ďťż
RSS

Dominika Ostałowska

Rap_fans


Zamieszczajcie tutaj wszystkie wiadomości, ciekawostki, fotki związane własnie z nią



Dominika Ostałowska: Nigdy nie poganiam losu

Gwiazda miesiąca
Wygląda na... kilkanaście lat! Spokojnie mogłaby zagrać córkę swojej bohaterki, sędzi Marty z "M jak miłość". Kiedyś - gdy była nastolatką, a ludzie myśleli, że ma... lat siedem - była zła, że jej to mówią. Dziś cieszy się. Przecież jest już dorosłą, uznaną aktorką!
Gdy Dominika skończyła 3 lata, rodzice się rozwiedli. Mieszkały sobie we dwie z mamą na warszawskiej Pradze. - Pamiętam niedzielne Teleranki przy grzankach z miodem i gorącym kakao. Z ukochaną babcią z ulicy Wareckiej odbywałyśmy "wielkie wyprawy" po Świętokrzyskiej, Nowym Świecie, jego zapleczu, Krakowskim Przedmieściu, Starówce.

A z dziadkiem, tym od drugiej babci, wędrowaliśmy nad Wisłę, do warszawskiej Syrenki. Dla trzyletniej dziewczynki i siedemdziesięcioletniego staruszka przebicie się przez sunące sznurem samochody było nie lada wyczynem. Nie wiem, czemu zapamiętałam, że dziadek opowiadał mi wtedy o dawnych lampach: naftowych, gazowych, różnistych? Bardzo kocha Warszawę. - Może dlatego, że jest moja. Tu się urodziłam i wychowałam. Zawsze, gdy wracałam z najpiękniejszych nawet wakacji, odczuwałam przyspieszone bicie serca i radość, że wracam do siebie! Pewnie trudno to zrozumieć ludziom, którzy tu przyjeżdżają, zostają i... psioczą na Warszawę. Może, mając do niej większy dystans, widzą wyraźniej i obiektywniej. Ja nie zauważam rozmaitych niedoskonałości tego miasta. No cóż, miłość jest ślepa.

Samo przyjdzie

Od dziecka jest wyjątkowo nieśmiała. Ale ta nieśmiałość stała się dla niej... źródłem przyjemności! - Kiedy człowiek potrafi zapanować nad wrodzonymi cechami, pokonać je i zrobić to, co sobie zapowiedział i wymyślił, sprawia mu to ogromną frajdę! Wie, że przeskakując swoje ograniczenia, stał się panem samego siebie.

Na dodatek

Dominika nigdy za niczym nie musiała biegać. - Któregoś dnia w podstawówce przyniesiono nam z wyższych klas używane podręczniki - bo z takich się wtedy korzystało - i pani powiedziała "Proszę, bierzcie sobie". Większość dzieci podbiegła i zaczęła wybierać. A ja jakoś nie byłam w stanie się przebić. Nawet nie bardzo próbowałam: wiedząc, że nie mam szans, nie podejmowałam walki i stałam w kącie. Kiedy dzieci już sobie powybierały co trzeba, podeszła do mnie pani i spytała: "A ty nie masz żadnej książki?! Poczekaj chwileczkę". I przyniosła mi.. cały komplet! Czyli książki przyszły do mnie same. Może już wtedy trochę sobie pomyślałam: nie jest tak źle, że jestem jaka jestem. Bardzo wcześnie dostała w darze od losu możliwość stworzenia pierwszej wspaniałej kreacji filmowej. Jeszcze w liceum była zafascynowana tytułową bohaterką "Łagodnej" Dostojewskiego. A tuż po ukończeniu szkoły teatralnej otrzymała propozycję zagrania tej postaci. - Łagodna sama przyszła do mnie, i to tak szybko, że aż nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Wydawało mi się niemożliwe, żebym bez zdjęć próbnych zaraz po szkole dostała taką rolę. Ale się udało - więc cuda się zdarzają! Może kolejnym był fakt, że pewien młody aktor, Hubert Zduniak, poszedł do teatru Ateneum na "Opowieści lasku wiedeńskiego", gdzie grała Dominika. Gdy zobaczył ją na scenie, oniemiał z zachwytu. Urzekły go jej twarz, jej uśmiech. Po spektaklu nie mógł się powstrzymać, by nie przyjść za kulisy z gratulacjami. Potem zdobył telefon aktorki i zaprosił ją do swojego teatru. Po spektaklu nie mogli się nagadać. To był początek. Dziś Hubert jest partnerem życiowym Dominiki. Mają trzyipółletniego synka, też Huberta. Podobno gdy syn dostaje imię ojca, przynosi im to szczęście. - No i teraz jest tak: jeśli mam przekonanie, że warto walczyć, że mam jakieś karty przetargowe - to walczę. Ale kiedy wydaje mi się, że mój wpływ na pojawienie się kogoś lub czegoś jest niewielki, nie staram się w żaden sposób popędzać losu. Będzie, jak ma być.

Granie

Na co dzień Dominika od kilku lat gra w warszawskim Teatrze Powszechnym, a ostatnio jeszcze gościnnie w Dramatycznym. - Wybrałam ten zawód trochę też dlatego, że daje możliwość, by dni wyglądały dosyć różnie. Że nie powtarzają się jak "dzień świstaka". Oczywiście serial jest dość powtarzalnym elementem mojego życia przez ostatnich pięć lat, ale też zmieniają się ludzie, obiekty, na szczęście zmieniają się również godziny rozpoczęcia zdjęć. Czasem zdarza się, że wstaję o godzinie 5, a w dramatycznych sytuacjach nawet o 4.30, ale bywa i tak, że jadę na 12 albo zupełnie po południu. A czasem siedzę w domu przez tydzień, bo jedne moje zawodowe sprawy się skończyły, a drugie jeszcze nie zaczęły? Poświęcam ten czas mojemu dziecku. I jest pięknie! Tekstu uczy się w nocy. Z pomocą przyszła jej natura, bo szybko zapamiętuje. Przygotowanie do dnia zdjęciowego w serialu (powiedzmy, sześć scen) nie zajmuje jej więcej jak pół godziny. Ma jeszcze to szczęście, że choć dziś wielu ludzi ściga się jak w amoku, ona do nich nie należy. Nie czuje więc na plecach niczyjego ciężkiego oddechu w wyścigu do jakiejś roli. - A każda, jaką dostaję, jest dla mnie szansą: mogę grać z różnymi partnerami, rozwijać się, pokonywać nowe ograniczenia i stereotypowe spojrzenia na moją osobę. I udowadniać, że jestem dobrą aktorką. Myślę, że w miarę spokojnie żyję sobie w tej rzeczywistości. Oby tylko tak dalej! Nie ma znaczenia, czy postać jest dobra, czy zła. Byle była wystarczająco skomplikowana i interesująca? - Najszczęśliwsza jestem, gdy mogę grać i w teatrze, i w filmie, i w telewizji, bo wtedy się nie nudzę. W teatrze marzę już o filmie, a potem... znowu chcę wrócić do teatru.

Łagodna?

Gdy Dominika czyta scenariusz, sama też planuje sobie, jak będzie grać. - Ciężko by było reżyserowi wepchnąć mi na siłę coś, z czym absolutnie się nie zgadzam. Mimo że jestem niby taka łagodna i że dała mi pani na oko zaledwie 14 lat. Ale gdy ktoś ze mną rozmawia i ma przekonujące dowody, że tak właśnie powinno być, to nawet jeżeli na początku o tym nie myślałam albo wydawało mi się to niekonsekwentne czy niepotrzebne, daję się przekonać. Nie jestem oślo upartą osobą, tylko trzeba mnie po ludzku potraktować. I jeszcze, żeby nie było wątpliwości: bardzo lubię słuchać innych. Bo jestem ciekawa ich spojrzenia na daną sytuację. Wcale nie zawsze musi się okazać, że to akurat moje jest najwłaściwsze.

Z palca wyssane

Niedawno w prasie codziennej huczało o tym, że Dominika na własne życzenie odchodzi z "M jak miłość". Bo serial zabiera tak wiele czasu, że jej związek zaczyna być zagrożony. Na dodatek Hubert Zduniak zazdrości Dominice jej kariery. Aktorce nie chce się już tego komentować. Zapewnia natomiast, że nigdy nie miała dosyć roli Marty w "M jak miłość". - Nawet myśl o odejściu nie powstała w mojej głowie, to jest absolutnie od początku do końca wymysł dziennikarzy! Widocznie w sezonie ogórkowym, gdy była wyjątkowa posucha, potrzebowali jakiejś, nazwijmy to, sensacji. Nie dość, że sami to wymyślili, potem jeszcze ludzi odpytywali, a na koniec napisali, że zostaję w serialu? pod wpływem przeprowadzonej przez nich sondy. A swoją drogą już rok temu ktoś mnie pytał, czy to prawda, że Marta Mostowiak niebawem zginie z rąk mafii! Hubert w tej chwili zaczyna próby w Teatrze Starym w Krakowie. To prawda, że i on, i Dominika mogą czasem, jak każdy, przeżywać dobre lub gorsze nastroje w związku ze swoją pracą. - Różnie się w życiu układa i różnie bywa. Ale to, jak często i w czym każde z nas gra, ile które zarobi, nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli chodzi o nasze kontakty. My naprawdę dobrze życzymy sobie nawzajem. Czyżby to było takie wyjątkowe?!

W domu

Jest ona i dwu jej chłopaków: duży Hubi i mały Hubuś. - Hubuś jest bardzo ciekawy świata, każde- go chce poznać, wszystko zobaczyć, wszystkiego się dowiedzieć, o wszystko pyta. To uśmiechnięte, radosne dziecko, taka iskierka, nasz promyczek. Ale skoro ja jestem pogodna i rzadko się złoszczę, a Hubert jest spokojnym człowiekiem i chyba wprost idealnym ojcem, trudno, żeby nasz synek nie był promyczkiem. Zdarza mu się płakać tylko wtedy, gdy jest bardzo śpiący. Ale teraz sam już wie, że jest zmęczony, i na przykład w samochodzie, w drodze z przedszkola, gdy go o coś pytam, prosi: "Poczekaj, powiem ci w domu, muszę sobie trochę pospać", mości się w swoim foteliku i zasypia. A w domu układanie Hubusia do snu to cały rytuał. Przytula się do mamy, jego mała rączka nieodmiennie ląduje w rękawie maminej koszuli. Trudno się dziwić, że Dominika zawsze czuje się nieswojo, kiedy z powodu wieczornego przedstawienia nie może być o tej porze razem z synkiem.

Rozmowa...

Kiedy byłam w ciąży, przemawiałam do Hubusia w myślach. Gdy się pojawił, od pierwszej chwili też dużo do niego mówiłam, uważając, że nawiązywanie kontaktu to rzecz najważniejsza. I myślę, że nawet jeśli ten mały człowiek w naszym potocznym rozumieniu nie do końca jest świadomy tego, co do niego mówią, odbiera różne rzeczy w jakiś inny sposób, innymi zmysłami. Potem przekonałam się ewidentnie, że nawet kiedy nie potrafił pewnych rzeczy mi powiedzieć, to gdy coś mu wyjaśniałam, tłumaczyłam, naprawdę odnosiło to skutek. Natomiast jeśli usłyszał "nie, bo nie", natychmiast pojawiał się bunt i sprzeciw. Być może są ludzie, których stać na to, żeby pewne rzeczy osiągać za pomocą strachu. Ja, na szczęście, do nich nie należę. Naprawdę dobre rezultaty daje jedynie rozmowa i wytłumaczenie. Każdy lubi, żeby go traktować serio, z szacunkiem. Nikt z nas nie chce być przestawiany z kąta w kąt i traktowany przedmiotowo jak pionek w jakiejś grze. To samo dotyczy dziecka. Trzeba mieć w sobie gotowość, żeby umieć postawić się w jego sytuacji. Ono ma się czuć naszym partnerem. I to kochanym!

Taniec

Dominika i Hubert zawsze lubili razem tańczyć. Głównie tango. Hubert oczywiście prowadził. Tak jak w wielu momentach ich wspólnego życia poza parkietem. "Ona mnie podprowadza, ja prowadzę?" -mówił. Dziś dołączył do nich trzeci tancerz. - Kiedy jest dziecko, i to w tym wieku jak nasz synek, z łatwością można bawić się na każdym kroku. Ma mnóstwo pomysłów na wspólne szaleństwa, a najbardziej lubi z nami tańczyć. Przy swoich ukochanych płytach. Zabawa polega głównie na tym, że gdy jedno z nas już wyzionie ducha, drugie przejmuje pałeczkę. A on jakoś trwa w bardzo dobrej kondycji.

Sylwester

Tańce do rana nieraz się już Dominice zdarzały, na rauszu też bywała. Żadne smutki z niej wtedy nie wychodzą. Jej alkoholowy demon jest zdecydowanie uśmiechnięty! Ale w tego sylwestra na pewno zostaną z Hubertem i Hubusiem w domu. - Nowy Rok chcemy spędzać z synkiem. Szkoda byłoby zostawiać go samego, bo uwielbia tzw. imprezy, uwielbia mieć własnego truskawkowego szampana i częstować nim gości.

Ewa Kosińska

Więcej w Claudii 01/2006


Dzięki Marcyś, mam nadzieje, ze topic sie poszerzy, a na rozgrzewke jeszcze jedna fota








Dzięki Marcyś, mam nadzieje, ze topic sie poszerzy, a na rozgrzewke jeszcze jedna fota


nie ma za co, jak cosik jeszcze znajde to wrzucę

a fotka super
Marcyś nie pisz postów pod rzad, tylko w jednym zamieszczaj foty
I dzieki za ten fragment z "Claudii"
sorki, nawet nie pomyślałam, tak wrzucałam jak cosik znalazłam






"U Gorkiego tragedia zdarza się z niczego: żyjemy ze sobą, kochamy się, coś tam zmieniamy i nagle tragedia zatrzymuje nas w biegu". Dominika Ostałowska i Janusz Michałowski w "Barbarzyńcach". Teatr Współczesny w Warszawie, 13 maja 2000 r.
Fot. Piotr Molęcki

Te zdjęcia są z Gazety Wyborczej
Dominika Ostałowska i Hubert Zduniak
Pod szczęśliwą gwiazdą
Jako dziecko DOMINIKA OSTAŁOWSKA siadała do wigilii tylko z mamą. Dziś świąteczne chwile spędza z mężem HUBERTEM ZDUNIAKIEM i synem HUBUSIEM. O jakich prezentach dla nich marzy, jakie położy pod choinkę?

Milionom widzów Dominika Ostałowska kojarzy się z poszukującą swojej drogi życiowej prawniczką Martą z serialu "M jak Miłość". Zwykły dzień biegnie jej w zgodzie ze scenariuszem. Za to święta razem z mężem, także aktorem, Hubertem Zduniakiem, reżyserują sami. - Marzą mi się święta w amerykańskim stylu - śmieje się aktorka. - I nieważne, że trochę kiczowate. Magię świąt wyczarowują dla czteroletniego syna Huberta. Będzie wyjątkowo, bajkowo, a Mikołaj przyniesie (w tej roli jak zwykle tata) worki pełne prezentów.

GALA: Wierzę w Świętego Mikołaja, a pani?
DOMINIKA OSTAŁOWSKA: Byłam w ostatniej grupie przedszkola, kiedy przyszłam do domu z elektryzującą wiadomością: Mikołaja nie ma! I wtedy tata, który pomimo rozstania rodziców bywał w domu, powiedział, że jeśli chcę, mogę zadzwonić do Mikołaja i sprawdzić. Na karteczce zapisał mi jego numer telefonu. Zagrał va banque, ale znał mnie i moją nieśmiałość. Wiedział, że nie zadzwonię do samego Świętego Mikołaja. I w ten sposób na kilka kolejnych lat udało mu się mnie przekonać.

GALA: Czekając na Gwiazdkę, myszkowała pani po domu w poszukiwaniu prezentów?
D.O.: W kraju mojego dzieciństwa zdobywało się prezenty różnymi drogami. Koleżanka mamy miała rodzinę za granicą. Dostawała paczki z pięknymi ciuchami i jeśli nie pasowały na jej córkę, dzieliła się nimi. Pamiętam, jak znalazłam u nas taką pakę, z której mama miała wybrać dla mnie prezenty. Przejrzałam wszystko z wypiekami, a potem miałam straszne wyrzuty sumienia. Napisałam nawet do mamy list w tej sprawie. Często pisałam do niej listy albo w poczuciu krzywdy, która mi się stała, albo w poczuciu winy, którą miałam na sumieniu, zawsze tak samo śmiesznie je adresowałam: Irena Ostałowska, numer ulicy, mieszkania, fiat 126 p. Nie wiadomo, dlaczego wpisywałam tego fiata, skoro nie miałyśmy ani fiata, ani innego samochodu.
Ale wydawało mi się pewnie, że wszystko razem brzmi poważniej. Napisałam więc donos na samą siebie, że mi wstyd i że proszę o wybaczenie.

GALA: W czasach pani i mojego dzieciństwa stało się godzinami po karpia, a nawet po chleb i polowało się na prezenty. Mamie udawało się spełnić pani marzenia?
D.O.: Byłyśmy z mamą tak blisko, że przeważnie udawało jej się odgadnąć moje marzenia i cudem zdobyć prezent. Czasem był to piórnik, czasem kolorowe getry. Zbierałam chińskie piórniki zamykane na magnes. To była moja namiętność. Miałam bogatą kolekcję. Wielkim marzeniem, które dziś dla małych dziewczynek jest pewnie zupełnie zwyczajne, była lalka Barbie ze zginającymi się nogami. Zobaczyłam taką na wakacjach u koleżanek, które razem z rodzicami przebywały na placówkach. Barbie nie było wtedy nawet w naszych Peweksach. I mama sprowadziła dla mnie tę lalkę. Oszalałam z radości, kiedy znalazłam ją pod choinką. Tego samego dnia mama wyrzuciła maleńkie białe klapki mojej lalki za okno razem z okruszkami ze świątecznego obrusa. Mieszkałyśmy na dziewiątym piętrze. Pamiętam, że aż zsiniałam od szlochu. Nie płakałam ze złości, tylko z rozpaczy. Mama zjechała windą szukać zguby, ale nie udało się. Za to potem uszyła mi kilka pięknych ciuszków dla Barbie, skórzaną kurteczkę i spódnicę z własnej rękawiczki.

GALA: Byłyście z mamą blisko, byłyście też same w czasie świąt?
D.O.: Tylko my dwie. Od trzeciego roku życia. Odkąd rodzice się rozwiedli. Byłam przyzwyczajona do kameralnych Gwiazdek. Mama przywiązywała do prezentów urocze karteczki ozdobione rysunkami, czasem wierszykami. Pisała na przykład: "Dla mojego Brylancika, Okruszka, Gwiazdeczki...". Zbierałam te karteczki na pamiątkę. Pod choinką leżały też prezenty ode mnie. Laurki, a kiedy byłam na tyle duża, że mogłam sama biegać po mieście, umawiałam się z koleżanką z dziesiątego piętra i robiłyśmy wyprawę z Pragi do centrum, najczęściej na Chmielną i Nowy Świat. Tam polowałyśmy na prezenty dla rodziców. Na jedwabną apaszkę, broszkę z masą perłową, torebkę zszywaną ze skórek. Starałyśmy się obdarowywać na miarę tamtych czasów wyjątkowo, nigdy byle jak, byle by było.

GALA: Powiedziała pani, że mama przeszła drogę od dewotki do ateistki. Jakie były wasze święta? Chodziłyście na pasterkę?
D.O.: To mama mówiła o sobie, że jako kilkuletnia dziewczynka była małą dewotką. Miała nawet swój ołtarzyk parapetowy. Potem jej przeszło. Ja nie chodziłam nawet na religię. Święta Bożego Narodzenia były dla mnie zawsze świętami rodzinnymi. Śpiewałyśmy z mamą kolędy (nie było to niestety perfekcyjne wykonanie), ale nigdy nie byłyśmy na pasterce. Myślę, że może pójdę na nią ze swoim synkiem. Ostatnio opiekunka nauczyła go pacierza - "Aniele Boży, stróżu mój" i powiedziała, że anioł jest zawsze przy nim. Hubcio ma zwyczaj wstawania w nocy i przychodzenia do nas do łóżka. Chyba sprawdza, czy jesteśmy, a może chce pobyć z nami jeszcze chwilę, zanim pojedziemy do pracy. I kiedyś usłyszałam, jak otwierają się drzwi jego pokoiku i zobaczyłam, jak idzie po cichu, rozgląda się w ciemności i szepce do siebie: "Aniele-Boży-Stróżu-Mój-Ty-Zawsze-Przy-Mnie-Stój". I nagle zobaczył mnie i uśmiechnął się radośnie. Chcę pokazać Hubciowi świat, żeby wiedział, między czym a czym może wybierać.

GALA: Niełatwo było pani podjąć decyzję o wyprowadzeniu się od mamy, przeżyła pani już Wigilię bez niej?
D.O.: Zakochałam się. Po dwóch latach urodził się Hubcio. I na Wigilię pojechaliśmy do Kalisza do rodziców Huberta. Bez mamy. Nie chciałam jechać bez niej, ale też nie chciałam do niczego jej zmuszać. Wolała samotność w Wigilię. Mama chyba czuła się z tym lepiej niż ja. Nie jest przy tym osobą, która wpędzałaby mnie w poczucie winy, ułatwia mi trudne wybory. Jak każda mama oczywiście lubi, żeby do niej dzwonić, przyjeżdżać i okazywać zainteresowanie, ale jednocześnie jest bardzo wyrozumiała. Byliśmy z nią w Warszawie już w pierwszy dzień świąt. Przeskok z mojej oswojonej kameralności do pełnego ludzi domu był dla mnie trudny. A pierwszą Gwiazdkę z synkiem wspominam jak przez mgłę. Hubert urodził się 18 marca, wczesną wiosną. Podczas swoich pierwszych świąt był już całkiem przytomnym dziewięciomiesięcznym facetem. Zamiast spokojnie kontemplować świąteczny nastrój (śmieje się), skupiałam się na tym, żeby czegoś na siebie nie zrzucił, nie pokłuł choinkowymi igłami albo nie stanął gołą stópką na rozbitych bombkach.

GALA: Dziś Hubert ma prawie cztery lata. Gwiazdka z synem zyskała tysiąc nowych kolorów?
D.O.: Tysiąc i jeden. Mam z roku na rok większy zapał do przygotowywania świąt. Z mamą trzymałyśmy w wielkim pudle wszystkie świąteczne ozdoby i z niego zawsze wyciągałyśmy bombki. Raz choinka była srebrna, raz czerwono-złota, raz błękitno-zielona, ale bombki od lat te same. A teraz mam potrzebę i usprawiedliwienie, by co roku wybierać się na nowe kompletnie niepoważne zakupy, po aniołki, światełka, grające Mikołaje. To wszystko przecież dla dziecka - mówię do siebie nie do końca szczerze. Marzę też, by drzewa w ogrodzie i dach domu owinąć światełkami. Wiem, że to takie kiczowate, święta w amerykańskim stylu, ale raz w roku można chyba sobie na ten kicz pozwolić. Hubert przebiera się za Mikołaja. Kaptur zsuwa głęboko na oczy, żeby Hubcio nie poznał jego charakterystycznych brwi, wkłada nigdy nienoszone buty i nawet rękawice, by nic nie mogło go zdradzić. To dla Hubusia naprawdę wielkie przeżycie. Jeszcze długo po świętach opowiadał o wizycie Mikołaja, o tym, gdzie Mikołaj siedział, jak mu powiedział: "Cześć", i że miał czerwony nos, co Hubcio musiał zobaczyć chyba oczami duszy, bo tata nic ze swoim nosem akurat nie zrobił. Zarzucam syna prezentami, ale tak totalnie. Wiem, że to nierozsądne, ale nie umiem inaczej. W tym roku Hubcio znajdzie mikroskop i lunetę. Usprawiedliwiam się tym, że są to zabawki edukacyjne (śmieje się).

GALA: Mikroskop i luneta dla przedszkolaka?
D.O.: Tak, jest bardzo ciekawy świata. Wciąż zadaje mi pytania, czy te bakterie, którymi go straszę, mają buzie i oczy? Kupiłam synkowi prawdziwy aparat cyfrowy, wiem, że można to uznać za przesadę, ale chcę, by rozwijał swoje umiejętności, zwłaszcza że sprawia mu to wielką frajdę. Nigdy nie zabranialiśmy mu bawienia się naszym aparatem. Ku naszemu zdziwieniu Hubcio robi bardzo fajne zdjęcia. Widziałam u niego taki zapał, że nie miałam sumienia, by tłumić w nim tę naturalną chęć poznawania świata. Jest dla mnie partnerem. Nie muszę tłumaczyć mu zaraz istoty wszechświata, ale nie będę go zbywać.

GALA: Mąż nie protestuje na takie faworyzowanie syna przy okazji świąt?
D.O.: Razem kupujemy prezenty dla Hubcia. Jesteśmy podobni. Zgadzamy się.

GALA: Tylko w kwestii prezentów?
D.O. Mamy z Hubertem bardzo podobne podejście do życia i wrażliwość. Gdybym miała powiedzieć, co nas różni, to chyba przede wszystkim poczucie czasu. Hubert notorycznie się spóźnia i zwykle wydaje mu się, że ze wszystkim zdąży. Na wyjazd chciałby pakować się na pół godziny przed wyjściem z domu. Nie wytrzymuję tego psychicznie (śmieje się).

GALA: Hubert spóźnił się kiedyś na Wigilię?
D.O.: Nie, ale też nie siadamy do stołu o sztywno określonej godzinie. Nie mam tego wpisanego w naturę. To dzięki mamie umiem podchodzić do świąt na luzie. Bywa, że ze swoim luzem czuję się trochę nie na miejscu. Ale wiem, że tak jest dobrze. Trzeba dawać sobie jak najwięcej wolności. Na naszym stole nigdy nie było dwunastu potraw. Nie piekłyśmy makowca. Pamiętam, że bardziej niż na przedświątecznych wypiekach skupiałyśmy się na tym, by znaleźć dobrą cukiernię. Do dziś wolę kupić pierogi, niż sama je robić. Mamy swoje specjalizacje. Do mnie należy zupa grzybowa. Mama robi kapustę z grzybami i nie sądzę, żebym jej kiedykolwiek dorównała. Obie jesteśmy z karpiem na bakier, za to mama Huberta robi go wspaniale.

GALA: Święta to chwile, kiedy można na moment przystanąć w życiowym pędzie. Nad czym chciałaby się pani zatrzymać w te święta?
D.O.: Żeby miało to wartość i wagę, nie można dzielić się tym ze wszystkimi. Na pewno będę starała się w pełni doceniać to, ile dobrego spotyka mnie w życiu, a potem trwać w tej świadomości nie tylko od święta, ale przez cały rok.

GALA: Mówi się, że Boże Narodzenie to czas pojednań.
D.O.: Gdy się pokłócę, muszę się natychmiast pogodzić. Nie dotrwałabym z czekaniem do świąt. Nawet jeśli czasem bywam cholerykiem, taki stan nie trzyma mnie długo. Albo w ciągu pięciu minut zapominam o przyczynie złości, albo jest mi tak źle, że muszę to przerwać. Obydwoje z Hubertem nie potrafilibyśmy na przykład milczeć przez tydzień. Z nim w ogóle ciężko jest się pokłócić (śmieje się).

GALA: Robi pani postanowienia noworoczne?
D.O.: Staram się nie planować, bo jak już wielokrotnie wspominałam, bliskie jest mi powiedzenie: "Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach".

GALA: Gdyby mogła pani wybrać wymarzony prezent dla mamy i dla męża?
D.O.: Dla mamy chciałabym cofnąć czas. Jest wciąż fantastycznie młoda duchem i chciałabym, żeby przemijanie go nie ograniczało. Marzenie Huberta łatwiej byłoby spełnić. Wystarczyłby "tylko" jakiś kultowy sportowy wóz. Na przykład mustang. Miło jest pomarzyć.

GALA: Święta bywają trudnym sprawdzianem rodzinnych więzi. Jesteście szczęśliwą rodziną?
D.O.: Tak myślę, nie wiem tylko, czy można mówić głośno takie rzeczy i to w gazecie... (śmieje się).

autor: Monika Kotowska








Moim zdaniem Dominika jest najlepszą aktorką Widziałam wiele spektakli z nią tzn Teatru Telewizji bo na żywo to niestety nie.Widzialam Dominikę w "Zdaniem Amy" "Niektóre gatunki dziewic" "Febe wróć" "Dybuk" "Pieniądze i przyjaciele"a z filmów "Warszawę" "Daleko od okna" "Historie miłosne" i cos tam jeszcze chyba




Dominika Ostałowska
W latach 90. chciałam zagrać w filmie węgierskiego reżysera J nosa Sz sza. Warunki pracy odpowiadały temu, co w moich wyobrażeniach uosabiało pracę w tzw. cywilizowanym świecie. Po zdjęciach próbnych zostałam zaakceptowana, jednak bałam się, że problemem może okazać się mój brak czasu - jednocześnie grałam w teatrze. Kwestie te rozwiązano w sposób, który przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Leciałam na jeden dzień do Budapesztu, robiłam zdjęcia i wracałam do Polski. Nie zdarzały się sytuacje, do których zostałam przyzwyczajona w Polsce, oczekiwania godzinami na zdjęcia. Mogłam całkowicie skupić się na graniu. Przy tym filmie spotkała się prawdziwie międzynarodowa ekipa. Byli więc chłopcy z Rumunii, Niemcy, ktoś z Francji, ja z Polski, oczywiście Węgrzy. Szybko okazało się, że rozmowa przez tłumacza przeszkadza w żarliwych dyskusjach. Nasza wielonarodowa zbieranina porozumiewała się ze sobą po niemiecku. To było prawdziwe spotkanie z Europą.
super były jej roli w Daleko od okna i w Warszawie
Tak, w Warszawie była mega, te jej słynne "wypier... i te kopnięcie tego pojazdu . Ja ją jeszcze widziałam w "Febe wróć", i końcówce "Drugi brzeg" no i oczywiście MjM

Tak, w Warszawie była mega, te jej słynne "wypier... i te kopnięcie tego pojazdu . Ja ją jeszcze widziałam w "Febe wróć", i końcówce "Drugi brzeg" no i oczywiście MjM

Dla mnie zdecydowanie najlepsza była w "Warszawie" W Mjm nie lubię postaci, którą gra, ale ogólnie cenię ją jako aktorkę
ja też nie przepadam za jej rolą w MjM,ale za inne filmy bardzo ją lubię i cenie
Szczerze mówiąc nie przepadam za tą aktorką, być może za jej rolę w serialu M jak miłość. Osobiście nic do niej nie mam

P.S
Ona jest w ciąży naprawdę czy tylko w filmie?? Wyładniała ostatnio
Z tego co wiem to tylko w filmie.
Ja jej nie znam z innych ról, ale polubiłam ją właśnie za MjM - może dlatego, że w serialu jest moja imienniczką
Dominika nie jest w ciazy przyczepili jej brzuch tylko na potreby filmu
To jest moja ulubiona aktorka.
Nie lubię zbytnio roli chwiejnej sędzi Mostowiak.
Kiedyś ta rola była o wiele fajniejsza.
Cenie ją głównie jako aktorkę teatralną i za to jakim jest człowiekiem
Kocham się w jej synu
jej rola w M jak milość jest mdła,ale jako aktorkę fimową i teatralną bardzo ją cenię
Także cenię ją za role w teatrze. A macie, lub znaleźliście jakieś nowe fotki z nią?? Z góry dziękuję.
W gazecie pisało, że była w ciąży ale jakiś czas temu ...tzn w MjM to zasłaniali jej brzuch i miało nie być widać , płaszcze nosiła...zresztą nie wiem nie interesuje się tą aktorką powtarzam , tak pisało w gazecie;)
A ja bardzo lubie pania Dominike I jej postac w MjM Martę tez

W gazecie pisało, że była w ciąży ale jakiś czas temu ...tzn w MjM to zasłaniali jej brzuch i miało nie być widać , płaszcze nosiła...zresztą nie wiem nie interesuje się tą aktorką
To mogłobyć z 4 lata temu
Ja baaaardzo lubię Panią Dominikę.
Lubie jąjak gra w mjm;)
Ewelinkaa to skoro lubisz ja w MjM to polubisz ją w innych sztukach, mowie ci warto

Ewelinkaa to skoro lubisz ja w MjM to polubisz ją w innych sztukach, mowie ci warto
Chciałabym ją zobaczyć w jakiejś sztuce, na pewno jest świetna.
Choć raz ją widziałam w teatrze telewizji i bardzo mi się podobała jej gra
http://www.vipnews.pl/art...=4&article=1848
Fajne zdjęcia.
Dominika wspaniele recytuje

Zauroczyłam się Aurelią!

Ewelinkaa to skoro lubisz ja w MjM to polubisz ją w innych sztukach, mowie ci warto
Ostatnio w szkole oglądałam sztuke " Pieśń o Tristianie i Izoldzie" grała Izolde- nie powiem, bo fajnie zagrała
Ładnie wyszła na tych zdjęcia, ale w końcu ładnemu we wszystkim i na wszystkim ładnie
wczoraj w kulisach MjM mówiła o tym jak wybrała imię dla swojego synka. Bardzo fajna jest
Najlepsze kulisy to były z nią i Pieńkowską!

NAGRODY DOMINIKI OSTAŁOWSKIEJ

1.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Moskwa - Międzynarodowy Festiwal Filmowy "Złoty Witeź" - nagroda za najlepszą drugoplanową rolę żeńskąw filmie "Łagodna"
rok otrzymania: 1997
2.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Feliks Warszawski nagroda za najlepszą rolę kobiecą w sezonie 1998/99 - za rolę Marianny w "Opowieściach lasku wiedeńskiego" Odona von Horvatha w Teatrze Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie
rok otrzymania: 1999
3.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Łódź - Ogólnopolski Festiwal Sztuk Przyjemnych - tytuł Najprzyjemniejsa Aktorka - za rolę Marianny w "Opowieściach lasku wiedeńskiego" Odona von Horvatha w Teatrze Ateneum w Warszawie (plebiscyt publiczności)
rok otrzymania: 1999
4.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Nagroda im.Zelwerowicza za rolę Marianny w "Opowieściach lasku woedeńskiego" Horvatha w Teatrze Ateneum w Warszawie
rok otrzymania: 2000
5.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Orzeł - Polska Nagroda Filmowa - za najlepszą rolę kobiecą w filmie "Daleko od okna"
rok otrzymania: 2001
6.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Sopot - I Krajowy Festiwal Teatru PR i TV - nagroda za najlepszą role żeńskie w spektaklach: "Dybuk" i "Niektóre gatunki dziewic" w Teatrze TV
rok otrzymania: 2001
7.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Zabrze - I Festiwal Dramaturgii Współczesnej - w kategorii perfekcji nagroda za rolę Amy w spektaklu "Zdaniem Amy" davida Hare'a w Teatrze Powszechnym w Warszawie
rok otrzymania: 2001
8.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Gdańsk - XXVIII FPFF - nagroda za drugoplanową rolą kobiecą w filmie "Warszawa"
rok otrzymania: 2003
9.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Orzeł - Polska Nagroda Filmowa za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą w filmie "Warszawa" Dariusza Gajewskiego
rok otrzymania: 2004
10.
--------------------------------------------------------------------------------

nagroda: Bydgoszcz - III Festiwal Prapremier - nagroda w dziedzinie aktorstwa za rolę Mathilde w przedstawieniu "Powrót na pustynię" Bernarda-Marie Koltesa w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hubnera w Warszawie
rok otrzymania: 2004

Nieźle, nieźle

Dzięki Marcyś
Macie jeszcze może jakies skany z nią ?
Ja jak tylko coś będę miała to wrzucę - o ile będę miała neta
To już z niecierpliwością czekam. Bo fajnie by było, jak by ktoś znalazł ją z Hubusiem
no z Hubusiem jest na pocztątku tego tematu
Jedno z nowszych zdjęć Dominiki



I troszkę starsze z Edytą Olszówką



Super fotki Dominiki.Cenię ją jako aktorkę i człowieka choć przyznam szczerze nie miałam przyjemności jej poznać ,ale słyszałam o niej wiele dobrego Foteczek z nią nie mam niestety

Ja wiem, że tam było zdjęcie Hubusia, ale może macie jakieś inne? Bo ja nie umiem znaleźć
Nie lubię tej Olki ,ale Dominika oki jest




















Co ona robi z Rafałem ????


Piękne te fotki Ładnie jej w różu !

Co ona robi z Rafałem ????
NIe no proszę nie.Napewno nie przecież ma męża którego kocha i synka. Coś czuję ,że w F*** będzie ,że ma romans
nie no spokojnie, przecież mogli porozmawiać
Dominika trochę wypiła i widzicie co się dzieje
Gorąco oh gorąco ^^
Dominika jest super! Wiem co mówie, kiedy się z nią spotkałem to az mnie z zachwytu isłabiło
W serialu "M jak Miłość" Dominika Ostałowska gra sędzinę Martę Mostowiak. Niedawno bohaterka zeszła się ze swoim byłym mężem Norbertem i para oczekuje dziecka. Córeczka na świat przyjdzie już w 386. odcinku produkcji. W najtrudniejszym momencie Marta zostanie sama, ponieważ jej najbliżsi akurat wyjadą. W ostatniej chwili zjawi się jednak niespodziewany gość, który zawiezie ją do szpitala. Kim będzie - o tym widzowie dowiedzą się z epizodu. Tymczasem, zapraszamy do obejrzenia zdjęć Marty i jej szczęśliwej rodziny.




















































Ślicznie wygląda na tych fotkach



I Marcyś następnym razem je hostuj, bo niektórym może się strasznie długo ładować:)
Dziś jej urodziny (18.02.1971)

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO
Dominika Ostałowska

Dominika Ostałowska
Serial "M jak miłość" przyniósł jej tak wielką popularność, że scenarzyści wciąż rozbudowują rolę Marty. Jest mamą czteroletniego Huberta. Z pozoru krucha, delikatna, wie, czego chce w życiu.

ELLE Serial "M jak miłość" ogląda 12,5 mln osób trzy razy w tygodniu!

DOMINIKA OSTAŁOWSKA (śmiech) I to się czuje. Ludzie zagadują: "Co tam słychać u rodziny Mostowiaków? Miłe ma pani dziecko; jaki niedobry ten mąż; ładne ma pani kafle w kuchni...". Starają się być mili, grzeczni. Ja też. Tłumaczę, że to nie moje życie, że to jest serial, ale wiele osób kompletnie zatraciło poczucie rzeczywistości. Myślałam, że tylko dzieci mogą tak mylić światy.

ELLE A nie tak dawno pewien reżyser mówił o Pani: "Chodząca bezbronność, bezradność. Taka sierotka boża".

D.O. Nie jestem sierotką bożą! Nie dałabym sobie rady w życiu, gdybym nią była. Nawet moja mama przyznaje - co prawda lekko zdumiona - że w gruncie rzeczy jest ze mnie całkiem silny, mały facecik.

ELLE To znaczy, że jednak miała Pani zadatki na sierotkę.

D.O. Długo miałam kłopoty w kontaktach z nowymi ludźmi, w nowych sytuacjach. Przejmowałam się niemiłymi drobiazgami, codziennymi przykrościami. Martwiłam się tym, co już zrobiłam, albo tym, co dopiero zamierzałam zrobić. Moja polonistka zawsze mówiła, by nie żyć "na brudno", tzn. fajnie będzie za tydzień, za dwa albo na święta... ale na pewno nie tu i teraz. Dziś rzadziej żyję "na brudno". Najwyższa pora trochę się zahartować.

ELLE Sama?

D.O. Pyta pani, czy chodzę na psychoterapię? Myślę, że żaden psychoanalityk nie byłby w stanie nic sensownego mi powiedzieć, czego bym już sama o sobie nie wiedziała.

ELLE Tego Pani nie wie, bo nie spróbowała.

D.O. Czytam książki, oglądam filmy... Widziałam wiele takich seansów na kanapce. Pewnie w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej, ale myślę, że mniej więcej jestem zorientowana, na czym polega psychoanaliza.

ELLE A na czym polega?

D.O. Trzeba bardzo długo i bardzo dużo mówić o sobie. Jak się tak nagadamy, to psychoanalityk odkryje prawdę o nas. Wytłumaczy, kogo udajemy, a kim jesteśmy naprawdę. Potem wyjaśni, skąd się biorą nasze zachowania. Kiedyś pewna tarocistka powiedziała o mnie, że "mam doskonały kontakt ze swoją nadświadomością". Najpierw mnie to rozśmieszyło, potem pomyślałam, że może ma rację. Zamiast mówić o sobie, zawsze wolałam się na sobą zastanowić. Znam siebie. Mój problem nie polega na dotarciu do prawdy o mnie, tylko na zmianie pewnych moich zachowań.

ELLE Z czym Pani Doktor tak w sobie walczy?

D.O. Z dzieckiem, które we mnie tkwi. Z nadmierną wrażliwością, która mnie spala. Przez którą tracę energię na niepotrzebne emocje. W dzisiejszym świecie trzeba być silnym, aby "iść do przodu". Uczę się mówić otwarcie i zdecydowanie "nie", gdy coś mi się nie podoba. Dawniej, gdy rozmawiałam z kimś starszym, z kimś, kto ma dorobek na koncie, wstydziłam się powiedzieć, że na jakiś temat mam inne zdanie. Uważałam, że to jest nie w porządku wobec tego człowieka, bo on na pewno wie lepiej. Równocześnie źle się czułam, bo nie mówiłam, co myślę. Zabrzmi to może górnolotnie, ale sumienie mi szeptało, że nie jestem uczciwa ani wobec niego, ani wobec siebie.

ELLE Więc nauczyła się Pani krzyczeć.

D.O. Jak czuję, że chce mi się krzyczeć, wychodzę. Nie muszę nikogo obrażać, żeby wyrazić swoje zdanie. Ale muszę mówić, co myślę. Od najmłodszych lat miałam konkretne opinie na każdy temat. Pojechałyśmy z mamą do Rabki. Mieszkałyśmy na kwaterze prywatnej, u pewnej pani. Pani pewnego dnia czymś nas struła. Powiedziałam jej, że zrobiła bardzo nieładnie. Nawet się nie obraziła, tak była zaskoczona, że taki mały człowiek potrafi wyrazić swoje zdanie. Miałam wtedy dwa lata (śmiech). Generalnie jednak wolałam płakać w kącie ze złości czy bezsilności.

ELLE Wkraczając w dorosłe życie, czego spodziewała się Pani po mężczyznach?

D.O. Ja sobie nie wymyśliłam świata w przedszkolu. Dopiero gdy spotkam coś albo kogoś na mojej drodze, zastanawiam się: to jest dobre czy złe, podoba mi się czy nie.

ELLE Są jednak cechy, które zdecydowanie eliminowały potencjalnych narzeczonych.

D.O. Zabrzmi to lekko feministycznie, ale nigdy nie dzieliłam ludzi na kobiety i mężczyzn. To znaczy te same cechy charakteru, które cenię u kobiet, lubię u mężczyzn. Wiem, że nie potrafiłabym spędzić życia z człowiekiem, który nie ma poczucia humoru, jest nielojalny, kłamie na każdym kroku, jest agresywny. Nie podobają mi się mężczyźni podrywacze. Na szczęście ten typ łatwo rozpoznać, więc starałam się takich unikać. No i na pewno nigdy nie związałabym się z człowiekiem dotkniętym jakimś nałogiem. Nie poradziłabym sobie z kimś takim. I co najważniejsze - nie chciałabym sobie radzić.

ELLE Pani mama też nie chciała.

D.O. Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam trzy lata. Zostałam z mamą.

ELLE Myśli Pani czasami o ojcu z czułością?

D.O. Mam parę cudownych wspomnień z dzieciństwa. Lubię przypominać sobie, jak bawiliśmy się w magika. Tato wyczarowywał z mojego rękawa balonik, zza ucha piórko, sprawiał, że woda uciekała ze słoika albo się w nim pojawiała... Pamiętam, jak raz przyszedł do nas - to były chyba urodziny mojej mamy - przyniósł mamie prezent, taką skórzaną torebkę na szyję, wtedy szalenie modną. Byłam zawiedziona, że mnie nie kupił takiej samej. Popłakałam się. Wtedy tato ze starej komody, gdzie mama przechowywała dziwne rzeczy, wyjął duży kawałek skóry po płaszczu dziadka. Pociął go na małe części i w pół godziny sam uszył mi małą torebkę zamykaną na kołeczek zrobiony ze zwiniętej skóry. Była ładniejsza niż torebka mamy.

ELLE Często się widywaliście?

D.O. Tato często pisał do mnie listy. Przechowuję je do dziś, bo są niezwykłe. Tato na tych listach malował, rysował, wyklejał różne rzeczy. To nie były przypadkowe wyklejanki, zawsze odnosiły się do tego, o czym tata w liście opowiadał. Jak był np. w Krakowie i pisał o gołębiach, wklejał gołębie piórko; jak nazywał mnie "mój słodziku", przyklejał kawałek słodzika; jak byłam motylkiem, był motylek wycięty z gazety, a do tego siatka na motyle - siatka z gazy, kijek z zapałki. Wymyślał też dla mnie zagadki. W specjalnej kieszonce naklejonej po drugiej stronie listu chował przedmiot, który miał mi pomóc tę zagadkę rozwiązać, np. stalówkę, mały samolot z tekturki...

ELLE Pani ojciec zmarł kilka lat temu. O czym nie zdążyliście porozmawiać?

D.O. Jest mnóstwo rzeczy, których nie zdążyłam z nim zrobić, spraw, o których nie zdążyłam z nim porozmawiać. Ale mam też silne poczucie, że tata nie zdążył porozmawiać ze mną.

ELLE Podobno człowiek stworzony jest do życia we dwoje. Jak widać, nie zawsze jest to prawda.

D.O. Ja w to wierzę. Myślę, że życia we dwoje możemy się nauczyć. Rodzice mogą nam w tym pomóc. Mnie pomogła mama. Jest osobą niezwykle uważną. Od najmłodszych lat uczyła mnie, że jak się z kimś jest, to trzeba mu poświęcać uwagę, troszczyć się o niego, ale i wymagać. Jako dziecko wychowywane przez jednego z rodziców bardzo wcześnie zrozumiałam, że miłość rodzicielska "działa" w dwie strony; mama opiekuje się mną, ale i ja mam swoje zadania w stosunku do mamy. Z przyjemnością opowiada, jak kiedyś jechałyśmy tramwajem, strasznie trzęsło, a ja powiedziałam: "Mamo, trzymaj się mnie". Miałam trzy lata.

ELLE Wojciech Eichelberger mówi: "Matki powinny być jak dzikie gęsi: na czas wyrzucić młode z gniazda, bo nie nauczą się latać".

D.O. Całe życie mieszkałam z mamą. Kiedy nadszedł ten moment, że chciałam zamieszkać osobno, długo nie miałam odwagi powiedzieć: "Mamo, wyprowadzam się". Martwiłam się, że zostanie sama. Mama bardzo mi to rozstanie ułatwiła. Nie zatrzymywała mnie. Zaczęłyśmy dzwonić do siebie codziennie. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że nie mam szczególnych kłopotów z załatwianiem swoich spraw. Kiedyś bardzo potrzebowałam mojej mamy do tego, żeby sobie z jakąś sytuacją poradzić. Teraz już nie mam tego odruchu, że biegnę do telefonu, żeby do niej dzwonić, kiedy mam problem. Sama do siebie potrafię mądrze przemówić. Wiem, kim jestem, wiem, czego chcę. Udaje mi się nawet odnosić pewne sukcesy.

ELLE A jednak z badań wynika, że dzieci samotnych matek radzą sobie gorzej w życiu niż dzieci samotnych ojców. Jest Pani odstępstwem od reguły.

D.O. Kto wie, jakbym sobie poradziła, gdyby mnie wychowywał samotny ojciec? Ale inny niż mój, bardziej odpowiedzialny. Może zrobiłabym karierę w Hollywood? Już się tego nie dowiem. Przez pokolenia miałyśmy głęboko zakodowane, że rodzina oznacza - on plus ona. Że dobrze poradzi sobie w życiu tylko kobieta mająca u swego boku mężczyznę. Myślę, że większość samotnych matek ma poczucie żalu, krzywdy. Stąd prawdopodobnie bierze się ich nadwrażliwość, nadopiekuńczość. Lęk przed życiem, przeświadczenie, że na samotną matkę czyha mnóstwo niebezpieczeństw. Mężczyźni nie mają takich obciążeń. Są pewniejsi siebie, spokojniejsi, mniej przywiązują wagę do drobiazgów. U kobiet wszystko urasta do rangi ogromnego problemu. Sama przejęłam od mamy sporo takich damskich rozterek.

ELLE Na przykład?

D.O. Mama nieprawdopodobnie przeżywała to, że coś się w domu zepsuło. Absolutnie nie chodziło o pieniądze, ale o strach, że coś nie działa. Np. cieknące rury, telewizor, pralka, lodówka... Co z tym zrobić? Jak to przewieźć do naprawy, gdy nie ma się samochodu? Jak znaleźć fachowca, który przyjdzie do domu? Ja nie jestem sama, mam samochód, czasy się zmieniły; punktów naprawczych jest od metra, a fachowcy tego samego dnia przybiegają do domu... A ten lęk we mnie został. Nie lubię go, walczę z nim, ale nie zawsze jestem w stanie nad tym zapanować.

ELLE Jaki z tego wniosek?

D.O. Każdemu dziecku potrzebna jest równowaga. Matki najchętniej schowałyby swoje dziecko pod spódnicę: żeby nie upadło, nie potłukło się, nie zgubiło, nie zaziębiło. Rola ojca to wypychać w świat: nurkować, jeździć na nartach, na rowerze, na koniu, skakać w dal. Mnie tego brakowało, wielu rzeczy się bałam.

ELLE Czuje Pani przymus, by syn miał pełną rodzinę?

D.O. Są rzeczy dużo ważniejsze: szacunek dla samego siebie, zdrowie, zwykła ludzka radość, spokój...

ELLE Jest też tzw. dobro dziecka.

D.O. Myślę, że żadnemu dziecku nie robi dobrze życie w rodzinie, gdzie są tylko pozory normalności, pod którymi kryje się rozpacz i cierpienie. Dziecko takie stany wyczuwa od razu. Nie zdobyłabym się na ratowanie rodziny za wszelką cenę. Nie chciałabym nawet próbować. Ale przyznam też, że strasznie nie chciałabym stanąć przed takim problemem.

ELLE Synek już się Panią opiekuje?

D.O. Jest bardzo męski, zdecydowany. Ma wyraźne poczucie własności. Na podwórku przedstawia mnie: "Moja mama". Często podchodzi do mnie, głaszcze po ręce, mówi: "Bo ty jesteś taka bardzo, bardzo miła". Albo: "Mogę się do ciebie przytulić, mamusiu? Bo ty jesteś taka delikatna". Przy nim czuję się jak kobieta. Niedawno na podwórku powiedział, patrząc na trzyletnią koleżankę: "Wiesz, całkiem miła jest ta Sylwia". Wczoraj podjechał motorem na akumulator pod garaż, oparł się o drzwi, spojrzał na nią i zapytał: "Wystawić ci motor, mała?". Koleżanka z teatru, Edyta Olszówka, gdy Hubcio omiatał ją rozmarzonym wzrokiem, powiedziała z rozbawieniem: "Moi drodzy, wygląda na to, że szybko będziecie musieli zapoznać go antykoncepcją".

ELLE W związkach z mężczyznami jest Pani zazdrosna?

D.O. Pod wieloma względami pomimo doświadczeń życiowych i wieku nie dojrzałam do końca. Różne rzeczy potrafią mnie zaboleć, doprowadzić do trzepotu równie łatwo jak wtedy, gdy miałam 15 lat. Siła emocji jest taka sama, tyle że teraz nie puszczam ich na żywioł. Mogę szlochać, ale chwilę później uspokajam się i układam sobie w głowie to, co się wydarzyło. Nadal bywam zazdrosna, ale mam poczucie, że moja chęć podporządkowania sobie drugiego człowieka, kiedyś bardzo silna, minęła. Łatwiej mi pogodzić się z tym, że jak jedno z dwojga ma ochotę iść do kina, to idzie. Potrafię zaakceptować to, że w tym samym czasie można mieć różne potrzeby. Na początku byłam przekonana, że muszą być zawsze takie same, bo jak się rozmijają, to znaczy, że coś jest nie tak.

ELLE Silna z Pani kobieta.

D.O. (śmiech) Jestem wodnikiem, z bykiem w ascendencie. Ten byk potrafi pokazać rogi. Czasami się rozkleja. Włazi na kolana, czeka, żeby go pogłaskać. Ostatnio byk jest bardzo odważny. Wydaje mu się, że wszystko jest możliwe. Że życie jest jak klocki lego - każdy może je poukładać według własnych marzeń.

Rozmawiała Beata Nowicka

ELLE 09/2005







http://www.ostalowska.art.pl

strona Dominiki
Artykuł z lipca 2005 z Expressu Łódzkiego



Artykuł z września 2005 z Expressu Łódzkiego


;;;;;
No te fotki juz widze poraz kolejny! ale ladne są.
Dobra, narażę się (co gorsza mojemu ziomalowi B@rowi), ale nie przepadam za nią. Nie jestem specem od sztuki teatralnej, podobno jest rewelacyjna ale to jednak inny sposób grania niż TV. Jeśli chodzi o jej rolę w "M jak miłość" to póki śledziłem ten serial nie dawało się jej oglądać, spirala problemów była niesamowicie irytująca. Pomijając to, że chyba z rok, półtora temu ktoś wpadł na pomysł skrzywdzenia ładnej skądinąd kobiety cudaczną peruką w stylu meloników Chaplina... Pewnie to wina postaci, bo nie ona sobie wymyśliła chodzenia z kwaszoną miną i uśmieszki w dziwnych momentach, ale przez to średnio mi się kojarzy
Dominika Ostałowska:

http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=18&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=19&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=20&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=21&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=22&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=23&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=24&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=25&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=26&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=27&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=28&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=29&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=30&hit=1
http://www.andy.boo.pl/in...=2&key=31&hit=1
Miliony widzów znają ją jako prawniczkę Martę Mostowiak z serialu „M jak miłość”. W teatrze z roli na rolę zmienia się jak kameleon. I tylko prywatnie jest wciąż tą samą Dominiką: żoną aktora Huberta Zduniaka i mamą małego Huberta.

- Ostatnio oglądając kulisy serialu „M jak miłość”, widzowie zobaczyli drugą twarz Marty Mostowiak –rozśmieszała Pani całą ekipę, żartowała. Takiej Dominiki nie znamy.
- Czasem zachowuję się mało poważnie i ludzie śmieją się z moich reakcji. Nie sposób dzień po dniu przychodzić do siebie i do wszystkiego wokół przeraźliwie serio. Taki oddech w pracy, pomiędzy nagraniami jest zbawienny. Nieraz chciałabym być posągowa, kamienna –tymczasem robię piętnaście minut na sekundę. Miałam nadzieję, że dzięki synowi nieco spoważnieję, ale chyba tak się nie stało!
- Niedawno wzięła Pani udział w plebiscycie czytelników na najpiękniejszą Polkę roku 2005. A ponoć lubi się Pani ukrywać przed wielbicielami.
- Miło, jeśli ktoś uważa kobietę za piękną, chociaż sama może się z tym nie zgadzać. Chcę być dobrą aktorką i chcę, aby ludzie głównie zajmowali się tym, jak gram, ale... wolę być postrzegana jako piękna, niż jako bestia.
- Zachowała Pani urodę dziecka. Pracuje Pani na swój wygląd ?
- Bez przesady. Nie mam na tym punkcie hopla, ale przy mojej nadwrażliwej, przesuszonej charakteryzacją i światłami cerze, muszę stosować naprawdę skutecznie nawilżające kremy. Poza tym alkohol piję okazyjnie i nie palę papierosów. To wszystko!
- Ma pani opinię osoby bardzo tolerancyjnej. Czy jest Pani wyrozumiała także w stosunku do osób, które plotkują na Pani temat ?
- Ostatnio czytałam, że plotkowanie ma funkcję terapeutyczną: zmniejsza lęk, wzmacnia więzi między ludźmi i pozwala uniknąć ryzykownych sytuacji. Poza tym, nic na to nie poradzimy, że ludzie lubią rozmawiać o innych. Mnie czasem także się to zdarza. Motywy własnego działania przeważnie już dobrze znam, dlatego czasami marzy mi się taka czapka niewidka, żeby przekonać się, co kieruje innymi ludźmi.
- Czy na pewno chciałaby Pani posiąść tę wiedzę ? Przecież mogłaby się Pani mocno rozczarować co do ludzi...
- Być może trudnobyłoby mi to znieść i pewnie porzuciłabym potem tę czapkę, nic jednak nie poradze, że bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego ludzie zachowują się tak, a nie inaczej. Ciekawość by zwyciężyła i zaryzykowałabym.
- Sama jednak nie lubi Pani być w centrum zainteresowania, woli stać się z boku ?
- Nie potrzebuję zwracać na siebie uwagi. W tej materii wyżywam się na scenie. Natomiast, kiedy ludzie prywatnie okazują mi sympatię, trochę mnie to zawstydza. Z jednej strony cieszy mnie, że im się podobam, a z drugiej mam poczucie, że może nie do końca na to zasługuję. Mam wrażenie, że patrzą na mnie przez pryzmat postaci, którą gram. Uśmiechają się do Dominiki, ale sympatię kierują do Marty, a trudno za każdym razem tłumaczyć, że nie jestem taka fajna, jak moja bohaterka.
- Czy w domu, prywatnie, lubi się Pani bawić i wygłupiać ?
- W domu lubię bawić się z moim synkiem. Tańczymy: ja na parkiecie, tata biega z Hubertem między pokojami, bawi się z nim w Batmana, Supermana, bo Hubcio to uwielbia. Zdarza się też, że przygrywam mu na gitarze, a on biega i skacze. Po mnie też chyba odziedziczył zamiłowanie do układania puzzli.
- Czy myśli Pani z mężem o drugim dziecku ?
- Hubcio ma niecałe cztery latka i nadal skupia na sobie całą naszą uwagę. Martwię się, żeby jadł, żeby się dobrze bawił, spał, żeby się nie rozchorował itd. To wszystko pochłania tyle energii, że nie wyobrażam sobie, abym mogła mieć teraz jeszcze drugie dziecko, które podwoiłoby jeszcze te moje niepokoje. Odciągam to w czasie, ale nie jest to sprawa zamknięta!
Źródło: "Tele Tydzień".
Oto wielka moda z balu „Vivy!”

Aktorka Dominika Ostałowska zdecydowała się na wdzięczny żakiet marki Sisley w kolorze liliowym, wykończony futerkiem.


Ślicznie wygląda w tym żakieciku
Aktor to niebezpieczny zawód
Dominika Ostałowska: Muszę tłumaczyć, czemu nie jestem w ciąży
A ty nie jesteś w ciąży?

Kłopotliwe pytania pod adresem odtwórców głównych ról padają wszędzie: w sklepie, na ulicy, w parku. Dominika Ostałowska, która gra Martę Mostowiak z "M jak Miłość" już wiele razy musiała się tłumaczyć. - Ludzie się dziwią, że nie jestem w ciąży, kiedy na planie chodziłam z brzuszkiem - opowiada aktorka. - Pytali nawet, czy to dziecko jest planowane. Cieszę się, że jestem dla nich tak wiarygodna. Staraliśmy się na planie, by nikt nie zauważył tego jaśka. No i proszę, wyglądał wiarygodnie.



Moje avatary i blendy




Jak chcecie, to możecie brać:D Miałam ich więcej, ale nie zapisałam
ale super...
szkoda że ja takich nie umiem

Twoje są naprawde super
Dziękuję
Stare zdjęcie znalazłam, chyba tu nie było
http://www.fotosik.pl/pok...t9g2z2oe82.html
http://www.fotosik.pl/pok...6tud4u6zop.html
Świetne fotki, dzięki
Moja twórczość:

Zrobiłam tapety:


paati bardzo ładne tapetki
bardzo ja lubie
Fajne tapetki a jeśli chodzi o aktorke to jakoś za nią nie przepadam.
http://rapidshare.de/file...aowska.wmv.html
Na tek stronie mozecie ściągnać filmik video z D.O., który sama zrobiłam
Miłego oglądania
sztywniara!!!

sztywniara!!!
Jak dla mnie nie jest sztywniarą widziałam ją w wielu rolach znakomita polska aktorka

DOMINIKA OSTAŁOWSKA
Od najmłodszych lat zdecydowanie identyfikowałam się ze swoją płcią, bo już mając dwa lata odmówiłam wyjścia na plażę bez biustonosza. Mama bezwarunkowo musiała mi go uszyć. Potem z upodobaniem chodziłam w bardzo długich spódnicach, które nie znajdowały akceptacji u moich babć. Potem w podstawówce mama wplatała mi we włosy kolorowe kokardy, a ja czułam się wyjątkowo atrakcyjnie. Mimo to teraz miewam kłopoty z uświadomieniem sobie, że podobam się mężczyznom. Kiedy już się zorientuję, że ktoś mi się intensywnie przygląda, zawsze w pierwszym odruchu obawiam się, że może przesadnie jestem potargana albo może właśnie zaczyna mi się osuwać spódnica. Nie jestem więc nadmiernie wyczulona na to, jak odbiera mnie płeć przeciwna. Może dzieje się tak dlatego, że dorastałam w bardzo sfeminizowanym świecie. Nie miałam braci, nie zdążyłam już poznać swoich dziadków. Rodzice rozwiedli się, gdy miałam trzy lata. Wiele zmieniło się, kiedy poznałam mojego partnera Huberta (Zduniaka – przyp. red.). Kiedy cztery lata temu urodził się nasz syn, nagle okazało się, że mam w domu aż dwóch mężczyzn i muszę przyznać, że czuję się z tym komfortowo. Mój syn stara się wyglądać jak tata, naśladuje nawet jego sposób chodzenia, a mnie traktuje jak prawdziwą kobietę, z wyjątkiem chwil, kiedy próbuje po mnie skakać. Docenia, kiedy ładnie wyglądam. Ostatnio przerwał na chwilę zabawę, dotknął mojej sukienki i powiedział z uznaniem: „Jaka milutka”. Innego dnia stanowczo stwierdził, że jestem najpiękniejszą kobietą na świecie. „Wyglądasz jak księżniczka”, oświadczył. Czy można usłyszeć coś milszego?
VIVA, 04.05.06 r.
Flinta i Ostałowska proszą: Oddaj słownik! 12-05-2006
Polskie gwiazdy wsparły wielką akcję zbierania słowników dla Polonii Ukraińskiej. Każdy, kto do 30 maja przyniesie do jednej z blisko stu księgarń w całej Polsce stary, niepotrzebny słownik, otrzyma w zamian kupon z 20 proc. rabatem na zakup nowego słownika z odświeżonej serii PONS. Zebrane w ten sposób książki przekazane zostaną Polonii na Ukrainie.

Inicjatywę wspiera Związek Polaków na Ukrainie. Akcję poparły też znane osobistości życia publicznego, składając podpisy pod specjalnym listem:

"Dajemy słowo. Zbieramy słowniki dla Polonii ukraińskiej. Nasze słowa wiele znaczą. Dotrzymane obietnice również. Podpisując się pod tym listem, wyrażam swoje poparcie dla akcji zbierania słowników dla Polaków na Ukrainie. Uważam, iż to przedsięwzięcie kreuje pozytywne wzorce i międzyludzką solidarność. Dzięki akcji nasi Rodacy na Ukrainie otrzymają książki, które pomogą im w nauce języków. Daję słowo!”

Swoje podpisy złożyli m.in. Anna Popek, Anna Korcz, Agnieszka Wagner, Grażyna Wolszczak, Ewelina Flinta, Monika Mrozowska, Grażyna Wolszczak, Marcin Prokop i Klaudia Carlos.

Podczas konferencji prasowej zwołanej z okazji inauguracji akcji, Anna Popek tłumaczyła, że chętnie wsparła inicjatywę, gdyż sama ma wschodnie korzenie: jej rodzina wywodzi się ze Lwowa.

W podobnym duchu wypowiedziała się Ewelina Flinta: - Gdy słuchałam ukraińskich pieśni w wykonaniu zaproszonego tu dziś chóru, bardzo się wzruszyłam. Pomyślałam o swoich dziadkach, wywodzących się z tamtych stron... To było wspaniałe uczucie. Prawie się popłakałam. Wspieram tę akcję z całego serca. Nawet dzisiaj przyniosłam stary słownik polsko-angielski. Mnie już nie jest potrzebny, a komuś może bardzo się przydać.

W zbiórce słowników dla Polonii ukraińskiej w szkołach pomaga Związek Harcerstwa Polskiego. Akcji towarzyszy konkurs dla internautów. Każdy, kto odwiedzi stronę www.pons.pl i odpowie na trzy proste pytania, ma szansę wygrać atrakcyjne materiały do nauki języków obcych. Nagrodami w zabawie jest 100 słowników PONS, ufundowanych przez Wydawnictwo LektorKlett.
Oddawać można wszystkie słowniki bez względu na ich rodzaj, rok wydania, wydawnictwo czy objętość. Książki można przynieść do blisko stu księgarń w całej Polsce i wrzucać do specjalnie oznakowanych kontenerów.

Więcej informacji o akcji można znaleźć na stronie www.pons.pl.

http://www.vipnews.pl/!__octopus_back/_sm_datamanager/_data/_files/img_m/02/19/40_file.jpg




[img][/img]
Śliczne fotki
Uwielbiam tą aktorkę
Dzien Otwarty TVP.

http://www.itvp.pl/katalo...1/podstrona/3/# częsc 8
Myślicie, że dobrze zagra w swoim nowym filmie?

Myślicie, że dobrze zagra w swoim nowym filmie?
A co to ma być za film?
"Nadzieja"
Podobno Dominika tam szybko i spektakularnie umiera...ale przecież ona tak pięknie umiera...
Proszę



+ Ania gratis


PRZEPIĘKNE SA E WSZYSTKIE ZDJĘCIA!!!
ISIA JEST NAJLEPSZA I NAJPIĘKNIEJSZA!!!!
Nie potrzebuję zwracać na siebie uwagi. W tej materii wyżywam się na scenie -

- powiedziała Dominika Ostałowska ("M jak Miłość") dla Tele Tygodnia


Jej świetne a z jakiej to gazetki?:)
Letnie wakacje na zimno
Sędzia Mostowiak szaleje na nartach

W serialu "M jak miłość" Dominika Ostałowska (35 l.) ma same problemy. Nieudane małżeństwo, stresująca praca. Prywatnie jest szczęśliwą mężatką. Aktorkę podejrzeliśmy na rodzinnych wakacjach w austriackim kurorcie.

Serialowa sędzia Marta Mostowiak szalała z mężem aktorem Hubertem Zduniakiem (33 l.) i synkiem Hubertem Juniorem (4 l.) na nartach w Kaprun. Dla aktorki był to debiut na stoku. - To dla mnie duże przeżycie. Cieszę się, że udało mi się spróbować jazdy na deskach - zdradza "Super Expressowi" wyraźnie zadowolona. Przez pierwsze dwa dni nauki nie było jednak lekko. Dominika często lądowała na pupie... albo w zaspie. Ale zaciskała zęby i próbowała dalej. Opłaciło się! Ostałowska została nagrodzona przez instruktorów za zaangażowanie i wytrwałość. - To świetny pomysł wyjechać na narty w lecie. Było wspaniale - zapewnia aktorka. Najbardziej zadowolony z wyjazdu był jednak synek aktorskiej pary. Junior nie dość, że zadebiutował na górskim z*, to jeszcze miał rodziców 24 godziny na dobę.
autor: cin, baj


za.se.
Dominika w "Co za tydzień":


Cudna ona jest Polly, dziękuję.

W "M jak miłość"


Ja widziałam ten "Co za tydzień"
Taki mały chłopiec był najlepszy co się do Dominiki i Hubusia przyczepił.
Ten w zielonej koszulce i okularach.
Pieńkowska i Ostałowska... na oślej łączce!


Lato w pełni, ale niektórzy marzą o białym szaleństwie. Małgorzata Pieńkowska („M jak Miłość”) planuje już, że część zimy spędzi na… oślej łączce. Aktorka chce nauczyć się jazdy na nartach.
- Tata uczył mnie tego, jak byłam dzieckiem, ale zraziłam się, bo mnie zostawił, gdy się wywaliłam. Zakpił ze mnie. Zdjęłam więc narty i na piechotę wróciłam do domu. Przysięgłam wtedy, że w życiu nie włożę nart! Pora to zmienić. Kocham sport i pokonywanie własnych ograniczeń – zdradziła gwiazda w jednym z wywiadów.

Kto wie, może na białym stoku pomoże jej serialowa siostra – Dominika Ostałowska? Aktorka uczyła się bowiem jazdy na nartach tego lata – na wakacjach w Austrii.
- To był mój pierwszy wyjazd na narty. Przez pierwsze dwa dni było mi naprawdę trudno, ale trzeciego dnia zaczęłam odczuwać przyjemność z uprawiania tego sportu, a nie tylko ogromny wysiłek – mówi gwiazda.
W takim razie musze też spróbować się nauczyc. wkońcu ja jestem młodsza niż Dominika i Małgosia
Mnie się wydaje, że Pani Dominia świetnie zagrałaby osobę psychicznie chorą

99'

Grała już, oj grała...tą chorą

Teatr Telewizji - Norymberga - reż. Waldemar Krzystek


;
;
;
;
;;;


Znowu ma ciemne włosy, ja wolę ją w jasnych
Jak Dominika świeżo wygląda! Musze widzieć ten TT! Rewelacyjnie jej w tych ciemnych włosach!
w m jak miłość na początku wyglądała tragicznie.. tak ...... brzydko. ale odpowiednia fryzura dużo zmienia, teraz wygląda fajnie
śliczne fotki Dominiki thanx
Hmm no w Warszawie Isia była REWELACYJNA, ale ja tam lubie ja w każdej jednej roli, jest niesamowita:)
Zdjęcia z czatu z Dominiką O., który był dzisiaj



OO widzę ze juz wkleiłaś:) Śliczne są:)
Też kilka zrobiłam ale jak sie nauczyłam to se kurczę czat skończył, a swoją droga strasznie króciutki ten czat:(

Grała już, oj grała...tą chorą
Powiecie w jakim tytule?
Będę polować
Teatr, kino, telewizja
- Tak naprawdę tego zawodu, budowania postaci uczę się głównie w teatrze, ale nie mogę powiedzieć, że łatwo przyszłoby mi zrezygnowanie z filmu czy z telewizji - mówi DOMINIKA OSTAŁOWSKA, aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie.

«Dominika Ostałowska, znana widzom przede wszystkim z serialu "M jak Miłość", gdzie wciela się w postać Marty Mostowiak, opowiedziała w rozmowie z INTERIA.PL o swoich filmowych planach, a także pracy w teatrze, z którym jest związana od wielu lat. Aktorkę wkrótce zobaczymy w filmie "Nadzieja", do którego scenariusz napisał Krzysztof Piesiewicz.

Dominika Ostałowska opowiedziała o swoim najnowszym filmie.

- Film powstaje na podstawie scenariusza Krzysztofa Piesiewicza. Myślę, że to jest już niezła rekomendacja. Bardzo ciężko jest opowiadać, o czym jest film, łatwiej jest mi opowiedzieć, kogo ja gram w tym filmie. Jest to dosyć niewielka rola. Właściwie jet to bardziej symbol, niż postać uczestnicząca w bezpośredniej akcji. Gram matkę chłopców, którzy są głównymi bohaterami filmu. Są to właściwie wspomnienia o matce - osobie, której w pewnym momencie ich życia zabrakło i ma to spore konsekwencje dla wrażliwości dzieci, odbioru świata, radzenia sobie z tym światem. Ma to również znaczenie dla jej męża, którego gra Zbigniew Zapasiewicz - opowiada aktorka.

- Miałam okazję zagrać scenę poniekąd kaskaderską w tym filmie, więc było to dla mnie dosyć interesujące doświadczenie - również techniczne. Ale na razie sama nie wiem jak ten film wygląda, bo nie miałam okazji go jeszcze obejrzeć.

Aktorka często pracuje w spektaklach teatru telewizji. W czym będziemy mogli ją wkrótce zobaczyć?

- Mam nadzieję, że już niedługo będzie można obejrzeć w naszej telewizji teatr pod tytułem "Norymberga". Partneruję tam Januszowi Gajosowi. Spektakl wyreżyserował Waldemar Krzystek. Oprócz tego serdecznie zapraszam do dwóch teatrów: Teatru Dramatycznego i Teatru Powszechnego. W Teatrze Dramatycznym to są dwie sztuki, w których grałam już wcześniej. Jedną z nich są "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie". W Teatrze Powszechnym jesteśmy właśnie w próbach "Miarki za miarkę" Szekspira w reżyserii pani Anny Augustynowicz. Oprócz tego jesteśmy też w próbach w Teatrze Montownia w spektaklu "Arabskich nocy" w reżyserii Kasi Ratuszyńskiej. Obydwie sztuki będą miały swoją premierę w grudniu tego roku - jedna na początku, jedna na końcu - mówi Ostałowska.

A w którym miejscu pracuje jej się najlepiej: w filmie, telewizji czy w teatrze?

- Rzeczywiście, mam to szczęście, że gram i w telewizji, i w filmie, i w teatrze, i bardzo ciężko przychodzi mi wybór jednego z tych miejsc jako tego, które uważam za jedyne, słuszne i najważniejsze. Tak naprawdę tego zawodu, budowania postaci uczę się głównie w teatrze, ale nie mogę powiedzieć, że łatwo przyszłoby mi zrezygnowanie z filmu czy z telewizji. Teatr Telewizji jest dla mnie miejscem, w którym się wychowywałam. Dzięki temu teatrowi poznałam większość literatury polskiej i światowej. Później tak się złożyło, że również jako aktorka zagrałam tam wiele ról - dla mnie bardzo istotnych - w Teatrze Telewizji.»

"Dominika Ostałowska: Teatr, kino, telewizja"
www.interia.pl
20-09-2006
Mam prośbę.
Czy masz ktoś z was moze nowy Kalendarz Gali na 2007 rok?
I może mi zesnanować i wkleić stronę Dominiki O. z synkiem Hubertem? Będę baardzo wdzięczna !!
Ja nie mam Co do Dominiki,uważam że jest dobrą aktorkąlubię ją,ale denerwuje mnie w M jak Miłość.Odkąd załatwiła Rafała
Nie wiadomo, kto jest kim i gdzie szukać dobra
- Postać pułkownika Kołodzieja z " Norymbergi" pokazuje, jak wiele sytuacji jest niejednoznacznych. Dlatego należę do tych Polaków, którzy nie mają recepty na dokonywanie rozliczeń z przeszłością - mówi aktorka DOMINIKA OSTAŁOWSKA.

«Jacek Cieślak: Pani bohaterka spotyka emerytowanego peerelowskiego pułkownika i dowiaduje się, że doprowadził do śmierci jej ojca, a ją samą otoczył siecią agentów i znajomych z dawnego kontrwywiadu. Co by pani zrobiła w takiej sytuacji?

Dominika Ostałowska: Zazwyczaj unikam komentowania swoich ról. Myślę jednak, że w tym wypadku moja reakcja byłaby podobna do zachowania Hanki - pewnie chciałabym uciec z tego kraju. Odciąć się, zapomnieć.

A za granicą spotkałaby pani syna pułkownika, który opływa w dostatki i wychowuje swoje dzieci tak - tu cytat - "żeby miały w serduszkach Polskę". Nie chciałaby pani zemsty?

- "Tyle o sobie wiemy - ile nas sprawdzono". Wydaje mi się, że nie należę do osób żądnych odwetu. Staram się nie widzieć świata tylko w białych albo czarnych kolorach. Nie jestem za zbiorową odpowiedzialnością.

Mamy zapomnieć o zbrodniach poprzedniego systemu czy rozdrapywać rany, by - jak mówił Żeromski - nie zabliźniły się błoną podłości?

- W dużej mierze identyfikowałam się z myśleniem Tadeusza Mazowieckiego, w skrócie nazywanego filozofią grubej kreski. Jak większość jej zwolenników nie przypuszczałam, że wielu osobom, które powinny się wycofać z życia społecznego, zabraknie przyzwoitości, żeby to zrobić. Jednak postać pułkownika Kołodzieja z " Norymbergi" pokazuje, jak wiele sytuacji jest niejednoznacznych. Dlatego należę do tych Polaków, którzy nie mają recepty na dokonywanie rozliczeń z przeszłością. Gdyby to było proste - pewnie dawno byśmy się z nimi uporali. Ale na pewno nie daje mi spokoju świadomość, że gdy ludziom uczciwym trudno jest przeżyć do końca miesiąca - ci, którzy dopuszczali się przestępstw, żyją bezkarnie i bez większych problemów.

W spektaklu jest nawiązanie do "Przesłuchania" Ryszarda Bugajskiego, przypominają się sceny ubeckiego bestialstwa. Czy możemy wybaczać w imieniu katowanych, mordowanych?

- Oglądając "Przesłuchanie", czuję to samo co każdy normalny człowiek. A mimo to karanie ludzi po osiemdziesiątce budzi we mnie wątpliwości.

Uważa to pani za odwet?

- Mam wątpliwości i tyle. Tak jak w przypadku wielu nagłośnionych ostatnio sytuacji związanych z teczkami. Dochodzi do zdarzeń absurdalnych: świadkami w sprawach Służby Bezpieczeństwa, jej ofiar i współpracowników - są byli oficerowie SB. Obawiam się, by zrozumiała chęć rozliczania przeszłości nie doprowadziła do kolejnych nieszczęść. Gdy pojawiają się znaki zapytania, każdą sytuację należy analizować indywidualnie.

Czy zbrodnie PRL są dla pani pokolenia sprawą ważną?

- Myślę, że stosunek do nich jest kwestią bardzo indywidualną i wynika z doświadczeń rodzinnych każdego z nas. Chociaż byłam mała, pamiętam, jak w stanie wojennym rozgorączkowane słuchałyśmy z mamą Radia Wolna Europa, a później śledziłyśmy obrady Okrągłego Stołu. Wszystko było prostsze. Byliśmy "my" i "oni". Chodziło o to, żeby Polska była lepsza. Teraz znalezienie złotego środka, by nikogo nie skrzywdzić, jest o wiele trudniejsze. Wszystko się skomplikowało. Nie wiadomo kto jest kim i gdzie szukać dobra. Jak rozwiązywać problemy przeszłości, żeby w kraju zapanowała uczciwość.»

"Nie wiadomo, kto jest kim i gdzie szukać dobra"
Jacek Cieślak
Rzeczpospolita nr 288
11-12-2006

[ Dodano: 06-11-2007, 18:34 ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl