nad człowiekiem
i winnym, i niewinnym, i małym, i wielkim,
i krzyczeć wielkim głosem błagalną przestrogę,
aby sądząc człowieka nie męczono Boga.</cite>

- Kazimiera Iłłakowiczówna

***

TEN JEST Z OJCZYZNY MOJEJ

Ten, co o własnym kraju zapomina.
Na wieść, jak krwią opływa naród czeski,
Bratem się czuje Jugosłowianina,
Norwegiem, kiedy cierpi lud norweski,
Z matką żydowską nad pobite syny
Schyla się, ręce załamując żalem,
Gdy Moskal pada - czuje się Moskalem,
Z Ukraińcami płacze Ukrainy,
Ten, który wszystkim serce swe otwiera,
Francuzem jest, gdy Francja cierpi, Grekiem -
Gdy naród grecki z głodu obumiera,
ten jest z ojczyzny mojej. Jest człowiekiem

- Antoni Słonimski
To mi się tak przypomniało w związku z początkiem opowiadania przyjaciółki. Opowiadanie jest o czym innym, ale co tam...Lubię ten wiersz.

Piosenka o porcelanie
Czesław Miłosz

Różowe moje spodeczki,

Kwieciste filiżanki,

Leżące na brzegu rzeczki

Tam kędy przeszły tanki.

Wietrzyk nad wami polata,

Puchy z pierzyny roni,

Na czarny ślad opada

Złamanej cień jabłoni.

Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana

Bryzgami kruchej piany.

Niczego mi proszę pana

Tak nie żal jak porcelany.

Zaledwie wstanie jutrzenka

Ponad widnokrąg płaski

Słychać gdzie ziemia stęka

Maleńkich spodeczków trzaski.

Sny majstrów drogocenne,

Pióra zamarzłych łabędzi

Idą w ruczaje podziemne

I żadnej o nich pamięci.

Więc ledwo zerwę się z rana

Mijam to zadumany.

Niczego mi proszę pana

Tak nie żal jak porcelany.

Równina do brzegu słońca

Miazgą skorupek pokryta.

Ich warstwa rześko chrupiąca

Pod mymi butami zgrzyta.

O świecidełka wy płone

Co radowałyście barwą

Teraz ach zaplamione

Brzydką zakrzepłą farbą.

Leżą na świeżych kurhanach

Uszka i denka i dzbany.

Niczego mi proszę pana

Tak nie żal jak porcelany.

i przy okazji odgrzebuję temat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl