ďťż
RSS

Chmielewska...

Rap_fans


Lubicie książki tej autorki???? Pewnie tak.... Moją ulubioną jest "Lesio". Uwielbiam także "Całe zdanie nieboszczka", "Wszyscy jesteśmy podejrzani", "Wszystko czerwone"... te książki można czytać na okrągło i się nie znudzą!!!! A wam jaka książka Chmielewskiej przypadła do gustu???


wyłam jak hienka przy "całym zdaniu" ale kocham też "romans wszechczasów" i "klina"
a ja tez kocham "Całe zdanie"... Dziś skończyłam czytać je po raz chyba szósty...
Tak, ta scena ucieczki z lochu to po prostu rewelacja!!!!!!! Ale rejsik "stella di mare" też był świetny...
"Całe zdanie nieboszczyka" jest najlepsze, poza tym lubię "Klin", "Wszyscy jesteśmy podejrzani" i "Romans wszechczasów'.


Chmielewskiej czytałam tylko jedną książkę, niestety nie potrafię sobie przypomnieć tytuły gdyż było to jakieś 3-4 lata temu. Akcja działa się w biurze i kogoś zamordowano... więcej nie pamiętam ale ogólnie ok
Zapewne chodzi o "Wszyscy jesteśmy podejrzani". Moja przygoda z Chmielewską rozpoczęła się od filmu "Witamina M", który był luźną interpretacją książki "Klin". Okazało się, że mój tata jest wielkim fanem Chmielweskiej (Lesia wręcz ubóstwia) i ma pokaźny zbiór jej powieści, to zabrałam się do lektury
I moja pierwsza książką chmielewskiej byli "Podejrzani'. Dawno to było... chciałam sie rozerwać po stresujących egzaminach do liceum i w te wakacje przeczytałam chyba wszystkie Chmielewskie. A teraz czytam na bieżąco nowe i wracam do starych...
możliwe że to była właśnie ta książka dzięki!
A oglądaliście przedstawienie telewizyjne na podstawie "Wszyscy jesteśmy podejrzani" Z Edytą Olszówką, Englertem i Kazimierzem Kaczorem? Chmielwska bardzo je skrytykowała, powiedziała, ze nigdy czegos podobnego nie napisała. Rzecywiście zmieniono parę faktów, między innymi Diabeł a Prokurator ( chyba tak się nazywał) to były 2 różne osoby.
To przedstawienie było straszne... Ktos chyba nie doczytał tej ksiązki, nie zrozumiał w dodatku... w ogóle to pomieszano postacie i zamiast pekac ze śmiechu po prostu ziewałam z nudów, co w przypadku Chmielewskiej jest niemożliwe.
A kto oglądał koszmarny, ruski serial "Całe zdanie nieboszczyka" ??? To dopiero była masakra!!!
ruski serial był makabryczny a przedstawienia na szczęście nie widziałam. powinni się dwa razy zastanowić zanim wezmą się za chmielewską.
no właśnie... Wara od Chmielewskiej.... Jak nie potrafią wychwycic jej specyficznego poczucia humoru ani tych historii, to niech nie masakrują lepiej jej fantastycznych książek!!!
A może czytaliście "Halo, Wikta" Katarzyny Pisarzewskiej? Książka bardzo zabawna, podobna klimatem do tworczości Chmielewskiej.

A może czytaliście "Halo, Wikta" Katarzyny Pisarzewskiej? Książka bardzo zabawna, podobna klimatem do tworczości Chmielewskiej.
Czytala Wikte i jest ok...tak pod Chmielewska
Ja lubie chmielewskiej raczej nowsze dziela: HARPIE, KROWA NIEBIANSKA (umieralam ze smiechu! ) wielki diament, Najstarsza prawnuczka.
Ostanio sie bardzo zaniedbalam i nie czytalam 4 ostatnich ksiazek..ale mam wszystkie w domu i zamierzam nadrobic.
Nie lubie jej ksiazek z tymi dzieciakami w roli glöwnej choc tez smieszne!
Przez te ksiązki z dzieciakami tez nie dalam rady przebrnąć.
widz, że tu trochę nuda wieje...
wpisujcie najlepsze teksty z ksiązek Chmielewskiej... Ja oczywiście zaczynam: Oba z "Podejrzanych"
"obraz, utrzymany w zywych kolorach, przedstawiał potworną mordę z wyszczerzonymi zębami, do której była doczepiona figura, majaca zapewne wyobrażać kobietę. W dole obrazu znajdoawło się coś, co przypominało zmaltretowanergo, klęczącego osobnika płci męskiej, z gębą zwyrodniałego kretyna, w którego kobieta owa wbijała wielki gwóźdź. Jakby mało było taj makabry, po opuszczonej ręce tej kobiety zbiegały w dół, do klęczącego osobnika, całe stada białych myszek. straszliwe to dzieło stało oparte o ścianę na wprost naszych drzwi wejściowych."
"Żegnany grobowym milczeniem nagle ucichłych współpracowników po raz ostatni świętej pamieci Stolarek opuścił progi biura.
- No i koniec- powiedział z gorycza Janusz- Był człowiek, nie ma człowieka...
(...) Nagle na środek wystapił Włodek, ciągle bladozielony na twarzy.
-Koleżanki i koledzy...- powiedział natchnionym głosem.
- nie!- krzyknęła alicja.- Wszystko zniose, ale nie przemówienie! Zabierzcie stad tego bałwana!...
- Daj spokój, włodek- powiedział znękany Zbyszek.
- Przyszła chwila...- ciągnął Włodek z uporem, nie zwracając uwagi na protesty- która jest dla nas... dla nas...
- Dla nieboszczyka tym bardziej- powiedział stanowczo Andrzej, wziął Wlodka za ramię i wepchnął do pokoju.
- Chwała Bogu.- westchnęła z ulga Alicja-co za praworzadny kretyn!"

Na razie tyle, dorzucę oczywiście więcej i mam nadzieję że i wy coś wsadzicie!!!
"biurko odpowiedziało damskim głosem" - wjp
a pamietacie tekst tego obcokrajowca co u nich w biurze pracowal i na kielbache möwil....

KAL BASA?
a oni...
MOCZ TENORA!
Nowa książka Joanny Chmielewskiej pod tytułem "Mnie zabić" będzie dostępna w księgarniach od 27.01.2005

Fragment książki:

Robert Górski złożył mi wizytę.
Powitałam go z podwójną, a nawet potrójną przyjemnością, bo nie tylko żywiłam do niego prywatną sympatię, nie tylko od razu zyskałam nadzieję na jakieś tajemnice śledcze, ale przy okazji oderwał mnie od ciężkiej pracy, która wychodziła mi już nosem, uszami i czubkiem głowy. Musiałam zrobić porządek w szufladach z papierami, ponieważ zginęła gdzieś polisa ubezpieczeniowa, na której znajdował się numer telefonu, do czegoś tam niezbędny i już nawet zdążyłam zapomnieć do czego. Pretekst, żeby porzucić to okropne zajęcie, zachwycił mnie niezmiernie.
Tajemnicę śledczą podinspektor Górski zwierzył mi niezwłocznie.
- Holendrzy mają kłopoty. Co prawda i sukces, wiedzą już, kim była denatka w bagażniku. Wcale nie Ewa Thompkins...
- Tyle zgadłam sama - mruknęłam.
- A zna pani może niejaką Neeltje van Wijk? Słyszała pani o niej?
- W życiu...! Wnioskując z nazwiska, Holenderka? Nie znam kompletnie nikogo z Holandii, aż dziwne, mam znajomych we Francji, w Danii, w Szwecji, w Anglii, w Austrii, we Włoszech, w Niemczech, w Kanadzie, nawet w Australii, a w Holandii nic, zero. O tej Neeltje pierwsze słyszę. Kto to jest?
- Właśnie ofiara.
- Co pan powie? I co?
- I zaczynają przesłuchania od początku pod nowym kątem widzenia. I tak sam się porozumiewam z Rijkeveegeenem, więc wolałem bezpośredni kontakt z panią, a co mam panią włóczyć do komendy... Miło tu u pani i jestem pewien, że kawy dostanę... Chociaż nie! Wolałbym herbaty. U pani jest najlepsza herbata na świecie.
- Byłaby lepsza, gdybym ją mieszała z namysłem i na spokojnie - wyznałam z westchnieniem żalu. - To nie, zawsze w pośpiechu. Ale przynajmniej na dobrej wodzie.
Usiedliśmy przy tej herbacie i Górski jawnie wyciągnął magnetofon, nie bawiąc się w żadne podchody.
Rozumiałam go doskonale, w końcu musiał przekazać moje gadanie holenderskim glinom z możliwie największą dokładnością, w dodatku tłumacząc na obcy język. Gotowa byłam wprawdzie powtarzać wszystko po pięć razy, ale i tak przesadne obciążanie pamięci potrzebne mu było jak dziura w moście, mnie zaś magnetofon w najmniejszym stopniu nie przeszkadzał.
Chwila po chwili, kawałek po kawałku, przekazałam wszystkie wydarzenia z parkingu w Zwolle. W zamian dowiedziałam się, skąd pochodziło puste miejsce parkingowe, tak cudownie ulokowane. Jakiś bucefał z nadwagą stanął okrakiem, potem odjechał i nikt już nie zdążył tego zająć, miły facet, niech mu to sadło lekkie będzie...
- Sam zresztą o to spytałem - wyznał Górski. - Korciło mnie, jakim cudem, wobec braku miejsc w hotelach, może się przytrafić taki fart na parkingu? Wątpliwości należy wyjaśniać, na szczęście już wiedzieli.
- A kto mnie właściwie zakapował? Pusto wszędzie, głucho wszędzie...
- Niech pani tylko nie zaczyna z poezją, bo od razu czuję w sobie braki humanistyczne. Dziecko, jakiś chłopiec, jedyna istota ludzka, która wyglądała przez okno, deszcz padał, telewizja była nudna...
- Dobry wzrok miał - pochwaliłam. - Grubego okrakiem też widział?
- Nie, gruby pochodzi z innego źródła. Zaraz, całą polską stronę musimy załatwić, Rijkeveegeen tu przecież nie przyjedzie. A nawet gdyby, nic mu z tego nie przyjdzie, bo nie zna języka.
- W dzieciństwie miałam przedwojenny rocznik "Płomyka" - wyrwało mi się w zadumie. - Na każdej stronie był apel: "Ucz się języka esperanto!". Nie chwyciło, ale "ucz się języków obcych" ma swój sens. Polski należy do najtrudniejszych, przez gramatykę, ale za to gramatyka daje mu szaloną elastyczność. Różne lenie śmierdzące, tumany i głąby usiłują sprawę pogorszyć...
- Naprawdę chce pani rozmawiać o polityce? - zdziwił się zgryźliwie Górski.
- Nie. Z dwojga złego wolałabym już rzucać kamieniami w okna, ale po pierwsze, celnie rzucać nie umiem, a po drugie, nie wiem, gdzie głąby mieszkają.
- Może to i lepiej. Z Gąsowskimi też ktoś rozmawia, już wrócili do Warszawy, to znaczy do Łomianek. Ale... O ile wiem... Pani też...?
Pokiwałam głową, bo Gąsowska żadnych tajemnic mi nie zwierzała, to raczej ja jej, a doskonale wiedziałam, jak społeczeństwo traktuje pogawędki z policją. Na wszelki wypadek każdy usiłuje ukryć nawet fakt, że na śniadanie spożył jajecznicę, aczkolwiek spożywanie jajecznicy niczym mu absolutnie nie grozi.
Ale policja...?
- Naprawdę chce pan rozmawiać o polityce? - spytałam znacznie bardziej zgryźliwie niż on.
Górski znał moje poglądy, odgadł potężny skrót myślowy, co ta policja może zrobić w obliczu stojącego na głowie wymiaru sprawiedliwości, roześmiał się, chociaż może raczej obydwoje powinniśmy byli się rozpłakać. Ale możliwe, że nasze rzewne łkania wystraszyłyby koty, gapiące się na nas z tarasu, nie należy denerwować niewinnych zwierzątek...
- Powiem panu, a pan sobie porówna ich gadanie i moje. I nie ma siły, własne wnioski dołożę. Jadzia w Chelsea z całej siły stara się być lojalna, lubi panią Thompkins i nie przepada za panem Thompkinsem, niespodziewane wydarzenia ją przeraziły, ale, jeśli ma kontakt z mamusią, wróciła już chyba do równowagi. Co ta Ewa wywinęła, pojęcia nie ma, poza tym, że z gachem wyskoczyła na krótkie pitigrili. Ludzka rzecz. Tam, w Zwolle, to był jej samochód?
- Jej.
- To ją ładnie trzasnęło. Niech sprawdzą, do pioruna, gdzie i kiedy mogli jej ten samochód podwędzić, bo w życiu nie uwierzę, że poszła na spółkę w mokrej robocie przy okazji romansu. Rzadkiej w końcu chyba, nie wiem, jak często jej mąż podróżuje. O ile wiem, facet jest wściekle atrakcyjny...
- Bardzo cenna uwaga - przyznał Górski po krótkim namyśle. - Rozumiem, że ten amant atrakcyjny, nie mąż...?
- Amant. Mąż bogaty.
- Pojęcia nie mam, ile Rijkeveegeen wie o kobietach, ale przetłumaczę mu to z wielkim naciskiem. Osobiście bym Ewę wykluczył.
- Łaska boska, że możemy rozmawiać w pewnym stopniu prywatnie...
- Sama pani mówiła, że policjant to też człowiek.
- W głębi duszy. Po wierzchu ofiara. Co do Ewy, nawet zaczynam zgadywać, dlaczego ona zamieszkała u Martusi w Krakowie, za jej wczesnej młodości tam żadnych domów nie było, jakieś chałupki stały na ziemiach uprawnych i mógł w nich mieszkać ktokolwiek, krewny, przyjaciółka... Skoro sielanka z gachem, skoro męża skołować... nie moja sprawa, w życiu męża nie kołowałam, ale różnie się zdarza... ten mąż mógł jej szukać, sprawdzać, w obliczu zmian urbanizacyjnych wcale by nie znalazł i we wszystko musiałby uwierzyć. Nawet niezły pomysł, a Martusia tu czysta jak łza.
- Jak łza... - przyznał Górski w zadumie i zatroskał się nagle. - Niech mnie krowa na lody zaprosi, jeśli pani naprawdę nie jest jedyną osobą, która na własne oczy widziała tego faceta na parkingu...! Przez ułamek sekundy oczyma duszy widziałam krowę, zapraszającą Górskiego na lody. Lody na stoliczku turystycznym, na pastwisku, krowa, ch****a, dygała wdzięcznie... Wyrzuciłam obraz sprzed oczu z lekkim wysiłkiem, bo nawet mi się dość podobał.
- No to co? - spytałam bez emocji.
- To na jego miejscu ja sam bym panią rąbnął. O ile nie dotrą do niego inaczej, pani stanowi jedyne zagrożenie.
Zaciekawiłam się.
- A dotrą?
- Diabli wiedzą. Ale nic, dowiem się, mam w ręku argument. Na razie, o ile wiem... Może nie tyle wiem, ile się domyślam. Zrobili tam duży zygzak finansowy...
- Mafia...?
- Właśnie nie... - rzucił okiem na magnetofon i machnął reką. - A, co tam, wykasuję, a może pani powie coś, co się przyda. Nie żadna mafia, tylko jeden człowiek, nie wykluczam wspólnictwa, może dwóch albo trzech. Do kasacji. Nieboszczka poszła na przemiał pierwsza...
- To chyba pozostali powinni się zdenerwować?
- Zwracam pani uwagę, że to tylko moje fantazje. Naleciałości zawodowe. Odruchowo próbuje się wyciągać wnioski, snuć domysły... Uzgodnili, że ją trzeba załatwić, nie mają co się denerwować, może kłapała gębą, może trzymała szmal w ręku i stawiała warunki...? W grę wchodzą, na moje wyczucie, grube miliony euro. I tylko pani może rozpoznać faceta. To uważa pani, że co?
- Niech mnie pan głupio nie straszy! - zirytowałam się. - Skąd on ma wiedzieć, że ja to ja? W jaki sposób do mnie dojdzie? Śledził mnie? Dokąd? Do Alicji? Nikt za mną nie jechał, kotek, ja po autostradach szybko jeżdżę, nie lubię mieć nikogo na ogonie, asysta rzuca mi się w oczy! A polskie drogi...? Ha, ha, już widzę tego biednego cudzoziemca na naszych drogach, my wszyscy musimy być znakomitymi kierowcami, inaczej nikt z nas by z życiem nie uszedł! Jakim cudem nie zabijamy się na każdym kilometrze, sama nie wiem!
- Tu się z panią zgadzam - rzekł Górski grzecznie. - Ale on wcale nie musiał pani ganiać, nie odkręciła pani przecież na poczekaniu tablic rejestracyjnych? Nawet jełopie wystarczy numer samochodu.
- Taką ma pamięć komputerową, raz spojrzał i zapamiętał na zawsze - wymamrotałam pod nosem. - To uważa pan, że co mam zrobić? Powiesić się? Czy rozbić wystawę jubilera, dać po pysku policjantowi, strzelać śrutem...
- I tak pani nie zamkną. Brakuje miejsc.
- To co?
- Nic. Uważać na siebie. W razie czegokolwiek podejrzanego dzwonić do mnie. A ja się postaram swoją drogą...

Co sądzicie? dla mnie bomba


Jakiś czas temu na TVN w Uwadze był materiał o Joannie Chmielewskiej, oglądał ktoś?
Jak moglam nie obejrzeć ??? Oczywiście że obejrzałam. Opowiadala o swoim zyciu, o rodzinie. Miała 3 mężów, 2 synów. Jeden z synów opowiada, że matka jest taka jak w swoich książkach. wypowiadała się dziennikarka Marta Węgiel, jak realizowała reportaż o Chmielewskiej. Pokazywali Chmielewską w kasynie, podobno kiedy nie udaje się wygrywac na automatach, trzeba się przesiąść na ruletkę. I jeszcze mówili, że Chmielewska jest zaprzyjaźniona z wydziałem kryminalnym polocji, ze bardzo często wykorzystuje ich rady w swoich książkach
Czy obecnie jest z kimś związana? Czy ma już może dość facetów?

Czy obecnie jest z kimś związana? Czy ma już może dość facetów?

obecnie ma ich dość, przynajmniej tak twierdzi...
wszystkich mężów opisała w książkach - bo tego trzeciego nie pamietam?
Przeczytaj Autobiografię, sa tam opisani wszyscy trzej. z reszta opowiadala o nich: pierwszy nie czytal jej książek, drugi ukradkiem Lesia, a trzeci w ogóle nic nie czytał
a przeczytam chętnie o tych jej wielbicielach tylko ona czasem wtrącała takie postaciedo książek. i o jednym mężu pisała że był brunet i wyjechał za granicę- drugi to był Diabeł a ten trzeci gdzieś się zapodział
A co sadzicie o Harpiach i Depozycie?Dla mnie bomba...Najlepsza byla ciotka Wanda co trzeba bylo myc wanne sterilem i jak mowila rozne smieszne teksty typu-"Moge sie wypąkać?"

A co sadzicie o Harpiach i Depozycie?Dla mnie bomba...Najlepsza byla c*** Wanda co trzeba bylo myc wanne sterilem i jak mowila rozne smieszne teksty typu-"Moge sie wypąkać?"
a co to jest c***?
Wywiad z joanną chmielewską na temat Agathy Christie. Zapraszam do czytania i komentowania

Chmielewska o Christie
Źródło: Gazeta Wyborcza 27.07.2004

Istny cud, że autobiografia Agaty Christie ukazała się u nas później, niż wyszła moja, ponieważ w życiu nie ośmieliłabym się tej mojej opublikować, żeby nie zostać posądzona o ordynarny plagiat! Na szczęście (dla mnie osobiście) moja poszła już w naród, kiedy z zachwytem i zarazem przerażeniem czytałam jej zwierzenia.
Jako element najściślej łączący Wielką Pisarkę ze mną występuje mleko. Ona nienawidziła zapachu gotowanego mleka, ja na ten czarowny aromat reaguję odruchem wymiotnym. Była zresztą w lepszej sytuacji niż ja, musiała wąchać produkt tylko dla jednego dziecka, ja zaś dla sztuk dwóch. Z racji także warunków finansowych przeżyłam cięższe chwile. Ponadto dostrzegam w sobie jeszcze kilka elementów wspólnych nam obu, a mianowicie:
Zdecydowaną niechęć do czytania cudzych maszynopisów.
Kompletną niemożność dyktowania tworzonych właśnie tekstów. Wypisz wymaluj, gubię się już przy pierwszym zdaniu, identycznie jak Agata.
Rozwód, odpracowany nader podobnie. Tyle że mnie się, niestety, zniknąć nie udało.
Upodobanie do morza.
Negatywny stosunek do występów publicznych, zarówno osobiście, jak i przez wszelkie media. Też jestem zdania, że pisarz pracuje przy klawiaturze do pisania, a nie z gębą w kamerze.
Oraz, wnioskując z jednego jej zdania, stanowczy opór przeciwko woni czosnku.

Być może wszystkie wyżej wymienione cechy powodują, że człowiek pisze kryminały?

Rozum, nie uczucie

Mnóstwo razy już przed laty straszona byłam mianem polskiej Agaty Christie, co z jednej strony stanowiło niezasłużony zaszczyt, a z drugiej drobną pomyłkę. Sama nie byłam pewna, co z tym fantem robić - cieszyć się, wstydzić, oburzać czy gwałtownie protestować. Głupi charakter powoduje, że wciąż nienawidzę przypisywania mi cudzych zasług i cudzych błędów, jednakowo awanturuję się za plus i za minus, wypraszam sobie posądzanie mnie zarówno o boskość, jak i o zbrodnię. Prawdopodobnie po prostu lubię sprawiedliwość.

Gdzie mi w ogóle do Agaty Christie! W intrydze kryminalnej do pięt jej nie sięgam, do połowy zelówek! Ona naprawdę starała się rzetelnie o konsekwentne działanie obu stron - przestępcy i detektywa - potrafiła zadbać o szczegóły, drobiazgowo, krok po kroku obmyślić drogę śledztwa, w dodatku opisać ją tak, żeby w żadnym miejscu nie była nudna. Umiała ukryć sprawcę czynu prawie do końca i ujawnić go logicznie. Kierowała się rozumem, nie zaś uczuciem, aczkolwiek w pełni spełniała warunek niezbędny dla poczytnej książki - prezentowała bohaterów sympatycznych, których trzeba było lubić, kochać, zaprzyjaźniać się z nimi i dobrze im życzyć. Nie ma u niej utworu, gdzie wszystkie postacie czytelnikowi byłyby obojętne, a nawet zgoła niemiłe, co często się przytrafia w rozmaitych gatunkach literatury.

Od początku różniłam się od niej tym właśnie elementem zasadniczym, intrygą kryminalną, możliwe że traktowaną przeze mnie nieco po macoszemu, nad czym bolałam i boleję głęboko. Też bym chciała tak jak Agata wypieki i dreszcze wywoływać w dramatycznej atmosferze, kawałek po kawałku odkrywając sedno zagadki, ale zdaje się, że nie za dobrze mi to wychodzi. Za dużo wszystkiego okazuje się śmieszne i w miejsce dreszczy powoduje chichoty. Ona była genialna, a ja może i też, proszę bardzo, ale chyba trochę inaczej i nie w tę stronę, co trzeba.

Nazywa się to "niedościgły ideał".

Nikt jej nie zmuszał

Nigdy nie zamierzałam pisać pod Agatę Christie, abstrahując od możliwości i uzdolnień. Chciałam ją czytać, a nie tworzyć. Pisać zaś chciałam po swojemu, co nawet trudno nazwać chceniem, bo zapewne inaczej bym nie potrafiła. O, bądźmy szczerzy, wyrzućmy "bym", rzeczywiście nie potrafiłam, dzięki czemu wszystkie moje pisma urzędowe z konieczności wysyłane do rozmaitych instytucji stanowiły tam lekturę albo niezrozumiałą, albo rozrywkową.

Zresztą dobrze, mogę się przyznać do jeszcze innych niezamierzonych podobieństw. Agata pisała w zasadzie utwory kameralne, nie zajmując się wielką polityką i przestępczością ogólnoświatową. Nawet w czasie wojny napisała takie książki, jak "Noc w bibliotece", "Godzina zero", "Zatrute pióro", równocześnie z kryminałem szpiegowskim "M czy N". Nikt jej nie zmuszał, pisała je niejako dla siebie, dla własnej przyjemności, z czego wynika, że wolała człowieka, prywatne układy, wzajemne stosunki uczuciowe niż potężne działania zgrozę budzące i zmierzające do zniweczenia wszechświata, a jak się nie da wszechświata, to chociaż życia na Ziemi. Stanowi to dla mnie wielką pociechę, ponieważ mam dokładnie takie same upodobania: polityki nie cierpię, znam się na niej jak kura na pieprzu i bezwzględnie wolę to coś, co nie zmieniło się od zarania dziejów, mianowicie naturę ludzką. O naturze ludzkiej mam pojęcie całkiem niezłe.

Na początku kariery Agata Christie dała się oszukać wydawcom. Ja również, i nawet nie wiem, która z nas bardziej, z tym że ja głupiej, bo nie na początku kariery, tylko w środku. Agata Christie pisarka to była dla niej jakaś druga osoba, a nie ona sama gdzieś tam, wewnątrz siebie. Zgadza się, mam to samo, Joanna Chmielewska to wcale nie ja, tylko szalenie męcząca facetka, niekiedy irytująca, istna kłoda pod nogami dla tej mnie, wewnątrz siebie. I Agata ma rację, pomysły przychodzą człowiekowi do głowy nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy, w okolicznościach nie do przewidzenia.

Łatwość czytania Agaty Christie bierze się z jej łatwości pisania. Pisała dla własnej przyjemności, rozumiem to doskonale, robię to samo. Męczyła się chwilami potępieńczo, zanim jej się udało złapać tekst, błąkała się po domu, gryząc siebie i otoczenie, potem już leciało samo. Też rozumiem - snułam się po mieszkaniu dwie godziny, bo zabrakło mi słowa. Znalazłam i poszło.

Może stąd wzięło się to przerażające porównanie - polska Agata Christie ?

Różnic pomiędzy nią, królową kryminału, klasykiem gatunku a mną, autorką sensacji humorystycznej, mianowanej niekiedy realizmem humorystycznym, jest chyba znacznie więcej.

Genialna, bez dwóch zdań

Zazdroszczę jej. Urodziła się w cudownej epoce fin de siecle'u, w ustabilizowanej, bezpiecznej Anglii, w atmosferze dobrobytu i praworządności, potem, po krótkiej przerwie I wojny światowej, żyła w radosnym dwudziestoleciu międzywojennym, mogła chłonąć obyczaje tępiące surowo wysoce naganną kradzież pieska, nie mówiąc już o usunięciu z tego padołu biednej i głupkowatej podkuchennej. Ja zaś, nieszczęsna, odpracowałam w dzieciństwie II wojnę, zagładę miasta, okupację, a później lata imponująco załganego ustroju, w którym człowiek jako jednostka całkowicie przestał się liczyć. Jej było łatwiej. Nie tylko żyć, także pisać.

A owszem, i*** na podorędziu miałam znacznie więcej, poczucie humoru mnie nie opuściło i stąd niewątpliwie przymiotnik "humorystyczne". Ale jeśli alternatywą pętli na szyi albo skoku przez barierkę mostu był śmiech ?

Agata obmyślała wszystko od deski do deski i dopiero potem zaczynała pisać. Ja nie. Mam początek, koniec (albo środek) gotowy, reszty brakuje. I do tego gotowego kawałka ją tworzę, do przodu i do tyłu. Agata była lepsza, to widać gołym okiem.

Była muzykalna. Mnie po uszach przeleciało stado słoni. Nie umiała rysować, nie widziała obrazu. Ja myślę wyłącznie obrazami, najpierw widzę, potem mogę ubrać to w słowa. Nie miała za sobą normalnego, szkolnego wykształcenia, musiała poprzestać na lekturze. Ja odpracowałam wszystko, ze studiami na politechnice włącznie. A i tak jestem zdania, że nie ma nic lepszego, jak czytać, czytać, czytać!

Nigdy nie chciała używać w książkach osób rzeczywistych, swoich bohaterów wolała wymyślać od A do Z. Ja wolę ludzi prawdziwych, zawsze się boję, że ten wymyślony okaże się niewiarygodny i nie do przyjęcia, stąd komplikacje z licznym gronem przyjaciół, znajomych i obcych, i naprawdę się dziwię, że nikt dotychczas nie zaskarżył mnie do sądu. Za tych wymyślonych podziwiam ją bez granic i też jej zazdroszczę.

W zasadzie Agata oparła się na zbrodni. Aprobuję w pełni, zbrodnia jest to wydarzenie najbardziej emocjonujące ze wszystkich możliwych, żadne tam zdrady, oszustwa, kradzieże nie dorównują jej możliwościami. Mimo to osobiście chciałam się oprzeć na zagadce jako takiej i wciąż usiłuję zrealizować swoje chęci, ale nic nie poradzę, ten trup sam się pcha i pod rękę podłazi, w żaden sposób nie mogę się go pozbyć. W dodatku cała reszta, szukanie sprawcy, u Agaty zasadnicza treść utworu, u mnie leży martwym bykiem, kogo obchodzi, trup się u nas ściele gęsto, a dochodzenie jest wściekle kosztowne, gorzej, znaleziony sprawca po paru godzinach spędzonych w prokuraturze radośnie wybiega na wolność i nikt się go nie czepia. Agata pisała na bazie realnego, istniejącego, porządnego wymiaru sprawiedliwości, ja, ofiara historii, piszę w burdelu na czynnym wulkanie.

Ciekawe swoją drogą, jak ta genialna pisarka dałaby sobie z tym radę? Bo że była genialna, nie ma dwóch zdań.

Też bym tak chciała

Potwornie dawno temu, w czasach dla współczesnej młodzieży równie historycznych jak dla mnie powstanie styczniowe, w dzieciństwie, we wstępie do jakiegoś przedwojennego kryminału przeczytałam do dziś zapamiętaną uwagę na temat atrakcyjności tego rodzaju utworu. Nie zdołam zacytować, podam, jak pamiętam. "Nie jest trudno - pisał autor wstępu - wzbudzić zainteresowanie, rozwodząc się o białych ramionach i piersiach kobiecych. Znacznie trudniej jest, wyrzekając się tych opisów, zaciekawić czytelnika samą zbrodnią i dochodzeniem do sprawcy".

Musiałam już wtedy mieć zbrodnicze skłonności, bo w pełni zgodziłam się z autorem owego wstępu. I nigdy nie zmieniłam zdania.

Tylko pozornie odbiegłam od tematu. Otóż Agata Christie w wyuzdane romanse się nie wdaje, żadne seksy jej nie brużdżą, nie ma u niej detalicznych opisów łączenia się dwóch zasadniczych płci, nie ma krwawych szczegółów wydzierania ofierze wątpi z brzucha i języka z gęby, żadne upiorne wizje nikomu snu z oczu nie spędzą, a jednak! Czytana jest nawet przez zwolenników krwawych masakr, wyuzdań seksualnych i zboczeń wszelkich. To, co zaprezentowała, co dała czytelnikom, jest łagodne, roztkliwiające niekiedy, spokojne, wręcz pogodne, bawi, a zarazem intryguje, interesuje. Zachęca do myślenia ? Oto właśnie wielka sztuka, zbrodnia leci za zbrodnią, a utwór pozostaje pogodny i zgoła kojący.

Trudno wprawdzie tych ostatnich określeń użyć w stosunku do wznawianych właśnie "Dziesięciu Murzynków" wychodzących pod tytułem "I nie było już nikogo". Fakt, pasują do Szekspira, "i tylko sufler został żywy", ale do tytułów szczęścia nie mają. W oryginale było "Dziesięciu małych Indian", w tłumaczeniu na polski język kolejne dwie zmiany, ponadto jest to jedyna książka bez happy endu, za to pasjonująca i zaspokajająca najbardziej wygórowane poczucie sprawiedliwości. Być może nawet wysoce dla nas pouczająca.

Ale również na samym końcu czytelnikowi przyjemnie. W jakiś tajemniczy sposób po straszliwej scenerii, po nawałnicy, wichrze, ulewie i rozszalałym morzu Agata pozostawia wrażenie słońca i spokoju. Wywoławszy dzikie dreszcze i wypieki, mimo wszystko w rezultacie sprawia ulgę.

Do dziś aktualna. Ponadczasowa. Wygrywa z obyczajami, z trendem, z reklamą, ze wszystkim. I wniosek z tego zgoła wystrzela. Po prostu ona zajmuje się naturą ludzką. A nawet najgorszy zwyrodnialec, zboczeniec, sadysta, okrutnik, psychopata, ogólnie mówiąc - i*** uparcie zalicza się do rodzaju ludzkiego.

Też bym tak chciała Nie mam na myśli, żeby być wszystkim co powyżej (szczególnie nie podoba mi się i***), tylko też bym chciała tak pisać.
super ze wyszla nowa ksiazka!
ale niestety kupie dopiero latem
szkoda ze znöw pisze w niej o sobie!
Zdecydowanie wole ksiazki gdzie inni sa bohaterami a nie ona + policja + kasino..ale cöz

A co sadzicie o Harpiach i Depozycie?Dla mnie bomba...Najlepsza byla c*** Wanda co trzeba bylo myc wanne sterilem i jak mowila rozne smieszne teksty typu-"Moge sie wypąkać?"
Harpie, Depozyt, Wielki diament, Najstarsza prawnuczka, (nie)boszczyk maz,....bomba!
no teksty w HARPI sa super! c_i_o_t_k_i byly odlotowe! pojechane na maxa!
Tak ciotki super:)
Dobre bylo jak Dorotka musiała wyczyscic wanna sterilem na polecenie Wandzi.Albo Wandzi tekst-Moge się wypąkać?I jeszcze ten kij...:D
Może doskonałą pisarką to ona nie jest, ale lubię ją

Może doskonałą pisarką to ona nie jest, ale lubię ją

a co czytalaś jej autorstwa no i co ci się najbardzoej podobało???
Chmielewska twierdzi, że jej powieści sa tak chętnie czytane, bo pisze z pasją, a ludzie to wyczuwają. Coś w tym jest
A własnie, ile książek napisala Chmielweska? Chyba doszla do 50
Chyba coś takiego
Prosze bardzo
Mi wyszło 53 ksiązki no i trzeba do tego spisu dopisac ostatnią, czyli 54 razem

(Nie)Boszczyk mąż

2/3 sukcesu

Autobiografia I

Babski motyw

Boczne drogi

Bułgarski bloczek

Całe zdanie nieboszczyka

Depozyt

Drugi wątek

Duża polka

Dwie głowy i jedna noga

Dzikie białko

Florencja, córka Diabła

Harpie

Hazard

Jak wytrzymać z mężczyzną

Jak wytrzymać ze sobą nawzajem

Jak wytrzymać ze współczesną kobietą

Jeden kierunek ruchu

Klin

Kocie worki

Krokodyl z Kraju Karoliny

Krowa niebiańska

Książka poniekąd kucharska

Las Pafnucego

Lądowanie w Garwolinie

Lesio

Mnie zabić

Najstarsza prawnuczka

Nawiedzony dom

Pafnucy

Pech

Przeklęta bariera

Romans wszechczasów

Skarby

Studnie przodków

Szajka bez końca

Ślepe szczęście

Tajemnica

Trudny trup

Upiorny legat

Wielki Diament I

Wielki Diament II

Wielkie zasługi

Większy kawałek świata

Wszelki wypadek

Wszyscy jesteśmy podejrzani

Wszystko czerwone

Wyścigi

Zbieg okoliczności

Złota mucha

Zwyczajne życie
Hmm, zastanawiam się i myślę, że chyba Florencja
Ja chyba jednak postawię na "Cale zdanie nieboszczyka"
A moje ulubione to
Wszyscy jesteśmy podejrzani
Lesio
Całe zdanie nieboszczyka
Duzo ta Chmielewska napisała
Ja nawet lichego procentu jej twórczości nie przeczytalam. Może jakieś 6 książek

Ja nawet lichego procentu jej twórczości nie przeczytalam. Może jakieś 6 książek

OOOOO to trzeba poczytać Wakacje tuż tuż...
Ma super książki, ja przeczytałam jakies 80%. Ciężko mi przebrnąć przez twórcvzośc dla dzieci, nie wiem czemu ))
Probowalam czytac jej ksiązki dla dzieci, ale jakos mi nie podpasowały. Może dlatego, że bylam juz po jej doroslejszych ksiązkach i te dziecięce wypadly przy tym blado.
W wakacje postaram się wrocić do Joaśki.

Probowalam czytac jej ksiązki dla dzieci, ale jakos mi nie podpasowały. Może dlatego, że bylam juz po jej doroslejszych ksiązkach i te dziecięce wypadly przy tym blado.
W wakacje postaram się wrocić do Joaśki.


no te Chmielewskie dla dzeci sa średnie. A;e Chmielewska to świetna lektura na wakacje.
Uważacie że jej książki sa g ł u p i e???/ Ja zetknelam się z takimi opiniami od ludzi, którzy nie czytali w ogóle jej książkek, lub przeczytali jedną. Czy ci ludzie nie maja poczucia humoru?
Wg mnie Chmielewska to super pisarka i trochę mnie krzywdzą takie opiniem, bo sama czuje się jak g ł u p i a że to czytam
Ludzie, którzy oceniają jej książki w ten sposób, są najwyraźniej...mało bystrzy I tyle. A tak w ogóle, jak można oceniać pisarza, przeczytawszy jego jedno jedyne "dzieło" ?
Ja tez ja uwielbiam i mam jej prawie wszystkie ksiazki
Oprocz ksiazek kucharskich
Co myslicie o tych nowszych jak Blugarski Bloczek czy Trudny Trup ?
Musze przyznac, ze mi sie bardziej podobaja te pisane w komunistycznej rzeczywistosci.Bo juz samo zycie wtedy bylo zwariowane a co dopiero opisane przez Chmielewska
Moje ukochane to : "Wszystko czerwone" , "Lesio" i "Dzikie bialko", oczywiscie "Cale zdanie..." "Krokodyl z Kraju Karoliny" a z nowszych "Zlota Mucha " ,"Zbieg okolicznosci"(1993),ale zawsze
Bardzo lubie kiedy pojawia sie Alicja

Ja tez ja uwielbiam i mam jej prawie wszystkie ksiazki
Oprocz ksiazek kucharskich
Co myslicie o tych nowszych jak Blugarski Bloczek czy Trudny Trup ?
Musze przyznac, ze mi sie bardziej podobaja te pisane w komunistycznej rzeczywistosci.Bo juz samo zycie wtedy bylo zwariowane a co dopiero opisane przez Chmielewska
Moje ukochane to : "Wszystko czerwone" , "Lesio" i "Dzikie bialko", oczywiscie "Cale zdanie..." "Krokodyl z Kraju Karoliny" a z nowszych "Zlota Mucha " ,"Zbieg okolicznosci"(1993),ale zawsze
Bardzo lubie kiedy pojawia sie Alicja


A mi podoba się zdecydowana większość
chmielewska ma zarąbiste książki tylko trochę trudno znaleźć je w bibliotece, a książek nie kupuje bo to bez sensu przeczytam raz i potem nie mam co z nią zrobić
No ja tez nie kupuje książek bo po 1 razie ląduja na półce.
wyjatkiem sa takie, ktore wiem że bede do nich wracać. Sa to własnieksiązki Chmielewskiej. Ostatnio naszło mnie na Lesia i zjeździłam 4 empiki. w żadnym nie było więc wróciłm z filmem
A co do tej nowszej twórczości... No cóż wole te starą, np Lesia ktorego można czytac na okragło i zawsze będzie śmieszyl.
Natomiast te nowsze sa owszem przyjemne,ale tylko na 1 raz. Wyjątkiem jest całkiem fajny Depozyt i świetna "(nie)boszczyk mąż
włąśnie muszę przeczytać lesia ale ostatnio jakos nie mam czasu
mi się te jej 'dziecięce' książki bardzo podobały. Nawiedzony Dom, Wielkie Zasługi, Skarby i 2/3 sukcesu. bardzo fajne były. ale czytałam je jak miałam 11 lat, więc nic dziwnego że mi się spodobały a z tych dorosłych to czytałam na razie dwie Boczne Drogi i właśnie kończę jeszcze tam jakąś (tutułu nie pamiętam)

a przeczytam kiedyś na pewno wszystkie tomy, ponieważ w domu mam wszystkie książki, bo moja mama jest wielką fanką książek Chmielewskiej

mi się te jej 'dziecięce' książki bardzo podobały. Nawiedzony Dom, Wielkie Zasługi, Skarby i 2/3 sukcesu.
czytałem spoko tzw dziecięcych książek chmielewskiej z tytułu nie kojarzę tylko 2/3 sukcesu.
Zgadzam się że te ksiązki są fajne le też czytałem je parę lat temu . Najlepsze były zdecydowanie wielkie zasługi
JA zawsze uwielbiałam Chmielewską, od dzieciństwa była moja ulubioną pisrką obok Christie. Mam swoje ulubione ksiązki , które znam na pamięć - SKarby, Wszystko czerwone, Klin, Całe zdanie nieboszczyka, 2/3 sukcesu, Wszyscy jesteśmy podejrzani, Lesio, WYścigi i Harpie

Lesio jest jedną z moich ulubionych postaci wszechczasów
O rany a ja sobie wypożyczyłam.
i od jutra CZYTAM LESIA!!!!!!!!!!! Po raz enty )))))))))))
Znowu będe przeżywac trucie lodami, potem plany obrabowania pociągu i przedstawienie w małej miejscowosci oj będzie bosko
Ostatnio na allegro zakupiłam sobie jej dwie książeczki: Romans wszechczasów( juz przeczytany) oraz Skarby właśnie zaczynam czytać
Bardzo dobra pisarka, skrupulatna, dokładna, a przede wszystkim uroczo humorystyczna . No i polska Chwali się .
Do mnie najbardziej przemawiają te ksiązki z jej udziałem "Wszyscy jesteśmy podejrzani", czy "dwie głowy i jedna noga" , a oprócz tych, to ponadczasowy "Lesio" . Jedna z moich ulubionych pisarek w ogóle.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ginamrozek.keep.pl